Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

czwartek, 4 lipca 2013

私の偉大日本の恋 (Watashi no idai nippon no koi) Rozdział 13: Happy birthday and 愛してる

Tadaima ! ~ Napisałam kolejny rozdział, trzynasty. Ponoć trzynastka to pechowa liczba i chyba coś w tym jest, bo coś opornie mi szło pisanie. Albo wena płatała mi figle, a jak nie ona, to moje lenistwo, i tak w kółko. Trochę denerwujące to było, bo chciałam już ukończyć ten rozdział, ale w końcu się udało ;)). Muszę to napisać, ale coraz bliżej zmierzamy do końca opowiadania. Został mi jeszcze do napisania jeden rozdział i epilog, i the end. Nie wiem, jak Wy, ale mnie to bardzo satysfakcjonuje, bo jakby nie spojrzeć pisałam/piszę dość długo to opowiadanie. Wystarczająco długo, poza tym, będzie to moje pierwsze opowiadanie, które ukończę. Także trzymajcie kciuki za te dwa ostatnie rozdziały, aby dość sprawnie mi poszły... no i kto, wie, może doczekacie się kontynuacji "Watashi no idai nippon no koi" ;).

Z powodu mojej Weny, rozdział nie wyszedł mi tak, jakbym chciała -.-. Chociaż tyle, że moja wizja trzynastego rozdziału została mniej więcej ukazała i umieściłam w nim wszystko, to co planowałam. Także zapraszam do czytania XD.


私の偉大日本の恋
Rozdział 13:

Wracała właśnie do domu z agencji. Było już późno, więc słońce jakiś czas temu zniknęło z nieba, pozostawiając jedynie po sobie fioletowe i granatowe smugi. Wzdrygnęła się, bynajmniej nie ze zimna, przecież był środek upalnego lata. Uniosła oczy do góry i przeklęła mimo woli. Niebo robiło się ciemne, ciemniejsze, niż powinno być o tej porze. Spojrzała na zegarek i poczuła dreszcz przebiegający wzdłuż jej kręgosłupa. Nie było aż na tyle późno, by dookoła zapanowała taka ciemność, jak w nocy. Budynki rzucały złowrogie cienie w blasku słabych latarni drogowych. Nagle na karku poczuła dość znane mrowienie, wiedziała, że ktoś ją obserwuje. W dodatku nie wiadomo kiedy i skąd nadeszła gęsta mgła. Tekściarka zdusiła w sobie krzyk. Ruszyła szybkim krokiem.

Wraz z przemierzaniem kolejnych ulic, czuła jak krew wrze jej w żyłach, a plus szaleńczo przyśpiesza. Umysł ogarniała panika, bo droga, która przed nią się rozciągała nie była znajoma, a raczej dziwnie obca i niepokojąco wzbudzała strach. Miała wrażenie, że nie znajduje się w Tokio, a raczej w jakieś obskurnej dzielny w Polsce. Zarysy budynków, które widziała po obu stronach wcale nie wyglądały na tokijskie, ani tym bardziej nic nie mówiły dziewczynie, że wciąż znajduje się w Japonii. 

Serce zamarło jej w klatce piersiowej, kiedy droga nagle się urywała i doprowadziła ją do ślepego zaułku. Gdy podeszła bliżej, jej oczom ukazał się napis, nie po japońsku, lecz po polsku. Przeraziła się nie nażarty, a kiedy chciała zawrócić i odwróciła się za siebie, z ziemi, jakby wrosła jakaś zakapturzona ciemna postać. W świetle lampy błysnęło coś w obszernym rękawie płaszcza. Coś ostrego i niedługiego. Przypominało to ostry i zakrzywiony hak. 

Kaoru cofnęła się mimo woli, jednak pod plecami poczuła nieprzyjemny chłód ściany. Przełknęła głośno ślinę i spojrzała z przerażeniem na postać, która zrobiła krok w jej stronę. Dziewczynie wydawało się, że na chwilę na twarzy napastnika ujrzała szaleńczy uśmiech i złowrogi błysk w oczach, przesycony tak ogromną nienawiścią, że przywarła ściślej do ściany, kuląc się w sobie. Rozpaczliwie zaczęła rozglądać się na boki, w poszukiwaniu drogi ucieczki, jednak na próżno. Wszędzie, dookoła rozciągały się stare budynki, przypominające jakieś magazyny, z rozbitymi oknami i wysmarowanymi graffiti na murach. Chciała krzyknąć, ale głos uwiązł jej w gardle.

Odwróciła głowę, kiedy poczuła na policzku lodowaty oddech zjawy. Postać zaśmiała się gardłowo, a Kaoru patrzyła z szeroko otwartymi oczami, kiedy napastnik podniósł swoją dłoń do jej policzka. To nie była żadna ludzka dłoń. Z rękawa wystawał ostro zakrzywiony hak, który przejechał po policzku tekściarki rozcinając skórę. 

Krzyknęła po przez rozchodzący się paraliżujący ból. Chwilę później poczuła coś ciepłego na skórze. Krew, niczym łza spłynęła na szyję, a potem na bluzkę, plamiąc ją coraz to większymi smugami krwi.

Osunęła się pod ścianę, kiedy drugi jej policzek został okaleczony. Miała wrażenie, że jej twarz jest smagana zimnym biczem. Słyszała, jak postać coś do niej mówi, czasami nawet krzycząc, wymachując przed jej oczami swoją hakowatą dłonią, jednak słowa odbijały się od murów i tonęły, jako echo. Wypowiedziany potok słów, był dla dziewczyny słyszany, jakby była zanurzona na samym dnie wody.

U jej stóp wylądowała kartka z bloku. Taka sama, jaką otrzymała z pogróżką. Jednak tym razem tutaj nie było wyciętych znaków kanji. Znaki zostały namalowane krwią. Musiała upłynąć chwila, nim tekściarka zrozumiałam, że krew należy do niej, a przerażająca postać posłużyła się swoją hakowatą dłonią, by wymalować swoje szpiczaste znaki.

Świat jej zawirował przed oczami, kiedy zdała sobie sprawę, że to kolejna pogróżka. Kaoru krzyknęła kolejny raz wijąc się z bólu, kiedy czarna zjawa śmiała się, śmigając ostrzem po jej twarzy, aż zsunęła nim do jej tchawicy...

Krzyknęła raz jeszcze, dławiąc się łzami, aż odtworzyła oczy i podniosła się do siadu, łapiąc gwałtownie powietrze do płuc.

-Kaoru?- Choć głos wydobywał się zaledwie obok niej, słyszała go, jakby z sąsiedniego pomieszczenia.- Kaoru, wszystko w porządku?

Wciąż spazmatycznie oddychając powędrowała za dźwiękiem głosu. Przetarła wierzchem dłoni mokre policzki od łez i ujrzała niewyraźną twarz Kamenashiego. Siedział na brzegu łóżka z zatroskaną twarzą i bacznie obserwował zachowanie dziewczyny.

W pierwszej chwili zareagowała dość impulsowo, bo rzuciła się na szyję Japończykowi wtulając się w jego ciało. Chciała się schronić w swoim azylu, gdyż wiedziała, że w jego ramionach  to, co złe zaraz szybko odejdzie w niepamięć. Kame przyciągnął ją bliżej do siebie gładząc delikatnie i czule jej plecy.

Kaoru potrzebowała kilku chwil, by zrozumieć, że znajduje się w swoim pokoju i nic jej nie grozi. A to, co przed chwilą przeżyła, to tylko senny koszmar. Wzdrygnęła się na samą myśl hakowatej dłoni i okaleczonych jej policzków. Poza tym, sen był tak bardzo realny, iż dziewczyna myślała, że lada chwila, a jej życie dobiegnie końca.

-Co się stało?- Kamenashi starał się mówić cicho i spokojnie, lecz nie był wstanie ukryć drżenia głosu. Próbował uspokoić tekściarkę, jednak ta wciąż dygotała w jego ramionach.

Wtuliła się w niego jeszcze bardziej, starając się dojść do siebie. Westchnęła cicho, po czym odsunęła się od niego i spojrzała w jego oczy.

-Nic... po prostu coś mi się śniło- wydusiła z siebie zachrypniętym głosem.- To nic takiego.

Japończyk otarł spływającą łzę z jej policzka wciąż patrząc na nią z troską.

-Nic takiego?- Jego brwi powędrowały do góry.- Obudziłaś się z płaczem i z krzykiem. W dodatku wyglądałaś tak, jakbyś ujrzała ducha.

Dziewczyna uciekła spojrzeniem w okno, jednak Japończyk nie chciał tak szybko się poddać. Złapał jej podbródek i zmusił ją, by spojrzała w jego oczy.

-Po prostu się martwię... Powiedz mi, co się dzieje, hmm?

Chcąc czy nie chcąc, Kaoru zmusiła się i spojrzała na niego.

-Niepotrzebnie- uśmiechnęła się.- To tylko zły sen, naprawdę.

-Na pewno?- Spojrzał głęboko w jej oczy.

Przygryzła dolną wargę. Przecież obiecała sobie, że nic mu nie powie. Tym bardziej nie mogę mu zdradzić szczegółów snu, zaraz zacznie wypytywać o tą kartkę, a co jeśli Klaudia mu coś o niej wspomni? Nie, nie ma takiej mowy. Niczego się nie dowie.

-Yhm, na pewno.- Ponownie się w niego wtuliła i musnęła lekko ustami jego policzek.- A tak w ogóle, to co ty tutaj robisz, hmm?- Osunęła się od niego i usiadła wygodniej na łóżku. Uśmiechnęła się, chcąc mu pokazać, że zły sen rozpłynął się, niczym poranna mgła.

Odwzajemnił uśmiech i pochylając się nad nią złożył na jej ustach krótki pocałunek.

-Twoja bratanica mi otworzyła- zaśmiał się cicho.- Pomyślałem, że wpadnę zaraz z rana i może pojedziemy razem do agencji.

-Która godzina?

Wyskoczyła szybko z łóżka w poszukiwaniu telefonu. Kame zaśmiał się widząc roztargnioną tekściarkę.

-Spokojnie, zbyt wcześnie by się tym martwić.-Złapał Kaoru za rękę i przyciągnął ją do siebie, sadzając ją na swoich kolanach. Pocałował szybko jej policzek.

Westchnęła przeciągle i wbiła w niego spojrzenie.

-To powiesz mi, która jest godzina?

Japończyk z uśmiechem na twarzy spojrzał na zegarek marszcząc brwi.

-Hmm... masz niecałe pół godziny, by się wyrobić.

-Kamee!- Uderzyła go w ramię i zerwała się z jego kolan.- I myślisz, że zdążę?

Znowu się zaśmiał. Chyba dzisiaj był wyjątkowo w dobrym nastroju.

-To w takim razie odpadnie ci śniadanie.- Podniósł się z łóżka i zmierzał ku drzwiom.- Nastroje ci je, a ty spokojnie się ubierz. Będę czekać na ciebie w kuchni.

Dziewczyna odwróciła się w jego stronę z ciuchami w ręku. Posłała mu słodki uśmiech.

-Dzięki, jesteś kochany.- I zniknęła w łazience.


***

Myśli o pogróżce szybko odeszły na drugi plan, a nawet  i później w zapomnienie. Tajemnicza kartka z bloku, na której zostały przyklejone litery wycięte z gazet, wylądowała na samym dnie szuflady biurka Kaoru przywalona innymi papierami i rzeczami. Od tamtej chwili młoda tekściarka nie znalazła pod swoimi drzwiami niczego, co mogłoby przypominać jakąkolwiek pogróżkę czy szantaż. Poza tym, minął miesiąc, więc Kaoru przestała już bać się i oglądać się za siebie, kiedy zmierzała do pracy, czy do domu. Senne koszmary również odeszły tak szybko, jak się pojawiły. Temat o pogróżce także został uznany za zamknięty przez Uede Tatsuye i Kokoro w agencji. Jednak przyjaciele byli w każdej chwili gotowi, gdyby czasem znowu sprawca się odezwał. Postanowili pomóc przyjaciółce potajemnie, nikomu o tym nie mówiąc, a zwłaszcza już Kamenashiemu, o którego głównie tutaj chodziło.

Pierwszy miesiąc wakacji dobiegł już końca, jednak Klaudia, bratanica Kaoru została jeszcze w Tokio. Ojciec pozwól jej zostać do końca sierpnia, z czego dziewczyna bardzo się ucieszyła, tekściarka również. Przynajmniej miała tutaj bliską osobę, z którą mogła porozmawiać po ojczystym języku. Po przez kartkę z dziwną pogróżką, Klaudia codziennie chodziła z swoją ciotką do agencji, gdzie dzięki temu, mogła widywać swojego idola- Nakamaru Yuichiego. To również sprawiało, że młoda dziewczyna mogła uznać tegoroczne wakacje za najbardziej udane.

-Że co?! - Tanaka Koki właśnie wszedł do siedziby tekściarzy, gdzie cały jego zespół już tam był,prócz jego oczywiście. Omiótł wzrokiem salę i zauważył Klaudię, jak i Karen.- Kaoru ma urodziny niedługo?!

Bratanica tekściarki szybko zerwała się na równe nogi i przyłożyła dłoń do ust Tanaki.

-Weź się nie drzyj tak, bo wszystko zniszczysz!- fuknęła na niego, a ten wyciągnął ręce w obronnym geście, że już będzie cicho i uśmiechnął się słodko.- Jutro są jej urodziny...

-Chcemy zrobić dla niej przyjęcie-niespodziankę- wyjaśniła Karen spoglądać na Kokiego.

-Ale jeśli coś wypaplasz, to nie żyjesz- dopowiedział Ue, przeszywając przyjaciela lodowatym spojrzeniem. Nie wyglądało, jakby żartował.

Tanaka tylko uśmiechnął się głupio. Zdjął dłoń Klaudii ze swoich ust,  przeszedł wzdłuż biurek i przysiadł na jednych z nich, aby być w zasięgu tego, co mówią przyjaciele.

-A co jej kupimy?- Klaudia wróciła na krzesło Kaoru i westchnęła cicho. Podparła głowę na łokciu i zamyśliła się. -Prócz przyjęcia, musimy coś  jeszcze jej podarować, tylko co?

W sali zapadła cisza. Każdy spojrzał na swojego sąsiada i wzruszył ramionami. Jednak po chwili wszystkie oczy skierowały się na Klaudię. Przecież to było jasne, że pomysł z prezentem należał do niej. To ona znała lepiej Kaoru od nich wszystkich.

-Co tak patrzycie na mnie?- Dziewczyna zdziwiła się marszcząc brwi.- O nie, nawet o tym nie myślcie. Nie mam zielonego pojęcia... O, a może Kame?- Na jej ustach pojawił się chytry uśmieszek.- Spotyka się z nią, spędza z Kaoru bardzo dużo czasu, może on coś wymyśli?

Ciekawskie spojrzenia przeniosły się teraz na Japończyka, który stał pod oknem ze skrzyżowanymi dłońmi na piersiach. Po miesiącu oczywiście wyszło wszystko na jaw, że Kame umawia się z nową tekściarką, co nie bardzo satysfakcjonowało mężczyznę, gdyż chłopaki z zespołu byli strasznie namolni, wypytując go o wszystko.

-Myślałem, aby kupić jej nową gitarę- powiedział ze spokojem, jakby wcale przyjaciele nie patrzyli na niego jak na kogoś, kto ma ich wybawić z opresji.- Tamta praktycznie nie nadaje się już do użytku, a wiem, że lubi wieczorami sobie pograć... także, myślę, że prezent jej się spodoba.

Przyjaciele pokiwali głowami z aprobatą, natomiast Klaudia odetchnęła z ulgą, że ciężar wyboru prezentu właśnie z niej spadł.

-No to świetnie.- Klasnął w dłonie uradowany Koki i zeskoczył z biurka jak mały chłopiec.- Także Kame kupi gitarę, a my zrzucimy się i po problemie. A teraz wybaczcie, praca czeka.

-Ja też spadam...- westchnął cicho Kamenashi patrząc na zegarek.

-Czyżby randka z Kaoru?- Koki zaczekał, aż Kame zrówna z nim kroki.

-Ej, zaczekajcie jeszcze chwilę- zawołała za nimi Karen.- Nie wszystko zostało uzgodnione...

Kamenashi i Tanaka spojrzeli po sobie, a później równocześnie ich wzrok padł na Kokoro mówiąc jej, aby się streszczała, bo czas ich goni.

-Myślałam, aby przyjęcie zrobić w jej mieszkaniu- zaproponowała Klaudia.

-Tak, to dobry pomysł- zgodził się z nią Yuichi, obdarzając dziewczynę uśmiechem.- Słuchajcie...- Nagle ożywiony Nakamaru zerwał się z miejsca i spojrzał na Klaudię. Ta kiwnęła głową, oddając mu głos.- Każdy z nas jutro musi wziąć sobie wolne. Spotykamy się rano w mieszkaniu Kaoru. Jednak ona nie może wiedzieć, że nas nie ma w agencji. Ktoś z nas będzie musiał zostać jutro i w razie czego powiedzieć jej, że ciężko pracujemy poza agencją. W dodatku, będziemy się zachowywać tak, jakbyśmy nie wiedzieli nic, co za dzień jest jutro. Kame, ty nie możesz odbierać od niej telefonów. Jedynie będziesz mógł napisać jej smsa w razie czego, że nie masz czasu, bo praca... coś wymyślisz w każdym bądź razie.

Zebranym spodobał się pomysł, bo kiwnęli znowu głowami, a na ich twarzach pojawiły się uśmiechy. Natomiast Koki się roześmiał.

-Yuchi, chyba żartujesz. Nie ma mowy, by nasz Kame nie odebrał telefonu od Kaoru.- Zaraz się skrzywił, bo Kamenashi źgnął go łokciem w żebra.- No co, źle mówię?

-Dobra, to kto zostaje?- Kamenashi zlekceważył kolejne zaczepki Kokiego i spojrzał na przyjaciół.

-Ja mogę.- Zaoferował Ueda.- Później ją mogę przywieść do mieszkania, albo godzinę przed jej wyjściem, mogę się urwać i do was dołączyć.

Klaudia uśmiechnęła się szerzej.

-W takim razie, ty Kokoro pomożesz mi z tortem. Trzeba zrobić coś do jedzenia.

Karen kiwnęła głową. Pomysł jej się spodobał.

-Dobra, a reszta zajmie się zakupami. Wieczorem zajmę się listą i wybierzecie się z rana do sklepu.- Bratanica Kaoru powiodła wzrokiem po Yuichim, Junno i Kokim.- A ty Kame, to może leć teraz po tą gitarę. Trzeba coś fajnego wybrać, a jutro nie będzie zbytnio na to czasu.

Japończyk trochę się krzywił i podrapał się po głowie.

-Co znowu?- Klaudia zauważyła jego zmieszania.

-Eh, nie wiem za bardzo jaką jej kupić. Jaki kolor, kompletnie nic...

Dziewczyna zachichotała.

-Kup czerwoną, jak będzie. Kaoru lubi ten kolor.

Odetchnął z ulgą i podziękował Klaudii kiwnięciem głowy.

-No to wyskakiwać z kasy. No co tak patrzycie, mieliśmy się wszyscy zrzucić na gitarę.

Chłopaki pomrukując pod nosem wyciągnęli portfele i oddali Kame banknoty na prezent. Karen tylko pokręciła głowę i westchnęła cicho na miny przyjaciół i sama dorzuciła więcej, niż każdy jeden z osoba.

-Dobra... gdyby czasem brakło, to ja dam więcej.- Schował kasę.- No to lecę. Gdyby co, to kryjcie mnie przed Johnnym.

Wybiegł z sali, aby umknąć Kokiemu, który również wyszedł. W sumie zaczepki Tanaki najbardziej go irytowały. Choć nie miał za złe przyjacielowi, bo wiedział, że chciał się z nim tylko podroczyć, to mimo wszystko czasami przesadzał. Zwłaszcza wtedy, kiedy Kame nie chciał nic opowiadać, to potrafił męczyć go cały dzień, aż nie wyciągnął z przyjaciela upragnionej odpowiedzi.

Szedł teraz korytarzem, zastanawiając się, jaką gitarę jej kupić. Nie chciał jakieś pierwszej z brzegu. Chciał, aby gitara, którą tekściarka dostanie od nich, była dla niej czymś wyjątkowym, aby traktowała ją, jak swój skarb. Uśmiechnął się pod nosem, bo wpadł na pomysł, aby zwykła gitara kupiona w sklepie stała się jedyna w swoim rodzaju. Miał tylko nadzieję, że chłopaki za to go nie zabiją...

***

Kaoru czuła się głupio, po prostu głupio. Dzisiejszy dzień wydawał jej się kompletnie do niczego. Czuła się zmęczona, była przygnębiona i starała się zrozumieć przyjaciół. Owszem, wiedziała, że mają pracę, ale to trochę było przegięcie, jak dla niej. Zwłaszcza już Kame. Od wczoraj praktycznie nie odzywał się do niej. Kiedy zmierzała do pokoju tekściarzy, natknęła się na niego na dole, przy wyjściu. Wyglądało na to, że się spieszył, bo mało brakowało, a rzuciłby się biegiem. Nawet mnie nie zauważył, pomyślała smutno. Dopiero, kiedy tekściarka złapała go za łokieć, zatrzymał się i spojrzał zdziwiony na nią, jakby Kaoru wyrosła z pod ziemi. 

-Gdzie tak uciekasz?- spytała wtedy. Patrzyła na niego dość podejrzliwie.- Chciałabym pogadać...

-Przepraszam, śpieszę się- odpowiedział  wymigująco i wybiegł z agencji.

Od tamtej pory nie zadzwonił, ani nie napisał. Była ciekawa, gdzie wtedy tak bardzo się śpieszył, że nawet nie miał chwili, by z nią porozmawiać. Ogólnie cała ta sytuacja była dziwna, a zarazem dziecinna. Rano spotkała jedynie Uede, którego w sumie dorwała w przelocie. Szybko wyjaśnił jej, że kręcą nową reklamę do suzuki, gdzieś na jakiejś plaży. Wpadł tylko po jakieś ważne dokumenty i zaraz się zwija.  Dopiero wtedy zauważyła, że praca tutaj bez przyjaciół jest smutna. Nawet Klaudia nie chciała dzisiaj pójść do agencji. No tak, pewnie Yuichi powiedział jej o reklamie, więc nie miała po co tutaj przychodzić, chyba jedynie posłuchać mojego marudzenia, westchnęła smutno. Nawet Kokoro nie było w agencji, bo musiała pojechać do jakiegoś studia, by zając się nowym teledyskiem jakiejś tam grupy.

Także dzień był, łagodnie mówiąc, do bani. 

Ale całe szczęście, że ten dzień dobiegał już końca, więc tekściarka spokojnie mogła wrócić do domu. Usiąść przed komputerem, albo przed TV z piwem w dłoni i świętować samej swoje urodziny. Wieczór zapowiadał się cudownie. Stwierdziła, że może obejrzy w końcu jakąś nową dramę, bo po przez pracę, nie miała nawet czasu, by włączyć telewizora.

Westchnęła smutno i otworzyła drzwi mieszkania. 

Zdziwiła się, bo wewnątrz panował półmrok. Przestraszyła się lekko. Jej umysł zaatakowały myśli o intruzie, w momencie przypomniała sobie o kartce z pogróżką i o dziwnym śnie. Serce podskoczyło jej w piersi, kiedy przekroczyła próg. A zatrzymało się na ułamek sekundy, kiedy światło samo się zapaliło.

-Surprise!- krzyknęli wszyscy chórem.- Happy birthday to you.... Happy birthday to you. Happy birthday Kaoru!

Tekściarka zaniemówiła. Ku jej oczom ukazał się jej salon przystrojony w kolorowe balony i w napis urodzinowy. Na stole znajdował się duży tort ze świeczkami i z różnymi produktami.  Jej przyjaciele, każdy co do jednego był uśmiechnięty od ucha do ucha i wcale nie wyglądało na to, że wrócili z plaży, gdzie kręcili reklamę.

Uśmiechnęła się, choć z początku była na nich wkurzona za takie cyrki, jakie odstawiali od wczoraj. Jako pierwszy podszedł do niej Kame. Objął lekko tekściarkę i szepnął życzenia, a później pociągnął ją w strone tortu.

-Najpierw zdmuchnij świeczki- poleciła Kokoro.- I nie zapomnij pomyśleć życzenia. 

Kaoru omiotła spojrzeniem każdego zgromadzonego i obdarzyła ich uśmiechem. Jedynie na dłużej zatrzymała wzrok na Kame wypowiadając w myślach swoje życzenie, a później nabrała powietrza do płuc i zdmuchnęła za jednym razem wszystkie świeczki. Przyjaciele klasnęli w dłonie.

-O czym pomyślałaś?- dopytywał się Koki.- Jakie było twoje życzenie?

Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem na ciekawość Tanaki.

-Zapomnij. Nie powiem ci- roześmiała się również.- W innym wypadku moje życzenie nigdy się nie spełni.

Karen klasnęła głośno w dłonie.

-No to czas na prezent!- zawołała. 

-Co?- Kaoru zmierzyła ją wzrokiem.- To jeszcze prezent? Przyjęcie to wystarczająco miły podarunek.

-Oj tam, weź nie marudź. Poza tym, spodoba ci się. Zobaczysz.- Klaudia klepnęła ją w ramię uśmiechając się.

Koki włączył jakąś muzykę, a Yuichi wraz z Junnem wnieśli jakiś duży pakunek.

-Chcielibyśmy złożyć ci życzenia- zaczęła Kokoro. Stanęła na czele grupy, jako główna przedmówczyni. - Mamy nadzieję, że wytrzymasz z nami w agencji Johnnego- zaśmiała się, ale zaraz spoważniała.- Przede wszystkim, to spełnienia wszystkich twoich marzeń. Wszystkiego dobrego, aby w twoim życiu układało się tak, jak ty tego chcesz. Powodzenia w sukcesach zawodowych, jak i w życiu prywatnym... No i tego, co byś sama sobie życzyła. 

Podeszła do Kaoru i uściskała ją ciepło. Reszta przyjaciół również.

Tekściarka przysiadła na kanapie i zaczęła odpakowywać swój prezent. Była bardzo ciekawa, co jest w wielkim tekturowym pudle. Męczyła się trochę z taśmą, ale nie chciała od nikogo pomocy. Poradziła sobie świetnie sama, aż w końcu otworzyła pudło i zamarła. 

Na dnie spoczywała nowiutka i wypolerowana czerwona gitara. Wyciągnęła ją ostrożnie i obejrzała instrument z każdej strony. Na pudle rezonansowym pod gryfem znajdowała się wyryta w drewnie literka "K". Uniosła pytająco oczy na Kamenashiego, a ten tylko uśmiechnął się słodko.

-Twoja i moja literka. Chciałem by przypominała ci o mnie.- Usiadł obok niej i podał jej papierową torebkę.- A to ode mnie... taki drobny prezent.

Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało i zaglądnęła do torebki.

-O jej, jaki śliczny!  

Wyciągnęła małą maskotkę żółwika. Na skorupie miał wyszyte znaki kanji: " 愛してる"

-Hmm?- Spojrzała na niego lekko zdziwiona i nieco zmieszana, obracając w dłoniach maskotkę.

- Żółwik wyraża moje uczucia- powiedział cicho, by tylko ona mogła to słyszeć.- Już jakiś czas temu widziałem go w sklepie, chciałem ci go podarować wcześniej, ale tak jakoś wyszło... że dopiero teraz- wzruszył ramionami. Uśmiechnął się widząc jak jej usta rozciąga cień uśmiechu i powtórzył słowa, które widniały na skorupce maskotki.

-Aishiteiru...- wyszeptała również i wtuliła się w niego. To chyba były najlepsze urodziny w całym jej życiu. Najwyraźniej urodzinowe życzenie właśnie zaczęło się spełniać. Oderwała się lekko od niego i pocałowała delikatnie jego usta.

-Kaoru!- Klaudia weszła do salonu. Wyglądało na nieco przestraszoną.- Możesz na chwilkę... to dość ważne.

Dziewczyna odsunęła się od Kame jak opatrzona. W dodatku poczuła mocne wypieki na twarzy. Bratanica pokręciła głowę i westchnęła cicho, nic nie mówiąc i ruszyła z powrotem do kuchni.

- Zaraz wracam...- uśmiechnęła się i nim odeszła, musnęła jeszcze ustami policzek Kame.

Weszła do kuchni i o mało co, nie zemdlała. 

Na stole leżała jakaś szara koperta. Nawet stojąc w progu, widziała na niej przyklejone kolorowe litery wycięte z gazet. Napis był duży, który nawet dość przyjemnie brzmiał: "Happy birthday Kaoru", ale tylko z pozoru. Tekściarka to wiedziała.

Podeszła do stołu i drżącymi dłońmi odpakowała kopertę, gdyż w kuchni była sama. Szybko roztargała szary papier i od razu upuściła jej zawartość na stół.

-Co to do cholery ma być?!- mruknęła pod nosem bliska płaczu. 

Odważyła sięgnąć się po zdjęcia i zaczęła je przeglądać. Była w szoku. Zdjęcia były robione z ukrycia. Najstarsze pochodziły wtedy, kiedy poszła biegać, gdzie w parku spotkała Kame. Idealnie został ujęty ich pocałunek. Kolejne przedstawiały, jak razem siedzieli na osiedlu na ławce u Kaoru.

Przeglądnęła je pośpiesznie, po czym sięgnęła po kartkę.

"Ostrzegałam cię, prawda? Jeżeli nie zostawisz go w spokoju, wszystkie te zdjęcia trafią do gazet, potem do Johnnego. Jestem ciekawa, co on na to. Mam dla ciebie dobrą radę, bierz swoje rzeczy i wynoś się z Japonii. Inaczej naprawdę, ale  to naprawdę gorzko tego pożałujesz".

Drżącymi dłońmi upuściła kolejny raz zdjęcia i kartkę na stół. Czuła się, jakby znalazła się w jakieś pułapce, z której nie było żadnego wyjścia. Przeklęła pod nosem, czując, jak łzy jedna po drugiej spływają jej po policzkach, zamazując obraz. Czy kiedy wszystko dobrze się układa, musi zaraz się schrzanić? Pomyślała wkurzona i przerażona. 

Chciała biec po Tatsuye i Kokoro, ale w ostatniej chwili rozmyśliła się. Nie mogła wyjść z kuchni w takim stanie. Kame od razu  domyśliłby się, że coś jest nie tak. Dlatego usiadła na krześle, przecierając coraz to nowsze łzy. 

Czyżby nie było innego wyjścia z tej sytuacji? Musiała to dobrze rozważyć, a przede wszystkim, najpierw się uspokoić... 


***

Stałam właśnie przy oknie, obserwując jak słońce chyli się ku zachodowi. Potem śliczny księżyc pojawił się na niebie. Przetarłam napływające łzy do oczu i odetchnęłam cicho wieczornym powietrzem. 

Te wszystkie wspomnienia były zbyt bolesne. Najwyraźniej moje rany jeszcze dobrze się nie zabliźniły, a ja nieudolnie postanowiłam je rozdrapać. 

To był dopiero początek wielkiego koszmaru. Wiedziałam o tym doskonale. Jednak w tamtym czasie, miałam gorącą nadzieję, że zdjęcia i szantaż to ostatni czarny etat w moim życiu. 

Myliłam się i to bardzo... 

Wtedy nie spodziewałam się, że cała ta historia mogła tak dalej się potoczyć.

Musiałam jeszcze raz przeżyć mój horror na nowo, tym razem we wspomnieniach.

Usiadłam na łóżku, podkulając nogi pod siebie i pozwoliłam dotąd zamkniętym obrazom wydostać się z ciemnych zakamarków mojej podświadomości, które zalały mnie, jak zimna fala w czasie najgorszego sztormu nad morzem....

3 /skomentuj:

Kokoro-chan pisze...

;]
1) "Także trzymajcie kciuki za te dwa ostatnie rozdziały, aby dość sprawnie mi poszły... no i kto, wie, może doczekacie się kontynuacji "Watashi no idai nippon no koi" ;)."Ja trzymam ;] I mam nadzieje, ze biblijna o której mi pisałaś powstanie również szybko xD
2) Koszmar- znasz moją opinię xD Ja myślałam, że wyjdzie Ci krótszy, a tu jednak wyszedł fajnie ;] I dał dobry klimat dla reszty rozdziału ;]
3)"Omiótł wzrokiem salę i zauważył Klaudię, jak i Karen." Tak tak, dla mnei to mega dziwne, że ja i Ueda siedzimy sobie razem w jednym pokoju bez żadnych rękoczynów czy kłótni xD
4) "[...] dopowiedział Ue, przeszywając przyjaciela lodowatym spojrzeniem." Już myślałam że to spojrzenie będzie tez kierowane do mojej bohaterki xD
5) " Także Kame kupi gitarę, a my zrzucimy się i po problemie." Koki xD Czy ja już wspominałam, że on jest dla mnie mistrzem tego rozdziału? :D Mógł więcej głupich hasełek mówić xD
6) "-Czyżby randka z Kaoru?" xD Padłam xD
7) "Nie ma mowy, by nasz Kame nie odebrał telefonu od Kaoru." Koki- mój mistrzu xD
8) "-W takim razie, ty Kokoro pomożesz mi z tortem." Ja i kuchnia? I nic nie przypaliłam? Oo xD
9) Żółw od Żółwia wymiata xD Ciekawe jak bym zareagowała gby Alfred nagle stał się facetem i kupił mi żółwia xD
10) "Chciała biec po Tatsuye i Kokoro, ale w ostatniej chwili rozmyśliła się." Trza było pobiec xD
11) Dobre zakończenie ;] Mi się podoba ;]
12) No i tyle ;] W sumie nie wiem co jeszcze pisać xD
13) Do napisania i weny życzę! ;]

Anonimowy pisze...

No rozdział bardzo, bardzo mi się spodobał. Początek jak z horroru, "hak", "pocięte policzki", masakra... Ale przynajmniej obudziłaś się, a przy tobie od razu był Kame ^^. Nie no, Koki wymiata, a w sumie niech mu dokucza, a czemu nie? Dobrze wymyślili z tym przyjęciem! Heh, pomysł na prezent był świetny, a do tego Kame wybierał gitarę, więc musiała być naprawdę fajna :D. Noi na końcu znowu coś się musiało podziać, ahh ciekawa jestem co to za kobieta, wysyła te "miłe" listy. A zakończenie było takie... że teraz nie wiadomo czego się spodziewać w następnym rozdziale :). Coś czuję że będzie się działo.
Dobra, czekam na 14 rozdział.
Psiku^^

Kaoru pisze...

Noo, nie ma to jak motywujące wasze komentarze, dziewczyny. Dziekuję za nie ;* I w sumie za to, że jesteście ze mną od początku tworzenia tego opowiadania. Bez was i waszych komentarzy nie dałabym rady. A naprawdę, każdy komentarz to duży kop motywacji do pisania czegokolwiek.

14 rozdział się pisze powoli, także, no będzie się działo, tak jak to dobrze ujęłaś Psik :P

Prześlij komentarz