Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

sobota, 2 listopada 2013

私の天国 (Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział ósmy: Ponieważ żyjesz i oddychasz...

Nawet dobrze mi poszło <szok> <zdziwienie>. Biorąc pod uwagę kaprysy mojej weny w tym tygodniu, to rozdział oceniam nawet na dość w miarę, choć nie udało mi się napisać go tak, jakbym chciała (w sumie to też żadna nowość, więc... XD). Nie wiem, czy jestem z niego zadowolona, czy nie. Szczerze, to nadal mam mieszane uczucia. Niby po części jest zawarte to, co było planowane, ale jednak odbiega nieco od pierwotnego oryginału, który stworzyła sobie moja wyobraźnia. Być może dlatego podchodzę do niego z lekkim przymrużeniem oka. No nic, wyszło jak wyszło i liczę po cichu, że się spodoba.

Btw, to tak już ogólnie, żeby nie było: jest to już ostatni rozdział z tych serii, bo im dalsze rozdziały, tym bardziej smutniej i dramatyczniej będzie się zapowiadać. Ale to tylko tak słowem wstępu, żeby nie było, że ten ósmy rozdział tak słodko wyszedł, czy coś. Bo po prostu chciałam to wszystko już umieścić w jednym, żebym później spokojnie mogła skupić się nad dalszą akcją.


♫♪♫ Background Music Instrumentals- B-Sides N°1 ♫♪♫

私の天国
 (Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział ósmy: Ponieważ żyjesz i oddychasz... 

Nim zdążyłem otworzyć oczy, wiedziałem, że Kaoru patrzy na mnie. Wcale nie musiałem uchylać powiek, by się o tym przekonać. Czułem na sobie jej spojrzenie. Przedtem, kiedy już przebudziłem się usłyszałem, jak siada na brzegu łóżku i nachyla się nade mną. Niepewnie dotknęła mojego policzka, wodząc opuszkami palców po mojej twarzy. Jej dotyk łaskotał mnie, ale nie miałem zamiaru dawać po sobie znać, że już nie śpię, dlatego z trudem opanowałem śmiech. Mimo wszelkich starań, kącik ust i tak drgnął mi lekko ku górze, bowiem uwielbiałem jej dotyk. Zgadywałem, że gdyby teraz Kaoru zorientowała się, że już od paru minut nie śpię, spiekłaby raka, bo przyłapałem ją na akcie czułości. Lubiłem widok jej ceglanych wypieków, ale teraz nie miałem najmniejszej ochoty, bo przerywała swoje pieszczoty, dlatego postanowiłem udawać, że jednak śpię. Poza tym, to nie był już pierwszy raz, kiedy budząc się, napotkałem na takie zachowanie ze strony mojej ukochanej.

Raptem kilka dni temu, gdy jeszcze przebywaliśmy w Tokio, w nocy zbudziło mnie delikatne łaskotanie po policzku. Miałem wrażenie, że jakiś motyl, lub piórko przedostało się przez okno do naszej sypialni i teraz to coś spoczęło na mojej twarzy. Uchyliwszy wtedy lekko powieki, ujrzałem skąpaną w blasku księżyca twarz Kaoru. Było zbyt ciemno, bym mógł dokładniej zarejestrować, co wtedy skrywały jej oczy. Jednak wydały mi się one matowe i pozbawione blasku, który tak dobrze znałem. W tamtą noc, oczy Kaoru były w przerażający sposób smutne i nieco zabarwione strachem. Nim zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować, Kaoru musnęła ustami mój policzek, po czym przytuliwszy się mocno do mojego ramienia, zasnęła. Przez resztę nocy, długo zastanawiałem się, o czym mogła wtedy myśleć, ale nic sensowego nie przychodziło mi do głowy. 

Od tamtej pory, już nic takiego nie zakłóciło mojego snu, aż do tej chwili... 

Z piersi Kaoru wyrwało się ciche westchnięcie. Zaciekawiony, co tym razem mogą ukazać mi jej oczy, postanowiłem unieść powieki. Spojrzałem w jej stronę, ale Kaoru zerkała na zegarek. Zastanowiłem się, która może być godzina i uśmiechnąłem się, obserwując Kaoru z profilu. Jak zawsze miała rozpuszczone włosy, skręcone w drobne loki, które miękko opadały jej na ramiona. Na jasną cerę padały ciepłe promienie słońca. Aż zapragnąłem wyciągnąć dłoń i przejechać po gładkiej jej skórze. Zauważyłem, że nie ma na sobie piżamy. Ubrana była w koszulkę na ramiączkach i w krótkie spodenki. Czyli z pewnością nie był to ranek.

Serce zatrzepotało mi w klatce piersiowej, kiedy Kaoru odwróciła głowę. Nasze spojrzenia spotkały się. Usta Kaoru rozciągnął delikatny uśmiech, który rozjaśnił jej twarz.

-Znowu długo spałem?- odezwałem się jako pierwszy. Przekrzywiłem głowę w bok i odwzajemniłem uśmiech.

-Yhm- powiedziała ciepło.- Już po jedenastej. Ale nie przejmuj się tym. Ostatnio brakowało ci snu.

Musiałem z niechęcią przyznać jej rację.

Przebywaliśmy już trzeci dzień nad morzem, a ja wciąż kładłem się wcześniej i budziłem się w południe. Najwyraźniej ostatni okres ciężkiej pracy odcisnął na mnie swoje pięto, którego nie byłem wstanie się pozbyć.

-Ładnie wyglądasz- zaśmiałem się cicho. Złapałem Kaoru za nadgarstek i nim zorientowała się, co się dzieje, leżała już w moich ramionach. Musnąłem ustami jej czoło.- Jak się dzisiaj czujesz?

-Już coraz lepiej- odpowiedziała. Uniosła się na łokciu i zaglądnęła mi w oczy.

-To widać i słychać. Jeszcze trochę, a chrypa na dobre opuści twój głos.

Ogarnąłem z jej twarzy zabłąkany kosmyk włosa i założyłem go z ucho, po czym wierzchem dłoni przejechałem po jej policzku. Kaoru przymknęła powieki i wtuliła twarz w moją dłoń.

-Co chcesz dzisiaj robić?- Przybliżyłem twarz i dotknąłem wargami jej kącika ust.- Spacer, leniuchowanie na plaży...?

Roześmiała się cicho. Zarzuciła mi ręce na szyję i skryła twarz w głębieniu mojego ramienia. Westchnąłem cicho i przytuliłem ją mocniej do siebie. Powoli zaczynało brakować mi takich poranków, więc byłem naprawdę bardzo wdzięczny chłopakom za ten pomysł, by urlop spędzić nad morzem. Dopiero teraz powoli zaczynałem odzyskiwał równowagę i byłem wstanie skupić się nad innymi, również ważnymi rzeczami w moim życiu, niż tylko praca.

-Hmm... wiesz co, wszystko mi jedno- szepnęła mi w ucho.- Byle tylko zawsze z tobą.

Na usta cisnął mi się uśmiech.

Od trzech dni byliśmy z Kaoru nierozłączni. Zabierałem ją na długie spacery wzdłuż morza. Stąpaliśmy boso po ciepłym piasku i trzymaliśmy się za ręce. Rozmawialiśmy o błahostkach, w końcu nie musiałem zanudzać o opowieściach na temat mojej pracy, z kolei ona nie musiała już udawać, że ją to interesuje. Często wtedy milczeliśmy, ale to nie była ta cisza, z tych rodzajów krępujących. Miałem wrażenie, że rozumiemy się bez słów. Wystarczało mi tylko jej spojrzenie, drobny gest, czy nieśmiały uśmiech. Lubiłem zatapiać się w jej oczach, kiedy siedzieliśmy na plaży i oglądaliśmy zachód słońca. Tak szczerze mówiąc, mnie ten widok wcale nie ciekawił. Kierowałem wówczas wzrok na jej przepięknie oświetloną twarz w różowych smugach słońca. Lubiłem słuchać jej głosu. Kiedy byłem bliżej niej, dopiero wtedy czułem, że naprawdę żyję. Kiedy spoglądała na mnie tym ciepłym a zarazem nieśmiałym uśmiechem, miałem wrażenie, że krew rozsadzi mi żyły, a serce lada chwila wyrwie się z piersi i pogna wprost do niej. Kiedy nasze dłonie stykały się ze sobą, czułem przechodzącą pomiędzy nami iskrę. Byłem szczęśliwy, że mogę w końcu poświęcić jej tyle czasu.

Kaoru uniosła na mnie oczy i przez dłuższą chwilę wpatrywała się we mnie uważnie. Zagryzła dolną wargę, wyciągnęła dłoń i najdelikatniej, jak tylko potrafiła, musnęła palcami mój policzek. Poczułem przyjemny dreszcz, rozchodzący się po całym moim ciele. Znowu błądziła opuszkami palców po mojej twarzy. Dotknęła moich powiek, lekko nachyliła się nade mną i ucałowała mój policzek, a potem kącik ust. Uśmiechnęła się anielsko i kciukiem przejechała po moich wargach. Zadrżałem i poczułem, jak ogarnia mnie chęć pocałowania jej. Gdyby nie angina Kaoru i nasza wcześniejsza umowa, już dawno przyciągnąłbym ją do siebie i złożyłbym na jej ustach gorący pocałunek. Tęskniłem już za jej wargami, za ich smakiem. Przedtem nie przywiązywałem do tego większej wagi, gdyż byłem pochłonięty sprawami w agencji. Ale teraz, kiedy praca odeszła na dużo dalszy plan, coraz ciężkiej przychodziło mi opamiętywanie się, szczególnie w takich momentach, jak ten, gdy Kaoru zachowywała się w taki sposób.

Westchnęła cicho i odsunęła się ode mnie. Podniosła się z łóżka i podeszła pod oszklone, rozsuwane drzwi, które prowadziły prosto na plażę. Usiadłem na łóżku i wbiłem w nią spojrzenie.

-Wygląda na to, że dzisiaj też będzie pięknie- powiedziała cicho. Stała do mnie plecami, ale niemal wydziałem oczyma wyobraźni, jak się uśmiecha.

Podszedłem do niej, objąłem ją w talii i oparłem brodę o jej ramię. Zmrużyłem powieki i spojrzałem na rozciągające się morze, które lekko falowało.

-Może bym poserfował dzisiaj?

Kaoru ułożyła na moich dłoniach swoje dłonie. Ścisnęła je lekko. Odwróciła głowę i spojrzała na mnie.

-Dobry pomysł. Z chęcią zobaczę cię na fali, bo jeszcze nie miałam ku temu okazji. Ponoć całkiem dobry jesteś.

Mało brakowało a zaczerwieniłbym się.

-Wcale nie. Kiedy byłem młodszy, spędzałem całe lato na desce. To tylko hobby.

-Yhym... to musiał być imponujący widok- powiedziała rozmarzonym tonem.- Także serfuj dzisiaj, a ja popatrzę na ciebie.

Serce gwałtownie obiło mi się o żebra. Kaoru gapiąca się na mnie, jak serfuję po falach? Cholera, to będzie ciężkie. Byłem przekonany, że w takiej sytuacji nie uda mi się utrzymać na desce chociażby przez kilka sekund. Nie chciałem wyjść przed nią na totalną ofermę, która chwali się, jak to świetnie sobie nie radzi na desce, a nagle w jej obecności okaże się, że co chwilę ląduję w wodzie. Miałaby wtedy ze mnie niezły ubaw, a ja spaliłbym się przed nią ze wstydu.

Chciałem otworzyć już usta z zamiarem powiedzenia czegoś, gdyż nagle rozbrzmiał w pokoju dźwięk telefonu.

-To twój- powiedziała Kaoru i wyplątała się z moich objęć.

Wydobyłem z siebie cichy jęk niezadowolenia. Obawiałem się, że to ktoś z agencji o czymś sobie nagle przypomniał i nie było można z tym poczekać, aż do mojego przyjazdu. Żadna nowość i wcale bym się nie zdziwił, gdyby faktycznie tak było.

Spojrzałem na Kaoru. Niby uśmiechnęła się, ale byłem pewny, że pomyślała o tym samym, co ja. Nie mając innego wyjścia, odwróciłem się i sięgnąłem po telefon, leżący na półce.

Roześmiałem się cicho, kiedy spojrzałem na wyświetlający się numer. Odczułem ulgę, że to nikt z pracy.

-No, co jest?- usłyszałem w telefonie głos Uedy.- Już południe, a was jeszcze nie widać na plaży? Żyjecie w ogóle?

-Skoro odebrałem, to znaczy, że tak.

-Uf, co za szczęście. Ty, Kame, a właśnie... bo z tego, co kojarzę, to brałeś ze sobą swoją deskę do surfingu, nie?

Kaoru zmarszczyła brwi. Pewnie zaskoczyła ją moja nagła zmiana podejścia do tego telefonu. Poruszyłem bezgłośnie ustami, chcąc dać jej znać, kto dzwoni. Kiedy zrozumiała moją niemą wiadomość, pokręciła wolno głową, jakby chciała powiedzieć, co ten Ueda jeszcze nie wymyśli i uśmiechając się, wskazała kciukiem drzwi i wyszła.

-Tak, mam ją ze sobą- rzuciłem z rozbawieniem.- A co, chcesz stawić czoła falom?

Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem gromki wybuch śmiechu. Aha, czyli Ueda włączył na głośnomówiący i z tego, co mi się wydawało, to na plaży byli już wszyscy prócz mnie i Kaoru.

-Dowiesz się w swoim czasie- odpowiedział mi Taguchi.- A teraz, zbieraj te swoje cztery litery i wychodź z tej nory. Czekamy na ciebie.

-Dajemy ci pięć minut!- Ostatnie słowa, jakie usłyszałem, padły ze strony Klaudii i połączenie urwało się.

Co, u licha, pomyślałem i rzuciłem telefon na łóżko. Przeciągnąłem się, to spanie do późna zaczynało na mnie źle działać. Jeszcze z kilka takich dni, a rozleniwię się na dobre. Musiałem to jak najszybciej zmienić. Dlatego nie marudząc już więcej, podreptałem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Zjadłem śniadanie, które przygotowała dla mnie Kaoru i wyszedłem na plażę wprost objęcia gorących, niemal parzących promieni słonecznych.

-Nie za dobrze ci czasem?- Nim zbiegłem po schodkach naszego domku, poczułem jak coś uderza mnie w klatkę piersiową. Złapałem szybko plażową piłkę i rzuciłem ją w Nakamaru.- Kto by pomyślał, że z ciebie takich śpioch.

-Daj spokój, w końcu wakacje- uśmiechnąłem się promiennie.

-Bez przesady, już po dwunastej.- Ueda znalazł się przy mnie i spojrzał na mnie takim wzrokiem, jak biedny psiak, który prosi o jedzenie.- To co będzie z tą deską?

Roześmiałem się cicho. Ruszyłem w stronę samochodu i dałem znać, by Ueda ruszył za mną.

-Możesz mi teraz powiedzieć, co tak nagle wzięło cię na surfing?

-Oj no, daj spokój, Kame.- Przytrzymał drzwi bagażniku i pomógł mi wyjąć sprzęt.- W końcu mamy wakacje, a to najlepsza pora na poznawanie nowych rzeczy i na ich naukę.

Skierowałem na niego uważne spojrzenie. Zacząłem bacznie przyglądać mu się,o co tak naprawdę może chodzić. Kiedy pochwycił mój wzrok, wystrzeżył się i odebrał mi deskę.

-No dobra...- mruknął. Wygrałem, ale nie chciałem mu tego okazywać, dlatego starłem się być poważny.- Chodzi o Kokoro- powiedział skruszony. Skubał nerwowo folię, w którą zapakowana była moja deska.

No nie, znowu ona. Z trudem opanowałem głośne westchnięcie. Wiedziałem, że wciąż znajdują się w samym środku wojny, ale o ile mi wiadomo, ich sprawa nie ruszała nawet o milimetr do przodu. Często zastanawiałem się, czy taka sytuacja nie męczy ich już. Te ciągłe niepotrzebne zaczepki, które prowadziły do beznadziejnych kłótni, powoli zaczynały mnie drażnić. Nie raz już miałem ochotę wejść im w słowo, ale potrafiłem ugryźć się w język i zacisnąć usta. Zachowywali się, jak typowe dzieciaki w liceum, które nie potrafią okazać, co tak naprawdę skrywają w sercach. Owszem, z początku było to nawet zabawne, ale teraz, kiedy widzę, jak mój kumpel, który jest dorosłym facetem i w taki sposób się zachowuje, by zaimponować kobiecie, to aż ręce opadają.

Dlatego teraz zżerała mnie ciekawość, do czego była Uedzie potrzebna moja deska. Z tego, co wiedziałem, to przecież Tatsuya nie potrafił surfować.

-Chciałbym, byś pokazał mi kilka trików na desce. No wiesz, ponoć kobietą podobają się tacy wysportowani mężczyźni.

Mało brakowało, a parsknąłbym śmiechem. Omiotłem go spojrzeniem.

-Ale ty przecież jesteś wysportowany. Trenujesz boks.

-Noo tak, ale wiesz...- Wypną dumnie pierś do przodu. Nie wiem, czy chciał  pochwalić się, jaką ma wyrzeźbioną klatę, czy może tym gestem chciał podkreślić znaczenie moich słów.- Ale kobiety również zwracają uwagę na mężczyzn, którzy uprawiają letnie sporty.

Chciałem już pacnąć się w czoło, ale nie wiem, jakim cudem się powstrzymałem. Chciał przypodobać się Kokoro na desce wśród fal? Chyba zapomniał o jednym, nauka wcale nie będzie taka łatwa, jak jemu mogło to się wydawać. Powinien to wiedzieć, głównie dlatego, że sam preferował sport i uprawiał boks. Ta Karen chyba totalnie przyćmiła mu wszelkie normy i realne podejście do sprawy.

-To jak będzie, nauczycielu?- Nie dawał mi odporu.- Nauczysz mnie? Proszę, proszę.

Westchnąłem. Roześmiałem się i kiwnąłem głową. Co niby miałem zrobić? Przecież mu nie odmówię. Ueda to nie tylko kolega z zespołu, z którym pracowałem już od dziesięciu lat. Był przede wszystkim moim przyjacielem, a przyjaciół nie zostawia się w potrzebnie.

Uznałem, że zapał do surfingu szybko mu przejdzie, gdy tylko postawi stopy na desce, o ile oczywiście to mu się uda. A kiedy w przeciągu kilku sekund straci równowagę i nabierze w płuca słonej wody, miałem nadzieję, że weźmie nogi za pas i zwieje od groźnie unoszących się fal. Ale myliłem się i chyba nie znałem jeszcze zbyt dobrze swojego przyjaciela.

Dzisiejsza pogoda była idealna na surfing. Mimo mocnych promieni słońca, wiatr spisywał się na medal, dzięki czemu co druga fala była stworzona, by stanąć z nią do walki. Dlatego czekałem cierpliwie, aż odpowiednia fala nadejdzie i dawałem znak Uedzie, by wdrapał się na deskę.

Tatsuya nie radził sobie najlepiej, ale mimo wszystko bez przerwy na jego twarzy gościł szeroki uśmiech i zanosił się głośnym śmiechem, kiedy wynurzał się z wody, okropnie się nią krztusząc. Przecierał wtedy oczy, trzepał głową, jak zmoknięty kundel, po czym mówił, że chce jeszcze raz. Śmiałem się razem z nim i nie mogłem uwierzyć, że aż tak bardzo uwziął się na ten surfing. Co jakiś czas dawałem mu głośne wskazówki, kiedy utrzymywał równowagę dłużej niż kilka sekund. Niestety, miał problem z uginaniem nóg i odpowiednimi ruchami bioder, przez co szybko znowu lądował w wodzie. Ale jak na pierwszą lekcję, musiałem przyznać, że radził sobie o wiele świetniej, niż ja, kiedy po raz pierwszy wziąłem w ręce deskę i ruszyłem ku falom.

Kiedy Ueda miał już dość na dzisiaj stwierdził, że pójdzie na plażę i popatrzy na mnie, jak sam sobie radzę. Chciał podpatrzeć moje ruchy i obiecał, że następnym razem postara się być lepszy ode mnie. Jego obietnica rozbawiła mnie, ale mimo wszystko zgodziłem się i pozostawiony sam w morzu, złapałem za deskę i pognałem na głębszą wodę.

Uwielbiałem morze.

Kiedy tylko miałem choć trochę chwili wytchnienia i sprzyjały ku temu warunki pogodowe, pakowałem sprzęt do samochodu i ruszałem w drogę. Kiedy już znalazłem się na desce, niesiony przez szum fal, czułem wiatr we włosach i rozpierała mnie radość. Czułem się wolny, jak nigdy wcześniej. Wszystkie dotąd problemy, które atakowały moje myśli, odchodziły w niepamięć. Wtedy starałem się nie myśleć o niczym. Opróżniałem mózg ze wszystkiego i chciałem czuć tylko wolność, jak te fale, które zmierzały przed siebie w nieznanym kierunku, a później głucho rozbijały się o skały i brzegi.

Balansowałem z lekkością wraz z deską. Całą swoją uwagę skupiałem wówczas na mięśniach, by w danym momencie wykonały ruch, który umożliwi mi dalsze utrzymanie się na powietrzni. Zaczerpnąłem głośno powietrza do płuc, ugiąłem bardziej nogi w kolanach i pochyliłem się do przodu. Skręciłem lekko biodrami w lewo, później w prawo i znalazłem się na szczycie fali. Mrugnąłem oczami, kiedy opadałem. Krople wody chlusnęły mi na twarz. Zacisnąłem powieki, straciłem przez chwile równowagę i poleciałem do wody.

Wynurzywszy się na powierzchnię, złapałem w usta powietrze i otarłem twarz. Rozglądnąłem się za deską. Podpłynąłem do niej i uchwyciwszy ją, wdrapałem się na nią, ułożyłem się na brzuchu i ruszyłem ku brzegowi.

- Daj spokój, nie wiem po co on to robi.- Głośny śmiech Kokoro zlewał się z szumem fal.- Jest do niczego. Widziałaś ruchy Kame? To dopiero nazywa się  p r a w d z i w y  surfing, a nie wygibasy, które przed chwilą zaprezentował nam Tatsuya.

-Kame już od lat uprawia surfing- powiedziała Kaoru.- Ale faktycznie, jest w tym dobry. A Ueda dopiero się uczy. Wcale znowu nie szło mu tak najgorzej, nie przesadzaj.

Kokoro skrzyżowała dłonie i prychnęła.

-Kretyn. Wyglądał na tej desce, jak małpa z cyrku.

Kaoru roześmiała się. Przymknęła powieki i wystawiła twarz ku słońcu.

- Widziałaś, jak sprawnie Kame poradził sobie z tą olbrzymią falą?- ciągnęła dalej zachwycona Kokoro.- Jeju, jego ciało jest wprost idealnie stworzone do tego sportu. Nie rozumiem, dlaczego uparł się na ten bejsbol. Przecież gołym okiem widać, że jego żywiołem jest woda.

-Hej- zawołała rozbawiona Kaoru. Otworzyła oczy i spojrzała na Kokoro.- Zwolnij, bo czuję się zazdrosna.

-Oj no, przepraszam, nie bądź urażona. Mówię tylko prawdę.

Stałem na brzegu i z rozbawieniem podsłuchiwałem ich rozmowę na swój temat. Słowa, które wypowiedziała Karen spodobały mi się, ale żałowałem, że nie padły one akurat z ust Kaoru.

-No i wręcz bosko wygląda w tym czarnym kombinezonie. Idealnie podkreśla jego mięśnie. W dodatku te jego mokre włosy... No, dobra, dobra, już siedzę cicho, ale Kaoru.- Kokoro przysunęła się bliżej koleżanki.- Jestem kobietą tak? Więc jak widzę takiego faceta, jak Kame, który tak fantastycznie wygina się na desce, to aż szkoda nie popatrzeć, nie? Ach, naprawdę masz szczęście, że to akurat Kame zwrócił na ciebie uwagę. Nie jedna chciała być teraz na twoim miejscu.

To, co teraz powiedziała Kokoro sprawiło, że cofnąłem się o krok. Dlaczego mówi takie rzeczy Kaoru? Utkwiłem spojrzenie w mojej dziewczynie i czekałem na jej reakcje.

-Czy mi się wydaję, czy wyczuwam tutaj jakąś ironię skierowaną do Uedy?- Ku mojemu zaskoczeniu głos Kaoru był spokojny i opanowany. Wciąż miała zamknięte oczy, a na jej ustach malował się uśmiech.- Zamilkłaś, a więc mam rację.

-Ueda?- fuknęła chłodno.- Do pięt nie sięga Kame. Nie ma o czym tutaj mówić.

Kaoru zachichotała. Spodobał mi się ten śmiech. Był taki czysty i szczery.

- A więc drażni cię zachowanie Ue? Żałujesz, że nie jest taki jak Kame? Przestań się wygłupiać. Obie dobrze wiemy, co tak naprawdę myślisz o Uedzie. Możesz mrozić go tym swoim przenikliwym spojrzeniem, możesz się z nim kłócić, rzucać cięte uwagi w jego stronę, ale mnie nie oszukasz.

Widziałem, jak twarz Kokoro stopniowo się zmienia. Spojrzała na Kaoru, lecz zaraz szybko skierowała oczy w przeciwną stronę, odetchnęła głośno i ciężko. Miałem wrażenie, że chce coś odpowiedzieć, ale nie potrafi dobrać odpowiednich słów. Zacisnęła usta i uparcie milczała. Brawo Kaoru, miałem ochotę krzyknąć. Najwyraźniej nie ja jeden miałem już dość ich wiecznych podchodów i dziecinnych zaczepek.

- Mówisz o Kame tylko po to, aby uciszyć własne myśli na temat Ue - powiedziała cicho chwilę później Kaoru. Zdawało mi się, że chciała, aby wyszło z tego pytanie, lecz w jej ustach zabrzmiało to jak czysta i trafna ocena sytuacji.- Naprawdę staram się ciebie zrozumieć, ale nie potrafię. Nie wiem, co wydarzyło się między wami, ale jedno wiem na pewno, ty go kochasz, Kokoro. I nie zaprzeczaj, bo dobrze widziałam, co kryło się na twojej twarzy, kiedy obserwowałaś go, jak surfował.

-To nie twoja sprawa.

-Może i nie, masz rację, ale jestem przyjaciółką Uedy... I twoją chyba także, więc naprawdę, kiedy widzę, jak staracie się zbliżyć do siebie, a wam to nie wychodzi, to...

-Przestań już- westchnęła i zamknęła powieki. Ścisnęła dłońmi skronie.- Nie chcę tego słuchać. Głowa mnie rozbolała, możemy zmienić temat?

Kaoru uniosła się na łokciach i spojrzała na Karen. Wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć, jak chcesz, ja się wycofuje już z tego tematu i z powrotem opadła na koc, i przymknęła oczy.

Nie chciałem, by między nimi zawisło jakieś niepotrzebne napięcie, więc chwyciłem pod pachę deskę i ruszyłem w ich stronę. Rzuciłem deskę na piasek i stanąłem nad Kaoru, trzepiąc włosami, by krople wody opadły na nią.

-Ej! - zawołała i gwałtownie podniosła się. Kiedy spostrzegła, że to ja, uśmiechnęła się i zrobiła mi miejsce na kocu.

- Nie za wcześnie na rozbieranie się? -  rzuciłem z łobuzerskim uśmiechem i omiotłem spojrzeniem jej kostium kąpielowy.

Miała zebrane wszystkie włosy do tyłu i upięte w koński ogon. Jej brązowa karnacja idealnie kontrastowała z bielą stroju kąpielowego, który miała na sobie.

-Jeżeli boisz się, że przeziębi się, to bez paniki.- Wtrąciła się Karen.- To tylko angina. Stan zapalny z pewnością już dawno minął. Teraz jedynie pozostaje jej uporczywa walka z bólem gardła.- Podniosła się ze swojego koca i złożyła go w kostkę.- Nie będę wam przeszkadzać. Pójdę już.

Uniosłem pytająco brwi na Kokoro, ale chyba nie zauważyła mojego gestu, lub udała, że go nie widzi. Nie mówiąc nic już więcej, odeszła w napięciu.

Postanowiłem nie przejmować się jej zachowaniem, gdyż dobrze wiedziałem, co ją gryzie. Usłyszałem zbyt wiele z ich rozmowy, więc wywnioskowałem, że Kaoru trafiła w jej uczyły punkt. Rozłożyłem się na kocu i pociągnąłem za sobą Kaoru.

-Wybacz, ale słońce mi zasłaniasz- skłamałem z rozbawieniem.

Kaoru przewróciła się na brzuch i podpierając się na łokciu uniosła na mnie oczy. Uśmiechnęła się delikatnie i ogarnęła z moich policzków mokre i lepiące się kosmyki włosów. Od wody miałem chłodne policzki, więc kiedy dotknęła mojej skóry, poczułem przyjemne ciepło jej dłoni.

- I jak, napatrzyłaś się już na mnie?- spytałem.

Potaknęła głową.

-Jak oceniasz moje umiejętności na fali?- Zdałem kolejne pytanie. Chciałem po prostu wiedzieć, czy myśli podobnie, jak Kokoro.

-No, powiem ci szczerze, że zaskoczyłeś mnie...- przerwała, świdrując mnie wzrokiem- pozytywnie. Byłeś genialny. Podobało mi się. Bardzo.

-Hmm... skoro tak mówisz, to chyba jestem skłonny ci uwierzyć.

Podniosłem się na łokciach, zatapiając się w jej spojrzeniu.

-Może nauczyć ciebie też surfingu?- wypaliłem nagle.

-To chyba nie byłby najlepszy pomysł.

-Dlaczego?- uśmiechnąłem się.- Mieć taką uczennicę, to sama przyjemność.

Zmrużyła powieki. Roześmiała się cicho.

-Póki co, twoim uczniem jest Ue.

-No tak, ale Ueda nie jest tobą.- Przyciągnąłem ją do siebie i mocno objąłem ramionami.- Pomyśl nad tym, hmm? Dobrze byśmy się przy tym bawili.

-O nie- zaprotestowała.- Miałbyś ze mnie ubaw, jak nigdy. Nie będę się ośmieszać, a w szczególności już przed tobą.

-Kaoru...- westchnąłem cicho.

-Idziecie zagrać?

Nad nami stanęła Klaudia. Złapała piłkę do siatkówki, która własnie musiała im upaść i poturlać się aż do naszego koca.

-Jasne- odparła ożywiona Kaoru.- Chodź.

Podniosła się i wyciągnęła do mnie dłoń. Westchnąłem ze zrezygnowaniem i z jej pomocą stanąłem na nogi. Wiedziałem, że temat surfingu został definitywnie zakończony, zwłaszcza teraz, kiedy w grę wchodziła siatkówka. Kaoru niemal uwielbiała ten sport, więc chcąc, czy nie chcąc, zgodziłem się na mecz.


***

Wieczór był przyjemnie ciepły, więc postanowiłem wykorzystać okazję do zrealizowania mojego pomysłu. Już wcześniej miałem to w planach, ale ze względu na moje zmęczenie i chodzenie spać o wczesnych porach, było to niemożliwe. Dzisiaj o dziwo czułem się o niebo lepiej i kiedy zapadł już zmierzch, nie bolały mnie oczy i wcale nie marzyłem już o śnie. 

Dlatego, kiedy zobaczyłem w salonie zaczytaną na kanapie Kaoru, uznałem to za dobry znak. Wiedziałem już, że jeżeli Kaoru jest pochłonięta jakąś książką, to najlepiej wtedy trzymać się od niej na dystans, z kolei ona nie wtrąca się do tego, co robię. 

Tak, to była idealna pora...

Zamknąłem za sobą cicho drzwi od sypialni i wymknąłem się na plażę oszklonymi drzwiami. Akurat ten skrawek należał do osób, wyjmujących ten domek, czyli w gruncie rzeczy, to małe pole plaży, należało teraz tylko i wyłącznie do nas. Właśnie takiego miejsca teraz potrzebowałem.

-Kaoru?- Wszedłem do salonu, kiedy już wszystko przygotowałem.- Masz chwilkę? 

Spojrzała na mnie uważanie znad książki. Zaraz na jej twarzy pojawiły się przyjemne dołeczki, kiedy uśmiechnęła się. Zaznaczyła stronę, zamknęła książkę i zdjęła okulary.

-Dla ciebie zawsze. 

Świetnie, a więc jest w dobrym humorze, tym lepiej. 

-Mam dla ciebie małą niespodziankę, ale jeżeli jesteś zajęta, to czytaj sobie dalej, nie będę ci przeszkadzał.

Chyba pochwyciła mój plan, bo aż podniosła się z kanapy.

-Niespodziankę? Nie no, gdzie idziesz?- roześmiała się i złapała mnie za rękę.- Co to za niespodzianka? 

Uśmiechnąłem się szeroko i usiadłem na brzegu kanapy.

-Ale na to potrzebne jest więcej czasu, niż tylko chwilka- ostrzegłem ją, żeby potem nie było żadnego zażalenia, że przerywam jej w ważnym momencie książki. 

-Poświecę ci tyle czasu, ile będziesz potrzebował.- Przytuliła policzek do mojego ramienia. 

-W takim razie, będę musiał zawiązać ci oczy.

Odsunąłem ją od siebie i wyciągnąłem schowaną za moimi plecami opaskę. Kaoru w pierwszej chwili spojrzała na mnie nieufanie, ale trwało to nie więcej, jak zaledwie ułamek sekundy. Usiadła prosto tyłem do mnie na kanapie. Uznałem to za znak, że zgadza się z moim pomysłem i zawiązałem jej opaskę. Roześmiała się, a ja musnąłem ustami jej policzek.

-Gotowa?

Złapałem ją za rękę i pomogłem jej wstać z kanapy. Ścisnęła mocniej moją dłoń i ruszyła wolno za mną.

-Nie podglądaj- rzuciłem, kiedy zobaczyłem, że dłonią dotyka materiału opaski.- Jeszcze chwila i ją zdejmiesz.

-Trochę gryzie mnie ten materiał- przyznała krzywiąc usta w grymasie. 

-Wytrzymaj jeszcze chwilkę, dobrze? 

Poprowadziłem ją przez drzwi i znaleźliśmy się na plaży. 

-Szum morza?- spytała z niedowierzania Kaoru.- Czy ja dobrze słyszę? Jesteśmy na zewnątrz?

Roześmiałem się i nic nie odpowiedziałem. Poprowadziłem ją jeszcze parę kroków. 

-Usiądź sobie teraz tutaj. 

Pomogłem jej usiąść na kocu. Puściłem jej dłoń i usadowiłem się po przeciwnej stronie na drugim rozłożonym kocu. Wziąłem w dłoń gitarę, którą dwa lata temu podarowałem Kaoru na urodziny. Odchrząknąłem znacząco, podnosząc z piasku piórko do gry. 

-Kaoru- powiedziałem- możesz już zdjąć opaskę.

Rozwiązała ją jednym sprawnym ruchem i po chwili opaska opadła jej na kolana. Uchwyciwszy zaskoczone spojrzenie Kaoru, uderzyłem piórkiem o struny i zacząłem śpiewać:

"Noc, co przynosi nadzieje na sen
tak szybko zastępowana jest przez dzień.
Czy mogę zostać w nim jeszcze trochę,
nim pierwsze promienie rozmarzą twój obraz?
Nie chcę otwierać oczu, bo wiem
odejdziesz wraz ze wschodem słońca
A ja chcę całą wieczność śnić,
bo tylko tam mogę odnaleźć cię "

Byłem bardzo ciekaw jej myśli. Spowijała nas ciemność, która została rozproszona przez blask rozstawionych dookoła nas świec. Uśmiechnąłem się minimalnie, obserwując jak Kaoru zaciekawieniem rozgląda się po plaży. Miałem cichą i głęboką nadzieję, że sceneria, którą wymyśliłem, spodobała jej się. 

"Chciałbym poczuć ciepło twoich rąk
Czy mogę czuć twoją obecność poza snem?
Jestem tak zagubiony w codzienności
Twój uśmiech jest szansą na lepsze jutro "

Chyba nie do końca była wstanie uwierzyć, w to co słyszy. Najpierw jej oczy malowały się dezorientacją, potem zdziwieniem, a na samym końcu dopiero pozwoliła mi ujrzeć odbijający się blask radości i łzy wzruszenia. 

"Kocham noc i kocham księżyc
Kiedy gwiazdy lśnią na niebie
Wtedy wszystkie drogi prowadzą do ciebie
Zatapiam się w twoim spojrzeniu
Otulony w twych ramionach zatracam się"

Śpiewałem piosenkę, którą Kaoru napisała dwa lata temu, kiedy jeszcze pracowała w agencji Johnnego. Co prawda, jakiś w niej swój udziałem miałem, jednak cała zasługa "Wschodu księżyca" leżała po jej stronie. Wciąż pamiętam dokładnie ten dzień, kiedy razem pisaliśmy ją w moim mieszkaniu do późna w nocy. Kaoru była tak padnięta, że zasnęła nad kartką. Kiedy ujrzałem ją śpiącą w tak niewygodniej pozycji, serce mi się krajało, więc nie czekając ani chwili dłużej, delikatnie wziąłem ją na ręce i przeniosłem do mojej sypialni, gdzie ułożyłem ją na łóżku. 

Odwaliliśmy wtedy kawał dobrej i solidnej roboty, zwłaszcza Kaoru. Uwielbiałem jej teksty piosenek i do dzisiaj bardzo żałuję, że zrezygnowała z pracy tekściarza. Moje marzenia, żeby to Kaoru pisała mi wszelkie teksty na moje solówki, rozwiały się i raczej już nigdy nie powrócą. Dlatego uznałem, że szkoda by było marnować "Wschodu księżyca" i postanowiłem sam skomponować idealną melodię, która będzie odpowiednia do klimatu tekstu. Nigdy wcześniej niczego nie komponowałem, więc przede mną była naprawdę ciężka praca. Wiele razy po godzinach zostawałem w agencji i uporczywie walczyłem z instrumentem, który miałem do dyspozycji, a zarazem, na którym w miarę dobrze umiałem grać, czyli gitarę. 

Nie byłem też wcale przekonany, czy to, co udało mi się stworzyć, było w miarę dobre. Nie podzieliłem się tym utworem z nikim, kto mógłby go jakoś ocenić. Choć byłem muzykiem, wcale nie powiedziałbym, że to, co udało mi przez ten czas skomponować, nadałoby się na krążek. Poza tym, nie oczekiwałem od nikogo wielkiego zachwytu i podziwu dla samej melodii. Po prostu, komponując ten utwór, myślałem o Kaoru i o chwilach, które było nam dane wspólnie przeżyć. Pragnąłem, by słowa wraz z moją banalną melodią trafiły prosto do jej serca.

Nic więcej...

Kiedy skończyłem śpiewać i ostatni raz uderzyłem o struny, zapadała nad nami cisza. Miałem wrażenie, że trwa to całą wieczność. Odłożyłem gitarę obok siebie i uniosłem powoli spojrzenie na Kaoru.

-To było...- wydusiła z siebie, walcząc ze słowami.- Po prostu piękne.

Odetchnąłem z ulgą, gdy w końcu na jej twarzy udało mi się ujrzeć uśmiech. Otarła kciukiem łzę i roześmiała się.

-Nie płacz, głuptasie.- Sam roześmiałem się i pochyliwszy się nad nią, starłem kolejną łzę.

W blasku świec jej twarz promieniowała szczęściem. W szklistych oczach tańczyła czułość, zresztą jak zawsze, kiedy nasze oczy napotykały wzajemne spojrzenia. Uśmiechnąłem się i przejechałem delikatnie po jej wargach, zupełnie w taki sposób, w jaki ona to uczyniła dzisiaj rano. Ująłem jej twarz w obie dłonie i przysunąłem się jeszcze bliżej. Nasze usta dotknęły się. Pod naciskiem moich warg, Kaoru rozchyliła lekko usta i pocałowałem ją.

Wcale nie zapomniałem o naszej umowie, gdzie ustaliśmy, że nie będziemy całować się, aż Kaoru nie wróci w pełni do zdrowia. Wiedziałem aż za dobrze, że Kaoru nie chce mnie zarazić, jednak teraz, mimo wszytko miałem gdzieś nasz układ. W tej chwili stracił on dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Może i przegrałem z własnym pragnieniem, ale kiedy w końcu skosztowałem jej ust, poczułem się tak, jakbym dostał dodatkowy zastrzyk energii. Było warto złamać tą głupią zasadę dla takiej chwili.

Kaoru objęła mnie za szyję. Przyciągnęła mnie tak mocno do siebie, że obaj wylądowaliśmy na kocu. Zachichotała cicho, odsunąłem się lekko od niej tak, by móc zerknąć w jej oczy.

-Niespodzianka ci się uda- szepnęła i nie czekając na moją odpowiedź, zatopiła się z powrotem w moich ustach. Całowała mnie łapczywie i z taką tęsknotą, że przez chwilę, aż głupio mi się zrobiło, iż w ogóle przystałem na warunki jej umowy.

Po chwili odsunąłem się od niej, pozwalając jej zaczerpnąć powietrza. Gdybym wiedział wcześniej, że takie trzymanie ją na "głodzie" może doprowadzić do takich pocałunków z jej strony, może i by udało mi się wytrzymać jeszcze następne trzy dni?

-Zapomniałam ci podziękować- powiedziała i wtuliła się w moje ramię.- Więc dziękuję. Sam skomponowałeś melodię do "Wschodu księżyca"?

- Hm... a jeżeli powiem, że sam trudziłem się z tym wszystkim?- szepnąłem prosto w ucho Kaoru. Dotknąłem lekko jej ramienia i zacząłem po nim delikatnie wodzić opuszkami. Pod palcami poczułem gęsią skórkę.- Kochałabyś mnie wtedy bardziej?- Zsunąłem dłoń i wsunąłem ją pod koszulkę Kaoru. Dotknąłem jej brzucha, jej ciało zadrżało.

- Że co?

Roześmiała się, chwilę później poczułem pieczenie w oczach. No tak, piasek. Cholera, Kaoru sypnęła mi piaskiem w oczy.

Korzystając z okazji, że zacząłem je przecierać, wyswobodziła się szybko z moich objęć. Kiedy usiadłem i uchyliłem powieki, zobaczyłem stojącą nade mną Kaoru.

- Przepraszam- powiedziała, choć wcale nie wyglądała, żeby było jej przykro z tego powodu. Parsknęła śmiechem.

- Oj, pożałujesz tego. -  Zerwałem się z miejsca, wybuchając śmiechem.

Kaoru krzyknęła i rzuciła się biegiem przed siebie. Byłem dużo szybszy od niej, więc zaraz ją dogoniłem. Złapałem za jej podkoszulek i zatrzymałem się. Kaoru znowu krzyknęła i zachichotała, kiedy odwróciłem ją w swoją stronę.

- Kame, przepraszam...- Uniosła w rozbawieniu na mnie oczy.- Ja...

Nie odpowiedziałem nic. Udałem, że gniewam się na nią. Chwilę później coś mnie olśniło, więc uśmiechnąłem się wrednie. Porwałem ją na ręce i ruszyłem w stronę ciemnego morza.

- Kame, co robisz?- Objęła mnie mocniej za szyję, kiedy stanąłem po kostki w wodzie.- Przecież przeprosiłam...

-Wybacz, skarbie, ale przeprosiny nie przyjęte- odezwałem się, wchodząc jeszcze głębiej.- Kara musi być.

- Kame...

Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wypuściłem ją do wody. Wcale nie chciałem tego robić, przecież w pełni jeszcze nie wyzdrowiała, ale skoro ona mogła ze mnie się nabijać, to teraz przyszła kolej na mnie.

Roześmiałem się głośno, kiedy wynurzyła się, plując wodą. Ogarnęła mokre włosy do tyłu i spojrzała na mnie wilkiem.

- Wiesz, co? Teraz to przegiąłeś, naprawdę.

- No, co? Ty mi mogłaś piaskiem w oczy sypać.

- Ale jest chyba różnica między piaskiem, a wodą, co nie? -  warknęła i ruszyła w moją stronę. Nim się zorientowałem, chlapnęła mocno mi wodą w twarz.

Odwróciłem głowę w bok, zanosząc się śmiechem.

- I z czego się śmiejesz, kretynie! Patrz, jestem cała mokra, śmieszy cię to?

- A, tak, śmieszy.

Złapałem ją i kolejny raz wrzuciłem do wody. Pisnęła głośno, kurczowo trzymając się mojej ręki, ale byłem zbyt silny, więc nie dałem się wciągnąć do morza.

- Oj, grabisz sobie - zakrztusiła się wodą. - Nie myśl sobie, że udobruchasz mnie kolejną piosenką.

- Koszulka ci prześwituje- wyparowałem od razu, nie słuchając jej słów.

- Co?- spojrzała w dół. - To twoja wina. Jak jeszcze gorzej się pochoruje to...

- Oj no, daj już spokój. - Wyciągnąłem w jej stronę dłoń.- Chodź tu do mnie.

Prychnęła i skrzyżowała dłonie, tak by zasłonić mokrą koszulkę.

- Niby po co? Chcesz znowu wrzucić mnie do wody, ponabijać się ze mnie? O nie, nie te numery ze mną.

Wydobyłem z siebie głośne westchnięcie. Podszedłem do niej i ująłem ją za nadgarstek. Przeszyła mnie zimnym spojrzeniem, ale pozwoliła mi rozpleć swoje dłonie. Objąłem ją mocno i pocałowałem w czoło.

- Już, uspokoiłaś się?

Minęła dopiero jakaś chwila, kiedy dała za wygraną. Oplotła moją szyję i ułożyła głowę na moim ramieniu.

- Nie rób już więcej czegoś takiego- powiedziała. -  Co by było, gdybym nie umiała pływać, pomyślałeś o tym?

No tak. To był głupi pomysł, ale i też zabawny. Tak wściekłej Kaoru to chyba jeszcze nigdy nie widziałem.

- Rzuciłbym ci się wtedy na ratunek.

Odsunąłem ją delikatnie od siebie. Uśmiechnąłem się, kiedy pochwyciła mój wzrok. Mimo ciemności, spostrzegłem, jak jej policzki rumienią się. Odwróciła głowę. Roześmiałem się i ująłem ją za podbródek.

-Przepraszam- szepnąłem szczerze. Musnąłem wargami jej usta. Objąłem ją mocniej i wziąłem na ręce.- Wychodźmy z tej wody, nie chcę, byś znowu mi się pochorowała.

Kaoru wtuliła się jeszcze bardziej we mnie. Nasze mokre ubrania lepiły się do siebie, czułem pod cienkim materiałem koszulki zarys jej piersi. Składałem kolejne pocałunki na jej ustach, które od razu były odwzajemniane. Kiedy wyszliśmy z wody, przeszył nas letni wiatr. Kaoru lekko zadrżała w moim ramionach, więc otuliłem ją szczelniej. Ułożyłem ją na kocu i obsypałem pocałunkami. Jej skóra miała słony smak morza i pachniała wodorostami. Przejechałem dłonią po jej rozpalonym udzie.

- Kame...- szepnęła mi w usta .-  Chcesz się tutaj kochać?

- Yhym, ale jeżeli chcesz, to możemy pójść do domku.

Nie odpowiedziała.

Poczułem jej chłodne dłonie, jak wślizgują się pod moją mokrą koszulkę. Chwilę później zdjęła ją ze mnie. Spojrzałem jej w oczy z rosnącym pragnieniem. Uśmiechnęła się i przyciągnąwszy mnie do siebie, zatopiła się namiętnie w moich ustach.




Kiedy obudziłem się, zauważyłem, że wszystkie świece, które do nie dawna jeszcze otulały nas swoim ciepłym blaskiem, zgasły. Pozostały jednie ciemne kontury na białym piasku w świetle jaśniejącego już nieba. Słyszałem delikatny szum fal. Fale cicho rozbijały się o brzeg plaży.

Czułem ciepło bijące od strony Kaoru. Z uśmiechem na twarzy spojrzałem na nią. Musnąłem lekko jej policzek i poprawiłem koc na jej ramionach. Głowę miała opartą na mojej piersi i obejmowała mnie mocno, jakby się bała, że lada chwila, a zniknę.

Od morza wiało nieprzyjemnym, chłodnym porannym wiatrem. Uznałem, że jest za zimno i najwyższa pora przenieść się do domku, nim na dobre wstanie słońce. Martwiłem się przede wszystkim o Kaoru, nie wygrała przecież jeszcze walki z anginą.

Podniosłem się i delikatnie wziąłem Kaoru na ręce, by czasem jej nie zbudzić. Zarzuciłem na jej ciało koc i ruszyłem w stronę domku. Uśmiechnąłem się, kiedy przez sen cicho wyszeptała moje imię i wtuliła się bardziej we mnie. Pocałowałem lekko jej usta i ułożyłem ją na łóżku. Okryłem kołdrą i poszedłem na plażę, by pozbierać nasze rozrzucone ubrania, świece i gitarę. Wchodząc do domku zamknąłem cicho drzwi i wślizgnąłem się pod kołdrę do Kaoru. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem.

Robiło się coraz jaśniej.

Jakoś ochota na sen odeszła, więc zrezygnowałem z próby zaśnięcia. Ułożyłem się wygodniej na łóżku i skierowałem wzrok w śpiącą twarz Kaoru. Miała chłodne dłonie, więc ująłem je w swoje, by je ogrzać. Kaoru mruknęła coś cicho przez sen, uśmiechnęła się i przysunęła się bliżej. Wyswobodziła jedną dłoń z mojego uścisku i objęła mnie ramieniem, ściślej przylegając do mnie ciałem.

Sam się uśmiechnąłem, bo ostatnio zauważyłem, że nasze ciała działają jak dwa magnesy, które nieustannie przyciągały się ku sobie. Nie rozumiałem tego do końca, bo jeszcze jakiś czas temu, budziłem się po drugiej stronie łóżka.

Kaoru poruszyła się niespokojnie, a chwilę później otworzyła oczy.

Przywitałem ją od razu ciepłym uśmiechem. Nie chciałem się odzywać, a raczej nie wiedziałem zbytnio, co mógłbym jej takiego powiedzieć z samego rana. Ta cisza wydała mi się bardziej magiczna, niż jakiekolwiek wypowiedziane słowo.

Odwzajemniła mój uśmiech i spojrzała głębiej w moje oczy.

- Czemu milczysz? - odezwała się po dłuższej chwili. - Mam coś na policzku?

Zaprzeczyłem ruchem głowy. Pochyliłem się nad nią i złożyłem na jej ustach czuły i delikatny pocałunek.

" Chcę już zamknąć moje oczy, bo wierzę
wraz ze wschodem księżyca znowu ujrzę cię
Nie zabierajcie mi nocy i marzeń
bo tylko wtedy mogę odnaleźć cię

Zanuciłem cicho jej do ucha. Poczułem, jak serce gwałtownie jej przyśpiesza. Wciąż się uśmiechając, odsunąłem się i wbiłem w nią przenikliwie spojrzenie. Miałem wrażenie, że dreszcz przebiegł po jej ciele.

- Już nie musisz obawiać się o marzenia - powiedziałem delikatnie - bo zawsze będę przy tobie. "Wchód księżyca" jest o mnie, prawda? 

Znowu policzki Kaoru zaczęły malować się rumieńcami. Roześmiałem się i nie pozwoliłem jej nic powiedzieć. Przytuliłem ją mocno do siebie. Odgarnąłem jej włosy i musnąłem ustami jej kark. 

- "Ponieważ żyjesz i oddychasz, mam odwagę do marzeń. Ponieważ żyjesz i oddychasz, mój świat nabiera barw".  Lubię najbardziej te słowa w "Wschodzie księżyca". Są takie prawdziwe i szczerze. Kaoru, mam do ciebie prośbę. 

Dotknęła mojego ramienia i utkwiła we mnie pytające spojrzenie.

- Zostań tekściarką moich solówek, proszę -  wyszeptałem. 

Długo obserwowałem jej reakcję. Jej twarz zabarwiła się wahaniem. 

- Kame... - westchnęła. - Nie sądzę, by to był najlepszy pomysł. Rozmawialiśmy już o tym.

- Wiem, ale proszę, przemyśl to chociaż, dobrze? - Ująłem jej twarz w obie dłonie.- Wiem też, że boisz się wrócić do agencji, ale jeżeli chodzi o Ayumi... 

Westchnęła głośno, ale wyczułem, że zlękła się. 

- Chciałbym też cię prosić, byś nie zostawiała tej sprawy z porwaniem. Nie będzie to dla ciebie łatwe, zdaję sobie z tego sprawę, ale nie odpuszczę, dopóki Ayumi nie poniesie za to odpowiedniej kary. Długo nad tym myślałem. Skrzywdziła cię, skrzywdziła nas. Przez nią mieliśmy rok w plecy. Nie zamierzam dopuścić, by kolejna taka sytuacja miała miejsce. Masz talent i marzenia, nie chcę, byś z tego rezygnowała, rozumiesz? Więc proszę cię, obiecał mi, że przemyślisz to. Nic więcej, hmm?

Ująłem jej brodę i długo wpatrywałem się w nią. Kaoru wolno zaprzeczyła głową.

- Chcesz to teraz wszystko przekreślić, nad czym tak ciężko pracowałaś? Przecież od zawsze pragnęłaś pisać. Czy nie po to przyjechałaś do Japonii? Marzyłaś o pracy u Johnnego. Kaoru, wciąż masz szansę wrócić. Chcę z tobą współpracować, my chcemy. Chłopaki cały czas mówią o tobie i pytają, czy w ogóle masz zamiar kiedykolwiek wrócić. -  Dotknąłem jej policzka, kciukiem podtrzymując jej podbródek, by patrzyła na mnie. -  Kochanie, będę przy tobie. Ayumi cię nie tknie. Nie odważy się. Chyba nie powiesz mi, że nie chcesz już z nami pracować, bo ci nie uwierzę. -  Uśmiechnąłem się, by dodać jej otuchy.

Wyrwała się z moich objęć i usiadła na łóżku. 

- To naprawdę bardzo miłe z twojej i z ich strony. Cieszy mnie to, że wciąż nie zapomnieliście o mnie. Nadal chcę tam pracować, ale Kame, ja nie chcę być niańczona, głupio bym się czuła, rozumiesz? Spójrzmy prawdzie w oczy, wy macie swoje zajęcia, więc nie będziecie stanie pilnować mnie non stop. Nie, ten pomysł jest głupi, odpada. 

- To w końcu zrób coś z tym- wypaliłem. -  Czemu milczysz? Idź do Johnnego i powiedz mu o porwaniu. 

- Co ty w ogóle mówisz? Nie mam żadnych dowodów, że to Ayumi. Rozumiesz, żadnych. 

Usiadłem obok i objąłem ją. Jej ramiona drżały. 

- Poza tym, czy przypadkiem wtedy nie wyjdą na jaw nasze zdjęcia?- spytała cicho.- Nie chcę byś...

- Przestań- przerwałem jej ostro. - Ciągle martwisz się o mnie. Pomyśl od czasu do czasu o sobie, proszę cię. Tak w ogóle, to już dawno zamierzałem pójść do Johnnego i oficjalnie mu o nas powiedzieć. 

Spojrzała na mnie z przerażeniem. 

- No to życzę powodzenia. Wtedy to już na pewno będę miała szanse wrócić do jego agencji. 

Przyłożyłem jej palec na usta. Westchnąłem głośno.

- Kochanie... dopóki media niczego nie wywęszą, wszystko będzie dobrze - powiedziałem. - Zaufaj mi, hm? 

Dotknąłem czołem jej czoła i spojrzałem z powagą w jej oczy. 

-  Kame... - Objęła mnie za szyję. - Boję się... 

Przytuliłem ją mocno i zacząłem delikatnie gładzić jej plecy.

- Nie masz czego. Nie pozwolę, by coś ci się stało i chłopaki tak samo. Zaufaj mi i po prostu wróć do agencji-  szepnąłem. -  Nie chcę, byś później tego żałowała. A wiem, że tak będzie. Kocham cię i pragnę twojego szczęścia, więc nie rób mi tego i obiecaj chociaż, że zastanowisz się nad moją propozycją. 

Przez dłuższy czas milczała. Nie byłem pewien, co ta cisza można oznaczać. W głębi serca wierzyłem, że teraz Kaoru rozważa moją opcję. Postanowiłem również siedzieć cicho. Tuliłem ją do siebie i przeczesywałem leniwie palcami jej włosy. 

Zdziwiłem się, kiedy odsunęła mnie od siebie. Starałem się coś wyczytać z jej twarzy, ale na próżno. Trochę się przeraziłem, ale postanowiłem wciąż czekać. 

- Ale będziesz wtedy przy mnie?- zapytała.- Pójdziemy razem do Johnnego i o wszystkim mu powiemy? 

Odetchnąłem z ulgą. 

- Oczywiście, że tak. Samej cię z tym nie zostawię. 

Rzuciła mi się na szyję, nim cokolwiek chciałem jeszcze dopowiedzieć. Moje kąciki ust ułożyły się w szerokim uśmiechu. Przyciągnąłem ją bardziej do siebie. 

- Dziękuję -  wyszeptała.

- Czyli to oznacza, że jednak będziesz moją tekściarką? -  upewniłem się.

Tym razem to ona ujęła moją twarz w dłonie. Uśmiechnęła się tak ciepło, że o mało co, serce nie roztopiło mi się mi w klace piersiowej. 

-Yhm- potwierdziła.- Nawet mogę zostać twoją osobistą tekściarką, jeżeli tylko tego sobie życzysz.

Odwzajemniłem uśmiech i nie odpowiadając na pytanie, złożyłem na jej ustach tak namiętny pocałunek, na jaki tylko było mnie stać. 

3 /skomentuj:

Kokoro-chan pisze...

Jeee, pierwsza :D Jak miło xDD Poprzednio mnie Klaudia uprzedziła xD
1) Ah ta wena :D Taaak, ona Ci płatała różnorodne figle co akurat mogę potwierdzić ;]
2) "Btw, to tak już ogólnie, żeby nie było: jest to już ostatni rozdział z tych serii, bo im dalsze rozdziały, tym bardziej smutniej i dramatyczniej będzie się zapowiadać." A ja to sprostuje. Otóż było niebo, teraz przed nami będzie czyściec aby przejść przez piekło, by ponownie dostać się na ziemie ;] Czyli będzie biblijnie xP
3) Początek rozdziału- chyba z trzy-cztery wersje czytałam i jakoś ta jest najprzyjemniejsza ;] Ogólnie fajnie się czyta z perspektywy Kame ;] Może dlatego, że zawsze lubiłam czytać myśli facetów, bo są lekko komiczne xD
4) "Wygląda na to, że dzisiaj też będzie pięknie" Przynajmniej pogoda im się udała, nie to co czasami bywa nad polskim morzem xD
5) "-Może bym poserfował dzisiaj?" Znam genezę tego pomysłu xD
6) "-Dajemy ci pięć minut!" A ja bym chciała wiedzieć jaka by to czekała kara dla Kame gdyby nie zdążył w te 5 minut. Wrzucili by go do morza? Zakopali w piasku? xD
7) "Bez przesady, już po dwunastej." Długo mu zajęło to wyjście z łóżka, przebranie się i wyjście na plażę, skoro obudził się po jedenastej xP
8) "Chodzi o Kokoro"- tak zauważyłam, że jak on będzie robił z siebie głupka to tylko z jej powodu xP Ah Ci dorośli rodem z liceum x]
9) "-Wybacz, ale słońce mi zasłaniasz" - Chciałabym zobaczyć jakim cudem xP
10) Jakie składy drużyn były w tym meczu siatkówki? XD Chciałabym to zobaczyć xP
11) "No tak, piasek." Jeee, mój pomysł :D
12) No i końcówka, która wyjaśnia czemu cały rozdział był z perspektywy Kame ;] Chyba nawet tak prościej się pisało, co? xP
13) Koniec ;P Życzę dalszej weny! Bo wiem że się będzie dziać jeszcze w dalszych rozdziałach ;]
14) Do napisania!
;]

Anonimowy pisze...

A więc zaliczamy ten rozdział do udanych? Bo ja tak! ;)
Noi jednak zrobiłaś tak że początek od razu nad morzem jest. Te poranne scenki Kame i Kaoru mnie rozwalają , ale i tak są fajne no bo takie romantyczne i w ogóle. Wow Kame się wysypia :)
No nie powiedziałabym że Kame taki wstydliwy będzie w stosunku do Kaoru, z tym surfingiem. Jak sobie wyobraziłam Ue na desce to aż się zaczęłam śmiać, nie pasuje mi on do tego sportu, ale Kame owszem.
Heee...piosenkę jej zaśpiewał i myśli że będzie fajny <---noi kurde dobrze myśli. Dobry pomysł bo w końcu śpiewanie to jego zaleta, a Kaoru to uwielbia. Haaa..dobrze że to nie "Kizuna" ;)
Takie duże dzieci z nich XD
Ogólnie to cały rozdział taki był Kamowaty. :D
A tak narzekałaś że ci nie wychodzi, i że weny nie masz, ale ja wiem wszystkie takie ciotki marudne są :*
Tak więc czekam na ciąg dalszy. ;)

Keiko^^

Hyon Ra pisze...

Noo, nadrobiłam zaległości ;p Bardzo podobał mi się ten rozdział, nie wiem czemu tak strasznie marudziłaś, że ci nie wyszedł. Lubie, gdy piszesz ze strony Kame, jest taki słodki i ogólnie fajnie sie czyta jego mysli i odczucia. Ueda uczący się surfingu mnie zwalił z nóg. Sama chciałabym go zobaczyć w roli "małpy z cyrku" na desce. I kłótnie między nim a Kokoro też są słodkie, ciekawe czy Kame z Kaoru coś zrobia by ich pogodzić, bo widzę, że obaj powoli mają już dość ich zabawy w chowanego ;p Miło ze strony Kame, że wpadł na taką niespodziankę (sama bym chciała coś takiego xD). A Kaoru jeszcze tak mu się odwdzięcza piaskiem po oczach? eee, nie ładnie tak, nie ładnie ;p Tylko nie rób znowu tak, że Kaoru będzie chora no zacznę myśleć, że kiedy w dwójkę miło spędzają czas, Kaoru musi to potem odchorować. Biedna ;p ;p

Prześlij komentarz