Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

środa, 26 czerwca 2013

私の偉大日本の恋 (Watashi no idai nippon no koi) Rozdział 12: Szczęście w nieszczęściu.

Szczerze, to nie wiem, co mogłabym napisać, prócz tego, że idę jak burza z moim opkiem. Być może motywuje mnie ten fakt, że coraz bliżej już końca, a to będzie moje pierwsze opowiadanie, które uda mi się skończyć. Na komputerze mam całą masę różnych opowiadań, których nawet nie mam w połowie napisanych. Być może jutro, choć nie jestem pewna, w końcu będę miała komputer. Szwagier dzisiaj miał pojechać i poszukać czegoś fajnego, ale znowu nie drogiego. Właśnie czekam na telefon od niego, albo od siostry. Jestem ciekawa, co z moim nowym laptopem. Poza tym, jutro jadę zawieść papiery do szkoły, także będę miała okazję, by porozmawiać z siostrą. Może szwagier z nami się jeszcze wybierze do Krakowa, to i z nim również pogadam o komputerze xD.

Dobra, już nie marudzę, ani nic, tylko zapraszam na kolejny rozdział. Tym razem dedykuję go mojej bratanicy, tak po prostu. Za to, że również mnie wspiera przy tworzeniu " Watashi no idai nippon no koi"<3.








私の偉大日本の恋
Rozdział 12:

Piosenka została oficjalnie zakończona, kiedy tylko tekściarka rzuciła tytułem. Japończykowi od razu spodobała się nazwa i nie czekając dłużej, sięgnął po kartkę, gdzie zostały zamieszczone słowa i zapisał na górze równo i czytelnie: 月の, co po polsku znaczyło "Wschód księżyca". Już nie było odwrotu, piosenka Kamenashiego została ochrzczona i nie było mowy już, aby ją zmienić.

Kaoru opuściła szybko mieszkanie Kamenashiego, obawiając się o młodszą bratanicę, którą zostawiła samą na całą dobę. Wracając do własnego mieszkania przeklinała swoją nieodpowiedzialność i zastanawiała się, jak mogłaby się wytłumaczyć bratanicy. Westchnęła cicho, kiedy weszła do mieszkania. 

-Gdzieś ty się podziewała?- Klaudia wyszła jej na przeciw, gdy tylko usłyszała, jak drzwi się otwierają. Skrzyżowała dłonie na piersiach, opierając się o ścianę, bacznie przyglądając się ciotce. 

-Pracowałam...- rzuciła tylko zdejmując buty i minęła dziewczynę, wchodząc do kuchni. Sięgnęła po wodę i upiła sporego łyka. Wyglądało to tak, jakby tekściarka gdzieś zabalowała, niż pracowała całą noc.

Klaudia przeszła za ciotką, wciąż patrząc na nią podejrzliwe.

-A ostatnią noc, gdzie wychodziłaś? Słyszałam i widziałam cię przez okno. Siedziałaś na ławce z jakimś mężczyzną.- Zachowywała się tak, jakby co najmniej jej ciotka popełnia jakąś zbrodnię.- Rozmawiałam z Maru, powiedział mi, że wzięłaś wolne i miałaś pracować w domu. Jakoś nie wróciłaś. Martwiłam się...

Kaoru znowu westchnęła. Przygryzła wargę, szukając w umyśle szybkiej odpowiedzi. Jednak na próżno, była zmęczona po dwóch prawie nieprzespanych nocach. Nie chciała jeszcze mówić prawdy bratanicy, bo sama nie miała zielonego pojęcia, jak dalej to się potoczy. Bardziej zachowywała się, jakby była dobrą znajomą, czy przyjaciółką Kamenashiego, jego również traktowała w podobny sposób. Nie wiedziała, co tak naprawdę łączy ją z Japończykiem, ani nie miała pewności, co on tak naprawdę czuje do niej i czego od niej oczekuje. 

-Tak, miałam wrócić do domu, aby popracować, ale- powiedziała po chwili.- Spotkałam po drodze Kame i chciał mi pomóc w pisaniu. Uparł się jak osioł i nie miałam innego wyjścia, musiałam się zgodzić. W końcu to jego piosenka. Całą noc razem ją pisaliśmy.- Sięgnęła do tory i rzuciła kartką na stół. Przed wyjściem od niego, zdążyła jeszcze przepisać ją na czysto.- Skoro mi nie wierzysz, to tu masz dowód. I jeszcze gdzieś miałam po polsku... 

W końcu wyszukała w torbie przekładu na ich ojczysty język i wkrótce kartka znalazła się przy oryginalne. 

-Wierzę ci...- westchnęła przeciągle Klaudia, tak jakby jej ciotka jeszcze niczego nie rozumiała.- Nie o to mi chodzi.- Przeszła przez kuchnię i podeszła pod lodówkę, z której zdjęła gładką kartkę, niczym wyrwaną z bloku. Na niej widniały jakieś kolorowe literki, jakby wycięte z gazety.- A raczej o to. 

Duża kartka z bloku wyglądała miękko na stole i przykryła tekst piosenki. Faktycznie litery zostały wycięte z gazet. Były one nierówne i różnego rozmiaru, a także czcionki i koloru .Tekściarka widząc pierwsze słowo zapisane po japońsku, zmarszczyła nos i wzięła ją w dłonie. W raz z czytaniem tekstu, jej twarz przybierała biały odcień, jak kreda, a usta lekko sinawy odcień.

-Gdzie to znalazłaś?- spytała cicho. Była zła, a jednocześnie przerażona. Wciąż wpatrując się w kartkę, przebiegła drugi raz wzrokiem po tekście. Była zmęczona, więc sądziła, że źle odczytała jakiś znak, albo źle zrozumiała. Serce jej zabiło mocniej, kiedy zdała sobie sprawę, że nie ma mowy o żadnej pomyłce.

-Leżała na wycieraczce pod drzwiami. Usłyszałam dźwięk dzwonka, więc myślałam, że to ty wróciłaś, a zapomniałaś kluczy. Jednak nikogo nie zastałam, tylko właśnie to.- Wskazała brodą na kartkę i wzruszyła ramionami.- Przestraszyłam się. Sądziłam, że ktoś cię porwał, czy co i ktoś właśnie chce okupu za ciebie. Bo tak wygląda ta kartka, prawda? Kaoru...?

Dziewczyna jej nie słuchała. Jej twarz jeszcze bardziej przybrała mleczy odcień, po chwili aż usiała na krześle trzymając bezradnie w rękach dziwną informację. Wypuściła gwałtownie powietrze z płuc, starając się uspokoić. Była zdenerwowała, dłonie zaczynały jej drżeć.

-Wszystko w porządku?- Klaudia podeszła do niej.- Co tam pisze? Nie byłam wstanie odczytać, jedynie pojedyncze znaki hiragany, co i tak nic mi nie dały. 

Nie, nie mogę jej powiedzieć. Kaoru szybko odzyskała trzeźwe myślenie. Jeżeli jej powiem, to z kolei powie Yuichiemu, a ten z pewnością wszystko wypapla Kame. Muszę się dowiedzieć, kto to mógł napisać. A może to głupi żart, na przykład Kokiego? Przeczesywała zmęczony umysł  w poszukiwaniu jakiegoś wyjaśnienia. Może Kame coś powiedział mu o naszych spotkaniach i postanowił sobie zrobić żarty. Choć wcale to nie jest zabawne, a wręcz przerażające. Mimo woli poczuła przechodzący dreszcz po ciele i chwilę później odrzuciła kartkę na blat stołu, jakby parzyła.

-A nie, to nic takiego.- Spojrzała na Klaudię i spróbowała się uśmiechnąć, choć czuła, że bardziej z tego wyszedł grymas bólu i przerażenia.- To tylko głupi dowcip Kokiego. A teraz pójdę się zdrzemnąć, prawie nic nie spałam. 

Nie czekając na odpowiedź ze strony bratanicy, ani nic już jej nie wyjaśniając, wzięła ze sobą ową kartkę i  wstała z miejsca. 

-Jak chcesz, to masz tutaj piosenkę- rzuciła jeszcze nim zniknęła za drzwiami swojego pokoju.- Możesz ocenić naszą wspólną pracę z Kame.


***

Następnego dnia, wychodząc z gabinetu Kitagawy, tekściarka czuła się szczęśliwa. Dopiero, kiedy znalazła się na korytarzu odetchnęła głośno z ulgą i uśmiechnęła się szeroko, o mało co nie śmiejąc się na głos. To był chyba jej najszczęśliwszy dzień, odkąd znalazła się w Japonii i w agencji talentów Johnnego Kitagawy. Nie spodziewała się, że piosenka "Wschód księżyca" przyniesie jej takie powodzenie i otworzy jej wrota do największych marzeń. Właśnie została prawowitym tekściarzem agencji Johnny & Associates.

-No, no... Kaoru- powiedział Kitawaga z szerokim uśmiechem, kiedy skończył czytać piosenkę. Tekściarka była  w szoku, że zwrócił się do niej po imieniu. To mogło jedynie oznaczać same dobre rzeczy.- Podoba mi się. Bardzo się cieszę, że zaangażowałaś mojego podopiecznego do wspólnej pracy. Kame-kun uważa, że nie potrafi pisać, ale widzę, że dzięki tobie w końcu zrozumiał, że również posiada talent do pisania. Wspólnie udało wam się stworzyć naprawdę bardzo dobry tekst. Postaram się dobrać odpowiednich kompozytorów, by nowa solówka Kamenashiego miała nie tylko ładne słowa, ale również i melodię. 

-Arigatou gozaimasu.- Kaoru pochyliła lekko głowę w formie głębokiego szacunku dla szefa, jednocześnie dziękując. Wiedziała, że skoro piosenka ma dobry tekst, to muszą schrzanić ją melodyjnie. A z kolei melodię miała ładną, tekst był do kitu. Mimo zapewnień Kitagawy miała pewne obawy, jednak postanowiła tego po sobie nie okazywać.

Mężczyzna odsunął się na fotelu, sięgając po coś do tylej szafki. 

-Proszę, podpisz tutaj.- Z szerokim uśmiechem podsunął jej plik kartek i długopis. 

Dziewczyna nim zdołała zapytać, co to jest, zorientowała się, że to umowa. Mrugnęła oczami, mając wrażenie, że znalazła się we śnie.

-No śmiało.- Zachęcił, by ujęła w dłoń długopis.- Przeszłaś okres próbny. Bardzo dobrze się spisałaś.- Od jego szerokiego uśmiechu jak klauna w cyrku, jego twarz pokryła się jeszcze większą siecią zmarszczek. Choć usta rozciągał miły uśmiech, jego oczy pozostały chłodne i czuje obserwowały tekściarkę.- Witamy w skromnych progach Johnny & Associates.

Kaoru odwzajemniła uśmiech i podpisała umowę, po czym uścisnęła wyciągniętą dłoń szefa. 

-No i jak poszło?- Kamenashi krążył pod gabinetem Kitagawy, czekając na Kaoru. Jednak, gdy tylko zobaczył, jak wychodzi, zatrzymał się w miejscu i wstrzymał oddech.

-Udało się!- Z radości aż rzuciła się na szyję Japończykowi.- Oficjalnie teraz jestem tekściarzem agencji Johhnego.

Kaoru o mało co, nie przewróciła Kamenashiego. Jednak zaraz szybko odsunęła się od niego, starając się panować nad emocjami i radością, która tryskała z niej, jak woda z fontanny. 

-No to fantastycznie. Moje gratulacje- uśmiechnął się ciepło.- To co, idziemy dziś świętować?

Dziewczyna spojrzała w jego oczy i również odwzajemniła uśmiech. Jednak radość szybko prysnęła niczym mydlana bańka, gdy przypomniała sobie wczorajszą wycinankę z gazet. Skrzywiła się lekko. Przez cały wczorajszy wieczór zastanawiała się, co mogłaby z tym zrobić. Stwierdziła, że nie powie o tym Kame. Nie chciała go martwić. Chciała sama dowiedzieć się, kto mógłby coś takiego napisać i podrzucić pod drzwi jej mieszkania.

-Nie miej mi tego za złe, ale chciałabym dziś odpocząć. Jestem trochę zmęczona...

-Yhym, nie ma sprawy- odparł cicho, a jego uśmiech również znikł tak szybko, jak z twarzy Kaoru.- To w takim razie do jutra.

-Sumimasen- zawołała za nim, kiedy odszedł. 

Obejrzał się tylko obdarzając ją smutnym uśmiechem i zniknął za rogiem korytarza. 

Super, mruknęła do siebie, kierując się do siedziby tekściarzy. Nie mam humoru do świętowania przez tą głupią kartkę. Ktoś sobie perfidnie robi ze mnie żarty. Pewnie teraz się śmieje z tego, że chodzę przybita i zawracam sobie głowę myślami, kto to może być. Westchnęła cicho i przysiadła do swojego biurka. Wyjęła z tory wycinkę i przyjrzała jej się ponowie. 

-Cześć, Kaoooru-chaaan, graaatulacje!- Ueda Tatsuya zjawił się w pokoju i zmierzał w jej stronę.- Właśnie słyszałem dobrą nowinę... co to takiego?

Nim Kaoru zdążyła zareagować i schować, albo odwrócić kartkę na drugą stronę, Japończyk zdołał przeczytać umieszczoną na niej treść.

-Też chciałabym to wiedzieć...- westchnęła cicho. Było już za późno. Nie miało to teraz żadnego sensu kłamać, albo udawać, że to nic się nie stało.

Ue wziął kartkę i przyjrzał jej się uważnie. Na jego twarzy zarysowało się zaniepokojenie.

-"Zostaw Kame w spokoju, bo inaczej pożałujesz i to ostro. Nie żartuję. Mam cię na oku"- zacytował cicho mężczyzna i aż się wzdrygnął.- Ktoś ci grozi i szantażuje? Wiesz może kto to może być?

Odwróciła się na krześle i uniosła na niego oczy, które zarazem kryły złość, strach i zmęczenie. Oczywiście, że nie wiedziała. Gdyby znała tożsamość tego kogoś, już dawno załatwiłaby tą sprawę, tak jak się należy.

Do pokoju zaraz weszła Karen, w agencji nazywano ją Kokoro ze względu na dobre serce i pomocną dłoń. Jak zawsze miała upięte wysoko włosy i nosiła okulary. Jej niebieskoszare oczy przybrały chłodny wyraz, kiedy ujrzała przy tekściarce Uedę. Kaoru wiedziała, że się pokłócili i jakoś nie zanosiło się prędko, by podali sobie dłonie na zgodę.

-Kaoru, moje gratulacje.- Uśmiechnęła się szczerze.- Właśnie słyszałam, tak się cieszę. Będziemy razem pracować.

-A-arigatou...- Zaledwie wydusiła z siebie. Wcale nie było jej do śmiechu, ani tym bardziej do radości.

-Co wy macie takie miny, jakbyście dowiedzieli się, że ktoś umarł?- Bystre, niczym sokoła oczy Kokoro zauważyły w rękach Japończyka kartkę.- O Boże, a to co to?

Ueda podał wycinankę tekściarce, a ta szybko ją schowała, by nikt już więcej jej nie widział.

-Kaoru to twoje?- Karen nie odpuszczała, przysiadła na skraju biurka i spojrzała ze współczuciem na dziewczynę.

Kaoru jedynie zdobyła się na potaknięcie głową.

-Musimy coś z tym zrobić...- powiedział stanowczo Ue.- Ale najpierw powiedz nam, co cię łączy z Kame.

Dziewczyna jęknęła cicho i odwróciła się do biurka, chowając twarz w dłoniach. Czuła się już na straconej pozycji. Wiedziała, że jej mały sekret wyszedł na światło dzienne, lecz jeszcze nie wiedziała komu za to ma podziękować. W tej chwili zapragnęła z całego serca stanąć z tym kimś twarzą w twarz i zapytać tego kogoś, co mu takiego uczyniła, że posuwa się do gróźb.

-Kaoru...?- Kokoro dotknęła lekko ramienia tekściarki.

-Ehh, no dobra, dobra...- Uniosła głowę i westchnęła przeciągle.-Powiem wam, ale pod jednym warunkiem. Nie mówicie o tym nikomu.

Karen najwyraźniej lekko zirytowana, że dziewczyna jej nie ufa wypuściła gwałtownie powietrze. Tatsuya jedynie spiorunował ją wzrokiem i przytaknął.

Tekściarka trochę się ociągała z mówieniem, gdyż nie wiedziała za bardzo od czego zacząć. Poza tym, nie była pewna, czy może im ufać w stu procentach. Jednak teraz nie miała innego wyjścia. Karen i Ueda wyglądali na takich, jakby chcieli jej pomóc. Westchnęła cicho i  zaczęła opowiadać, zaczynając od tego, jak poszła biegać i spotkała Kamenashiego w parku. Wspomniała również o swoich podejrzeniach, że, ktoś ich wtedy obserwował. Nie była tego całkowicie pewna, ale przecież takie rzeczy się czuje. Zwłaszcza, że intruz bezczelnie wpatrywał się w nią, jakby samymi oczami chciał przebić dziewczynę na wylot. 

-No, nie wygląda mi to zbyt dobrze...- skrzywił się Ue.- Zwłaszcza teraz, kiedy w końcu dostałaś pełny etat. Ten ktoś może ci poważnie zagrozić.

Kokoro uderzyła Uede w głowę, a ten jęknął cicho z bólu odskakując od niej na bezpieczną odległość. Zaczął trzeć obolałą głowę.

-Za co to, do jasnej cholery?!- Spojrzał na nią tak, jakby chciał co najmniej dziewczynę zabić.

-Hej, hej, hej!- Kaoru zerwała się na równe nogi, widząc, że Kokoro znowu zamierzała dowalić mężczyźnie. Szybko stanęła między nimi, rozkładając ręce, by Karen nie miała dostępu do Tatsuyi.- Co z wami? Weźcie przystopujcie. Skoro nie potrafcie opanować swoich emocji, to wyjdźcie na zewnątrz i tam załatwcie swoje sprawy. Poradzę sobie świetnie i bez was!

Ue kulił się za Kaoru niczym pobity i ranny psiak, a Kokoro wygląda groźne, jakby była katem, który zamierza przystąpić do egzekucji skazańca.

-Nie biję dziewczyn...- mruknął cicho za pleców tekściarki Tatsuya.

- A ja nie będę szarpać sobie nerwów, przez takich, jak on.- Wskazała brodą na Japończyka i prychnęła krzyżując dłonie na piersiach i odwróciła się do nich bokiem.

Ueda zaśmiał się.

-Bo się mnie boisz. Przyznaj się Karen- wystawił język szczerząc się.- Trenuję boks.

Dziewczyna odwróciła głowę i przeszyła Japończyka tak lodowatym i nieprzyjemnym spojrzeniem, że Kaoru poczuła dreszcz przebiegający po jej ciele.

-Dość tego!- Uniosła się wkurzona.- Powiedziałam wam już coś. Nie możecie choć przez chwilę zapomnieć o swoim konflikcie i mi pomóc?

Obaj skruszeni zacisnęli wargi i kiwnęli głowami. Karen przysiadła z powrotem na biurku Kaoru. Tatsuya usiadł na krześle przy następnym biurku, aby zachować bezpieczną odległość od energicznej Norweżki. Natomiast Kaoru usadowiła się na swoim krześle, by w razie czego móc szybko zareagować, w razie wybuchu koleżanki z pracy.

-Mówiłaś o tym Kame?

Tekściarka poczuła mocny skurcz w żołądku, kiedy usłyszała pytanie Japończyka.

-Nie i nie mów mu, proszę. Ty tak samo, Kokoro. Przynajmniej nie teraz. Sama mu powiem, kiedy uznam to za stosowane. Póki co, nie ma powodu do paniki. Nic się nie stało. Może to jakaś fanka Kame? Może nas gdzieś razem widziała? Pewnie chce mnie po prostu przestraszyć, to wszystko...

-Chyba sama nie wierzysz, w to co mówisz?- oburzył się Ueda.- Kaoru, nie masz pewności, co do fanek. Poza tym, ten ktoś wie, gdzie mieszkasz. Weź to pod uwagę.

-Tatsuya ma rację- przyznała, choć z niechęcią Kokoro.- Wyraźnie ktoś zaznaczył, że cię obserwuje.

Tekściarka westchnęła. Po raz pierwszy czuła się tak bezbronna. I bała się, naprawdę się bała, lecz nie chciała nawet tego przyznać przed samą sobą. Strach, to najgorsze co może być, razem z paniką. Dlatego starała zachować zimną krew i trzeźwy umysł. Może to faktycznie tylko jakiś dowcip. Przynajmniej z całego serca chciała w to wierzyć i przekonywać samą siebie, że tak właśnie jest. Miała przyjaciół, którzy postanowili jej pomóc. Nie była już sama z tym problemem. Również bała się o bratanicę, która siedziała cały dzień sama u Kaoru w mieszkaniu. Musiała o niej także myśleć i postanowiła, że już nie będzie znikała nigdzie nocami. W każdej chwili prześladowca mógł włamać się do jej mieszkania i wziąć Klaudię za Kaoru. Gdyby wyrządziłby jej krzywdę, dziewczyna nigdy by sobie tego nie darowała. Uznała, że najbezpieczniej będzie, zabierając bratanicę do agencji. Tutaj jej nic nie będzie grozić, przy okazji spędzi trochę więcej czasu z Nakamaru, nim wyleci do Polski.

***

Wciąż zaprzątając sobie głowę myślami, Kaoru miała dość całej tej sytuacji. Starała za wszelką cenę choć na chwilę zapomnieć o pogróżce. Próbowała cieszyć się chociażby z tego, że udało jej się przejść przez okres próbny, a teraz jako oficjalny tekściarz będzie mogła skupić się na pisaniu coraz to lepszych tekstach. Jednak w tym stanie nie potrafiła tego zrobić, tak jakby prześladowca celowo to zrobił, przewidując awans dziewczyny.

Sięgnęła po swoją starą gitarę. Nastroiła instrument i zaczęła grać. Miała nadzieję, że muzyka wpłynie kojąco na jej myśli i uspokoi rozszarpane nerwy. Zaczęła brzękać na gitarze swoją najulubieńszą piosenkę "Kizune" swojego idola. Utwór, choć z dawnych lat, wciąż cieszył dziewczynę, kiedy go słuchała, czy sama starała go zagrać. Pomimo znania na pamięć całej piosenki, wcale nie miała jej dość, wręcz przeciwnie. Wprost kochała tę piosenkę, tak jak wtedy, kiedy po raz pierwszy ją usłyszała. 

Kiedy doszła do refrenu, nagle zdała sobie sprawę, że słyszy wyraźnie głos swojego idola, jak śpiewa słowa. Potrząsnęła głową i spojrzała w stronę wydobywającego się dźwięku i zamarła na chwilę, co spowodowało, że przestała grać.

-Hej...- Rzucił na powitanie Kamenashi, kiedy instrument ucichł. Uśmiechnął się słodko.- Nie wiedziałem, że grasz....

-H-hej- odparła nieco skrępowana i ścisnęła mocniej gitarę w dłoni. Śledziła wzrokiem Japończyka jak przechodzi  przez pokój i siada na przeciw niej na podłodze krzyżując nogi.- Co ty tutaj robisz?

-Pomyślałem, że skoro nie chciałaś świętować, to świętowanie przyjdzie do ciebie. Tak więc, o to i jestem- zaśmiał się cicho i sięgnął do torby, którą miał przy sobie. Wyciągnął butelkę wina.- Nie miej mi tego za złe, ale nie podaruję ci tego. To twoje święto, także musisz choć napić się łyczka.

Mimo woli Kaoru roześmiała się i pokręciła z niedowierzania głową.

-Masz kieliszki?- Zaczął walczyć z krokiem od wina.

-Tak, jasne... zaczekaj chwilkę.- Odłożyła ostrożnie gitarę na bok i wstała z podłogi znikając z pokoju.

Kamenashi przestał w końcu szamotać się z korkiem i zadowolony, że udało mu się otworzyć butelkę sięgnął po gitarę tekściarki.Obejrzał ją dokładnie, stwierdzając, że instrument jest już stary, a struny nadają się do wymiany. Mimo wszystko pociągnął za struny i popłynęła melodia, jednak gitara zbyt szybko się rozstrajała. Pokręcił delikatnie kluczami, w celu pozbycia się fałszywych dźwięków i znowu zaczął coś brzękać.

-Grasz?- Zdziwiona Kaoru stanęła w drzwiach.- O "Ashiteiru kara".

Japończyk odłożył gitarę, kiedy dziewczyna usiadła na swoim miejscu i podała mu kieliszki. 

-Noo, tak trochę...- Przyznał ze skromnością.- Nie myślałaś o nowej gitarze?

Wzruszyła ramionami. W prawdzie mówiąc, to już dawno chciała kupić sobie nową, jednak nigdy nie było ku temu okazji.Obiecała sobie, że pierwszą wypłatę przeznaczy właśnie na nowy instrument.

-A wiesz co, że nawet nie...- Po części była to prawda.- Bardzo lubię tą gitarę.- Pogładziła delikatnie i czule pudło rezonansowe.

Mężczyzna uśmiechnął się i sięgnął po coś jeszcze do torby.

-Aaa... byłbym zapomniał.- Wyciągnął jakiś pakunek zapakowany w ładny i kolorowy papier .- Proszę, to dla ciebie. 

Zaskoczona Kaoru spojrzała na niego, a potem na zawiniątko i przyjęła prezent. Odpakowała go czym prędzej, zastanawiając się, co w nim może być i ku jej zdziwieniu ujrzała komplet piór i dość gruby zeszyt. Zamrugała powiekami i spojrzała pytająco na Japończyka.

-Pomyślałem, że ci się przyda. Strasznie dużo zużywasz kartek do pisania- uśmiechnął się niewinnie. 

Odwzajemnia uśmiech. Akurat to była prawda. Do pisania jednego tekstu szło strasznie dużo papieru. A tylko dlatego, że tekściarce lepiej tak się pisało. Za każdym razem przepisywała dane słowa i dopisywała coś nowego na czystych kartkach. Sama nie rozumiała swojego sposobu, ale jakoś nigdy jej to specjalnie nie przeszkadzało. No, może czasami, kiedy papier się kończył, a w swoim chaosie i bałaganie nie potrafiła się odnaleźć.

-Dziękuję...- wydusiła z siebie, nie bardzo wiedząc, co mogłaby jeszcze powiedzieć. Nachyliła się nad Kamenashim i pocałowała go w policzek.- Sądzę, że również się przyda.- Zaśmiała się cicho i wróciła do oglądania swojego kompletu piór. 

-Cała przyjemność po mojej stronie. Teraz, jako tekściarz, będziesz potrzebowała profesjonalnego sprzętu.- Podał jej kieliszek, po czym sięgnął po swój.- Twoje zdrowie, Kaoru-chan. Mam nadzieję, że kolejna nasza wspólna praca nie będzie tak uciążliwa i przestaniesz w końcu tak marudzić.- Zaśmiał się kolejny raz i ich kieliszki uderzyły lekko o siebie.

-Święte słowa- mruknęła i pociągnęła łyk słodkiego wina.

-A właśnie... mam do ciebie jeszcze jedną prośbę.- Odstawił swój kieliszek i spojrzał poważnie na tekściarkę.- Chciałbym, abyś od tej pory, to ty zajęła się pisaniem dla mnie tekstów na solówki. 

Mało by brakowało, a Kaoru zakrztusiłaby się winem. 

-Że co?!

Japończyk lekko się skrzywił, słysząc uniesiony jej głos.

-Przepraszam...- powiedziała cicho, wypuszczając powietrze z płuc.- Po prostu mnie zaskoczyłeś... Ale naprawdę chcesz, bym ja została twoim tekściarzem? 

Na jego twarzy znowu zaczął malować się uśmiech.

-Oczywiście, że chcę. W innym wypadku nie prosiłbym cię o to. To jak, zgodzisz się?- Jego uśmiech znowu wydał się tak niewinny, jak dziecka.

Potaknęła głową a Japończyk przyciągnął ją do siebie i objął ją.

Kaoru chcąc, czy nie chcąc wtuliła się w Kame i odetchnęła cicho. Mogłoby jej się wydawać, że dotąd wrogo atakujące myśli odeszły w niepamięć i poczuła się tak, jakby znalazła się we własnym azylu.Niemal pogróżka wydała jej się błaha i dziecinnie śmieszna. W jego ramionach ta sytuacja wcale nie wydawałaby się na taką straszną, jak to stwierdził Ueda. W tej chwili obiecała sobie, że nieważne co się stanie, to nie ulegnie pogróżką jakieś chorej osoby. Miała nadzieję, że wczorajsza kartka pod drzwiami była jednorazowym głupim żartem. 

-"Chcę już zamknąć moje oczy, bo wierzę wraz ze wschodem księżyca znowu ujrzę cię".- Usłyszała cichy szept Japończyka. 

Uśmiechnęła się lekko, gdy uświadomiła sobie, że słowa pochodzą z ich wspólnej piosenki, którą nazwali "Wschodem księżyca". W dodatku te słowa napisał sam Kamenashi. 

-Zauważyłaś, że zawsze spotkamy się wieczorami, kiedy na niebie świeci księżyc?- spytał i spojrzał w okno, gdzie na ciemnym niebie rozciągał się sierp księżyca, a jego promienie lekko wpadały do pokoju.

-Faktycznie...- Również spojrzała w tamtą stronę i na jej twarzy zagościł cień uśmiechu.- Po raz pierwszy, gdy zadzwoniłeś do mnie, wspomniałeś o księżycu.

-Yhm... Bo noc przy księżycu jest wyjątkowo piękna.

Po tych słowach zamilkli i obaj podziwiali księżyc, aż niebo zaczęło się rozjaśniać i przybierać fioletowo- różowy odcień...

3 /skomentuj:

Anonimowy pisze...

No muszę powiedzieć że robi się ciekawie. Hmm...kto mógł to napisać? Może faktycznie jakaś jego zazdrosna fanka, aczkolwiek wątpie w to, aa możliwe iż to była jakaś "była" Kame huehuehue...
Tak romantycznie się robi zawsze pod koniec, przy każdym rozdziale. :) A czemu nie powiedziałaś Klaudii co tam było napisane,na tej kartce?
Nieładnie tak kłamać! heh..
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, i ciekawi mnie jak to wszystko się dalej potoczy ^^.
Arigatou, za dedykacje. ;**
Psiku^^

Kaoru pisze...

A noo, ja już od początku miałam to zaplanowane, co się wydarzy, choć nie tak dokładnie, jak teraz :D. Więc do końca zostały trzy rozdziały, także mam nadzieję, że się wyrobię ;p A nie powiedziała, bo wiedziała, że powie Maru a ten Kame, a tutaj chodzi o to właśnie, że nikt nie może wiedzieć. W ogóle to teraz muszę bazować wszystko na prologu, bo to wszystko, co teraz jest, to opowiada/wspomina Kaoru, także... :P trochę ciężko, ale mam nadzieję, że jakoś uda mi się stworzyć to w jedną spójną całość.

Kokoro-chan pisze...

xD No i obiecany komentarz :D
1) "Być może jutro, choć nie jestem pewna, w końcu będę miała komputer. " Mnie to cieszy ;] Bo z tego co pisałaś, to jak będzie mieć komputer, to obiecałaś dokończyć to opowiadanie;] Mnie bardzo to cieszy ^.^ Mam nadzieje, że ja w te wakacje skończę "Projekt X" ;]
2) Twoja bratanica zachowała się na początku rozdziału, jak rodzic, który rano przyłapuje córkę po powrocie z całonocnej imprezy xD
3) Awans pierwszorzędny ;] Ale należał się w końcu ;]
4) Tak, tak xD Kartka- mogłaś bardziej podrasować tą groźbę ;]
5) "Kokoro uderzyła Uede w głowę, a ten jęknął cicho z bólu odskakując od niej na bezpieczną odległość." Uwielbiam to zdanie xD Aż to sobie nawet epicko w głowie wyobraziłam xD Wczuwając się w bohaterkę- jego wina, mógł dalej stać xP I wiedzieć co kobieta chciałaby zrobić człowiekowi, którego szczerym sercem nienawidzi xD [A swoją drogą napiszesz kiedyś, czemu go nienawidzi? xD]
6) "Trenuję boks. " Skoro trenuje boks, to on nie powinien mieć jakiś odruchów? xD
7) "Tutaj jej nic nie będzie grozić, przy okazji spędzi trochę więcej czasu z Nakamaru, nim wyleci do Polski." Przynajmniej jedna osoba z tego szantażu będzie mieć jakieś korzyści xD
8) Końcówka bardzo fajna ;] Idealnie pasuje do tytułu;] Jakoś lepiej by przez nią pasowało "Nieszczęście w szczęściu" ;]
9) No i tyle co mam do napisania ;] Moją dokładniejszą opinie znasz ;]
10) Do napisania !

Ps. Jak na ironie włączyła mi się na playliście Kizuna xD

Prześlij komentarz