Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

środa, 19 lutego 2014

// Będę bogaty, będę szczęśliwy// Zeni Geba (銭ゲバ) / Money crazy. J-drama



 Gamagori Futaro od urodzenia był biedny. Jego ojciec był nieodpowiedzialnym człowiekiem i zostawił go wraz z chorą matką w długach. Z braku pieniędzy na leczenie jego matka umarła. Po śmierci matki pieniądze stały się obsesją Futaro - był w stanie zrobić wszystko, aby je zdobyć. Kilka lat później Futaro zostaje zatrudniony w stoczni "Mikuni". Spotyka tam córkę szefa, Midori, którą poznał w dzieciństwie, a także jej młodszą siostrę, która ma problemy z chodzeniem i tak jak on bliznę na twarzy. "Zeni" to określenie na pieniądza, "geba" pochodzi od niemieckiego słowa "gewalt" czyli "przemoc".



Skusiłam się na dramę, bo tematyka mnie zaciekawiła. Poza tym, chciałam obejrzeć coś bardziej poważniejszego, niż jakiś romans, i wcale nie żałuję, bo czas spędzony nad "Zeni geba" nie znużył mnie, a wręcz przeciwnie - wyniosłam z niego dobrą lekcję życiową. Już po opisie można domyślać się, że losy głównego bohatera nie były takie kolorowe. Futaro praktycznie od dziecka cały czas miał pod górkę, musiał tyle w dzieciństwie wycierpieć. Jako dziecko, nie potrafiło pojąć, dlaczego jego rodzina jest biedna: matka chora, ojciec pijak. W szkole był wyśmiewany przez rówieśników, bo nigdy nie było go stać na wycieczkę klasową. Choć trzeba zauważyć, że w tym wieku dość sprawnie sobie radził z całą tą sytuacją. Troszczył się o chorą matkę, która była naprawdę dobrą i cudowną kobietą. Ciągle powtarzała synowi, że to nie pieniądze w życiu się najważniejsze, lecz serce. W dodatku o bladym świcie, przed szkołą Futaro roznosił gazety, by coś zarobić. Jednak wszystko rujnuje się, kiedy w nocy umiera jego matka, gdyż nie miała pieniędzy na lekarstwa. To właśnie w tym momencie, Futaoro nie wytrzymuje i po raz pierwszy zabija dla pieniędzy. Zachowanie głównego bohatera, miejscami mnie przerażało i to dosłownie. Bo tutaj pojawiła się tak powszechnie wszystkim nam chyba znane przysłowie: "po trupach, a do celu". Futaro właśnie taką sobie obrał drogę i szedł nią, będąc pewnym, że nikt go nie powstrzyma. Choć poznałam jego historię od deski do deski, tak za żadne skarby, nie byłam wstanie zaakceptować jego występków. To przekraczało wszelkie granice. Był tak perfidnym kłamcą, takim dobrym aktorem, że jedynie garstka ludzi się na nim wyznała. Nie dość, że zabił jednego pracownika fabryki, który ukradł mu pieniądze, to jeszcze wkupił się w bogatą rodzinę. Zyskał ich zaufanie na samych kłamstwach, po czym pozbył się prezesa stoczni i sam objął to stanowisko. Psychika takiego dziecka z pewnością dużo nie była wstanie udźwignąć, zwłaszcza, że okradł i zabił. Początkujące losy Futaro, kiedy dorastał były ciężkie i pełne strachu. Nie miał czegoś takiego, jak dobre dzieciństwo, na które zasługuje każde dziecko. Ciepło rodzinne, jedynie okazywała mu matka i starała wpoić syna same wartościowe rzeczy, jednak zdecydowanie to było za mało. Ojciec, który z początku strasznie mnie drażnił i  irytował, był dla mnie niczym innym, jak zimnym i pozbawionym serca draniem. Kompletnym dnem i zerem w jednym. Pijak i nierób, który znikał na całe dnie z domu, a przychodził tylko wtedy, kiedy kończyły mu się pieniądze. Nie dość, że zjawiał się w domu pijany, to jeszcze wyrządzał awantury i bił swoją żonę. Dla takiego dziecka, taki obraz przemocy wywołuje nic innego, jak tylko strach, potem nienawiść, a na końcu agresję. Kiedy słyszałam u niego: "Kane, kane" to aż sama miałam ochotę mu przywalić. Więc wcale nie dziwiłam się Futaro, kiedy sięgnął po kij i chciał po prostu odegrać się na ojcu za uderzenie matki. Szczerze mówiąc, byłam naprawdę mocno zdziwiona, że to nie ojca zabił. Jakby spojrzeć na to z innej strony, to całe to nieszczęście, jakie spadło na rodzinę Futaro, była jego winą. To nic, że wcześniej jego ojciec, dawał z siebie wszystko w pracy. Chciał, by jego żona i syn mieli dogodne życie, ale najwyraźniej to wszystko zaczęło go przerastać do takich granic, aż w końcu sięgnął po alkohol i stoczył się na samo dno.


Zadziwiającym faktem było dla mnie to, jak ważną rolę odrywała tutaj motyw pieniądza. Drama doskonale ukazuje do czego jest wstanie posunąć się człowiek, by wybić się raz na zawsze z nędzy i zyskać godne życie. Futaro pomimo wspięcia się na szczyt i pozostania milionerem, w żaden sposób nie potrafił wykorzystać pieniędzy. Powoli one niszczyły go. Sen przestał być spokojny, a nawiedzały go
koszmary. W sumie nic dziwnego, zabić tylu ludzi, to sumienie dręczy. Swoją drogą zdziwiłam się, że taki człowiek, jak Futaro może posiadać coś takiego, jak serce, czy sumienie. Bo zdecydowanie ten człowiek stał się zepsuty i opanowany przez żądze pieniędzy. Miał w sobie jedynie nienawiść i wielki żal, że z ubóstwia, zmarła jego matka -  w zasadzie jedyna osoba,  do której żywił pozytywne uczucia i nazywał ją swoją rodziną. Później poznajemy losy jednej rodziny, również ubogiej. Oni jednak w odróżnieniu od Futaro wiedzieli, co to jest rodzina i miłość. To samo powtarzali Futaro, że to nie pieniądze są w życiu najważniejsze, lecz serce. Tyle, że kiedy zadłużyli się, posunęli się do szantażu Futaro i zaczęli żądać od niego pieniędzy. Następnie mamy policjanta Ogino, który zajmował się sprawami zabójstw, których dopuścił się Futaro. Niby solidny policjant, który za wszelką cenę chce złapać i wsadzić za kartki mordercę, ulega później Futaro. Wie, że nie ma wyjścia i musi prosić go o pieniądze, gdyż jego żona bez operacji nie przeżyje. Właśnie w bardzo ciekawy sposób zostało w "Zeni geba" ukazane wartości życiowe. Co tak naprawdę jest nam potrzebne do szczęścia: miłość, czy jednak może pieniądze? Odkąd zmarła matka, przez cały ten czas Futaro wmawiał sobie, że to brak pieniędzy ją zabił. Wtedy, kiedy po raz pierwszy zabijał dla pieniędzy, obiecał sobie, że będzie bogaty i nigdy już nie będzie żyć, tak jak do tej pory. Wmówił sobie, że kiedy będzie bogaty, to również będzie szczęśliwy, jednak jak to powiadają: "Pieniądze szczęścia nie dają" idealnie odzwierciedla losy naszego głównego bohatera.

Najbardziej chyba z całej dramy współczułam Midori. Mimo, że wywodziła się z bogatej rodziny, nie unosiła się dumą i nie gardziła osobami z niższych klas - jak to zakładał Futaro, iż każdy bogacz taki jest. To ona obstawiała za Futaro, kiedy na statku padło podejrzenie, co do niego, że ukradł drogi zegarek. Midori była zbyt naiwna i dość łatwo przychodziło nią manipulować, a Futaro to zauważył i postanowił wykorzystać. Sam fakt, że zatrudnił jakiegoś rabusia, który rzekomo napadł na Midori z nożem w ręku, miało jeszcze bardziej przekonać ją, że może mu ufać. Bo odegrał on niby wielkiego bohatera, który ją ratuje, w dodatku przypłacając własnym zdrowiem. Dla mnie to było wręcz chore, wbić celowo sobie nóż w nogę i udawać, że zostało się dźgniętym. No ale jak widać, człowiek dla pieniędzy jest wstanie zrobić wszystko, bez wyjątków. Swoją drogą, Midori dbała o młodszą siostrę i chciała dla niej, jak najlepiej, więc nic dziwnego, że namawiała ojca, by zgodził się na to, aby Futaro zamieszał u nich w domu. Jeszcze nie pojmuję, jak można celowo wpaść pod czyjś samochód, byle tylko zbliżyć się jak najbardziej do swojej ofiary. Futaro to już w szpitalu wyczuł, że Midori zrobi wszystko, aby jakoś mu pomóc - no bo przecież, to ona go potrąciła. Jeszcze za czasów dzieciństwa poznali się przez czysty przypadek, kiedy to kierowca Midori ochlapał chłopca. Wystraszona dziewczynka wyskoczyła z samochodu i w ramach przeprosin zaprosiła go do siebie i dała suche, czyste ubrania. Miała nadzieję, że zaprzyjaźni się z Futaro, ale ten pod jej nieobecność chciał ukraść ciastka, by dać matce do skosztowania. Niestety wtedy do pokoju weszła Midori i przyłapała go na kradzieży. Futaro po tym znienawidził bogaczy, gdyż sądził, że są strasznymi egoistami i wszystko chcą zachować dla siebie. Natomiast Midori dała mu jasno do zrozumienia, iż nie chce widzieć go już więcej na oczy. Dlatego po latach, kiedy Futaro trafia do fabryki, którą prowadzi ojciec Midori, postanowiła odegrać się na całej rodzinie.

Z kolei do Akane, miałam strasznie mieszane uczucia. No okey, dziewczyna nie wychodziła z domu, miała problemy z chodzeniem, w dodatku z dziwną blizną na twarzy. Pomyślałam sobie w pierwszych odcinkach "no biedna dziewczyna". Potem wyszła na jaw cała ta sprawa z tym zegarkiem, Futaro jej pomógł - no spoko, dziewczyna nie lubi, jak jakiś bogacz chwali się nowym zegarkiem. W głębi serca, Akane pragnęła miłości, Futaro przejrzał ją na wylot i tak samo, jak w przypadku Midori, postanowił to wykorzystać. Zaczął udawać, że odwzajemnia jej uczucia. Akane robiła wszystko, by Futaro mógł zamieszkać razem z nimi w domu, bo przecież tak dobrze się z nim dogaduje. Ojciec miał słabość do młodszej córki, w sumie nic dziwnego, kiedy dziewczyna była chora i rzadko o cokolwiek prosiła - więc jak tutaj nie spełnić prośby swojego "oczka w głowie"? Kiedy padło, co by chciała dostać na urodziny, odpowiedziała od razu, że Futaro i chce za niego wyjść. Sama później nie wiedziałam, czy Akane jest aż tak bardzo głupia i naiwna, czy tylko taką udaje. Jednak doskonale wiedziała, dlaczego Futaro zainteresował się nią, ale Akane to wcale nie przeszkadzało, bo twierdziła, że dopóki jest z nią Futaro, to czuje się szczęśliwa. No szkoda tylko, że jej losy tak się potoczyły, jak się potoczyły, a przecież niby była tak bardzo szczęśliwa...

Jedynie ojciec sióstr, Mikuni Joji od początku był negatywnie nastawiony do Futaro, kiedy po raz pierwszy zobaczył go na oczy. Był przeciwny, aby obcy mężczyzna zamieszkał u nich w domu. Dopiero bohaterski czyn Futaro, kiedy niby uratował Midori przed rabusiem, odmienił zdanie o Futaro. Zgodził się na ślub młodszej córki i zaczął Futaro traktować, jak własnego syna. No cóż, jednak starsi ludzi też mają prawo do pomyłek, jak widać. Poza tym, Futaro tak potrafił namieszać w głowie Joji'iego, uczył się pilnie, kiedy zaczął pracować w biurze. Jego pomysły zawsze okazywały się strzałem w dziesiątkę, miał łeb do interesów, więc zięć wręcz idealny.O takim to chyba każdy ojciec marzy, bo przecież idealna partia dla córki...

Hmm... nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać o tej dramie... Tak siedzę i myślę i nic już sensownego nie przychodzi mi do głowy. Chciałam wcześniej coś napisać o "Zeni geba", ale za każdym razem jak coś chciałam napisać, to nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów. W sumie teraz mam podobnie, a miałam nadzieję, że jakoś na spokojnie to wszystko sobie przemyślę, to coś skleję, a tutaj wciąż czarna dziura w głowie. W każdym bądź razie, drama jest naprawdę świetna. Potrafi dużo nauczyć przeciętnego widza i sprawia, że człowiek postawia sobie samemu pytania, na które nie jest wstanie sobie odpowiedzieć.

0 /skomentuj:

Prześlij komentarz