Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

wtorek, 5 lipca 2011

(1リットルの涙) Litr łez/Japońska drama.

W końcu i nareszcie obejrzałam dramę "1 litre no namida"... i powiem, że mam mieszane uczucia. Film naprawdę wzruszał i łapał za gardło w taki sposób, że czasami czułam w nim ogromną gule łez, której nie potrafiłam w żaden sposób przełknąć. Każdy odcinek, gdy przedstawił krok po kroku postęp choroby Ayi, czułam smutek i... chciało mi się płakać. A ona jeszcze potrafiła uśmiechać się od ucha do ucha. Podziwiałam ją przy każdym odcinku. Najbardziej ścisnęło mnie w gardle, podczas gdy Aya dowiedziała się oficjalnie na co jest chora i te jej pytanie do lekarza:" Mam jedno pytanie, dlaczego ta chora wybrała właśnie mnie? Ja mam dopiero 15 lat" i te łzy w jej oczach. Ta scena chyba zostanie w mojej pamięci na długo, bardzo długo. Jeszcze bardziej chciało mi się ryczeć, gdy wróciła ze szpitala do domu i siedziała sama w ciemnym pokoju. 

 
Gdy przyszła jej mama, i obie rozpłakały się... i wtedy Aya oznajmiła jej, że będzie silna. Może te wypowiedziane słowa przez jej łzy, wywołały u mnie tak mocne wzruszenie? Chyba tak.  Po tej dramie często zadaję sobie pytanie, co ja bym uczyniła na jej miejscu? Gdybym dowiedziała się, że moją chorobą jest ataksja rdzeniowo-móżdżkowa?  Do dzisiaj zadaję to pytanie i szczerze powiedziawszy: nie wiem. Wiedząc, iż nic nie mogę zrobić. Nic... tylko czekać, aż powoli przestanę chodzić, mówić, pisać... aż później pozostanie mi tylko szpitalne łóżko... i oczekiwać pieprzonej śmierci. Okropne i nie potrafię sobie tego wyobrazić. Aya była silną osobą, uczęszczała do szkoły, tak długo jak potrafiła. Ignorowała litościwe spojrzenia w autobusie, gdy chodzenie sprawiało jej trudności, gdy jeździła potem na wózku. Miała przyjaciół, którzy o nią troszczyli się każdego dnia w szkole.
 
-->
Początek najbardziej wzruszał, gdy potykała się na drodze i upadała prosto na twarz. Gdy raniła ręce i kolana. Jak jej ciało nie chciało ruszyć się wtedy, co ona chciała. Normalnie, jakby się zacinała, niczym komputer. Scena z festynu również utknęła mi w pamięci, gdy przewracając się, rozbiła sobie głowę. To dopiero był początek chory, a ja już bałam się oglądać dalej. I potem, gdy chodzenie sprawiało jej trudności... to najbardziej bolało, oglądając ten film. Ale chciała chodzić o własnych siłach, dopóki potrafiła stanąć na nich. Ja bym się poddała już wtedy, gdybym przewracała się, gdybym upuszczała rzeczy z rąk i myliła odległości. Nie wychodziłabym już z domu, wiedząc że choroba wkroczyła w kolejny etap. Trudność z chodzeniem. Nie zniosłabym tych dziwnych spojrzeń ludzi, mijających na ulicach. Aya je ignorowała i cieszyła się z każdego kroku, który postawiła do przodu. Ta piętnastoletnia dziewczyna grała w kosza i to bardzo dobrze. Dostała się do liceum, zaczynała nowy rozdział w życiu i nagle ta choroba... okropne. Naprawdę paskudne. W dodatku historia na faktach, została przeniesiona na ekrany z pamiętników prawdziwej Ayi, którą nawiedziła na choroba.  
Potem, gdy musiała przenieść się do szkoły dla niepełnosprawnych. Tam stopniowo chodzenie w niej zanikało. Pisanie sprawiało już trudności, ale mimo to pisała. Również mówienie zaczynało jej sprawiać trud. Stopniowo mówiła nie wyraźnie... ale ukończyła szkołę. Potem była już w szpitalu. Tam przestała już chodzić oficjalnie. Nie dała rady już stanąć na nogach. Upadła, gdy to uczyniła i wtedy powiedziała:" Nie dam rady już chodzić". Przedtem chodziła, jako tako, podpierając się ścian, kroczek po kroczku sunęła po podłodze. A tutaj, wstała z łóżka i czucie nóg zawiodło ją. Upadła na szpitalną podłogę. W domu była tylko jeden dzień i już nigdy do niego nie wróciła. Mowa zanikła całkowicie... i zmarła w wieku 25 lat. Nie poddała się, do samego końca. 

Jeżeli chodzi o ścieżkę dźwiękową, to naprawdę jest na wysokim poziomie. Utwory idealnie pasują do dramy, zwłaszcza tutaj mam na uwadze rockowy zespół Remiormen.
Jeżeli chodzi o tą piosenkę, to ja jestem jak najbardziej za. Utwór "Konayuki" już za pierwszym razem spodobał mi się, gdy usłyszałam go zaledwie w pierwszym odcinku dramy. Smutny, bo smutny, ale za to piękny. Już zawsze będzie mi się kojarzył z chorobą Ayi i jej walką. Bardziej przypadła mi wersja grana na pianine, którą także można ułyszeć w tle dramy.

Następna piosenka tego zespołu i również w dramie ją słyszy, to:

'3 marca' ( tak się nazwa) była nawet śpiewana przez klasę Ayi na wstępie szkolnym. Fajnie ją zaśpiewali, strasznie mi się podobało. Aya wtedy została dyregentem i w tym samym odcinku po występie dowiedziała się oficjalnie na co jest chora. Również klasa zaśpiewała jej na sam koniec ten utwór, gdy opuszała liceum, a udawała się do szkoły dla niepełnosprawnych. Ta scena była po prostu, jednym słowem cudna. Jedynie Haruto wybiegł z klasy, a za nim cała reszta i na parkingu szkolnym zaczęli to śpiewać.

Eding był chyba najsmutniejszą piosenką, jaka mogła pojawić się w tej dramie. Piosenka jest naprawdę bardzo śliczna. Śliczna, po prostu, nie potrafię znaleźć innego określenia na ten utwór. Jest z kolei tak smutny i przygnębiający, że czasami nie lubię, wręcz nienawidzę tej piosenki. Choroba Ayi była, niczym najgorszy koszmar, zawsze widząc jak jej choroba postębuję chciało mi się ryczeć. I to dosłownie. W dodatku w edingu zostały wykorzystane słowa z pamiętnika prawdziwej Ayi i jej fotografie. To już na serio było przygnębiające i dołujące, gdy odcinek dobiegał końca i w tle włączało się 'Only human', jakiś cytat z pamiętnika i na ekranie zdjęcia tej 15letniej dziewczynki.


 
Najbardziej do gustu przypadł mi Asou Haruto. Aya poznała go w dzień egzaminów do liceum. Już wtedy przewróciła się dwa razy. Za drugim razem wywróciła jego rower. Potem na bagażniku ją wiózł na egzamin. Śmieszna scenka xD. Było ich nawet sporo, ale cały film zalicza się do smutnych. Tak na prawdę Asou-kun był przy Ayi zawsze. Pocieszał, gdy ta była smutna. Obronił ją przed klasą, gdy ta podczas jej nieobecności rozmawiała z wychowawcą o stanie Ayi i o jej dalszym pobycie w szkole. Był przy niej nawet wtedy, gdy przestała uczęszczać do liceum. Odwiedzał ją w szkole dla niepełnosprawnych. Zabierał na spacery. Był przy niej, gdy przyjaciele odwrócili się od niej już całkowicie. Nawet po ukończeniu liceum, spotykali się nadal. Nie przeszkadzało mu to, że jej choroba tak szybko postępuje. Za szybko. Te słowa, które wypowiedział, gdy przybieł do niej po lekcjach, co powiedział, że nadal żyją w tym samym świecie. I choćby przestanie mówić, to przyjdzie się z nią zobaczyć, tak jak to uczynił dziś. Te słowa wcięły mnie totalnie. Kochał ją. Zakochał się w niej na zabój już za czasów liceum. Przyszedł do niej do szpitala po roku czasu, gdy ta napisała mu list, że nie mogą dłużej się widywać. Przez cały ten rok myślał o niej, przebywał w szpitalu, ale nie miał śmiałości do niej wejść. Był z nią w sumie od początku jej chory, aż do końca. Bo Aya usnęła i zmarła we śnie, zaraz po ich ostatnim spotkaniu. To cudowne mieć kogoś takiego przy sobie jak Haruto. Tylko szkoda, że jego postać była fikcyjna. Prawdziwa Aya nie miała takiego wsparcia jak Asou-kun. Piosenka pt:" Konayuki" zespołu Remioromen kojarzy mi się z nimi. Cudna piosenka. Również jej rodzina była cudna do samego końca dramy. Tyle ciepła i czułości, co okazywali jej. Nie kiedy załamywali się bardziej, niż ona. Również nie mogę pominąć postaci doktora Mizuno Hiroshi, który tak przywiązał się do Ayi, że po jej śmierci ją opłakiwał. Gdy Aya walczyła z chorobą, szukał lekarstwa, robiąc badania. Takich lekarzy już nie ma, jak on. Do postaci lekarza, poczułam sympatię już na początku dramy.
  

Zmieniłam wygląd bloga, a na nagłówku umieściłam nikogo innego, jak Aye z dramy "1 litre no namida". Ta dziewczyna to autorytet, na którym powinno się wzorować. Nie poddała się do samego końca. Dlatego ją umieściłam, ponieważ chcę, aby mi o tym przypominała, gdy ja upadnę.

5 /skomentuj:

Anonimowy pisze...

Samo przeczytanie tego co napisałaś wywołało we mnie smutek. Miała tyle przed sobą, a przez chorobę wszystko zostało przesądzone, jednak pomimo wszystko walczyła i tak jak napisałaś jest to godne podziwu. Taka chęć życia.

[nawiedzony-arbuz]

~Gnijący arbuz

Anonimowy pisze...

Otarłam się już o tą dramę na love-drama i wpisałam ją nawet na swoją listę, żeby obejrzeć, ale po twojej recenzji zrobię to chyba szybciej niż planowałam, wcześniej jednak zaopatrzę się w całe pudło chusteczek, bo coś czuję, że przepłaczę połowę seansu.
Jak dla mnie to jest straszne, jak człowiek, zwłaszcza młody, choruje na tego typu choroby. I ta świadomość, że każdy następny dzień może być tym ostatnim, bo organizm w każdej chwili może zaprzestać walki z chorobą.
I ogromny podziw dla głównej bohaterki, że się nie poddała, ja nie wiem, czy miałabym w sobie tyle siły, by stawić czoła tak poważnej chorobie, czy prędzej zamknęłabym się w domu na świat i ludzi.
Zapraszam serdecznie na bideo.blog.onet.pl na recenzję filmu Koizora- Sky of Love

Anonimowy pisze...

Właśnie przeczytałam twoją recenzję. Nie wiem, jak to odbierzesz, ale właśnie się popłakałam. Przypomniałaś mi tę dramę, która wzbudziła we mnie tak wiele emocji. Po za tym, co do Asou Haruto mamy prawie identyczne odczucia. Łącznie z żalem, że Aya tak naprawdę nie miała przy sobie człowieka takiego jak on. Mogłabym ci napisać wiele nt tej dramy, pewnie nawet tyle ile ty, ale nie ma tu miejsca i nie chcę ci zawalać bloga :) Jeśli chcesz wiedzieć, co sądzę na temat 1lnn, to możesz znaleźć mój komentarz pod tą dramą na love-drama, mój nick to Stina.
Od razu gdy przejrzałam twoje opowiadanie i gdy zobaczyłam imię głównej bohaterki przyszło mi na myśl 1 litre no namida. Cieszę się, że nazwałaś ją Aya. Między innymi dzięki takim gestom Aya Kitou nigdy nie zginie, mimo że nie ma jej na tym świecie od wielu lat.

~Stina

Anonimowy pisze...

O.o witaj. Oglądałam tą dramę i jak przeczytałam twoją notke przypomniały mi się te wszystkie sceny z filmu. Zachciało mi się w pewnej chwili płakać.; (

Zapraszam na mojego bloga(pokrewna duszo xd)
www.my-story-about-dbsk.blog.onet.pl

chanelk@onet.pl,

Anonimowy pisze...

Czytałam o tym filmie, kilka odc oglądałam..... Jednym słowem piękna historia.
Każdy powinien kogoś takiego mieć jak Haruto oraz taką siłę walki do życia jak Aya. Prawdziwa Aya nie miała kogoś takiego...ale mieć powinna......smutne.
Nawet najgorszemu wrogowi takiej choroby bym nie życzyła.

Jeśli ktoś chce pogadać na ten temat to mój e-mail: adela93@amorki.pl

Adri@

Prześlij komentarz