Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

poniedziałek, 3 czerwca 2013

私の偉大日本の恋 (Watashi no idai nippon no koi) Rozdział 9: Tęcza marzeń.

Tadaima! ~ Dość szybko tutaj powróciłam, tym razem z kolejnym rozdziałem opowiadania. Niestety nic z tłumaczeń, ani z moich piosenek nie mogę wstawić, bo padł mi komputer (znowu). Jutro podjedzie siostra, to weźmie go do szwagra, by znów go naprawił. A miała dzisiaj... eh, ta pogoda. Straszna jest, naprawdę. W dodatku mnie wkurza, aczkolwiek to chyba dzięki niej właśnie przysiadłam do komputera siostry i zdołałam w jeden dzień napisać rozdział. Właśnie... co do rozdziału, to nikły zarys miałam na niego, ale niektóre rzeczy wyszły, że tak powiem na spontanie. Nie planowałam tego, a jednak wyszło to spod moich łapek na klawiaturze. I początek nawiązuje do prologu, gdyby co. Chciałam tak dla przypomnienia, że cała ta historia, to wspomnienia głównej bohaterki, dlatego piszę je w osobie trzeciej, a teraźniejsze wydarzenia w pierwszej XD.W każdym bądź razie mam nadzieję, że się spodoba i chciałabym podziękować Alex, Kokoro-chan i mojej bratanicy, które mnie motywują do pisania. Dziękuję wam za to bardzo :*. Bo bez was, to raczej stanęłabym gdzieś na początku tego opowiadania i bym nie tykała go już więcej. A mi słabo obyczajówki wychodzą, także...No dobra, już nie marudzę. Gaszę komputer, bo grzmi...





私の偉大日本の恋
Rozdział 9:

Każdy z nas posiada marzenia, o których nikomu nie mówi. Nosi je zakorzenione głęboko we swoim sercu, wierząc po cichu, że kiedyś nadejdzie ten dzień, kiedy one się spełnią. Każde jedno, po kolei, bez wyjątku. Choć to naiwność dziecka, ale przecież, gdyby nie marzenia, życie byłoby smutne i pozbawione barw. To przecież one ubarwiają każdy szary poranek, gdy słońce chowa się za pierzastymi chmurami. Kiedy coś idzie nie tak po naszej myśli, wystarczy tylko o nich pomyśleć i już na twarzy pojawia się cień uśmiechu. Tak, zdecydowanie dzięki marzeniom, życie potrafi być piękne.

Choć nie zawsze...

Czasami istnieją takie marzenia, które skrywamy jeszcze bardziej w głębi siebie. Zapędzamy je w najciemniejszy kąt serca, gdzie, mając nadzieję, że dziennie światło nie przedrze się i czasem nie wyłoni ich na powierzchnię świadomości. Nie chcemy o nich myśleć, bowiem przynoszą tylko ból. Każda, nawet najdrobniejsza myśl o niespełnionych marzeniach, sprawia, że wielka żelazna i zimna łapa zaciska się na sercu, miażdżąc je w ułamku chwili. Bo uświadamiamy sobie wówczas, że są to marzenia bezcelowe. Takie, dla których nie znalazło się miejsce na spełnienie. I raczej już go nigdy nie znajdą.

Okrutne przeznaczenie, czy klątwa?

 A może jedno i drugie...?

Uśmiechnęłam się dość ponuro i smutno do wspomnień, które wciąż w moim sercu były żywe i jaskrawe. Mieniły się każdym odcieniem tęczy. Choć byłam w pewni świadoma, że należą one do odległej przeszłości, która mogłaby teraz wydać się tylko i wyłącznie snem. Realnym snem, to mimo wszystko wracając myślami do tamtych dni, nie czułam, o dziwo, gorzkiego bólu, ani wyrzutów sumienia. Po prostu czułam... szczęście? Dumę?  Nawet nie byłam wstanie określić, co to było. W każdym bądź razie, było to coś na miarę dość przyjemnego uczucia, bowiem moja przeszłość zawsze będzie wywoływać teraz uśmiech na mojej twarzy. Wtedy zrozumiałam, że nie mogę mieć wyrzutów sumienia ani do siebie, ani do nikogo. Bowiem byłam w pełni świadoma, że mogło się nie udać. Choć z początku bolało, to teraz po ranach pozostały ciepłe wspomnienia, które postanowiłam pielęgnować za wszelką cenę.

Niespełnione marzenia, czy boląca przeszłość... nie miało to wówczas znaczenia. I tak pragnęłam zanurkować głębiej w mojej podświadomości, odtwarzając coraz to bardziej bolesne obrazy, które w tamtym czasie, były po prostu piękne...

-Kaoru?- Głos słyszałam, jakby z oddali, więc odwróciłam oczy od zachodu słońca i spojrzałam na przyjaciela. Uśmiechał się dość niepewnie. Zauważyłam, że na jego twarzy malowała się troska.- Wszystko w porządku?  Tak nagle zamilkłaś...

Postanowiłam odwzajemnić uśmiech. Ue zawsze sprawiał, że potrafiłam się śmiać, mimo że w sercu czułam kolce i smutek. Pokiwałam głową, dając mu znać, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. W tej chwili nawet nie byłam wstanie mówić. Stare uczucia i wspomnienia obudziły się we mnie dość gwałtownie i zalewały mnie falami. Musiałam to jakoś uporządkować. Jednak nie miałam ochoty teraz z tym się dzielić z przyjacielem. Może później, ale nie teraz.

-To, co, wracamy? Zmierzcha już, a ja muszę dostać się jeszcze do hotelu.- Zauważyłam jak marszczy brwi  z niesmakiem.

Spojrzałam szybko na zegarek. Faktycznie było już dość późno.

-Nigdzie nie jedziesz. Zostaniesz u mnie.- Zaczęłam pakować gitarę i zeszyt.- W końcu musisz mi pomóc z piosenką.

Nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, aby Ue zostawał u mnie. Czułabym się niezręcznie, gdyby czasem zauważył, że płaczę. Po prostu się bałam, że przy nim mogłabym pęknąć. Jednak to był mój przyjaciel, który zawsze mnie wspierał. Wiedziałam, że pewnie jest zmęczony, dokucza mu zmiana czasu. Nie chciałam, aby tłuk się naszymi polskimi pociągami do miasta.

Nic się nie odezwał, więc uznałam, że się zgodził. Poniosłam się z pagórka i zaczęłam schodzić w dół. Przyjaciel podążył za mną.

-Co u... reszty chłopaków?- spytałam, kiedy nasze kroki się wyrównały.

Mężczyzna się uśmiechnął. Wzruszył ramionami.

-W sumie to nic nowego. Nic się nie zmieniło. Koki nadal dowcipny, Maru cichy, Taguchi zawsze uśmiechnięty, a...- Urwał na chwilę.- A Kame pracoholik.

Zapadła niezręczna cisza. Przygryzłam wargę, aby czasem czegoś głupiego nie powiedzieć.

No tak, zawsze taki był. Kochał swoją pracę i poświęcał jej dużo czasu. Uśmiechnęłam się blado. Chyba za to między innymi go ceniłam, chociaż denerwowało mnie to, że wiecznie chodził zmęczony i przybity natłokiem pracy. Jednak potrafił zawsze się uśmiechać, co powodowało, że moja złość szybko ustępowała na jego przełożonych jak i na niego samego.

Dalej już milczeliśmy całą drogę do domu, a ja znowu na spokojnie mogłam zagłębić się w rozpamiętywaniu o tamtych dniach...

***

-A co ty robisz?

Kaoru weszła do łazienki i cofnęła się o jeden krok. Zmarszczyła brwi, na jej twarzy wyrysowało się zdziwienie. Patrzyła podejrzliwie na bratanicę, która stała przed lustrem i używała dobrowolnie sobie jej kosmetyków. 

Robiąc kreskę na oku ręka jej zadrżała i upuściła pędzelek eyes linera do umywalki. Westchnęła cicho i podniosła go. Spojrzała na odbicie Kaoru. 

-Wybierasz się gdzieś?- Skrzyżowała dłonie na piersiach wciąż bacznie jej się przyglądać. 

Klaudia zarumieniła się i uśmiechając się opuściła oczy w dół.

-No, powiedz. Muszę wiedzieć, gdzie idziesz. Pamiętaj, że jesteś tutaj pod moja opieką. 

Dziewczyna westchnęła i roześmiała się.

-Wiem to.- Zerknęła w jej odbicie, ku jej zdziwieniu ciotka nie była rozzłoszczona, lecz nieco rozbawiona.- Idę zwiedzać miasto. 

-Sama?- jej brew powędrowała podejrzliwie ku górze.

-Nie, no co ty. Tokio jest za duże, dla takiej osoby, jak ja.- Poprawia kreskę i uśmiechnęła się.- Nie bądź zła, ale... noo... eee... umówiłam się z Maru.

Ach, z Maru, pomyślała. W sumie to dość odpowiedzialny człowiek. Może i dobrze, że idzie zwiedzać miasto właśnie z nim, a nie z nieodpowiedzialnym  Kokim, którego samego trzeba pilnować, jak dziecka. Jednak zaraz mrugnęła powiekami i podeszła bliżej bratanicy, aby spojrzeć w jej oczy.

-Jak to... z Maru?- Chwyciła ją za ramię i odwróciła ją przodem do siebie, tak aby ich spojrzenia się spotkały.- Rozumiem, że go lubisz, ale nie znasz go naprawdę. Nie wiesz, jaki jest. Poza tym...- Westchnęła głośno, bo zdała sobie sprawę, że skończyły jej się argumenty. Z drugiej jednak strony, podziwiała bratanicę za jej odwagę i poniekąd jej tego zazdrościła, że postanowiła się z nim umówić po pierwszej rozmowie. W sumie to marzenie każdej fanki, przypomniała sobie szybko.- Cieszy mnie to, że w końcu mogłaś go poznać i w ogóle. Że pokaże ci miasto... Nie patrz tak na mnie... Po prostu się martwię... 

Faktycznie Klaudia patrzyła na nią wilkiem, jakby miała za złe ciotce, że próbuje ją zatrzymać w mieszkaniu. A co niby mam tutaj robić przez cały dzień, kiedy ciebie nie ma? Pomyślała ze złością i chciała już jej się odgryźć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Wiedziała, że ciotka nie robi tego z zazdrości, czy z innych pobudek. Wiedziała, że się martwi, bo przecież, gdyby coś jej się stało... A obiecała jej ojcu, że zaopiekuje się dziewczyną.

-To mogę iść?- Spytała cicho, aby ukryć drzemiącą w sobie złość. Postarała się także uśmiechnąć dla lepszego efektu.

Kaoru się uśmiechnęła ciepło i szczerze.

-No jasne, że możesz. Tylko uważaj na siebie i trzymaj się Nakamru. Nie zgub się. I wróć wcześnie do domu... przed północą, dobra?

Klaudia się roześmiała. Najwyraźniej złość prysła, jak mydlana bańka. Bawiło ją to, że Kaoru zachowuje się, jak jej matka. W sumie mieszkanie z ciotką, w Tokio nie było takie złe. Gdyby nie to, że w Polsce trzymało ją parę spraw, to jak najszybciej wróciłaby do domu po rzeczy i z chęcią szybko wróciłaby tutaj. Jednak wiedziała, że tata się na to nie zgodzi. Nigdy w życiu. Dlatego dziewczyna odepchnęła te myśli jak najszybciej od siebie, by nie psuć sobie dobrego nastroju.

-Tak jest.-Uśmiechnęła się promiennie, ciesząc się, że nie doszło do kłótni między inni.

-To w takim razie, dobrej zabawy.

***

Mam nadzieję, że nic jej nie będzie. Choć strach przyznawać, Tokio to duże miasto i tak się martwię, czy czasem się nie zgubi. Może za bardzo histeryzuję, nie potrzebnie wpadam w panikę, nie jest już małą dziewczynką. Tak, to wiem, ale nie potrafię przestać się martwić. Przecież obiecałam bratu, że się nią zajmie. Gdyby coś jej się stało, brat...

Pokręciła głową. Nie mogła usiedzieć w mieszkaniu i ciągle myślami być przy bratanicy. Na pracy też nie potrafiła się skupić. Dlatego zostawiła cały bałagan typu zapisanych kartek na biurku i ubrała się w dres, postanawiając, że pójdzie pobiegać. Musiała się jakoś odprężyć. Siedzenie w domu i rozmyślanie nic jej nie da.

Przestało właśnie padać, co dziewczyna uznała za dobry znak, że bieganie to dobry pomysł. Słońce powoli wychodziło zza chmur, które odchodziły w nieznanym kierunku. Przyjęła to z ulgą i uśmiechnęła się, wychodząc z mieszkania. Skierowała się w stronę parku, gdzie można było w miarę spokojnie pobiegać. Zwłaszcza teraz, po deszczu, praktycznie nie było tam nikogo, więc Kaoru w sumie miała dla siebie cały park. 

Dawno już nie biegła. Gdy dotarła do parku, zaczęła się zastanawiać, czy nie wybrała zbyt długiej trasy, jak na pierwszy raz. Jej blok znajdował się kawałek od parku, więc gdy do niego dobiegła czuła już zadyszkę i podejrzewała, że krew napłynęła jej do twarzy, barwiąc ją w odcieniu buraka. Podbiegła do pobliskiego drzewa i stwierdziła, że przypadałoby się porozciągać.

Gdy zaczęła się rozciągać, robiąc wypady i przysiady, ktoś zatrzymał się w pobliżu przy ławce. Słyszała jego nierówny oddech  i katem oka widziała czarny dres. Wiedziała, że to mężczyzna, choć nie była wstanie dojrzeć jego twarzy, gdyż skrywał go kaptur bluzy. 

Mężczyzna również zaczął się rozciągać, a gdy spojrzał w jej stronę, dziewczyna uświadomiła sobie, że bezczelnie się w niego wpatruje, więc czym prędzej odwróciła głowę. Jednak po chwili coś ją olśniło, co sprawiło, że wypowiedziała nieme przekleństwo.

To było zbyt dziwne, aby wyglądało na zbieg okoliczności. Jednak nie mogła nic zrobić, bo mężczyzna w czarnym dresie ją rozpoznał i właśnie ruszył w jej stronę.

-Cześć.- Odezwał się, gdy przystanął zaledwie kilka kroków od niej. Wciąż miał nierówny oddech, ale z mówieniem dość dobrze sobie radził.- Nie wiedziałem, że biegasz.

Spojrzała na niego, lecz zaraz odwróciła głowę, pesząc się, że pewnie jest czerwona jak pomidor. Krew jeszcze bardziej buchnęła jej w twarz, gdy zdała sobie sprawę, że rozpoznała tożsamość mężczyzny w czarnym dresie.

-Biegałam... Teraz postanowiłam znowu. Praca jest męcząca, a bieganie dobrze działa na mięśnie.
Wciąż nie patrzyła na niego, ale zdawała sobie sprawę, że on patrzy na nią.

-No właśnie. Nie widziałem cię w agencji. Czyżbyś znowu mnie unikała?- Nachylił się nad nią tak, aby ujrzeć jej wyraz twarzy.

-Ja? Nie no, co ty.- Odskoczyła od niego trochę zbyt gwałtownie. Spojrzała w jego oczy i od razu pożałowała. Przypomniała sobie ich nocą rozmowę i poczuła jak jej serce przyśpiesza jeszcze bardziej.- To samo pomyślałam o tobie. Zawsze wpadamy na siebie, a raczej ty na mnie.- Uśmiechnęła się. Już nie czuła tej irytacji. Chyba naprawdę udało jej się przełamać te tamy. 

Mężczyzna westchnął i spojrzał w niebo mrużąc oczy.

-Byłem zajęty. 

Ach, no tak. Nic dziwnego. Zawsze najbardziej zajęty z całej piątki, pomyślała zerkając na jego twarz. Czasami się zastanawiam, kiedy masz czas na sen. Pomyślała znowu o ich wczorajszej rozmowie i przypomniała sobie ton jego głosu. Wcale nie brzmiał, jakby był zmęczony. Czyżby był jakimś zombie? Przemknęło jej przez myśl. Nie, raczej wolałabym go w roli wampira, ale wychodzi na słońce, więc odpada... Zaraz pokręciła głową. Boże, o czym ja myślę...?

-Byłem na planie filmowym- wyjaśnił wciąż uparcie patrząc w niebo.- Spójrz.

Kaoru uniosła oczy na jego twarz. Zmrużył bardziej powieki. Zza chmur w końcu wyszło słońce i promienie padły na mokre ławki i trawę, odbijając swój blask.

-Oo, tęcza!- uśmiechnęła się szeroko, patrząc jak drobinki deszczu wraz z promieniami tworzą kolorowy łuk nad jakimś biurowcu w oddali.- Jaka śliczna.

Japończyk przytaknął i spojrzał na jej uśmiechniętą twarz.

-Zawsze, kiedy byłem mały, patrzyłem w tęcze. Lubiłem ją.

Na twarzy Kaoru pojawił się lekki rumieniec. Czuła jego wzrok na sobie, więc i ona postanowiła również spojrzeć na niego.

-No proszę, najpierw księżyc i gwiazdy, a teraz tęcza?- roześmiała się, a w jej oczach dojrzał rozbawienie.

-Hmm, no cóż...- Starał się udawać poważnego, ale zaraz się roześmiał.

Musiała przyznać przed samą sobą, choć niechętnie, że coraz bardziej podobały się jej ich wspólne rozmowy. Może były pozbawione jakiegokolwiek sensu, były proste i może nudne, ale mimo wszystko, miała wrażenie, że dobrze się rozumieją. Coraz to lepiej...

-A teraz spójrz na nią i wypowiedz życzenie.

Zmarszczyła brwi ze zdziwienia i zalało ją fala podobnego uczucia. Miała wrażenie, że przeżywa deja vu. Minęła chwila, nim zdołała sobie przypomnieć, kiedy czuła się tak ostatnio. We śnie, wtedy na promenadzie, gdzie grała jego piosenkę. 

-Tęcza życzeń, jak wolisz, to i marzeń- uśmiechnął się.- No śmiało, ale nie mów tego na głos!- pogroził jej palcem.- W inny wypadku się nie spełni.

Westchnęła, ale nic nie odpowiedziała, tak samo jak we śnie. Uniosła tylko oczy i skierowała je na pięknie rozciągającą się tęczę nad miastem. Wydało jej się to dziecinnie głupie i naiwne. Bo niby kto w coś takiego może wierzyć? Tęcza, czy gwiazdy przecież nie spełniają życzeń. To byłoby zbyt banalne, gdyby spojrzało się w niebo od tak, gdyby nigdy nic i wypowiedziało się coś, czego się pragnie. Pokręciła głową. Życie wtedy byłoby łatwiejsze i marzenia nie miałby wtedy sensu istnieć.

Jednak mimo wszystko, zamknęła powieki i wypowiedziała nieme życzenie, które popłynęło z głębi jej serca. A zaraz chwilę potem, poczuła na swoich ustach jego miękkie wargi. W pierwszej chwili chciała go odepchnąć od siebie, ale tego nie zrobiła. Przyciągnęła go bliżej do siebie, obejmując go za szyję i zatopiła  usta w jego wargach.

2 /skomentuj:

Kokoro-chan pisze...

Korzystając z wolnej chwili skomentuje Ci ten rozdział ;]
1) "Właśnie... co do rozdziału, to nikły zarys miałam na niego, ale niektóre rzeczy wyszły, że tak powiem na spontanie." - zawsze rzeczy na spontanie wychodzą nie spodziewanie xD Sama wiem to po rysowaniu X czy Y ;]
2) Dziękuję za podziękowania xD
3) Jak miło xP Ueda się pojawił xD Szczegół że w teraźniejszości, a nie w przeszłości xP
4) "Może i dobrze, że idzie zwiedzać miasto właśnie z nim, a nie z nieodpowiedzialnym Kokim, którego samego trzeba pilnować, jak dziecka." Epickie porównanie xP
5) "Przestało właśnie padać, co dziewczyna uznała za dobry znak, że bieganie to dobry pomysł." - Gdyby nie padało, to też bym poszła wczoraj pobiegać ;] Ale się zgadzam, takie bieganie doskonale rozbudza i daje super ujście emocjom ;]
6) "To było zbyt dziwne, aby wyglądało na zbieg okoliczności." - w życiu nie ma czegoś takiego jak zbieg okoliczności xD Przynajmniej ja tak uważam xP
7) Końcówka miażdży xD
8) "Przyciągnęła go bliżej do siebie, obejmując go za szyję i zatopiła usta w jego wargach." Podziwiam xD Bo ja bym uciekła, bo w końcu poszłam pobiegać po parku, a nie randkować xP
9) No i tyle co mam do napisania ;]

Anonimowy pisze...

Wow,Kaoru ale popłynęłaś ;) Heh, Ue się nareszcie pojawił. Z tą tęczą to nieźle wymyśliłaś, w sumie takie dziecinne, ale jak się skończyło ^^.
Hmmm...w sumie to od początku, czekałam na właśnie tą scenę :D
Czemu ty się tak śmiejesz z tego Kokiego?
Oj czekam na następny rozdział ;)
Psiku^^

Prześlij komentarz