Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

czwartek, 13 czerwca 2013

私の偉大日本の恋 (Watashi no idai nippon no koi) Rozdział 10:Taiyou to tsuki.

Nie wierzę... no po prostu nie wierzę, że udało mi się ukończyć ten rozdział. Serio jestem mile zaskoczona sobą, bo zaczęłam go pisać już jakiś czas temu, ale nie potrafiłam przysiąść i go dokończyć. Z początku to, co napisałam wydało mi się być nudne i w ogóle beznadziejne, aż miałam ochotę to wszystko wymazać. Jednak później stwierdziłam, że nie, że nie będę tego kasować, tylko napiszę ciąg dalszy i wyjdzie coś z tego, albo i nie. No więc właśnie to coś się ukazało. Szczerze się przyznam, że znowu mi wyszło tak, jak poprzednim razem, czyli pewnych rzeczy nie planowałam, a po prostu same mi się wymsknęły z pod klawiatury. Poza tym, nieco przyśpieszam akcję, gdyż opowiadanie piszę dłużej niż rok, a planuję skończyć już je w te wakacje i chciałabym, aby mi się udało ;).

Tak ogólnie, to to zdjęcie, które widzicie to jest z mojego okna robione, tzn z siostry, bo aktualnie u niej siedzę, bo póki co, jeszcze nie mam komputera -.-. I widząc księżyc i zachodzące słońce, uznałam, że idealnie mi to spasuje do dzisiejszego rozdziału.Ale trochę słabo uchwyciłam księżyc, bo zdjęcie marnej jakości, bo robione z telefonu i jeszcze przybliżałam... Aaa, no i rozdział ten dedykuję Koro-chan, która intensywnie mnie dziś wspierała przy pisaniu, arigatou XD.
 


私の偉大日本の恋
Rozdział 10:

Słońce w końcu wyszło i najwyraźniej pokonało gromadkę chmur, które postanowiły tymczasowo zawładnąć niebem. Choć promienie słoneczne nadawały żwawych kolorów, to wciąż wszystko skąpane było w drobinkach deszczu. Powietrze w Tokio w końcu nie było suche, a wręcz orzeźwiające, jakby w powietrzu nagromadziło się więcej ozonu, niż po burzy.

Klaudia była zadowolona z wycieczki, jaką zorganizował dla niej Nakamaru. Uznała, że dobrze zrobiła. To był doskonały pomysł, aby to Yuichi pokazał jej miasto, a nie ciotka. Teraz była tego całkowicie pewna, gdy zatrzymali się przed wejściem do wesołego miasteczka i spojrzała na niego. Na jego twarzy ujrzała uśmiech a w oczach radość, niczym dziecka. W sumie on chyba też się cieszy, pomyślała uradowana ze swojego pomysłu. Może i Kaoru ma rację, że go nie znam, ale taki wypad, to idealna okazja, aby poznać swojego idola. No niby kiedy mogłabym mieć tą okazję? Całkowicie jej nie rozumiem. Nachmurzyła się lekko, gdy przypomniała sobie słowa, które padły z ust Kaoru. Może i ona jest zbyt ostrożna, dziwna i podejrzliwa, ale chyba każda chciałaby być teraz na moim miejscu. Teraz pewnie siedzi sama w mieszkaniu nad pracą. Czasami jej współczuję... Westchnęła i pokręciła głową. Odepchnęła myśli od siebie i rozejrzała się dookoła.

Wesołe miasteczko tętniło życiem. Wyglądało na to, że deszcz wcale nie popsuł nikomu dobrej zabawy, choć niektórzy mieli przemoknięte ubrania, to wciąż się śmieli i nie wyglądali na takich, by mieli zaraz zrezygnować z planów.

-To, co? Bilety już mamy, to wchodzimy.- Yuichi spojrzał na nią i kolejny raz się uśmiechnął. Miał lekko przemoknięte włosy, co zdaniem dziewczyny, dodawało mu jeszcze większego uroku.

Potaknęła głową i przeszła przez bramę.

Trochę obawia się fanek. Pewnie są tutaj jakieś, pomyślała gorzko i lekko zadrżała, bynajmniej nie ze zimna, lecz ze strachu. Wiedziała jakie potrafią być fanki, a zwłaszcza te psychofanki. Jak ujrzą Nakamru to rzucą się na niego, gorzej jak jakieś pijawki, a mnie pewnie pobiją, westchnęła teatralnie. Biedna Kaoru, gorzej jak wyląduję w szpitalu... Już widzę jej minę, kiedy...

-Chyba powinien ci podziękować.- Yuichi cały czas patrzył przed siebie, a na jego ustach gościł uśmiech.- Cieszę się, że wyrwałaś mnie z agencji. Ostatnio nic nie robimy, tylko ostro pracujemy. Mamy dość narzucone tempo. Za miesiąc mamy trasę, wszystko trzeba odpowiednio przygotować.

Dziewczyna westchnęła cicho. Trochę poczuła ukłucie żalu. Nie spodziewała się, że jakąkolwiek będą mieli  zapowiedzianą trasę na wakacje. Miała nadzieję, że uda jej się uprosić ojca, aby została tutaj do końca sierpnia, ale skoro chłopaki za miesiąc mają mieć trasę, to uznała, że nie ma sensu siedzieć na głowie Kaoru, gdyż ona tutaj, w przypadku do bratanicy, jest w pracy, nie na wakacjach.

-To raczej ja tobie powinnam podziękować- roześmiała się cicho.- Nudzi mi się trochę tak samej w mieszkaniu Kaoru. Chyba zaczęła zmieniać się w pracoholiczkę...- Jej usta wykrzywił grymas.

-Hm, brzmi dość znajomo...- Oczywiście było wiadomo, o kim była mowa.

Urwali nagle rozmowę, bo jakaś grupka dziewczyn się zatrzymała i zaczęły coś między sobą szeptać i wskazywać na Nakamaru i Klaudię. Dziewczyna zlękła się w sobie, schowała się bardziej za plecami Japończyka. Nie dobrze, pomyślała. Jak zaraz się rzucą na nas, to rozszarpią nas gorzej jak lwy.

-Nie bój się- odezwał się Yuichi, jakby wyczuwał strach dziewczyny i objął ją ramieniem skręcając wzdłuż kolejki górskiej.-Fanki...- Westchnął i wywrócił oczami.

Dziewczyna obejrzała się za siebie, jednak ku jej zdziwieniu nikt za nimi nie szedł. Odczuła ulgę, mając nadzieję, że już  na tą grupkę się nie natkną.

-Czasami są uciążliwe...

-Wyobrażam sobie.

Weszli do kolejki górskiej, bo akurat zwolniły się miejsca, po za tym nie było pod nią tłumu. Zajęli miejsca w wagoniku. Nakamaru opuścił zabezpieczenie i zapytał:

-Jak długo zostajesz w Tokio, ogólnie w Japonii?

Klaudia zawahała się. Przygryzła wargę. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Musiała się nad tym chwilę zastanowić. Obiecała ojcu, że wróci po dwóch tygodniach, a dopiero powoli mijał pierwszy. Nie wiedziała, jak często będzie mogła widywać się z Yuichim, skoro jest tak bardzo zapracowany, jak sam powiedział. Być może było to iść pierwsze jak i ostatnie spotkanie. Skrzywiła się. Czy jak wrócę do Polski, to jeszcze kiedykolwiek go zobaczę? Poczuła smutek i westchnęła cicho. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nurtowała ją ta sytuacja, bo musiała przyznać przed sobą, że naprawdę polubiła Yuichiego.

-Prawdopodobnie dwa tygodnie, choć jeszcze nie wiem. Może trzy. Zobaczę.- Wzruszyła ramionami.

Japończyk patrzył na nią w zamyśleniu, a gdy pochwycił jej spojrzenie, jego wyraz twarzy uległ zmianie i uśmiechnął się. Była ciekawa o czym myśli, ale nie miała odwagi, aby zapytać. Odwróciła głowę i wtedy kolejka ruszyła.

Bawiła się świetnie, wszystkie złe myśli, które atakowały jej umysł, odeszły w najciemniejszy kąt umysłu i kiedy wreszcie kolejka górska się zatrzymała i z niej wysiadła, zapomniała już, czym tak się zamartwiła. Stwierdziła, że to nie jest czas, aby użalać się i marudzić. Póki jest w Tokio, chciała wykorzystać czas, aby poznać bliżej człowieka, który tak ją fascynował.

-Mogę cię o coś zapytać?

Przechodzili właśnie koło budki z watą cukrową i popcornem, kiedy Nakamru nagle się zatrzymał i podszedł do sprzedawczyni prosząc o średnią watę cukrową. Klaudia stanęła nieco dalej, trochę zdziwiona jego zachowaniem, że nie zaczekał, aż mu odpowie. Była ciekawa, co to za pytanie cisnęło się na usta Japończykowi. Nim zdążyła zastanowić się, o co mogło mu chodzić, Yuichi poszedł do niej i podaj watę.

-Przepraszam, ale nie mogłem się oprzeć. Zawsze, gdy jestem w takich miejscach, muszę ją kupić.- Było widać, że jest nieco zakłopotany swoim zachowaniem, ale mimo wszystko ta sytuacja go bawiła. najwyraźniej wata cukrowa była jego słabym punktem. Dziewczyna zastanowiła się, czy w czasie rozmowy z przyjaciółmi też niespodziewanie urywa rozmowę i podchodzi do budki.

Skubnęła trochę waty i skosztowała jej. Była słodka, ale nie aż tak, aby od razu muliło żołądek, czy odechciewało się jeść jej dalej. 

-Chyba chciałeś o coś spytać...- Skubała dalej watę i zachwycała się jej smakiem.

-Ach, no tak...

Mrugnął oczami, jak to zawsze miał zwyczaju w programach, czy na koncertach i zasępił się trochę. Wyglądał na dość poważnego, więc dziewczyna domyśliła się, że sprawa również musi być tej samej wagi.

-Bo widzisz... chodzi o Kaoru- udało mi się wypowiedzieć to dopiero po jakiejś chwili.

 Jeszcze bardziej się zaniepokoiła. O co mogło chodzić? I czemu akurat pyta o nią? Zmarszczyła brwi i wpatrywała się w Japończyka z wyczekiwaniem, aby kontynuował dalej.

-Bo wiesz, odkąd się pojawia, Kame jakoś dziwnie zaczął się zachowywać. Nie, żebym jej nie lubił, czy coś, ale nie podoba mi się ta sytuacja...

Było widać, że nie jest mu łatwo o tym mówić. Nawet nie patrzył na Klaudię tylko wpatrywał się w jakiś punkt dużo dalej za nią.

-Co masz na myśli?- Wbiła w niego dość ponure spojrzenie. Nie podobało jej się, na jakie tory schodziła ich rozmowa. Pewnie chodzi o to, jak Kaoru go traktuje, nieświadomie westchnęła, gdy sobie przypomniała, gdy Kamenashi zjawił się w ich mieszkaniu.

-Nie patrz tak na mnie... Po prostu się martwię...- Dodał cicho i ze skruszonym głosem.- Kame to mój przyjaciel, naturalnie, że się martwię.

Yhm, teraz tak mówisz, by się wybronić. Jednak nie powiedziała na głos, tylko znowu wydobyła z siebie ciche westchnięcie, zupełnie nieświadomie. Jednak po chwili, złość na Yuichiego odeszła, bo sama uznała, że to faktycznie nie fair, że jej ciotka tak traktuje swojego idola, którego tak pragnęła poznać, a gdy nadarza się okazja, to podkula ogon i wieje, gdzie pierz rośnie.

-... Chyba się zakochał.

W pierwszej chwili dziewczyna nie była pewna, czy to padło z ust Nakamaru, czy może kogoś gdzieś obok, bo była tak bardzo pochłonięta myślami. Kiedy już słowa, które zostały wypowiedziane jej umysł zdołał przetworzyć poczuła, jak przebiega jej dreszcz wzdłuż kręgosłupa i uniosła oczy na Yuichiego.

-No to chyba nie ty jeden masz problem z Kame.- Jej ramiona powędrowały ku górze.- Ja z Kaoru już to mam od paru ładnych lat.

-Że co?-Yuichi rozszerzył oczy, a później zamrugał nimi kilkakrotnie.


***

Trochę dziwnie się czuła, kiedy wracała nieustannie wspomnieniami do tego, co wydarzyło się kilka godzin temu. Na jej ustach ciągle cisnął się uśmiech, choć ze wszystkich sił starała się nad nim panować. Gdy tylko zamknęła oczy, miała wrażenie, że wciąż czuje na swoich ustach jego miękkie i ciepłe wargi... a później te oczy, które spojrzały na nią przepraszająco, w których skrywał się lekki strach. Tak jakby się bał, że naskoczy na niego, albo co gorsza, pobije go za to, co zrobił. Jednak nic takiego się nie stało. Nastała dość krępująca cisza, którą przerwał jej cichy śmiech. On wtedy uniósł na nią oczy, marszcząc brwi w ten charakterystyczny sposób dla siebie. Później trochę rozmawiali, spacerując po parku i patrząc jak słońce chyli się już ku zachodowi. 

Choć nie dawało jej coś spokoju. 

Przez cały ten czas, gdy była z nim, miała wręcz chore wyobrażenie, że ktoś  ich obserwuje. Nie ubzdurałam sobie chyba tego, przecież czułam to charakterystyczne mrowienie na plecach i karku. Ktoś nas śledził, ale nie wiem, kto, zadręczała się tymi myślami. To dlatego tak szybko potem odsunęła się od niego i zaproponowała spacer po parku. Miała nadzieję, że może uda jej się zidentyfikować szpiega. Lecz bez skutku. Potrząsnęła czym prędzej głową, aby nie myśleć o tym. I udawało jej się to za każdym razem, gdy przywoływała we wspomnieniach ten jego uśmiech.

Klaudia, gdy wróciła ze swojego spotkania ze swoim idolem, dość podejrzliwie patrzyła na ciotkę. Przede wszystkim, była ciekawa, dlaczego jest taka nieobecna i uśmiecha się od ucha do ucha do ściany. Gdy coś mówiła do niej, miała wrażenie, że równie i dobrze mogłaby mówić do lustra. Kaoru dopiero po upływie kilku sekund się orientowała, że ktoś coś do niej powiedział. Klaudię to trochę irytowało, bo nie była wstanie wyciągnąć nic a nic z niej, co się wydarzyło pod jej nieobecnością. Bo z pewnością nie praca tak ją cieszyła, że gdyby mogła, to rozwinęłaby skrzydła latając po niebie. 

Było już dość późno, kiedy Kaoru ostawiła długopis od kartki i przetarła zmęczone oczy. Wtedy ujrzała, jak wyświetlacz jej telefonu miga. No tak, znowu nie włączyłam dźwięków, przemknęło jej przez myśl i podniosła komórkę.

Serce zamarło jej w piersi, gdy ujrzała numer, jednak zaraz się uśmiechnęła i odebrała.

-Halo?-Wzięła do ręki długopis i zaczęła go obracać w palcach, gdyż pomagało jej to się rozluźnić.

-Jesteś może zajęta?

Zmarszczyła lekko brwi. Trochę nie podobał się jej ten ton głosu. Czuła, że mężczyzna coś kombinuje. Spojrzała na kartkę przed sobą, gdzie prawie kończyła już piosenkę właśnie dla niego i uśmiechnęła się.

-W sumie to nie bardzo. Zamierzałam odłożyć twoją piosenkę i pójść spać.

-Yhmm... Ale to nic nie szkodzi. Wyjrzyj przez okno.

Jeszcze bardziej zdziwiona zerwała się i podeszła pod okno, obawiając się, co tam może zobaczyć. Prawie się roześmiała na cały pokój, gdy go ujrzała pod swoim oknem, uśmiechniętego i machającego do niej. 

-Zejdziesz na dół?- Usłyszała w telefonie. Zrobił minę niewiniątka, wciąż się uśmiechając tym uśmiechem, który tak bardzo uwielbiała. 

W pierwej chwili nie wiedziała, co zrobić. Spojrzała na swoje ubrania, a raczej na koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki. Przecież tak nie wyjdę, nie w piżamie.

 Z powrotem  przeniosła na niego spojrzenie i odwzajemnia uśmiech.

-Daj mi chwilkę, okey?-Rzuciła do telefonu i się rozłączyła. 

Wciągnęła na siebie pośpiesznie dżinsy i pierwszą lepszą bluzkę, po czym wyszła po cichu z mieszkania, aby nie zbudzić bratanicy i wymknęła się na zewnątrz. 

-No i jestem...

Podchodząc do niego czuła, jak serce jej zabiło o trzy razy mocniej, a o oddech przyśpieszył. Uśmiechnęła się nieśmiało, kiedy ich spojrzenia się spotkały.

-Co tu robisz?- Usiadła na ławce, gdy ten wskazał jej miejsce obok. 

-Hmm, jeśli powiem, że chciałem się osobiście dowiedzieć, jak ci idzie pisanie mojego tekstu, to pewnie mi nie uwierzysz, prawda?

Spojrzała na niego podejrzliwie. 

-W takim razie zaraz się przekonasz.

Chciała się podnieść z miejsca, jednak zdała sobie sprawę, że nie jest wstanie. Japończyk złapał ją za rękę i zaraz przyciągnął do siebie i  nim się zorientowała, była już w jego ramionach.

-Chciałem po prostu cię zobaczyć- szepnął i przytulił się do niej. 

Roześmiała się cicho dotykając lekko jego pleców. Przymknęła oczy, wciągając i rozkoszując się jego zapachem. 

Nigdy by nie pomyślała, ba nawet nie śniła o tym, aby taka chwila miała w ogóle miejsce. Zdawało jej się, że albo śni i ma naprawdę bardzo realny sen, albo to faktycznie dzieje się w realu a zaraz nastąpi koniec świata, lub coś również gorszego. Mimo wszystko, była szczęśliwa, choć myśl o tym, że ktoś ich obserwował w parku wywoływał na jej ciele dreszcze. Obawiała się przede wszystkim, że mógł być to jakiś dziennikarz. Nie chciała, aby jej idol miał jakieś problemy przez jej osobę. W dodatku i ona mogłaby sobie przysporzyć niemiłej atmosfery w pracy. Kitagawa pewnie wylałby mnie na zbity pysk po czymś takim, pomyślała, ale zaraz odgoniła te głupie myśli.

Uniosła oczy na niego i uśmiechnęła się widząc jego skupioną minę na niebie. Powędrowała za jego spojrzeniem i ujrzała, że znajdują się pod sklepieniem pełnym gwiazd. W centrum niebie świeciła przepiękna ćwiartka księżyca. 

-Podoba ci się? 

Mrugnęła oczami i spojrzała szybko na niego. Musiał obserwować mój wyraz twarzy, pomyślała i uśmiechnęła się nieśmiało.

-Yhm...- potaknęła głową.- Lubię księżyc.

 -Naprawdę? 

Potaknęła kolejny raz głową wciąż się uśmiechając. 

-Mogę spytać, dlaczego?- Odgarnął z jej twarzy kosmyk włosa. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy Kaoru również spojrzała w jego oczy.

-"Jak słońce i księżyc podzieleni przez dzień i noc, żyjemy na tym samym niebie, lecz nie w tej samej linii".- Nim zastanowiła się nad odpowiedzią wypaliła od razu. Zaraz potem poczuła mocne wypieki na policzkach, zdając sobie sprawę, że wypowiedziała coś, czego raczej  nie powinna. Poza tym, fragment ten pochodził z jej własnej piosenki, którego tekstu nikomu jeszcze nie pokazywała i nie miała ochoty w najbliższym czasie pokazywać komukolwiek. Niemal zaklęła pod nosem, bo kolejny raz była przed nim, niczym otwarta księga.

Japończyk uśmiechnął się. 

-Ładne... Kto jest słońcem, a kto księżycem?

Znowu wypowiedziała nieme przekleństwo. No to się wkopałam, powiedziała sobie, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Oczywiście, najlepiej prawdę, zaraz usłyszała cichutki wewnętrzny głos.

-Bez wątpienia słońcem jesteś ty...- Nie chciała patrzeć na niego, więc uniosła oczy na niebo, mrużąc oczy i patrząc w gwiazdy. Choć tak naprawdę była ciekawa jego reakcji, ale nie chciała kolejny raz spiec raka przed nim. Spoglądanie w nocne niebo działało na nią kojąco.- Zawsze tak uważałam, że jesteś moim takim osobistym słońcem...- Jej usta rozciągnął cieniutki uśmiech.- Lepiej nie pytaj dlaczego, bo nie odpowiem ci na to pytanie, bo sama nie znam odpowiedzi. Po prostu, kiedy cię gdzieś widziałam, nieważne: program, teledysk, koncert, od razu się uśmiechałam. Działasz jak takie prawdziwe słońce, z pewnością nie tylko na mnie, ale nic na to nie poradzę.- Wzruszyła ramionami uparcie gapiąc się w księżyc.- Ale to dopiero pierwsze znaczenie "słońca", jeżeli chodzi o ciebie.

-A są jeszcze inne?- Mówił cicho, choć nie widziała jego wyrazu twarzy, czuła na sobie jego spojrzenie.

-Są...- Znowu się uśmiechnęła.- Na przykład, postanowiłam nazywać się Słońcem, bo byłeś dla mnie tak odległy i niedostępny. Mogłam spoglądać na ciebie jedynie z odległości, tak jak teraz siedzę i patrzę w księżyc. To tak, jakby usiąść gdzieś na łące we wakacje i wystawić twarz ku słońcu. Właśnie takie miałam odczucie, kiedy widziałam cię. Kolejny powód, dla którego, jesteś dla mnie Słońcem, to po prostu dlatego, że jesteś sławny, błyszczysz, jak nie jedna gwiazda na niebie.- Roześmiała się cicho.- W porównaniu do ciebie, ja jestem księżycem. To stąd to porównanie. Mimo, ze jestem tutaj, pracuję jako tekściarz w sławnej agencji, to twój blask, zawsze przyćmi mój. Tak jest właśnie ze słońcem i z księżycem. Kiedy kończy się noc i budzi się słońce, księżyc odchodzi w zapomnienie, słońce wygrywa. Księżyc przy słońcu jest jak szara myszka.-Westchnęła cicho.- I chyba ostatnie, dlaczego jesteś słońcem....- Urwała na chwilę, mrużąc bardziej oczy.- Zawsze się zastanawiałam, jakby wyglądało nasze spotkanie, gdybyśmy się spotkali. Co bym zrobiła i w ogóle... Jednak wiedziałam, że to nie jest możliwe, bo jesteś odległy, tak jak słońce od ziemi, poza tym, słońce i księżyc żyją w dwóch różnych liniach, czyli biorąc pod uwagę nasze kraje i kontynenty. Mimo, że istnieją na tym samym niebie, to nie mają okazji do spotkania. Tak jak my żyjąc na tej samej planecie. Słońce też jest niebezpieczne, dłuższe przebywanie na słońcu może spowodować poparzenia... a już nie mówiąc, aby dostać się na słońce....

-I co, sparzyłaś się?- przerwał jej cichym i delikatnym głosem.- Zapomniałaś o jednym... Nie wzięłaś pod uwagę czegoś takiego jak zaćmienie, gdy słońce i księżyc stają w tej samej linii, by się spotkać. Najwyraźniej ci się udało, mój ty Księżycu spotkać na drodze swoje Słońce.

Odważyła się spojrzeć na niego, choć obawiała się, że jej policzki zapłoną jeszcze większym rumieńcem, niż dotychczas, bo przecież powiedziała mu całą prawdę. To było dość krępujące jak dla niej. Nie znali się, prawie wcale. Więc tym bardziej była w pełni świadoma tego, że nie powinna była mu zdradzać tak szczerych i otwartych uczuć. Jednak przy nim czuła się zupełnie inaczej... Nie potrafiła tego określić ani tym bardziej nazywać. 

-Jesteś przy Słońcu i nie widzę, abyś odniosła jakieś rany. To dlatego tak uciekałaś przede mną? Byłaś niemiła i robiłaś wszystko, by mnie zniechęcić do siebie? 

Na samo wspomnienie swojego zachowania poczuła jak wzbiera się w niej wstyd. Faktycznie to było nie fair. Teraz czuła się głupio.

-Póki co nie- powiedziała cicho zerkając w jego oczy.- Nie wiem, co będzie jutro, za tydzień, za miesiąc... I dopóki mogę cieszyć się obecnością mojego Słońca, nie chcę na razie myśleć o konsekwencjach. I przepraszam za moje zachowanie... Nie wiem, dlaczego tak...

Uśmiechnął się szeroko i pochylił się by złożyć na jej ustach ciepły pocałunek, a potem następny i kolejny....

2 /skomentuj:

Anonimowy pisze...

Twoja wyobraźnia nie zna granic! Jej cudownie by było tak naprawdę przeżyć właśnie te chwile z Maru^^ A ty się chyba za bardzo rozmarzyłaś z tym Kame, ojoj..;) Noi znowu na końcu pojawia się to...huehuehuehue.
Psiku^^

Kaoru pisze...

No ja mówiłam/pisałam, że rozdział trochę pokopany jest XD. Ale nic na to nie poradzę, że tak wena sobie zażyczyła XD Nie planowałam takiego rozdziału... ale cóż, sielanka przez chwilę będzie trwać, później coś się wydarzy.... ^^

Prześlij komentarz