Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

czwartek, 13 lutego 2014

私の天国 (Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział czternasty: Trudne decyzje.

Heej ;) W końcu wróciłam i to w dodatku z nowym rozdziałem opowiadania. Miałam lekki dylemat, to przyznam. Wahałam się, czy rozdział nie podzielić na dwie części, gdyż wyszedłby z niego niezły tasiemiec, a tego nie chciałam. Także zdecydowałam się, że rozdział zostanie podzielony, no trudno się mówi. Założyłam, że druga część będzie miała identyczną liczbę rozdziałów, co pierwsza, ale jednak to się nie udało. No nic, najwyżej druga część będzie wzbogacona o dodatkowy rozdział ;)).

Do notek dołączyłam tzw reakcje. Takie coś wstawiłam głównie z myślą o leniach, którym nie chce się komentować, ale odwiedzają mojego bloga XDD. Choć przyznam, że komentarze bardziej cieszą, niż zaznaczenie "podobało mi się", czy coś w tym stylu ;).

私の天国  
(Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział czternasty: Trudne decyzje.

- I tak uważam, że przesadzacie.

Kaoru siedziała na blacie w kuchni i machała nogami. W rękach obracała czerwone jabłko. Przerzucała je z jednej dłoni do drugiej, jakby dzięki temu chciała zważyć jego masę. Od kiedy straciła wzrok, zmysł dotyku wyostrzył się jej prawie dwukrotnie, więc praktycznie to, czego dziewczyna nie mogła zobaczyć, była wstanie wyobrazić sobie za pomocą dotyku.

- Daj już spokój i przestań marudzić - roześmiała się Keiko i odgarnęła z czoła kosmyki włosów. - Dobra, dawaj to jabłko. Zaraz cała reszta się zjawi, a ciasto jeszcze nie jest gotowe.

Kaoru zaniosła się głośnym westchnięciem któryś raz już z rzędu i z niechęcią wyciągnęła dłoń do bratanicy. Sięgnęła do półmiska i wyciągnęła kolejne jabłko.

- Wiesz dobrze, że nie lubię obchodzić urodzin - jęknęła z przeciągnięciem. - Ostatnie urodziny, które spędziłam w Japonii skończyły się fatalnie. Chyba już zapomniałaś, co się wtedy wydarzyło.

Keiko przestała kroić jabłka i podniosła oczy na ciotkę.

- Nie, nie zapomniałam, ale uwierz mi, że te będą idealne...

- Bo mogą być moimi ostatnimi? - Kaoru od razu weszła jej w zdanie. Jabłko na nowo znalazło się w misce. Otrzepała ręce. - To chciałaś powiedzieć, tak?

- Nie... Skądże znowu, ja tylko...

- Akurat - prychnęła. - Odkąd zdarzył się ten nieszczęśliwy wypadek i straciłam wzrok, to traktujecie mnie jakbym była z porcelany. Rozumiem, że martwicie się o mnie i doceniam waszą troskę, ale ze mną wszystko jest w porządku. To dzisiejsze przyjęcie jest niepotrzebne. Chcecie, by wszystko było idealne, bo boicie się, że w następnym roku może mnie zabraknąć. Czuję się głupio z tą myślą i z tym, że skaczecie koło mnie, jakbym była nie wiadomo kim.

- Nie psuj nam tej frajdy. - Ku zdziwieniu Kaoru, Keiko wciąż tryskała dobrym humorem. -  Gdybyśmy nie chcieli, to byśmy nie robili dla ciebie tego przyjęcia. Jesteś naszą przyjaciółką i to jasne jest, że chcemy spędzić z tobą ten wyjątkowy dzień. Ja wiem, że być może chcesz spędzić ten czas sam na sam z Kame, no ale, przykro mi, kochana. Kame ma cię na co dzień, reszta cię rzadko widuje, więc bądź na dziś tak uprzejma i nie dąsaj się, okey?

Kaoru chciała coś jeszcze dodać, ale w tym samym momencie usłyszała z korytarza wesołe przekomarzania przyjaciół. No i już się zaczęło, pomyślała. Ścisnęła dłońmi skronie i zamknęła oczy.

W głębi serca, naprawdę cieszyła się, że przyjaciele pamiętali o jej urodzinach i znaleźli czas, by świętować z nią ten szczególny dzień. Gdyby to zdarzyło się w innych okolicznościach, nie miałaby nic przeciwko temu, ba, nawet sama by zorganizowała skromne przyjęcie i wszystkim by się zajęła. Problem wcale nie polegał na tym, że Kaoru nie miała ochoty obchodzić urodzin. Fakt, miała złe skojarzenie z przed dwóch lat, jednak teraz to nie miało dla niej znaczenia. Wiedziała, że cały ten dzisiejszy dzień został już dawno zaplanowany i chcąc czy nie chcąc, nie miała tutaj nic do gadania. Była chora, tak naprawdę nikt nie wiedział, ile jeszcze pozostało jej czasu, więc nic dziwnego, że cała jej paczka zebrała się w środku tygodnia, by spędzić z nią urodziny. A Kaoru niczego innego nie lubiła, jak poświęcenia ze stron bliskich, zwłaszcza wtedy, kiedy naprawdę byli mocno zapracowani.

- Gdzie nasza solenizantka? - Głośny i radosny głos Kokiego niósł się po całym mieszkaniu.

Kaoru odetchnęła kilka razy głęboko i zwinnie zeskoczyła z blatu. Wygładziła jeszcze fałdy sukienki, w którą ubrała ją Keiko i powoli ruszyła do korytarza. Wiedziała, że wciąż ma ponurą minę, więc kiedy tylko wyczuła, że zaraz przekroczy próg kuchni dzielący od holu, na twarzy przywołała swój promienny uśmiech.

- No i jest - zawołał Koki. Zrobił dwa długie kroki i porwał Kaoru w ramiona. - Wszystko najlepszego! A tutaj mały i skromny prezent ode mnie. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

Kaoru odskoczyła od przyjaciela i roześmiała się cicho. Wzięła w dłonie pudełko od Kokiego i podziękowała ze skrępowaniem.

- Mógłbyś przynajmniej zaczekać, jak cała reszta się rozgości - rzucił rozbawiony Ueda. - Koki się uparł, że to on będzie tym,  który pierwszy wręczy ci prezent. Widzisz? Jest tak bardzo w gorącej wodzie kąpany, że nie mógł wytrzymać do zaśpiewania ci "Sto lat". Poza tym, już od wczoraj nie potrafił usiedzieć spokojnie na tyłu, tylko bez przerwy trajkotał o dzisiejszym dniu.

- Dokładnie - wtrącił się Junno. - Zgadnij, kto pierwszy wpadł na pomysł, co by ci tutaj kupić?

Koki zarumienił się, czego Kaoru nie mogła zobaczyć. Wyciągnął ręce w obronnym geście i pokręcił głową, jednak nie zdążył niczego powiedzieć, bo zaraz odezwał się Nakamaru:

-Koki od tygodnia żył tylko twoimi urodzinami. A prezent miał już gotowy kilka dni wcześniej od nas i przez cały ten czas, zastanawiał się, czy ci się spodoba to, co dla ciebie wymyślił.

Tekściarka uśmiechnęła się nieśmiało. Czuła się niezręcznie. Wyobraziła sobie, że gdyby była zdrowa, pewnie żadne z nich, aż tak bardzo nie przejęło się jej urodzinami. Cały ten dzień wyglądałby inaczej i z pewnością przyjęcie zorganizowałoby się w sobotę, czy w niedzielę, a nie we środę.

- Oj no, dajcie spokój. Nie widzicie, że Koki aż cały się zarumienił? - Keiko akurat wyszła z kuchni niosąc tort. - Maru pomożesz mi z kieliszkami? Leżą w kuchni.

Całe szczęście, dokuczanie Kokiemu zakończyło się tak szybko, jak się zaczęło. Przeszli do salonu, gdzie zaśpiewali głośno i radośnie "Sto lat", oczywiście nie odbyło się przy tym bez śmiechów i wygłupów. Kiedy świeczki zostały zdmuchnięte i tort został pokrojony, przyszła kolej na otwarcie prezentów.

Kaoru jako pierwsze pudełko rozpakowała od Kokiego. Była ciekawa, co przyjaciel mógł takiego wymyślić, że obawiał się, czy akurat trafił z prezentem. Jak się okazało, tym genialnym pomysłem Tanaki, był zegarek, który po wciśnięciu guzika podawał godzinę. Był on w języku japońskim, angielskim, jak i w polskim. Ta ostatnia opcja wywołała uśmiech na twarzy tekściarki i podziękowała Kokiemu buziakiem w policzek, po czym założyła zegarek na rękę przy jego pomocy.

Drugi prezent rozpakowała od Uedy. Z początku za bardzo nie wiedziała, co to może być, gdyż dotyk nic konkretnego jej nie sugerował. Dopiero, kiedy Ueda zdradził, że jest to najnowszy album zespołu Thousand foot krutch, Kaoru wzruszyła się. Zapytała, skąd wiedział, że ich lubi, na co Ue odpowiedział, że wszelkie informacje wydobył od Kame. Kaoru roześmiała się i również podziękowała mu buziakiem w policzek.

Od Taguchiego dostała bluzę. Co prawda nie widziała jej, ale po dotyku poznała, że jest miękka i ciepła. Później Junno wyjaśnił Kaoru, że bluza jest biała i znajduje się na niej logo z ich ostatniego koncertu CHAIN. Dziewczyna rzuciła się na szyję przyjacielowi, gdyż zawsze o takiej bluzie marzyła. Natomiast Nakamaru wpadł na pomysł i podarował Kaoru koc ze wzorem, jaki wówczas mieli na ręcznikach w czasie koncertu QOP.

Z kolei od Karen dostała audiobooka z najnowszą powieścią kryminalną norweskiego pisarza Jo Nesbo pt: "Upiory" a Keiko podarowała jej wisiorek. Kiedy Kaoru obracała go w dłoniach, wyczuła na nim coś takiego, co kazało jej się zatrzymać i jeszcze raz dokładnie obadać miejsce naszyjnika. Po paru chwilach zorientowała się, że jest to znak w kanji oznaczający przyjaźń.

- Nie dziw się - roześmiała się Keiko, kiedy zobaczyła wyraz twarzy Kaoru. - Jesteśmy rodziną, to prawda, ale uważam też cię za przyjaciółkę.

Kaoru uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową.

- Dziękuję. - Podała naszyjnik Keiko. - Zapniesz mi go?

- Oczywiście.

- A tak poza tym, to co słychać w agencji? - zapytała Kaoru. Pogładziła dłonią swoją szyję, wyczuwając na niej wisiorek od bratanicy.

- Jak zawsze masa pracy i zero odpoczynku - westchnął w odpowiedzi Koki. Przetarł twarz dłonią i oparł się o zagłówek kanapy. - Teraz mamy urwanie głowy, bo powoli szykujemy się na nagrywanie albumu. Nie jest łatwo, ale też jest dość zabawnie. Głównie w studio.

- Koki to naprawdę mistrz dowcipów - Junno poprawił się w fotelu i wziął kieliszek szampana. - Potrafi nas postawić do pionu w przeciągu kilku sekund. Jesteśmy tak padnięci, a ten, dziwnym trafem nawet o późnych porach ma siłę na żarty i na śmianie się.

- No cóż... - Tanaka dumnie wypiął pierś do przodu. - Uważam, że nie należy zbytnio wszystkim się przejmować. Kiedy napotkam jakiś problem, to nie załamuję się, tylko śmieję się z tego. To o wiele lepsze, niż wyrwanie sobie włosów z głowy.

- Ostatnio Koki zaczął małpować naszego trenera od układu tanecznego - parsknął śmiechem Ueda.

- To było naprawdę zabawne - przytaknął mu rozbawiony Maru. - Przedrzeźniał go za plecami. Miał szczęście, że się nie skapnął, bo kolejny ochrzan by dostał. A facet serio krzyczeć potrafił, że aż uszy puchły. Opierniczał na nas o byle jaką drobną pomyłkę. Zwłaszcza Kokiego, bo Koki był wtedy dość w dobrym nastroju i zamiast się skupić na krokach, to ciągle na kogoś wpadał.

- Na mnie najczęściej - poskarżył się Junno. - Mam teraz całe ramie w siniakach.

- Wiem, wiem, ja też cię kocham - rzucił Koki, a cała reszta wybuchła śmiechem.

Kaoru starała sobie wyobrazić to wszystko, o czym opowiadali jej przyjaciele. Czuła ukłucie żalu. Zdała sobie sprawę, że zaczyna tęsknić za pracą w agencji. Uwielbiała bowiem spędzać każdą, nawet najdrobniejszą chwilę z chłopakami. Często lunche jadała z Kokim i z Ue, gdyż to oni, jako jedyni z zespołu brali udział w zebraniach tekściarzy. Szczerze powiedziawszy, prócz Kame, to Kaoru czuła się bliżej związana właśnie z Tanaką i z Uedą, niż z Maru i Juunem. Przecież to z nimi zaprzyjaźniła się na samym początku, kiedy to dwa lata temu zaczęła pracę u Johnnego.

Westchnęła cicho i zasępiła się. Gdyby nie ta cholerna utrata wzroku, Kaoru wciąż spokojnie pracowałaby nad tekstami piosenek dla zespołu. Dalej by spędzała przerwy z przyjaciółmi, a podczas spotkań, jako tekściarz z grupą, dobrze by się bawiła z pozostałymi przy rozdzielaniu linijek dla chłopaków. Znowu zaniosła się westchnięciem, tym razem nieco cięższym. Bolała ją ta świadomość, że te najpiękniejsze chwile, jakie były jej dane spędzić wśród bliskich, odeszły już i szanse na to, że znów powrócą są praktycznie zerowe.

Tekściarka niemal podskoczyła, kiedy z rozmyśleń wyrwał ją jakiś huk. Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że było to trzaśnięcie drzwiami. Wytężyła słuch i usłyszała z korytarza jakiś szelest, jakby zdejmowanie kurtki, a potem cicho coś upadło na podłogę, jakby ktoś zdejmował buty. Po chwili kroki z korytarza zaczęły kierować się w stronę salonu, aż w końcu ucichły w progu.

- Przepraszam za późnienie - odezwał się zasapany głos. - Ale zatrzymali nas jeszcze na planie. W ogóle szkoda gadać. Reżyser sobie ubzdurał pod sam koniec, że trzeba powtórzyć trzy sceny z odcinka, bo nie wyszły tak, jak on sobie tego zażyczył. Myślałem, że padnę tam na miejscu, jak to usłyszałem. I jeszcze te korki  - prychnął - do domu jechałem blisko z godzinę, jak nie dłużej.

Kaoru na głos Kamenashiego uśmiechnęła się i prawie już zapomniała o swoich przygnębiających myślach.

- Nie tłumacz się już aż tak - powiedziała. - Ważne, że już jesteś. Ja mówiłam Keiko, że robić przyjęcie w sam środek tygodnia to głupota, ale jak zawsze, nikt mnie nie słuchał.

- Następnym razem, posłuchamy cię.

Koki zrobił miejsce Kamenashiemu na kanapie obok Kaoru.

- Tak w ogóle, to wszystkiego najlepszego, kochanie. - Kame musnął ustami policzek Kaoru i mocno ją przytulił. - A to... prezent dla ciebie.

- Przecież mówiłam ci, abyś nic mi nie kupował - westchnęła i pokręciła głową. - Hm, a cóż to?

Roześmiała się, kiedy zdała sobie sprawę, że trzyma w rękach dużego pluszowego misia.

- Wybacz, ale kiedy zobaczyłem go na wystawie w sklepie, to pomyślałem, że muszę ci go kupić. Nie gniewaj się na mnie, hmm?

Tekściarka znowu roześmiała się i przytuliła misia.

- Jest naprawdę fajny.

- Cieszę się, że ci się podoba. Przynajmniej będzie ktoś z tobą, jak będę w pracy.

- Nie ktoś, tylko Kameko. 

 Karen na dźwięk imienia dla pluszaka uniosła w zdziwieniu brew, a Koki wybuchnął śmiechem.

- Mi się podoba - oświadczyła Keiko. - Pokaż mi go. Jeej, jaki on jest milutki w dotyku i taaaki wielki.

Dziewczyna posadziła sobie misia na kolana. Był tak duży, że praktycznie za niego nie było widać Keiko. Objęła go i wtuliła się mocno w pluszaka. Nakamaru na ten widok odchrząknął cicho i wyglądał tak, jakby był zazdrosny o misia.

- Widać, że Kameko zrobił furorę - Koki ze śmiechu, aż złapał się za brzuch. - Ej, Keiko, ty może weź lepiej zostaw tego miśka, skoro nie chcesz, by zaraz jego wnętrzności fruwały po całym pokoju.

- Hm, niby czemu?

- Bo wydaję się, że twój chłopak jest o ciebie cholernie zazdrosny.

- Co? Niemożliwe. - Keiko zaraz oddała misia ciotce i zerwała się z miejsca. Usiadła obok Maru i oparła głowę o jego ramię. - Chyba nie jesteś zazdrosny o pluszaka, co?

Yuichi objął ramieniem Keiko i uśmiechnął się słodko.

- Ja? Co ty, żartujesz? - Pocałował ją w policzek. - Skoro tak bardzo przypadł ci do gustu Kameko, to kupię ci podobnego. Będziesz miała swojego. I co najważniejsze, będzie on ode mnie.

Keiko rzuciła się na szyję Maru.

- No to kup. Przynajmniej będę miała kogoś w Polsce, kto będzie mi stale o tobie przypominał.

- Yoshi! - Ueda klasnął głośno w dłonie. -  Kiedy już wszyscy są w komplecie, to uważam, że najwyższy czas na główną atrakcję dla naszej solenizantki.

Kaoru nie miała pojęcia, o czym mówi jej przyjaciel. Nawet nie zdążyła otworzyć ust, by zapytać, co miał na myśli, kiedy Koki zaczął już delikatnym głosem śpiewać początek piosenki: "Yuuki no hana". Siedziała na kanapie osłupiała a zarazem oczarowana. Dopiero po krótkiej chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zawsze miała sentyment do tej piosenki i będąc jeszcze w Polsce uwielbiała ją śpiewać. Tym razem było tak samo, więc kiedy tylko zaczął się refren, po prostu dołączyła do chłopaków, a Keiko podążyła jej śladami.

"Yuuki no hana" śpiewana na żywo, w dodatku bez podkładu, zabrzmiała wyjątkowo i nieco inaczej. Tekściarka przymknęła oczy i z radością wsłuchiwała się w głosy przyjaciół, które malowały się przepełnionymi uczuciami. To był najlepszy i najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek mogła dostać na urodziny. Wszystkie materialne rzeczy odeszły w zapomnienie, a w głowie Kaoru pozostały tylko ciepłe słowa z piosenki.

Chciało jej się śmiać. Bo niepotrzebnie od samego ranka tak marudziła i panikowała. Tak naprawdę stosunek bliskich do niej w ogóle nie uległ zmianie. Kaoru najbardziej właśnie tego się obawiała, że przyjaciele staną się nadopiekuńczy i wrażliwy na każdy jej ruch. Że znaczą uważać na słowa w jej obecności i będą tylko współczuć. Dzięki "Yuuki no hana" przekonała się, że wcale tak nie jest. A słowa, które wcześniej Keiko powiedziała jej w kuchni są prawdziwe. Kaoru dopiero teraz zrozumiała, że naprawdę ma na kogo liczyć i nieważne, jak bardzo byliby zajęci, to zawsze tę chwilę dla niej znajdą. Czuła się podle z tą myślą, że tak ich osądziła, kiedy w rzeczywistości ich przyjaźń nie uległa ani jednej zmianie.

Kiedy chłopaki skończyli śpiewać, dopiero teraz Kaoru zorientowała się, że ma mokre policzki od łez. Otarła je szybko i uśmiechnęła się szeroko. Keiko miała rację, pomyślała, te urodziny są wyjątkowe.

- Dziękuję - wykrztusiła  z trudem. Kame objął Kaoru i mocno ją przytulił. - Wiecie co? Słuchając was, doszłam do wniosku, że w końcu mój kwiat odwagi musi zakwitnąć. To nie była łatwa decyzja, myślałam już o tym wcześniej i rozważyłam różne opcje. Cały czas wahałam się, nie wiedząc, która decyzja będzie słuszna. Dopiero dzisiaj, słuchając "Yuuki no hana" zdecydowałam. - Kaoru wzięła głęboki oddech i trochę to trwało, nim wreszcie zaczęła mówić dalej. - Chcę się podjąć tej operacji. Wiem, że nie mam stuprocentowej gwarancji, że ją przeżyję, ale też moje szanse nie są zerowe. Więc, jeżeli istnieje choćby ten jeden marny procent szansy, to chcę zawalczyć o normalne życie. Chcę, by wszystko wróciło do normy. Nie mówiłam wam tego wcześniej, ale tęsknie... ogromnie tęsknie za wami, za pracą w agencji, za spędzonym z wami czasem. Chciałabym dalej dla was pisać piosenki. Dopiero dzisiaj to do mnie dotarło, że to jest jedyna rzecz w moim życiu, której jestem absolutnie pewna. Jeszcze nigdy, żadna rzecz, którą do tej pory robiłam, nie sprawiała mi aż tyle przyjemności, co napisanie dla was tekstu. Chcę w końcu zawalczyć o swoje marzenia, nie chcę z tego rezygnować. Nie chcę spędzić reszty moich dni w mieszkaniu, czekając aż mój stan coraz bardziej będzie się pogarszał, aż nadejdzie to najgorsze.Wiem też, że wtedy przysporzę wam tylko bólu i cierpienia, dlatego ta operacja nie jest tylko dla mnie, ale i również dla was.

W pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza. Koki ze świstem wypuścił przez nos powietrze. Nakamaru odchrząknął, jakby chciał się odezwać, ale głos odmówił mu posłuszeństwa. Pozostali milczeli, jedynie Kaoru poczuła przyśpieszone bicie serca Kame i silniejszy jego uścisk.

- Jesteś tego pewna? - Upłynęło jeszcze kilka chwil, nim na odwagę zebrał się Junno. Drżał mu głos i mówił cicho. - Nie chcemy, byś poświęcała się dla nas.

- To nie chodzi o poświęcenie - mruknęła w odpowiedzi. - Ja chcę po prostu żyć... nic więcej.

Kaoru przygryzła dolną wargę i zaczęła ją skubać zębami. Może nie potrzebnie zaczęłam ten temat, pomyślała, wszystko zepsułam.

- Nie, ja się na to nie zgadzam - wyrzucił nagle z siebie Kame. - Po prostu nie.

Kamenashi zerwał się z kanapy i nerwowo zaczął krążyć po pokoju. Kaoru nie mogła widzieć jego twarzy, ale była wstanie sobie ją wyobrazić, po przez szybkie kroki i głośne westchnięcia.

- Kame... - zaczęła, ale zaraz urwała, bo nie była wstanie znaleźć odpowiednich słów.

- Ty wiesz, że możesz stamtąd wrócić nieżywa? Zdajesz sobie doskonale z tego sprawę, ale mówisz to sobie od tak, jak gdyby nigdy nic. Znowu podejmujesz sama decyzję, nie uzgadniając tego wcześniej ze mną. Dlaczego ty mi to robisz? Nie wspomniałaś mi ani razu o tym, że myślisz o operacji. Możesz mi powiedzieć, dlaczego?

Kaoru milczała. W oczach poczuła słone i piekące zły. Zacisnęła dłoń w pięść, ale za późno, bo łzy zdążyły już rozlać się na policzki. Jednak się pomyliłam, powiedziała do siebie, miałam nadzieję, że on jako pierwszy ucieszy się, kiedy powiem o operacji.

- Kame, czy przypadkiem nie przeginasz? - Stronę Kaoru od razu wzięła Keiko. - Co ty mówisz? Zachowujesz się jak typowy egoista. Co to ma znaczyć "po prostu nie"? To jest twoje wytłumaczenie, dlaczego Kaoru nie może podjąć się operacji? Chyba już zapomniałeś, że to jest życie Kaoru. Ma prawo dokonywać własnych wyborów. Chcę ci przypomnieć, że Kaoru nie jest twoją własnością.

Kamenashi zatrzymał się pod oknem. Zacisnął powieki, walcząc ze samym sobą. Był rozdarty, bo to wcale nie było tak, że nie chciał dla Kaoru jak najlepiej. Strach przejął nad nim kontrolę i nie był wstanie trzeźwo podejść do całej tej sytuacji.

- Nie chcę cię stracić, rozumiesz? - Niemal wyszeptał przez zaciśnięte gardło. - Już wcześniej chciałem z tobą poruszyć ten temat, ale w porę ugryzłem się język, a wiesz dlaczego? Jeżeli skłoniłbym cię do tej operacji i coś później poszłoby nie tak... Dopiero wtedy, Keiko byś mogła nazwać mnie egoistą. Kaoru, ty sama pchasz się w ramiona śmierci, masz tego świadomość, ale mimo wszystko, chcesz tego. To chore...

- I tak mnie tracisz - powiedziała cicho. - Z dnia na dzień czuję się coraz słabsza. Póki jestem na siłach i wiem, że operacja może się udać, chcę spróbować. - Otarła policzki, ale łzy wciąż się wylewały. - Co zrobisz, jeżeli jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok poczuję się gorzej. Wtedy zdesperowany zaczniesz błagać lekarza, by zaczęli mnie operować, bo ty nie chcesz mnie stracić? Wtedy, kiedy krwiak nabierze sporych rozmiarów i już będzie za późno? Wiem, że to nie jest łatwe, ale Kame, tak naprawdę człowiek na śmierć nigdy nie jest przygotowany. Ja też nie chciałam od razu godzić się na operację, bo wiedziałam, jakie to niesie ze sobą ryzyko. Pamiętasz, co ci powiedziałam w szpitalu? Że wolę spędzić moje ostatnie dni w ciemności, ale chce dobrze je przeżyć? Z dnia na dzień uświadamiam sobie, że dla mnie to jest za mało... że chciałabym czegoś więcej. Coraz trudniej jest mi pogodzić się z myślą, że kiedyś nadejdzie ten koniec. Przez cały czas byłam przekonana, że zdołam się na to wszystko przygotować, co mnie czeka, ale... nie potrafię. Czuję się podle, bo godząc się na zostanie z tobą, ranie ciebie zupełnie w taki sam w sposób jak siebie samą. I proszę cię, nie mów, że wolisz zatrzymać mnie przy sobie jak najdłużej, niż w jednym dniu mnie stracić. Bo w to nie uwierzę.

- Zgadzam się z Kaoru - odezwała się w końcu Karen. - Człowiek nigdy nie jest wstanie przygotować się na śmierć bliskiej osoby. Sama doświadczyłam tego na własnej skórze, więc doskonale znam ten ból. Moim zdaniem, Kaoru powinna podjąć się operacji. Gdyby mój przyjaciel miał taką szansę, nie zastanawiałabym się nad tym ani minuty dłużej. Każda operacja jest niebezpieczna, ale kiedy tylko chory czuje się na siłach i póki z nim wszystko jest w porządku, są spore szanse, nawet przy trudnych zabiegach. Wiem, że porównywanie choroby serca z krwiakiem mózgu mija się z celem, ale przeszczep serca jak i usunięcie krwiaka nie należą do łatwych zabiegów, ale do diabła, od tego są wyspecjalizowani lekarze, którzy znają się na rzeczy. Więc skoro, doktor mówi Kaoru, że ma spore szanse, na odzyskanie wzroku i na normalne życie, to tak jest. I Kaoru powinna o to zawalczyć. Bo później w sobie będziesz nosił żal aż do końca życia, że nic nie zrobiłeś w tej kwestii, mimo że wiedziałeś, jakie szanse na wyzdrowienie miała twoja bliska osoba, Kame.

Kamenashi znowu westchnął głośno i ciężko. Miał wrażenie, że łzy duszą go, a serce ze strachu aż podskoczyło do gardła. Słowa Karen przecięły go na skroś, jak ostra i nowiutka brzytwa. Był bezradny i zmęczony, by kolejny raz zalewać swój umysł czarnymi i niebezpiecznymi scenariuszami, jakimi obdarzała go wyobraźnia. Być może i swoim zachowaniem przegiął, jednak on również posiadał uczucia, o których najwyraźniej reszta zapomniała. Odetchnął głośno, powstrzymując się przed palnięciem czegoś równie głupiego i niepotrzebnego. Zacisnął mocno dłonie w pięści, aż zbielałby mu kostki. W obliczu trzech kobiet, które naskoczyły na niego, wiedział, że już znalazł się na przegranej pozycji. A żaden kolega nie uratuje go z opresji, gdyż był niemal pewny, że wszyscy wzięliby stronę Kaoru.

- Okey, w porządku - wyszeptał zrezygnowały. - Skoro tego chcesz, to nie będę ci stawał na drodze. Twoje życie. Tak jak powiedziała Keiko, nie jesteś moją własnością. Masz prawo decydować o takich rzeczach.

- Cieszę się, że w końcu to zrozumiałeś - również wyszeptała. Kaoru uśmiechnęła się przez łzy i wyciągnęła dłoń do Kame. - A teraz chodź tutaj do mnie.

Dusił w sobie cięte słowa, która aż piekły go w język. Chciał odgryźć się Keiko i odwołać się do jej słów, w których powiedziała, że Kaoru nie jest jego własnością. Wcale nie postrzegał Kaoru przedmiotowo i jak coś, co należało tylko i wyłącznie do niego. Chwilę ze sobą walczył, ale po chwili dał za wygraną, kiedy zobaczył malujący się ciepły uśmiech Kaoru. Odwzajemnił go niemal natychmiast, usiadł przy niej i mocno ją objął.

- Przepraszam - powiedziała cicho Kaoru na tyle, by tylko mógł to usłyszeć Kame. - Powinnam była ci powiedzieć.

- Daj spokój. To ja przepraszam, że tak się uniosłem.

- Rany, kryzysy macie, jak w małżeństwie. - Koki chciał całą sytuację obrócić w żart, ale chyba mu to nie wyszło, bo nikt się nie śmiał się, prócz niego. - Eee... no dobra, impreza trwa, także zrobiłem się głodny i z chęcią skosztuję tego ciasta jabłkowego. Wygląda przepysznie to pewnie i też tak smakuje. Itadakimasu.

Rozmowa szybko obrała inny kierunek i chłopaki między sobą zaczęli dyskutować o nowym albumie. Głównie rozmawiali o planach teledysku, strojach i układzie tanecznym. W międzyczasie Karen oświadczyła wszystkim, że niestety nie zajmie się nowym teledyskiem KT, gdyż Johnny przenosi ją do Osaki na dwa miesiące, ze względu na wyreżyserowanie nowego programu dla Kanjani8. Poprzedni reżyser zrezygnował, bo dostał inne, ważniejsze zadanie, także owa praca spoczęła na barkach Kokoro. Chłopaki zareagowali z jękiem protestu, a później zaczęli zastanawiać się na głos, kto przejmie ich nowy klip.

- Oho, chyba koniec już imprezy - rzucił Junno. - Solenizantka nam zasnęła.

Faktycznie Kaoru spała. Miała opartą głowę o ramie Kame i płytko oddychała.

- Często zdarza jej się zdrzemnąć - wyjaśniła Keiko. - Pewnie dzisiejszy dzień wykończył ją. Powinna za jakiś czas wziąć leki.

- Zaniosę ją do sypialni i spokojnie dokończymy rozmowę - rzucił Kame.

- A daj spokój. - Koki szybko zareagował i zarzucił Kaoru na ramiona koc od Maru. - Nie budź jej, jak śpi to niech śpi.

- Dzięki - wymamrotał cicho. Poprawił koc, odgarnął z twarzy Kaoru kosmyki włosów i delikatnie pocałował ją w czoło.

- Ty faktycznie jesteś na zabój zakochany - powiedział Maru.

Kame lekko się zarumienił i jedynie przytaknął.

- Teraz rozumiem twoje uniesienie. Sam nie wiedziałabym, co robić w takiej sytuacji - westchnął i pokręcił głową, jakby nie mógł uwierzyć, że taka sytuacja może mieć w ogóle miejsce. - Ale Kaoru podjęła słuszną decyzję. Jest silna i da radę. Teraz tylko pytanie, czy ty podołasz temu wszystkiemu?

Kamenashi spojrzał na Kaoru. Chwilę jej się przyglądał, po czym wzruszył ramionami i odpowiedział:

- Skoro ona da radę, to i ja też.

***

Ueda Tatsuya już wiedział, że ten dzień nie będzie należał do niego zaraz po tym, gdy tylko przebudził się, a jego oczy doznały pierwszego kontaktu ze światłem słonecznym. Jękną przeciągle i sięgnął do budzika, by uciszyć warczącą bestię tuż koło swojego ucha. Kiedy wreszcie po omacku udało mu się pozbyć hałaśliwego dźwięku, odetchnął z ulgą i naciągnął na głowę kołdrę.

Bolała go głowa... chociaż nie, bolała, to było zbyt delikatne słowo, by opisać stan Uedy. Miał kaca i to dość potwornego. Kiedy dowiedział się, że Karen wyjeżdża na dwa miesiące do Osaki, z możliwością przedłużenia pracy do pół roku, a nawet roku, stwierdził, że musi i potrzebuje się napić. Natychmiast. Wykorzystując okazję, że wówczas były urodziny Kaoru, złapał za prawie pełną butelkę szampana i wlał jej zawartość do swojego żołądka. Potem poleciało już z górki: piwo, sake, wódka. Aż w pewnym momencie stracił rachubę czasu i przestał liczyć kieliszki jak i butelki. Pamiętał, że upijając się, zaczął o czymś opowiadać, jednak teraz pamięć nie chciała z nim współpracować i mówiąc krótko, kazała mu się wypchać. Kojarzył jeszcze niczym przez mgłę, że na przyjęciu rozbił chyba dwa kieliszki, jak nie więcej i pokłócił się z kimś. Z kim, nie wiedział, bo kiedy tylko zmuszał umysł do odtworzenia sobie wczorajszych wydarzeń, odczuwał tak niemiłosierny ból, jakby ktoś uderzył go młotkiem w tył głowy. A to z pewnością nie było przyjemne uczucie.

W końcu wygrzebał się z łóżka. Prawie na oślep trafił do łazienki, gdzie lodowatą wodą przemył twarz. Poczuł się nieco lepiej, przynajmniej na tyle, by rozszerzyć powieki. Cofnął się o co najmniej trzy kroki, kiedy ujrzał swoje odbicie w lustrze. Miał mocno podkrążone, niemal sine oczy. Blada cera idealnie pokrywała się z jego białymi płytkami w łazience, a kruczoczarne włosy sterczały mu na głowie we wszystkie możliwe strony i sprawiały wrażenie, jakby raptem parę sekund temu przeżyły kontakt z prądem.

Wziął szybki, letni prysznic i w pośpiechu ubrał się. Stwierdził, że jego zawartość żołądka jest pełna, więc ze śniadania zrezygnował. Jadąc w samochodzie ucieszył się, że nie tknął niczego, co nadawałoby się do spożycia, bo skurcze wzmocniły się na tyle, że Tatsuya przysiągłby, że ktoś zadał mu w brzuch celny i precyzyjny cios bokserski.

Wczoraj, gdy jeszcze był trzeźwy, obiecał sobie, że z samego rana zjawi się w agencji. Pójdzie na salę treningową i poćwiczy skomplikowane kroki nowego układu do teledysku. Chciał być pierwszy i przede wszystkim, mieć salę tylko i wyłącznie dla siebie. Lepiej pracowało się Uedzie, gdy nikt mu nie przeszkadzał, a co najważniejsze, nie krzyczał za uszami "szybciej, jesteś strasznie ślamazarny". Fakt, być może nie radził sobie zbyt wybitnie z krokami, ale to wcale jeszcze nie znaczyło, że jest beznadziejny w tańcu. Chciał udowodnić wrednego trenerowi, że wcale znowu takim zerem i dnem nie jest. Teraz jednak, stojąc przed drzwiami sali, skrzywił się z niesmakiem, jakby kosztował wyjątkowego coś ohydnego. Odwrócił się napięcie i ruszył do wind, by ta zawiozła go do pokoju KT.

W windzie z kolei było duszno i Ueda miał wrażenie, że cały świat wokół niego wiruje. Rozpiął zamek bluzy, po czym zdjął ją. Otarł dłonią wilgotne czoło od potu i odetchnął z wyraźną ulgą, kiedy winda nareszcie stanęła a jej drzwi rozsunęły się z cichym kliknięciem. Wychodząc z niej, zatoczył się lekko i mało brakowało, a wpadłby na ścianę.

Wszedł do pokoju i zapalił światło, mrużąc przy tym oczy. Jęknął cicho i w końcu opadł na swoje krzesło. W jasnym świetle jarzeniówek, spostrzegł coś, co jeszcze wczoraj nie znajdowało się na jego biurku. Przysunął więc fotel do blatu biurka i sięgnął po czerwoną teczkę.

W teczce znalazł białą, wyrwaną z boku kartkę i krótki napis: "Bo obietnic należy dotrzymywać". Od razu poznał charakter pisana Karen, więc z zaciekawieniem zaglądnął, co znajduje się w środku.

Wstrzymał powietrze i mrugnął gwałtownie powiekami. Przetarł dla pewności oczy, gdyż miał wrażenie, że to wszystko jest halucynacją, bądź też i snem. W teczce widniała tytułowa strony mangi o nazwie:" Zemsta Hideko". Delikatnie ujął plik kartek, jakby były wykonane z najkruchszego szkła i zaczął je kartkować. Historia nie była w pełni skończona, być może Ueda trzymał w dłoniach połowę mangi, bądź i też sam jej początek. Rysunki były starannie naszkicowane, a główna bohaterka była mu dość dobrze znana. Już w sumie okładka dała mu sporo do namysłu. Kobieta w zielonych szatach z morderczo pięknymi, szmaragdowymi oczami.

Musiało upłynąć parę minut, by Tatsuya mógł sobie uświadomić, co tak naprawdę trzyma w rękach. Przypomniał sobie ten wczesny poranek nad morzem, gdzie spotkał Karen, która szkicowała coś na skałach. Wtedy zobaczył u niej kobietę-ninja. Rozmawiali wówczas o mangach, a on między innymi starał się namówić dziewczynę, by stworzyła coś własnego. I jak widać, tamta rozmowa przyniosła rezultaty, skoro teraz oglądał historię tej kobiety-ninja.

Coś upadło mu na podłogę. Schylił się po kartkę i ku jego zaskoczeniu, zobaczył szkic siebie samego, jak ucinał sobie krótką drzemkę podczas nagrywania któregoś z teledysków. Na odwrocie było pośpiesznym pismem napisane: "Gomen ne".

Nagle zerwał się szybko z miejsca. Teczka z głuchym trzaskiem opadła na biurko, a Ueda wybiegł z pokoju. Na korytarzu napotkał portiera. Spytał od razu mężczyzny, czy przypadkiem nie widział Karen. Kiedy potwierdził, że jakąś chwilę temu wsiadała do windy, Tatsuya podziękował szybko i rzucił się na klatkę schodową.

- Karen!- krzyknął. O mało co nie zachłysnął się powietrzem.

Dziewczyna zdecydowanym krokiem zmierzała już do głównego wyjścia. Jego głos odbił się echem od ścian holu, co spowodowało, że Norweżka zlękła się, po czym odwróciła się za siebie.

- Ty tutaj? - Wyglądała na zaskoczoną. - Po wczorajszym byłam niemal pewna, że nie zobaczę cię dziś w agencji. Tak swoją drogą, marnie wyglądasz, ale widzę, że na nogach trzymasz się nieźle.

Tatsuya oparł dłonie o kolana i próbował wyrównać przyśpieszony puls. Zbieganie po schodach z piątego piętra na kacu z pewnością nie było dobrym pomysłem. Przed oczami pojawiły mu się czerwone to na przemień czarne mroczki, mimo tego, zdobył się na szeroki uśmiech.

- No widzisz, pozory jednak potrafią zaskakiwać, co nie? - westchnął przeciągle i bardzo głośno. - Widziałem i czytałem, więc byłbym wdzięczny, gdybyś wyjaśniła mi podwód tej decyzji.

Twarz Karen znowu zabarwiła się zdziwieniem. Ogarnęła wszystkie włosy na plecy i spojrzała na przeszklone drzwi.

- Decyzji? Hmm... No dobrze, niech ci będzie. Bo widzisz, kiedy Johnny trzy dni temu oznajmił mi, że przenosi mnie do Osaki na te dwa miesiące i jeżeli będę chciała, to mam możliwość przedłużenia wyjazdu nawet do roku, wtedy uświadomiłam sobie jedną, dość istotną rzecz.

- Istotną rzecz?

- Tak. - Zmarszczyła mocno brwi. Wciąż uparcie spoglądała na drzwi, jakby na parkingu znalazła ciekawszy obiekt, niż skacowana twarz wokalisty.-  Wtedy coś zrozumiałam...

- Aha, coś zrozumiałaś - mruknął pod nosem, nie bardzo wiedząc, co chce przekazać mu dziewczyna. Podrapał się po głowie. - Mogłabyś nieco jaśniej? Tak się składa, że dzisiaj mój umysł wyjątkowo odmawia mi współpracy.

Karen roześmiała się głośno, jednak szybko zakryła usta dłońmi. W końcu spojrzała na Tatsuyę i z trudem opanowała wybuch śmiechu. Ueda wyglądał komicznie. Z party dłońmi na kolanach sprawiał wrażenie, jakby co dopiero przebiegł maraton. Do tego blada twarz z wypiekami na policzkach i przekrwione oczy, jak u najgorszego pijaczyny.

-  Na dłuższą metę tak dłużej nie da się żyć. Nie ma sensu wciąż rozpamiętywać przeszłości, nie uważasz? To, co było, to już minęło i trzeba żyć dalej. Doszłam do wniosku, że nie mam dłużej już siły ciągnąć w nieskończoność tej bezsensownej wojny, która żadna ze stron jej i tak nie wygra. Zgodzisz się tutaj ze mną, prawda?

 Ueda wyprostował się i zakołysał na piętach. Skrzyżował dłonie na piersiach i wybałuszył oczy na Kokoro.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- No, a jak myślisz? - Uśmiechnęła się blado, jednak reakcja Uedy nie uległa zmianie. - Faktycznie twój umysł wyjątkowo dzisiaj nie pracuje, ehh.... I co ja niby mam z tobą zrobić? Powinniśmy przełożyć tą rozmowę, kiedy już wytrzeźwiejesz.

Tatsuya próbował się skupić, ale wyjątkowo dziś mu to nie wychodziło. Potrząsnął głową niczym zmoknięty kundel, by w miarę możliwości odzyskać logiczne myślenie.

- Czekaj - zawołał, gdy Karen chciała już pociągnąć za klamkę. - Chcesz mi powiedzieć, że... Że, wybaczasz mi?

Dziewczyna odwróciła się. Widząc zszokowaną twarz Uedy, roześmiała się.

- No, no, jednak potrafisz myśleć na kacu.

- Nie... - Pokręcił bardzo wolno głową. - Nie wierzę.

- To lepiej uwierz - westchnęła. - Ja wiem, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, ale jak to powiadają "do trzech razy sztuka", prawda? Więc skoro zdecydowałam, że przebaczę ci, to może i zaryzykuję i znowu ci zaufam?

 - Hontou ni?

Karen jedynie potaknęła głową. Ueda wyprostował się jak struna i mrugał szybko oczami. Serce w monecie przyśpieszyło trzykrotnie i teraz bębniło głucho o żebra, sprawiając mu słodki ból. Powoli zaczynał sobie uświadamiać, co tak naprawdę to oznaczało. Skoro Kokoro w końcu zdecydowała mu wybaczyć i zakończyła topór wojenny, to też daje mu drugą szansę. Był to dla niego szok, a jednocześnie najlepsza wiadomość, jakiej kiedykolwiek mógłby się spodziewać.

Nie czekając ani chwili dłużej podbiegł do dziewczyny i mocno ją przytulił. Ku jego zaskoczeniu, Kokoro wcale nie próbowała się uwolnić z jego objęć.

- To mam rozumieć, że kiedy wrócisz z Osaki, to przeprowadzasz się do mnie?

- Hm? - roześmiała się cicho. - A kto powiedział, że to ja do ciebie?

Tatsuya lekko się zmieszał. Jego umysł pracował dziś na wysokich obrotach.

- To chyba logiczne. Mam większe łóżko.

- I to niby ma mnie przekonać?

- A nie?

- Moje jest wygodniejsze - wyparowała.

- Ale mniejsze - dodał szybko.

- Chcę ci przypomnieć, że spałeś na nim trzy lata temu i wcale tak nie narzekałeś - wybuchnęła śmiechem. Ueda również. - Poza tym, moje mieszkanie jest większe.

Ueda jeknął w proteście.

- A to równa się większym i częstszym porządkom.

- I teraz tak będziemy się licytować, które jest lepsze?

- Tak - odpowiedział nieco oburzony. - Bo chyba już zapomniałaś, że sprzątanie to ostatnia rzecz na liście, którą lubię robić.

Nie zapomniała, pomimo tych trzech lat, w których żyli w ciągłej kłótni. Zachichotała cicho w jego ramię. Odsunęła się od Uedy i spojrzała w jego oczy, uśmiechnęła się. Ujęła w dłonie jego twarz i musnęła delikatnie ustami jego wargi.

Serce Tatsuyi zrobiło niespodziewane salto, a adrenalina rozpłynęła się po żyłach niczym wrzący kawas. Przyciągnął bliżej do siebie Karen i pogłębił pocałunek, ale dziewczyna po chwili przerwała go.

- W takim razie, do zobaczenia - wyszeptała. - Za nie długo wyjeżdżam do Osaki, więc jeszcze muszę załatwić kilka spraw. Odezwę się, gdy już dojadę na miejsce.

Ueda stał jeszcze w holu przez parę dobrych minut. Na ustach wciąż czuł żywy ślad pocałunku Karen. W pewnej chwili zdał sobie sprawę, że tępy ból głowy, jak i nieprzyjemne skurcze żołądka minęły, jak ręką odjął. Najwyraźniej pocałunki kobiet, potrafią zdziałać cuda, pomyślał.

2 /skomentuj:

Kokoro-chan pisze...

:P
1) Jako pierwsze- muszę przyznać zaskoczyłaś mnie tym, że jednak podzieliłaś ten rozdział ;P Ale po tym jak zmieniałaś zdanie na gg "Dzielę ten rozdział, ale nie- jednak go nie dzielę" to sama aż miałam wątpliwości xD
2) "Do notek dołączyłam tzw reakcje." Taaa, już je zdążyłam przetestować i przez chęć sprawdzenia jak one działają klikłam Ci przez pomyłkę trzy razy na "podoba mi się" xD
3) Oni niczym rasowi studenci- robią imprezy alkoholowe w połowie tygodnia :D
4) Taaa, Koki xP Kąpany w gorącej wodzie, ale co zrobić jak chłopina się nie mógł doczekać tych urodzin i przez co tak się nimi podniecał.. a przepraszam radował :D
5) Prezenty- ja się zastanawiam skąd Koki wziął ten zegarek, bo takiego z mówiący polskim godziny znaleźć w Japonii, to musi być mega problem. Ale sobie nawet wyobraziłam głos jakim bym mówił ten zegarek ;P
6) "Ostatnio Koki zaczął małpować naszego trenera od układu tanecznego" Chciałabym to zobaczyć xP I teraz widać, że to Koki przejął rolę "małpy" zespołowej od Uedy xD
7) Ładnie to tak się spóźniać, Kame? Ale prezent fajny i to się liczy :D Kameko- specyficzne imię, ale innego Kaoru to by wymyślić pewnie nie umiała xD Z resztą ja chyba dziwna jestem- bo zamiast takiego misia to bym wolała duża poduszkę xP
8) "W obliczu trzech kobiet, które naskoczyły na niego, wiedział, że już znalazł się na przegranej pozycji." Mądre i prawdziwe ;D Jak się kobiety zmówią i umieją w miarę logicznie przedstawić swoje argumenty, to żaden facet nie ma szans ;P
9) Poranek Uedy- jest epicki, miałyśmy nie złą radochę z niego xD Z resztą zauważyłam, że Ueda wychodzi na nie złego pijaka, bo się upija głównie przez Karen ;P A i tak miałam epicką minę jak poszłam następnego dnia na kolokwium, a kolega z roku zachowywał się identycznie jak Ueda, bo przyszedł na niego na dość ostrym kacu xD
10) Logika Uedy- na kacu prowadzić samochód, aby pojechać do agencji by w pełni świadomie przećwiczyć układ taneczny xD
11) "Zbieganie po schodach z piątego piętra na kacu z pewnością nie było dobrym pomysłem. " I się nie zabił przez to? Za sam fakt, że jest na kacu i przetrwał ten bieg, to Karen mu powinna wybaczyć xP Szczegół, że je zdolność koncentracji i kojarzenia faktu nie była zbyt wysoka xP
12) "Nie czekając ani chwili dłużej podbiegł do dziewczyny i mocno ją przytulił. " Uroczo :D I się nie zabił? xD Ale argument odnośnie przeprowadzki- jest dobry :D Bo przecież miejsce do wygodnego snu jest ważne :D I mam cechę wspólną z Uedą- również nie lubię sprzątać i też bym wolała mniejsze mieszkanie xP
13) "Najwyraźniej pocałunki kobiet, potrafią zdziałać cuda, pomyślał. " I tak oto zdał sobie sprawę, że alkohol i kobiety to dla mężczyzn najlepsza rzecz w życiu- analizując 26 facetów z mojej klasy w liceum to prawda :D Ale jestem ciekawa czy przez to dalej poszedł ćwiczyć kroki taneczne, czy może zrezygnował z tego pomysłu xD I pewnie na próbie był większym żartownisiem niż Koki ;]
14) Fajnie Ci wyszedł ten rozdział ;] Chociaż bardziej doczekać się nie mogę jak opiszesz poranek z następnego rozdziału xD Mam nadzieje, że nasze mózgi to wytrwają xD
15) No i tyle ;] Do pisania! I może też do zobaczenia jutro ;]

I na koniec "jebłam" xDD

Anonimowy pisze...

No fajnie żeś wymyśliła z tymi urodzinkami, i podobają mi się wszystkie prezenty jakie dostała Kaoru. :D Chciałabym zobaczyć jak oni śpiewali tą piosenkę, tak na sucho to musiało to wyglądać komicznie :) A ja sądzę że Kaoru podjęła dobrą decyzję z tą operacją, i myślę też że na pewno się uda i będzie happy end! Jejciu, jaki Maru i kto by pomyślał że będzie zazdrosny o Keiko z powodu miśka o__0 :) Nie no Ueda to mnie rozwala całkiem, już 2 raz się upił tak że nic nie pamiętał. I ciekawe jak to będzie dalej z nimi jak się pogodzili już? ^.^
To czekam na następny baźgroł :)

Keiko^^

Prześlij komentarz