Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

środa, 13 listopada 2013

私の天国 (Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział dziewiąty: Serce nie sługa

Heeej, cóż za parszywa pogoda za oknem, no to po prostu jednym słowem jest jedna wielka masakra >.< Dzisiaj kompletnie chodzę jak zombie. Niby obiecałam sobie, że spędzę czas nad japońskim, bo jutro mam kolejne zajęcia, więc chciałam być w miarę na bieżąco, ale nie dałam rady. Nawet kawa i cukier nie pomógł, taki spadek ciśnienia, czy co, ehh... Całe szczęście, że mam wieczorem zajęcia, więc może już jutro będzie lepiej, to cały ranek spędzę sobie nad japońskim ;)).

No i w końcu po wielu męczarniach, urodziłam 9 rozdział i wstawiam go. Listopad, to naprawdę nie jest moim miesiącem, aż się dziwię, że jeszcze depresji żadnej nie mam ;/. No nic, grunt, że w końcu udało mi się doprowadzić do końca ten rozdział. Nawet nie spodziewałam się, że taki długi mi wyjdzie XD. A dedykuję go przede wszystkim Keiko <3. Ona wie już (chyba) za co i dlaczego. Tylko nie bij mnie za zachowanie swojej bohaterki <boi się> XDD



私の天国
(Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział dziewiąty: Serce nie sługa.

Fale z głuchym trzaskiem uderzały o kamienie, na których siedziała Kokoro. Choć godzina była wczesna, słońce już od kilku godzin było w zenicie i swoimi promieniami łagodnie otulało ramiona dziewczyny. Na jej kolanach spoczywał szkicownik, w którym coś rysowała. Nie myślała szczególnie, co mogłaby uwiecznić na skrawku papieru. Liczyło się tylko to, że uwielbiała rysować i poświęcała temu czas, kiedy tylko mogła.

Odkąd rozpoczęły się wakacje i dostała urlop w pracy, rysowała częściej. Cokolwiek. Głównie miejsce w jej szkicowniku zajmowały prace z postaciami samurajów i gejsz, bowiem najbardziej lubiła ten motyw. Dawne czasy Japonii najbardziej ją interesowały i fascynowały. Przepiękne kimona, które zawsze nosiły gejsze, inspirowały ją, co powodowało, że wymyślała do swoich rysunków przeróżne i kunsztowne do nich wzory. Gejsze częściowo poprawiały jej humor. Kiedy przelała taką postać do szkicownika i zaczęła ją dokańczać farbami czy kolorowymi kredkami, od razu na jej ustach pojawiał się uśmiech. Im więcej kolorów znajdowało się na kartce, tym bardziej miała paskudny humor. Kolorami ubarwiała swój fatalny dzień, czy okropną pogodę za oknem. Kończąc swoje dzieło, już nie pamiętała, co wywołało u niej doła, czy inne negatywne uczucia. 

Krótko mówiąc, rysowanie tak naprawdę było dla niej pewnego rodzaju ucieczką od rzeczywistości i przytłaczających problemów.

Kokoro poczuła drobne łaskotanie na szyi. Przeszedł ją dreszcz i czym prędzej postanowiła to owo coś odgonić, lecz kiedy dotknęła szyi, niczego nie znalazła. Dziwne, pomyślała. Wzruszyła ramionami i wróciła do szkicowania samuraja z mieczem wyciągniętym do walki. 

Za sobą usłyszała cichy śmiech i tym razem poczuła wyraźnie muśnięcie czyiś palców na skórze. Co u licha? Wkurzana, a zarazem nieco przestraszona odwróciła gwałtownie głowę i jej spojrzenie skrzyżowało się z rozbawionym wzrokiem Uedy. Noż cholera, a ten co tutaj robi? Plaża taka szeroka, a nawet miejsca nie mogę dla siebie znaleźć, bo zaraz ta małpa przy mnie się zjawi. 

- Przestań - mruknęła, kiedy znowu ją dotknął. Postanowiła go ignorować i rysować dalej. - Jesteś strasznie wkurzający. Powiedział ci to ktoś kiedyś? 

- Yhm... teraz to słyszę od ciebie -  zaśmiał się cicho do jej ucha.

- Raany, możesz przestać? 

Odsunęła się od niego. Usiadła na drugim krańcu skały. Ścisnęła mocniej dłonią szkicownik, by wiatr nie wyrwał z niego kartek. Z tej strony wiało mocniej od morza i dziewczyna skuliła się w ramionach, chcąc trochę uchronić się przed chłodem. Ueda zaraz podniósł się i znalazł się obok niej. Kucnął przy niej i kolejny raz, aby ją zdenerwować, przejechał lekko palcem po jej karku. Roześmiał się, kiedy Karen wydobyła z siebie głośne westchnięcie gniewu. Oderwała wzrok od karki i spojrzała na Uedę tak nieprzyjemnie, że przez moment Japończyk miał wrażenie, że nie znajduje się nad morzem, a na Grenlandii. Wyszczerzył się słodko, mrugając powiekami. 

Kokoro złapała jego dłoń i zdjęła ją ze swojej szyi. Ueda korzystając z okazji, nie pozwolił, by ich ściśnięte dłonie tak szybko miały się zaraz rozejść. Śmiejąc się znowu, unieruchomił jej rękę.

- Jejuu, naprawdę działasz mi na nerwy - jęknęła ze zrezygnowaniem. -  Puszczaj mnie.

- Chciałbym porozmawiać.

Dziewczyna szarpnęła dłonią i przyciągnęła ją do swojego tułowia. 

- Chodzi o ostatni incydent.

Kokoro odwróciła głowę. Zmrużyła powieki i obserwowała jak wiatr kieruje fale w kierunku skały. Jedna z nich uderzyła mocniej o podnóże kamienia i krople wody prysnęły na jej twarz.

- Wiesz... mam na myśli to wtedy w windzie - ciągnął dalej Ueda. - Głupio wyszło. Chciałem przeprosić, byłem pijany i....

Karen nagle zachichotała.

- I dość zabawny.

- Zabawny?

Wciąż się śmiejąc, zerknęła na niego, ale zaraz szybko jej wzrok na nowo utknął w falach.

- No dobrze, powiedzmy, że będę skłonna ci wybaczyć - powiedziała. -  Ale pod jednym warunkiem.

- W takim razie, zamieniam się w słuch.

- Zapomnimy o tym, co wtedy się wydarzyło, ale już więcej czegoś takiego nie zrobisz. Nawet, gdy wypijesz, jasne? -  Jej głos nagle zmienił barwę na bardziej szorstką i pozbawioną emocji. - W przeciwnym razie, postaram się ciebie ostro znienawidzić. Dotarło to do ciebie?

- Tak jest szefowo! -  zawołał. Ku zdziwieniu Kokoro, Ueda wciąż wydawał się pogodny.-  Co tam tak namiętnie rysujesz?

- A, samuraja.

- Samuraja? - gwizdnął cicho. - Mogę zobaczyć?

Dziewczyna podstawiła mu pod nos szkicownik.

- Często coś rysujesz, prawda? W agencji zawsze, kiedy masz tylko przerwę, widzę jak bazgrzesz coś na kartce, czy serwetce.

- Hej, to nie są bazgroły -  oburzyła się. Zamknęła szkicownik, przyciskając go do piersi, jakby był najcenniejszą rzeczą w jej życiu.

- Przepraszam. Źle dobrałem słowo. Po prostu chodziło mi... Ładnie rysujesz.

- Nie powiedziałabym.

- Nie? Daj spokój, nie bądź taka skromna, Kokoro .-  Dźgnął ją placem w żebra rozbawiony.- Podoba mi się, jak ujęłaś ten miecz. Wygląda tak realnie. Ty, właśnie, nie myślałaś, aby czasem zmienić pracę?

- Co masz na myśli?

Ueda podciągnął kolana pod brodę i objął je rękami. Zaczął kołysać się do przodu i do tyłu, by nieco się rozgrzać. Wiatr teraz zmienił kierunek i dmuchał prosto na niego. Zadrżał niezauważalnie. Fale coraz głośniej rozbijały się, przynosząc ze sobą mocny zapach morza.

-Twoja kreska jest świetna. Nie myślałaś czasami, by stworzyć jakąś mangę?

Dziewczyna potarła kark, zastanawiając się uważnie nad słowami Japończyka.

-Owszem, kilka razy może i coś takiego przebrnęło mi przez myśl.- Pokręciła zaraz głową.- Ale jednak nie, nie jestem idealna w szkicowaniu, więc... Poza tym, praca nad teledyskami wydaje się być ciekawsza. Wtedy mam kontakt z żywymi istotami, niż z tymi na papierze. Może i te żywe dają mi czasami ostro w kość, ale lubię to, co robię.

- Aha, czyli lubisz się z nami użerać? Rozumiem... Jednak mimo wszystko, jakby naszła cię ochota na mangę, to nie wahaj się. Stwórz coś fajnego, a jak to skończysz, to mam prośbę. Przyjdź wtedy z tym do mnie.

- Do ciebie? A niby z jakiej to racji?

Dziwnie się zachowuje, pomyślała Karen. Nagle postanowił zawiesić topór wojenny? Jest taki miły i normalnie ze mną rozmawia. Kiedy ostatnio tak wyglądała nasza rozmowa? Starała sobie przypomnieć, lecz bezskutecznie. Doszła do wniosku, że skoro nie jest wstanie tego wygrzebać z pamięci, to znaczy, że taka rozmowa miała miejsce w odległej przeszłości. Postanowiła już więcej o tym nie rozmyślać, bo odczuwała coś na miarę tęsknoty za tym, co było kiedyś.

- No a do kogo niby? Przecież jestem chyba jedynym znanym ci fanem mangi, co nie?

-No tak...- odparła nieco zmieszana. Miała jakieś przebłyski w świadomości, że Ueda to fan mangi, ale pamiętała to jak przez gęstą mgłę.

-Będę twoim fanem numerem jeden, jeżeli coś w końcu stworzysz.

To miło z twojej strony, chciała powiedzieć, ale słowa nie przeszły jej przez gardło. Wciąż nieustannie była ciekawa dobrych intencji kolegi z pracy. Tłumaczyła to sobie tak, że Ueda musiał dzisiaj wstać prawą nogą, albo uznał, że najwyższa pora na tak zwany dzień dobroci dla zwierząt. Skoro Tatsuya zdobył się na taki gest, Kokoro postanowiła go odwzajemnić. Chyba nie ma w tym nic złego, powiedziała sobie, ten jeden, jedyny raz mogę być dla niego miła.

Przywołała więc na usta jedynie uśmiech, który był nieśmiały, a jednocześnie wyrażał wdzięczność. Ueda odwzajemnił go, jakby chciał dodać Kokoro większej otuchy i mówił dalej:

-Warto spróbować, uwierz mi. Początki, jak wiadomo, nigdy nie są proste, ale uważam, że jeżeli byś chciała, to stworzyłabyś dobrą mangę... A raczej dobry jej zarys.

-Hmm... myślisz, że miałabym jakiekolwiek szanse?- zapytała nieco z ironią.

-No, oczywiście. W końcu mówi ci to największy fan mangi.- Wetknął dłonie w kieszenie bluzy i pochylił się w stronę dziewczyny, zaglądając jej w oczy. Kącik ust delikatnie uniósł do góry.- Mogę zobaczyć resztę?

Kokoro zmieszała się. Poczuła, że rumieni się i mimowolnie przycisnęła mocniej szkicownik do siebie. Gładziła czule oprawę, jakby chciała go ochronić przed Uedą. Nigdy wcześniej nikomu nie pokazywała swoich prac, no chyba, że bardziej zaufanym osobom, których darzyła szczerą sympatią. Przede wszystkim były to osoby, które znała już od dawnych lat. A teraz przyszło jej pokazać swoje szkice i rysunki Uedzie, który najbardziej ją zranił? Przecież jeszcze raptem kilka dni temu skakali sobie do gardłem i żyli jak pies z kotem.

Nie była pewna, co w tej chwili odczuwa. Radość? Obawę? Strach? Tęsknotę? A może nadzieję? Owszem, kiedy zaczęła pracę u Johnnego, Uedę od samego początku traktowała zupełnie inaczej od całej reszty zespołu. Miał w sobie to coś, co najbardziej wyróżniało się na tle całego KAT-TUNa. Był dowcipny, energiczny. Często sprawiał wrażenie radosnego i cieszącego się życiem Japończyka. Zupełnie nie zachowywał się jak jakaś super, ekstra, wielka gwiazda, jak to często bywało u osób, z którymi miała do czynienia wcześniejszej pracy. Uedę Tatsuyę, Kokoro spokojnie mogłaby nazwać przeciętnym obywatelem Japonii, któremu dopisało jedynie szczęście i dostał kontrakt od JE. Uśmiechał się bardzo często, prawie w ogóle nie widywała go smutnego. Chętnie jej pomagał przy sprzęcie i różnych innych rzeczach, kiedy chodziło o teledysk, czy reklamę jego zespołu. Choć nie należało to do jego obowiązków, to tłumaczył się uprzejmością. Dziewczyna ceniła sobie jego dobroć, bo sojusznicy i nowe znajomości tym bardziej były jej potrzebne w obcym środowisku.

Przecież mu ufałam, skarciła siebie w duchu. Chyba nie zaszkodzi, aby fan mangi kuknął na moje prace.

Podała mu bez słowa szkicownik. Ueda wziął go z przesadną ostrożnością i zaczął kartkować pierwsze strony.

Karen ukradkiem przyglądała się jego reakcją. Za każdym razem, kiedy oczy Japończyka napotykały na coś nowego, jego brwi mocno unosiły się do góry, od czasu do czasu kręcił lekko głową, albo nią potakiwał, jakby z uznaniem. Uśmiechał się bardziej, lub mniej, jednak prace dziewczyny najwyraźniej wywoływały w nim podziw i zachwyt.

-No, no, no... Są świetne, naprawdę.- Przyglądał się długo postaci, która przedstawiała młodą kobietę z bambusową laską. Miała na sobie zielone ubranie, które w całości ją maskowało. Jedynie złowrogie, duże i szmaragdowe oczy zdawały się być ożywione i patrzyły na widza, jakby chciały go zabić.- To ninja, prawda?

-Zgadza się.

-Jest idealna. Bardzo dobrze ujęłaś ten morderczy wzrok. Nazwałaś ją jakoś?

-Yhm, Hideko.

-Fajnie brzmi. Skoro tak często malujesz ninja i samurajów, to może najpierw skup się na nich? Masz może jakiś pomysł na fabułę?

-Szczerze? To nie. Nie myślałam poważnie nad mangą, mówiłam ci to przecież.

-No, tak, ale wiesz...- Znowu spojrzał na kobietę-ninja.- Historia w twojej mandze, mogłaby być taka, że główny nacisk kładziesz na przykład na to, że to ninja okazują się być tą dobrą stroną.

-Ninja? A samuraje, to co? Ci źli?

Ueda przytaknął.

-Chyba żartujesz?- Karen roześmiała się.-To nie możliwe.

-Przesadzasz.-Uśmiechnął się lekko.- Może weź pod uwagę to, że Hideko walcząca po stronie ninja działa w słusznej sprawie, bo samuraje zabili jej rodzinę? Możesz zrobić taki zwrot akcji, że i ona kiedyś należała do nich. Rozumiesz, jej ojciec wielki i szanujący się samuraj u cesarza, który niestety ginie z rąk innego samuraja, bo jakiś Daimyo zlecił takie zadanie? Hmm... powiedzmy, że miał z nim na pieńku i postanowił się zemścić? Sprawy komplikują się i ginie nie tylko szanujący się samuraj, ale i również reszta rodziny? Hideko może zostać ocalona przez ninja i u ich boku szkolić się na perfekcyjną morderczynię, by pomścić rodzinę? Co ty na to? Oczywiście te szczegóły trzeba lepiej dopracować. Po prostu rzuciłem ci nikłym zarysem historii, która zrodziła się w mojej głowie, kiedy zobaczyłem twoją bohaterkę.

-Woow, potrafisz na poczekaniu wymyślać fabułę? Dobry jesteś.

-No cóż... w końcu czytam nałogowo mangi i jestem aktorem.- Wzruszył ramionami.- Do tego można dorzucić, że mam bogatą wyobraźnię. To wszystko.

Karen w zamyśleniu kiwnęła głową.

-Nie musisz brać pod uwagę tego, co mówię. Jeżeli chcesz, to sama stwórz własną historię.

-Hmm, a gdybym nie potrafiła? Gdybym potrzebowała pomocy, to...- Urwała szybko.- Albo nie, to głupi pomysł. Z pewnością poradzę sobie sama.

Tatsuya roześmiał się.

-Już ci przecież powiedziałem, jak uda ci się coś stworzyć, to przyjdź do mnie. Pomogę ci, gdybyś miała jakieś problemy.

Kokoro wyrwała mu szkicownik i łypnęła na niego wrogo.

-Myślisz, że jakiś zysk później z tego będziesz mieć? Wiesz, moja manga może stać się popularna. Co wtedy zrobisz, kiedy fabuła będzie stworzona przez ciebie, a techniczną stronę zajmę się ja?

- Gdybyśmy wcześniej to ustalili, to z pewnością podsunąłbym ci umowę. Wolę mieć wszystko na papierze, ale spokojnie, nie musisz się niczego bać. Ja chcę przeczytać mangę, która będzie w stu procentach twoja. Fabuła również. Jedynie, co będę mógł, to odpowiednio cię naprowadzić, nic więcej. Tak samo, jak teraz. Rzuciłem ci hasłem- ninja dobrzy, samuraje źli. Jeśli chcesz, użyj tego. Rozbuduj to na swój sposób. Ja mogę jedynie być twoim, hmm... korektorem? O, nazwijmy to tak.

-Jeju, mówisz to z taką powagą, że aż głupio się poczułam. Przecież nie pracuję na co dzień w tej branży i wcale nie podjęłam decyzji, że narysuje mangę.

-Jeszcze nie- mruknął jakby bardziej do siebie.- Szkoda twojego talentu, naprawdę. Mogłabyś więcej osiągnąć, niż w naszej agencji.

-Hej, zaraz!- Kokoro aż zerwała się z miejsca.- Czy ty przypadkiem wciąż nie chcesz się mnie pozbyć z agencji? Przyznaj się, to twoja kolejna sztuczka! Znalazłeś mój słaby punkt i teraz rzucasz karty na stół. Myślałeś, że mój zapadł do rysowanie będzie twoim asem w rękawie?

-No tak.- Westchnął głośno, jakby wdychanie morskiego powietrza kuło go w płuca.- Zapomniałem już, że zawsze wysuwasz swoje chore domysły, kiedy chcę pomóc. Szkoda, bo kierowałem się tylko czystymi intencjami. Ja z sercem do ciebie, a ty do mnie z kamieniami? Super. Wiesz, co? Nie przejmuj się, bo nigdy nie nastawiałem się na to, że jeszcze kiedyś może być między nami, tak jak dawniej.

Podniósł się z kamienia i otrzepał spodnie z piasku.

- Nie nastawiaj się na to, co ci los przyniesie, bo on zawsze zmienia swój bieg. Skoro nie nastawiałeś się, to po co pajacowałeś wczoraj na tej desce? Jak dawniej?- prychnęła.- Chcesz dwa razy powtórzyć ten sam błąd. Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, nie zapominaj o tym.

Ueda stał jeszcze chwilę plecami do Karen. Słuchał jej słów z ogromnym bólem, jakby Kokoro zrzuciła na jego serce potwornie wielki i ciężki głaz. Kiedy skończyła, nie odezwał się nic. Upewnił się, czy ma zamiar coś dodać, po czym ruszył przed siebie, schodząc ze skały. Zapiął bluzę pod samą szyję, wiatr gwizdał i ciął jego policzki jak ostry bicz.

Wzdłuż brzegu spacerował Kame z Kaoru. Trzymali się za ręce i z czegoś się śmiali. Kaoru miała na sobie letnią niebieską sukienkę i rozpuszczone włosy, którymi postanowił zabawić się wiatr, rozwiewając je na twarz dziewczynie. Kamenashi ubrany był w dżinsowe krótkie spodenki i w błękitną koszulkę. Wyglądali na szczęśliwych, jakby ich życie toczyło się zupełnie w innym świecie, ogrodzonym solidnym murem, którego nigdy nie będzie wstanie przebić Tatsuya.

-Ue- zawołała do niego Kaoru.

Jednak Uede nie zatrzymał się, kiedy usłyszał głos przyjaciółki. Przyśpieszył jeszcze kroku. Minął ich, jakby wcale się na nich nie natknął. Naciągnął na głowę jeszcze kaptur i dłonie wsunął w obszerne kieszenie dżinów.

Dopiero teraz uświadomił sobie, że świat szczęścia i miłości, gdzie mógłby zacząć swoje życie z ukochaną osobą, jest dla niego nieczynny i zamknięty, a klucz przepadł w ciemnej i ponurej otchłani już na zawsze. Zaprzepaścił swoją jedyną szansę w odległej przeszłości i wiedział już, że nie ma ratunku dla jego krwawiącego z bólu serca.


***

Keiko była nieco zdziwiona, kiedy przy śniadaniu Kame wypalił, że wieczorem chce zaprosić wszystkich do klubu. Nie zdradził więcej szczegółów, prócz tego, że chce coś świętować i wznieść za coś toast. Keiko spoglądając raz na Kame to raz na Kaoru, miała niejasne przeczucia i aż zżerała ją ciekawość, o co może chodzić. Oczywiście nie odezwała się ani słowem i nie chciała zadawać głupich pytań, lecz po humorze swojej ciotki i jej chłopaka, sama nie wiedziała, czego do końca może się spodziewać. 

Dlatego po śniadaniu szybko ulotniła się na plażę, gdzie starała się nie myśleć o dzisiejszym wieczorze. Jak każdy dzień nad morzem rozpoczynała leniuchowaniem. Rozkładała kocyk i czytała książkę, albo po prostu leżała z zamkniętymi oczami i łapała jak najwięcej promieni słońca. Potem, gdy w końcu cała reszta wynurza się z domków, wspólnie spędzali czas. Często padało na grę w siatkówkę. Mieli tutaj do dyspozycji plażowe boisko i rozłożoną siatkę. Piłka również była dostępna, więc często korzystali z tej okazji. Dzieląc się na drużyny, jak zawsze jedna z nich miała o jedną osobę więcej, dlatego zawsze ubolewano nad brakiem Kokiego. Czteroosobowy skład miał jednego zawodnika na rezerwie i wchodził na boisko wtedy, kiedy któryś z graczy zepsuł zagrywkę. I dzisiaj wypadło tak, że to Kieko została wybrana jako czwarta osoba do grupy Taguchiego. 

Klapnęła więc na piasku i modliła się po ciuchu, by któremuś piłka nie przeszła przez siatkę. W którymś momencie oglądając mecz, poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Trochę ją to skrępowało, więc niepewnie powiodła po twarzach przyjaciół. Oblała się czerwonym rumieńcem, kiedy pochwyciła wzrok Nakamaru. Tamten posłał jej lekki uśmiech, po czym szybko odwrócił głowę i odbił piłkę. 

-Keiko, wchodzisz.- Obok niej opadł zmęczony i zasępiony Ue. Już od samego rana dziewczyna zauważyła, że coś jest z nim nie tak.

-Wszystko okey?- spytała podnosząc się z piasku.- Nie najlepiej dzisiaj wyglądasz. 

-To nic takiego. Po prostu nie bardzo chce mi się grać, więc proszę cię, postarajcie się już nie psuć zagrywek. 

Keiko wzruszyła lekko ramionami i stanęła na boisku. Czuła się niepewnie, kiedy musiała odbijać piłkę. Mięśnie zachowywały się tak, jakby wcale nie chciały reagować na polecenia jej mózgu. Czasami miała takie momenty, że chciała podbiec do piłki, ale nogi w momencie robiły się ciężkie jak ołów. Serce wtedy biło jej mocno, a pot oblewał czoło i kark. Cholera, czemu on tak cały czas się na mnie gapi? Uporczywe i ukradkowe spojrzenia rzucane przez Yuichiego coraz bardziej ją krępowały. 

-Keiko, obudź się!- Kaoru w ostatniej chwili rzuciła się na piłkę, która należała do bratanicy. Upadła na piasek, ratując punkty drużyny. Poniosła się i usiadła, otrzepując z kolan piasek.- Co jest? Wydajesz się być jakaś zamyślona. 

Klaudia podała jej dłoń i pomogła jej wstać. 

-Nie wiem, to chyba ten upał tak na mnie działa. 

-Dobra, to zamień się. Idź na lewe skrzydło, ja zajmę się środkiem. 

Podreptała na miejsce Kaoru i zaraz pożałowała zamiany. Po przeciwnej stronie stał z nią twarzą w twarz Nakamaru. Uśmiechnął się ciepło, Keiko szybko opuściła oczy na dół. 

-Jak tak dalej pójdzie, to przegrany- jęknął Taguchi.

-Cicho, nie przegramy.- Kaoru cofnęła się do linii końcowej boska, przygotowując się na atak przeciwnej drużyny. Zagrywka należała do Kamenashiego.- Będzie pudło, więc nie wysilaj się za bardzo, kochanie! 

-Chciałabyś!- uśmiechnął się wrednie i posłał mocny serw. 

-Kaoru, twoja!- krzyknął Junno. 

Odebrała sprawnym ruchem piłkę i posłała ją do Taguchiego. 

-Do mnie!- Wybiegła na prawe skrzydło i przerzuciła piłkę na drugą stronę, posyłając przeciwnej drużynie idealną i silną ścinę.

Karen, Maru i Kame jednocześnie wydali pomruk niezadowolenia. 

-No, co? Przecież mówiłam, żebyś się nie wysilał.- Kaoru przybiła piątkę z Junno i wyszczerzyła się do Kame. 

-Jeżeli chcecie nas wyprzedzić, brakuje wam dwóch punktów- odgryzł się Kamenashi, również posyłając słodki uśmiech w stronę Kaoru. 

-Żaden problem- roześmiała się i nakazała gestem, by podali jej piłkę.- Tak się teraz składa, że zagrywka należy do mnie, więc jeżeli nie chcecie przegrać, to radzę wam już teraz zacząć się modlić. 

Złapała piłkę, którą rzucił jej Nakamru i odeszła na koniec boiska. Kilka razy uderzyła nią o ziemię. Zmrużyła oczy, wypatrując jakieś luki na boisku, gdzie mogłaby posłać piłkę. Uśmiechnęła się niezauważanie, kiedy wypatrzyła w końcu takie miejsce. Złapała piłkę w dłonie i jednym sprawnym ruchem podrzuciła ją do góry i z wyskoku uderzyła w nią całą swoją siłą. 

Yuichi starał się ją odebrać, lecz kiedy tylko piłka odbiła się od jego nadgarstek, poleciała do tyłu. Mruknął cicho przekleństwo, a Karen rzuciła w jego stronę ciętą uwagę i klepnęła go w ramię. 

Kaoru roześmiała się i klasnęła w dłonie. Junno podbiegł do niej i przybili kolejną piątkę.

-Jeszcze tylko trzy punkty i wygramy- powiedział.- Oby tak dalej, Kaoru.

Drugiego serwu Kaoru również nikt nie odebrał, więc drużyna Taguchiego w końcu zremisowała z drużyną Yuichiego. Później Kaoru zdecydowała się na lekką zagrywkę, by nie być chamską w stosunku do kolegów i Karen, gdyż w końcu doszli do setowego serwu i dziewczyna chciała jeszcze trochę pograć. Rozegrali ładną grę, bo każda drużyna starała się grać na trzy, ale w końcowym momencie, Kaoru przestała się hamować i znowu wykonała ścinę, która zadecydowała o wygranej Taguchiego. 

-No to następnym razem Kaoru też gra ze mną- wyspał Junno, który opadł na piasek. Sięgną po wodę i upił połowę butelki. 

-Zapomnij- roześmiał się Yuichi.- Jutro drużyny wybiera Kame i Karen. Jak myślisz, kogo pierwszego wybierze Kame?

-Ale to nie jest fair, wiecie? Tutaj nie powinno kierować się uczuciami do danej osoby.- Junno rzucił pustką butelkę i położył się na piasku.- Powinniśmy losować numerkami. Byłoby wtedy najbardziej sprawiedliwie. 

-Co nie fair, co nie fair?- Kamenashi opadł obok Kaoru. Sięgnął po ręcznik i przetarł nim twarz.- Tak właściwe, to nie wiedziałem, że aż tak dobrze grasz. 

Kaoru poklepała go po ramieniu.

-Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. 

-Nie? Na przykład czego? 

-Na przykład tego, że Kaoru nocami zamienia się wilkołaka- zażartowała Keiko, która kryła się za ramieniem ciotki, by uniknąć kolejnych spojrzeń Maru.- Ale tylko wtedy, kiedy świeci pełnia.

-Nie zauważyłem. Zazwyczaj śpi spokojnie w nocy.

-No właśnie, dobrze to powiedziałeś: zazwyczaj. 

Kame spojrzał na Kaoru w zamyśleniu, jakby oceniał jej możliwości bycia wilkołakiem, a później roześmiał się cicho. Pochylił się nad nią i musnął delikatnie wargami jej usta. 

-To niemożliwe.- Zaprzeczył ruchem głowy.- Ona by nawet muchy nie tknęła. 

-Nie?- Keiko prychnęła w żartach i skrzyżowała w oburzeniu dłonie.- To zaczekaj, aż pewnej nocy wyssie z ciebie krew.

-Hmm... to nie dość, że jest wilkołakiem, to jeszcze wampirem? Całkiem ciekawe.

-Prawda?- Kaoru w rozbawieniu pochwyciła grę bratanicy.- Masz w domu wampira i wilkołaka w jednym. Będziesz się mnie teraz bać? 

Kamenashi ułożył głowę na kolanach Kaoru i mrużąc oczy od słońca, spojrzał jej w oczy.

- To można się ciebie w ogóle bać? 

-Hmm... zastanówmy się.- Przechyliła głowę w bok i uśmiechając się lekko, dotknęła policzka Kame.

-Wyssałabyś ze mnie krew? 

-Yhm... jak mnie zdenerwujesz, to czemu nie?- Spojrzała głębiej w jego oczy i zsunęła dłoń na jego szyję. 

- Nie żałowałabyś później, że pozbawiłaś mnie życia?

-Pewnie i bym żałowała. 

Pozostali roześmiali się, tylko Ueda siedział w cieniu niewzruszony. Sięgnął po ręcznik i zakrył nim twarz, bo nie miał ochoty patrzeć na czułości przyjaciół. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i odwrócił się do nich plecami. Kokoro zauważyła jego dziwne zachowanie i westchnęła. Czuła się paskudnie poranną sytuacją. Nie powinnam była mu mówić tych słów, pomyślała ze smutkiem. Chciał mi tylko pomóc, a ja znowu swoje. Najwyraźniej wciąż mu nie ufam i nie wiem, czy kiedykolwiek będę wstanie mu wybaczyć. Co niby mogę jeszcze dla niego zrobić? Te ciągłe nasze kłótnie zaczynają mnie męczyć. Mogę być dla niego jedynie koleżanką z pracy, jak już tak bardzo chce się pogodzić, ale na nic więcej niech już nie liczy. 

-Ona tylko tak mówi.- Odezwała się Keiko.- Z pewnością by rozpaczała, że zabiła ciebie i próbowałaby później skończyć ze swoim życiem. Fatalna przyszłość, by czekała naszego Wampirka, bo choćby nie wiadomo, jak bardzo pragnęłaby śmierci, to i tak będzie żyła wiecznie ze swoim bólem i cierpieniem- westchnęła teatralnie.- Także, Kame, dobra rada dla ciebie, nie wkurzaj Kaoru, bo i ciebie jak i ją, czekają naprawdę straszliwe męki. 

-No, Keiko ma rację.- Zgodziła się Kaoru i pocałowała delikatnie policzek Kamenashiego.- Ale od razu przy światkach powiem, że ja naprawdę nie mam zamiaru ciebie skrzywdzić, żeby później nie było, że Kamenashi Kazuya zginął w dziwnych i niewyjaśnionych okolicznościach. 

Znowu reszta roześmiała się.

-A właśnie, skoro Kaoru jest wampirem, to ty też musisz nim być, prawda?- Wtrącił się do ich rozmowy Maru.

Dziewczyna zmieszała się. Serce znowu mocno uderzyło i oblał ją pot. Nie potrafiła zrozumieć, co się z nią dzieje, kiedy Yuichi do niej zwracał się i uśmiechał. Tak było w zasadzie od początku, kiedy spotkała się z nim pierwszy raz w tym roku. Kiedy z nim SMS-owała, było z nią wbrew pozorom wszystko w porządku, tylko kiedy zbyt długo nie odpisywał, w umyśle zaczynały kłębić się głupie myśli. Ze spotkaniami było o wiele gorzej. Keiko wiedziała, że to nie ma nic wspólnego z jej mówieniem po japońsku. Nie potrafiła tego w żaden sposób określić i nazwać. Po prostu, kiedy jej oczy widziały Maru, od razu serce robiło niewyjaśnione skoki w klatce piersiowej, a w żołądku miała wrażenie, że stado motyli poderwało się do lotu. 

-To chyba oczywiste, że też jest wampirem.- Wyratowała ją z opresji Kaoru.- Obie postanowiliśmy wyjechać do Japonii, bo tutaj są przystojniejsi faceci. Krew naszych nam już zbrzydła.

-Aha, już łapię.- Junno już ożywiony po meczu w upale usiadł na piasku. Złapał za kartkę, gdzie osoba siedząca na rezerwie zapisywała liczbę punktów i zaczął się nią wachlować.- Wolice krew Japończyków? 

Kaoru roześmiała się.

-No w końcu jedna myśląca osoba. Ogólnie preferuję krew grypy B, ale...

-Poważnie?- Kamenashi aż zadrżał na kolanach Kaoru.

-A co cię tak to dziwi, kochanie?- udała dezorientowaną.- Przecież każdy wampir w czymś gustuje. 

-No tak, ale... 

-Ale, co?- Na ustach Kaoru cisnął się uśmiech.- Czyżbyś posiadał taką grupę krwi? 

Roześmiała się chwilę później. Pochyliła się nad Kamenashim i przytuliła twarz do jego szyi wodząc po niej nosem. 

-Ach i wszystko już jasne- westchnął.- Już wiem, czemu tak robisz wieczorami. Szukasz idealnego miejsca do przegryzienia. Przyznaj się, że w każdą noc planujesz, jak tutaj dobrać się do mojej krwi.

Zachichotała cicho do jego ucha i okryła ich swoimi włosami. Ułożyła dłonie na jego policzkach i dotknęła rozgrzanymi ustami jego skóry na szyi. Uniosła głowę i odnalazła jego usta. Musnęła nimi jego dolną wargę, Kamenashi delikatnie rozchylił usta i pocałował ją. Westchnęła cicho, zatracając się w słodkim pocałunku.

Taguchi odchrząknął znacząco, potem do niego dołączył Maru, a Keiko z Karen roześmiały się. 

Kaoru oderwała się od Kame, zupełnie ignorując znajomych na plaży. Uśmiechnęła się, zaglądając w jego oczy. Kamenashi dotknął jej dłoni, która wciąż spoczywała na jego policzku i odwzajemnił uśmiech.

-Coś mi się wydaje, że chyba komuś tutaj przeszkadzamy- powiedział głośno Taguchi. 

Keiko poczuła ukłucie żalu, kiedy tak spoglądała na swoją ciotkę i Kamenashiego. W pewnym momencie poczuła nawet i zazdrość. Przyłapała się na tym, że chciałaby być na miejscu Kaoru, a zamiast Kame, żeby był to Nakamaru. Potrząsnęła gwałtownie głową. Przeraziła się własnych myśli i tego, co podsunęła jej wyobraźnia.

Skierowała wzrok na Yuichiego i to, co ujrzała w jego oczach sprawiło, że poczuła się bardzo nieswojo. Miała wrażenie, że myśli zupełnie o tym samym, o czym ona jeszcze jakąś chwilę temu. Nakamaru tak jakby wiedział, że dziewczyna patrzy na niego, więc odwrócił głowę i jej przypuszczenia stały się niemal realne.

Nie, to możliwe, powiedziała do siebie, czując coraz mocniejsze uderzenia serca.


***

Koło dwudziestej drugiej klub znajdujący się na plaży świecił masą turystów. Głośna muzyka dobiegająca z głośników dudniała w uszach i sprawiała, że sam jej rytm czuło się we własnych żyłach. Czerwone i niebieskie migająca na przemian światła przyprawiały o ból w oczach. Kilka par odważyło się wyjść na parkiet i gibali się, niesieni przez klubowe rytmy. 

Kamenashi wraz z Yuichim zaczęli przeciskać się przez tłum ludzi, niosąc dla wszystkich kolorowe drinki z ozdobnymi parasolkami. Keiko siedząca na kanapie zaczęła poruszać ramionami, gdyż puścili dość porywający kawałek, jednak kiedy tylko zobaczyła zbliżającego się Yuichiego, przestała i spojrzała gdzieś zupełnie w przeciwnym kierunku. Nagle zaczęła interesować się ludźmi w klubie i każdemu z osoba bacznie się przyjrzała. Obciągała co chwilę malinową sukienkę, którą pożyczyła jej Kaoru. Choć wcale nie była taka krótka, bo sięgała dziewczynie prawie do kolan, to kiedy zjawił się Nakamaru, znowu poczuła się niepewnie i fala gorąca obezwładniła jej ciało, więc zaczęła wachlować się dłonią.

Nakamaru podszedł do niej i podał drinka. Keiko zawahała się, ale po chwili wzięła od niego szklaneczkę i kiwnęła jedynie głową w geście podziękowania. Szybko zamiesza parasolką drinka, chcąc uniknąć spojrzenia Japończyka.

-Wzięliście ich za dużo- powiedziała Kokoro, przekrzykując muzykę.

-To nie ja je zamawiałem.

-Hm? Będziemy mieć jeszcze jednego gościa?- Kaoru chwyciła Kamenashiego za rękę, kiedy ten podał jej drinka i miał już podejść do Taguchiego.

Uśmiechnął się delikatnie i dotknął jej dłoni.

-Niespodzianka. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, spokojnie. 

Nie upłynęła nawet chwila, kiedy do ich stolika podszedł jakiś Japończyk ubrany na czarno. Roześmiał się głośno, widząc wszystkich w komplecie. Drobne zmarszczki na jego czole pogłębiły się i skrzyżował dłonie.

-A dla mnie, to gdzie jakiś browar, hę? 

Kaoru odwróciła się za siebie. Poderwała się z miejsca, o mało co nie wylewając zawartości szklaneczki na swoją sukienkę. 

-Koki!- zawołała i rzuciła się na szyję mężczyźnie.- A więc to ty jesteś tą moją niespodzianką?

-Skoro tak ci powiedział Kame, to mogę być i nawet twoją niespodzianką.- Przytulił przyjaciółkę, po czym cmoknął na przywitanie jej policzek.- Nie mógłbym nie przyjść. W końcu to twoje święto. Tak się cieszę, że wracasz do agencji.

-Że co?!- Zaskoczony Taguchi aż zakrztusił się.- Wracasz do nas? 

Kaoru odsunęła się od Kokiego i spojrzała na przyjaciół, aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na Kamenashim. To był jego pomysł z imprezą i z tym powrotem, więc Kaoru uznała, że niech teraz się tłumaczy przed wszystkimi.

-Tak, to prawda.- Kame stanął obok Kaoru i objął ją ramieniem.- Wraca do nas i wciąż będzie pisać dla nas piosenki. To dlatego ściągnąłem was tutaj, żebyśmy mogli to uczcić.

Podparty o łokieć Ueda siedział dotąd ponury na kanapie, ale kiedy tylko usłyszał słowa Kamenashiego, najwyraźniej odżywił się.

-Fantastycznie- zawołał, uśmiechając się do przyjaciółki.- Znowu będziemy widywać się we trójkę na spotkaniach tekściarzy.

-Taaak, zupełnie jak dwa lata temu.- Koki poklepał po przyjacielsku Kaoru po plecach.- Cieszę się, że w końcu zdecydowałaś się. Myślałem, że nigdy to nie nastąpi.

-Właśnie!- roześmiał się Tatsuya.- Wiesz jak smutno nam było z Kokim bez ciebie? Już nie było do kogo łazić na przerwach, nie było komu dokuczyć, ani denerwować. Nigdy wcześniej nie sądziłem, że aż tak bardzo polubię siedzibę tekściarzy.

-No, ja tak samo. Nie cierpiałem jej, bo zawsze znalazł się tam ktoś, kto wiedział coś lepiej od nas, pff. Kaoru taka nie była, od razu przypadła nam do gustu. Potem to miejsce strasznie zrobiło się jakoś puste bez ciebie.

Ueda zgodził się z Tanaką.

- Nawet przez kilka następnych dni po twoim odejściu nie zaglądaliśmy tam.

-Brakowało nam ciebie- dodał Maru.

-Nawet nie wiesz, jak bardzo- dopowiedział Taguchi.

Kaoru poczuła rozlewające się ciepło po sercu. Nie spodziewała się, aż tak miłego przyjęcia ze strony przyjaciół. Czas spędzony w agencji Johnnego uważała za najcudowniejszy okres swojego życia. Choć nie pracowała tam zbyt długo, to zdążyła przyzwyczaić się do otaczających ją ludzi. Gdyby ktoś jeszcze kilka dni temu powiedziałby jej, że wróci tam z powrotem, to za żadne skarby świata nie byłaby wstanie mu uwierzyć.

-Dziękuję- wykrztusiła z siebie i otarła łzę z policzka.

-Nie płacz.- Roześmiała się Karen.- Nawet mi było jakoś dziwnie w agencji bez ciebie, choć nie widywałyśmy się na co dzień i mało rozmawiałyśmy.

-To naprawdę miłe z waszej strony- powiedziała.- Nigdy nie sądziłam, że ten krótki czas, który z wami spędziłam, był dla was tak samo cenny, jak dla mnie. Bardzo miło wspominam pracę z wami i cieszę się, że znowu będzie mi dane dla was pisać piosenki. Postaram się tym razem jeszcze bardziej niż ostatnio. Chcę, byście mieli najlepsze teksty i dokonam wszelkich starań, by tak było.- Odetchnęła głośno i mrugnęła powiekami, by odgonić łzy, jednak emocje, które w niej szalały, były zbyt silne.

Kamenashi objął mocniej Kaoru. Dziewczyna wtuliła się w jego ramię, by ukryć łzy. Nie przypuszczała, że kilka słów, wypowiedzianych przez jej najbliższych, wywołają u niej takie wzruszenie.

-W porządku?- Kame zbliżył usta do jej ucha.

-Yhm... już okey- szepnęła. Odsunęła się od niego i uśmiechnęła się. Kamenashi otarł jej łzy i musnął ustami jej policzek.- No to w takim razie, napijmy się, kampai!- Zawołała do reszty.

Później przyniesiono szampana i wznieśli toast. Atmosfera w klubie zmieniła się diametralnie, przybywało coraz więcej ludzi, to też parkiet zaludniał się. Kiedy emocje już opadły, w centrum uwagi znalazł się Koki. Wszyscy nagle chcieli wiedzieć, co u jego rodziców i braci. Jak sobie radzi i kiedy zamierza wrócić. Tanaka sam do końca nie znał określonej daty powrotu do Tokio, ale obiecał, że da znać przyjaciołom, jak już coś ustali. Opowiadał im mniej więcej, jak teraz spędza czas i dlaczego nie odbierał telefonów od znajomych i sam do nich nic nie pisał.

Jak się okazało, Koki miał dużo prac domowych związanych ze złym samopoczuciem rodziców. Nie chciał też siedzieć przy telefonie, więc zostawiał go w pokoju na całe dnie, a czasami nawet i wyłączał. Jak sam twierdził, chciał spędzić głównie ten czas tylko i wyłącznie z rodziną. Jednak kiedy dostał SMS-a od Kame, nie mógł nic na niego nie odpisać i koniecznie musiał zjawić się na dzisiejszej imprezie.

Wzniesiono toast za zdrowie rodziców Kokiego i temat się skończył.

-Chodźcie tańczyć!- zaproponował Junno. Dopił kieliszek jakiegoś trunku i wstał z kanapy, kierując się na parkiet.

Keiko pokręciła głową, kiedy Ueda chciał ją wyciągnąć do tańca. Wykręciła się wymówką, że zbyt mało wypiła, aby zdobyć się na odwagę na wygibasy. Tatsuyi zrobiło się nieco przykro, ale Keiko zaraz szybko dodała, że później z nim zatańczy, to uśmiechnął się i oddalił się wraz z Maru.

-Za mało wypiłaś?- Koki przysiadł się na kanapie. W ręku trzymał flaszkę sake.- Nie powinna tego mówić taka młoda dziewczyna. Picie jest złe. Bardzo złe.

-Powiedział ten, kto pije bez umiaru.

Obaj roześmiali się. Tanaka pomachał butelką przed nią, a kiedy kiwnęła głową, rozlał sake do szklanek.

-Osz, cholera.- Keiko skrzywiła się dość mocno.- Co to jest do diabła?

-Jak to co? Sake, kochana.

Dziewczyna drapnęła sok i zaczęła przepijać parzącą sake w przełyku.

-Mocna, nie?

-Noo- zakrztusiła się, kiedy pociągnęła kolejny łyk.- Ale nawet dobra.

-Dobra, bo japońska.- Wyszczerzył się.- A wy, co pijecie tam u siebie?

-W Polsce?- zachichotała.- Głównie pije się piwo, albo czystą wódkę. Ale to zależy.

-Od czego niby?

-Od okazji.

Kiedy opróżnili szklaki, Koki rozlał kolejną kolejkę.

- Aha, czyli mam rozumieć, że wódka to taki rodzaj czegoś bardziej okazyjnego? A piwo to codzienność? Aa, to już wszystko jasne. Prawie tak jak wszędzie, myślałem, że u was jest nieco inaczej. Ponoć Polak to potrafi ostro pić.

-Ha, żeby tylko Polak.- Keiko podstawiła pustą szklankę. Koki ją napełnił.- Gdybyś widział, jak Rumuni piją, to dopiero gały by ci wyszły z orbit, albo tacy Rosjanie.

-Rumuni to rum chleją bez przerwy, co nie?

Potaknęła głową.

-Ale wiesz, co ci powiem, Koki? Polak to z każdym potrafi się dogadać, kiedy wódka jest na stole. To jest udowodnione. Możesz mi wierzyć, lub nie, ale tak jest.

-No właśnie widzę.- Parsknął śmiechem i rozlał następną kolejkę.- Rozmawiam z Polką, pijąc sake. A właśnie, Keiko, powiedz mi coś...

Dziewczyna wypiła duszkiem zawartość szklaneczki układając przy tym usta w grymasie. Praktycznie parzący smak alkoholu przestał tak bardzo drażnić jej gardło i po jakimś czasie obraz przed jej oczami zaczął wirować, zmieniając stopniowo kształty.

-Wyczuwam jakieś dziwne napięcie między tobą, a Nakamaru. Coś się wydarzyło między wami? Pokłóciliście się, czy co?

Zachichotała, ale szybko uspokoiła się. Odetchnęła głośno, bo krew od nadmiaru alkoholu zaczęła szumieć w uszach. Machnęła ręką, jakby chciała powiedzieć Kokiemu, że to nic takiego, żeby tym się nie przejmował.

-Mi możesz powiedzieć- kusił dalej.- Wszystko. Jestem najlepszym przyjacielem pod słońcem, jeżeli chodzi o tajemnice.- Przyłożył dłoń do klatki piersiowej. Głos trochę mu się łamał, jak widać, sake zrobiła swoje.- Naprawdę, naprawdę, mi możesz ufać. Poważnie.

Keiko westchnęła. Zaczęła bawić się szklaneczką, obracając ją w dłoniach.

-Chyba się zakochałam...

-To dobrze. Taka ładna dziewczyna jak ty, powinna być zakochana. Miłość to naprawdę cudowna sprawa.

-Yhm... ale raczej nie dla mnie.

-E, niemożliwe- uśmiechnął się szeroko i objął ją ramieniem.- Popatrz chociażby na swoją ciotkę. Miłość jej służy. Spójrz też na tych tu ludzi na parkiecie, na te pary. Widzisz? Są szczęśliwi, bo mają drugą połówkę. Życie w pojedynkę nie jest fajne, uwierz mi. Ani się odezwać do nikogo, ani się przytulić. Zimowe wieczory są ponure i takie zimne, brr. Eh, jednym słowem po prostu  
i s t n a   m a s a k r a .

-Dobra, nieważne- bąknęła cicho.- I tak nie zrozumiesz, o co mi chodzi.

-Hm, jak to nie? Przecież mówimy o tobie i o twoim zakochaniu się, prawda? Oj...- Pacnął się w czoło.- Ale ze mnie matoł, co nie? Pewnie zakochałaś się nieszczęśliwe? Jest to ta miłość z rodzajów nieodwzajemnionych? Biedactwo.- Przytulił Keiko do siebie, jak ojciec dziecko.- Nie przejmuj się tym baranem, jak nie ten to inny, słowo daję. Skoro nie zwrócił na ciebie uwagi, to wierz mi, nie jest wart tak ślicznej i uroczej dziewczyny, jak ty. Szkoda twoich pięknych łez na niego. Ale zaraz... chwila... Co z tym wszystkim na wspólnego Maru?

Keiko zamierzała już coś odpowiedzieć, kiedy do stolika wróciła Kokoro. Odskoczyła od Kokiego i usiadła na drugim końcu kanapy. Miała zawroty głowy i bolał ją brzuch. Chyba piłam na pusty żołądek, pomyślała gorzko. Nieźle, chyba jestem pijana. Roześmiała się, jakby usłyszała bardzo zabawny dowcip. Oparła się o zagłówek kanapy i przymknęła powieki. Hałas muzyki zaczynał ją drażnić, głowa coraz bardziej pulsowała bólem.

-Wszystko dobrze?- Kokoro usiadła między nią a Kokim i dotknęła czoła dziewczyny.- Keiko?

-Hm?- Uchyliła ledwo powieki. Uśmiechnęła się, patrząc na kolorowe światła.- Woow, jak wszystko kręci mi się przed oczami. Tak... tak fajnie jeest. Popatrz, o tam. Co to takiego? Czuję się, jak na górskiej kolejce, juhuu!

-Koki upiłeś Keiko?!- Karen naskoczyła na Japończyka.- Czy ty człowieku potrafisz coś pożytecznego zrobić? Kaoru przecież cię zabije. Zdajesz sobie z tego sprawę?

-N-nie, Kaoru go nie zabije.- Keiko usiadła na kanapie i zaniosła się znowu śmiechem. Przyległa do Tanaki, jakby się bała, że Karan zaraz go pobije.- On jest niewinny. Poza tym,  Kaoru bardzo lubi Kokiego... Nikt nikogo nie będzie zabijać. Koniec, kropka!

-Ooo, no właśnie. Keiko bardzo... bardzo mądrze mówi.- Pogroził palcem Kokoro.- Żadnego rozlewu krwi!

-Żadnego!- zawtórowała mu Keiko.

-Na niebiosa...- Kokoro wzniosła do góry oczy.- I co ja z wami teraz mam zrobić? Keiko musi wytrzeźwieć, zanim Kaoru ją zobaczy, cholera!

Rozglądnęła się po klubie. Blisko ich stolika na parkiecie tańczył Nakamru i Taguchi z jakimiś dziewczynami. Kokoro krzyknęła w ich stronę, a kiedy obaj ją usłyszeli, przywołała ich gestem dłoni.

-Koki i Keiko są pijani- powiedziała.- Trzeba coś zrobić, by Kaoru nie zobaczyła jej w takim stanie. Yuichi, weź ją wyprowadź z klubu, może świeże powietrze zdziała cuda. Zamówię mocną, słodką herbatę i przyjdę tam później do was. Bądźcie na plaży i nie oddalające się. Ty Junno, zajmij się Kokim.

Nakamaru złapał za rękę Keiko. Dziewczyna przez pewien czas broniła się i kurczowo trzymała się Kokiego, ale w końcu dała za wygraną i posłusznie pozwoliła wyprowadzić się z klubu.

Kiedy wyszła z zatłoczonego pomieszczenia, owinęła ją delikatna morska bryza. Na zewnątrz było już całkiem ciemno, ale to wcale nie zniechęciło spacerujących po plaży turystów. Od strony morza nadciągał przyjemny i rześki powiew, który stopniowo przywracał dziewczynie trzeźwe myślenie. Zamknęła oczy i zaczęła głęboko wciągać w płuca czyste powietrze. Od razu lepiej się poczuła. Przynajmniej szumiąca krew w uszach nieco ustała i kiedy znowu otworzyła oczy, uczucie górskiej kolejki zniknęło.

-Co ten Koki znowu ci dał?- W głosie Maru wyraźnie dało się wyczuć gniew do kolegi.- Nie powinien tobie dawać żadnego alkoholu, co mu zaś do tego łba strzeliło? Nie miał chętnych? Było trzeba przejść się po klubie, tam pełno takich, co siedzieli i tylko pili.

Keiko dotknęła jego ramienia. Nakamaru od razu zamilkł i przeniósł spojrzenie na jej twarz. Uśmiechnęła się lekko. Z jej miny Yuichi wyczytał, aby niczym się nie przejmował, bo z nią wszystko jest w porządku. Odetchnął głośno, czekając aż nerwy opuszczą jego umysł.

-Chodź, przejdziemy się.

Złapał ją za rękę i zeszli ze schodów klubu. Spacerowali wolno alejką wyłożoną w drobne kamyczki. Po obu stronach paliły się latarnie drogowe, które rzucały ciepłe cienie na piasek i na mur z marmuru. Oboje uparcie milczeli, zasłuchali w szum fal. Keiko powstrzymywała kryjący się uśmiech na  twarzy, kiedy co chwilę zerka na Yuichiego.

-Co? Mam coś na twarzy?- Zaskoczony Japończyk dotknął palcem swojego policzka.

Zaprzeczyła ruchem głowy i pociągnęła go z ścieżki na piasek. Kierowali się na plażę. Keiko puściła jego dłoń i zdjęła buty na obcasie. Wzięła je do ręki i podeszła na brzeg. Przykucnęła i zamoczyła dłonie w letniej wodzie.

Z alejki dobiegały jedynie głosy ludzi, którzy pewnie kierowali się do klubu, albo z niego wychodzili. Plaża była totalnie puściutka. Czarne morze połyskiwało, jakby zostało wypastowane przez świecący na jasno księżyc.

Yuichi usiadł na piasku. Cisza, która dookoła niego rozprzestrzeniała się, działa kojąco na jego umysł. Spoglądał w niebo, podziwiając gwiazdy i starał się nie myśleć o niczym.

-Spokojnie tu, co nie?- westchnęła Keiko i usiadła naprzeciwko.- Mam pomysł, zbudujmy wieelki zamek z piasku. Taki ogromny!

Nakamru myślał, że dziewczyna żartuje, ale kiedy zobaczył, jak zabiera się za budowanie uznał, że wcale to nie jest głupi pomysł. Podwinął rękawy koszuli i przystąpił do pomocy.

-Taki duży zamek będzie wymagał sporo pracy- powiedział, kiedy już postawili "fundament" swojej budowli.- Na przyszłość będę uważać, kiedy znowu będziesz z nami piła. Masz słabą głowę do alkoholu, co nie?

- Yhm, zgadłeś. Tak szczerze mówiąc, mało piję, prawie wcale.

-A co takiego się stało, że w końcu możemy normalnie porozmawiać?- zapytał ostrożnie. Dzisiejsze zachowanie bratanicy Kaoru na plaży wydawało mu się dziwne. Miał wrażenie, że dziewczyna ze wszystkich sił starała się go unikać.

Keiko przestała lepić zamek. Oderwała od kopuły dłonie i otarła z nich piasek bardzo powoli, jakby chciała zyskać nieco na czasie, by móc wymyślić sensowną odpowiedź.

-Zrobiłem coś nie tak? Gniewałaś się na mnie? Tak teraz myślę o tym i doszedłem do wniosku, że nie tylko dzisiaj tak się zachowywałaś. Odkąd jesteśmy nad morzem, nie rozmawiałaś nigdy ze mną, no chyba, że była przy nas trzecia osoba. Nie wiem, co się stało i byłbym ci wdzięczny, gdybyś jednak zgodziła się na rozmowę o tym...

-To nie twoja wina- wyszeptała.- Ciężko mi to powiedzieć, bo jeszcze nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji.

-Jeżeli mogę ci w jakiś sposób pomóc, to powiedz mi, o co chodzi.- Zachęcił ją.- Zobaczysz, wygadasz się i poczujesz się lżejsza na sercu. To zawsze pomaga. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, zgadza się?

-No właśnie, przyjaciółmi....- Mimo że powiedziała to zbyt cicho, Yuichi doskonale usłyszał jej słowa. Wyczuł w jej głosie coś, co zabrzmiało mu zbyt szorstko.

-Hm? Nie rozumiem, możesz jaśniej?

Przez dłuższą chwilę zapadła niezręczna cisza. Keiko jak gdyby nigdy nic wróciła do lepienia zamku. Nakamaru widział, że jest czymś zdenerwowana, drżały jej dłonie i zbyt gwałtownie dokładała piasku do budowli.

-Bo widzisz, chodzi o to, że...- odetchnęła głośno i drżał jej głos.- Że chyba po prostu zakochałam się. Nie, w sensie, nie wiem, czy to jest dobre określenie, ale...  Jednym słowem, nie radzę sobie z tym uczuciem, jakbym chciała. Przytłacza mnie to, a ostatnio coraz bardziej... zwłaszcza teraz, odkąd wszyscy jesteśmy na tych wakacjach.

-Yhm... to chyba teraz rozumiem.

-Nie, właśnie niczego nie rozumiesz- przerwała mu od razu. Na pozór wydawała się być spokojna, jednak zdradzał ją głos i dłonie. Wciąż uparcie lepiła zamek i nie odważyła się podnieść na Nakamaru wzroku.

-Rozumiem- powtórzył uparcie. Jego dłonie zacisnęły się w pięści.- Zakochałaś się, to normalne. Chociaż... faktycznie, może masz rację, jest to dziwne, ale Keiko, nie ma w tym nic złego, uwierz mi. Przecież wiele dziewczyn zakochuje się w nim, nie ty jedna. Rozumiem, że ci ciężko... Widziałem dzisiaj, jak patrzyłaś na nich na plaży. Pewnie nie chcesz, by dowiedziała się o tym Kaoru, prawda? Więc spokojnie, masz moje słowo, że ode mnie tego się nie dowie. Pewnie teraz jest ci ciężko mieszkać razem z nim pod jednym dachem, hmm?

Nagle Keiko uniosła na niego oczy. W nich Maru zobaczył malujące się dezorientowanie, jakby to teraz ona miała zamiar spytać, o co mu chodzi.

-Nie patrz tak na mnie. Powiedziałem przecież, że to wszystko zostanie między nami. Nie powiem tego Kaoru, ani tym bardziej Kame.

-Słucham?- Przerwała już lepienie piasku i rozdziawiła usta ze zdziwienia.- Ty pomyślałeś, że ja...  Że ja mogłam zakochać się w... Kame?!

Podniosła się nagle z piasku. Ogarnęła do tyłu wszystkie włosy i zaczęła krążyć po plaży wokół własnej osi. Mamrotała coś pod nosem, coś co brzmiało Yuichiemu "niemożliwe, niemożliwe" choć nie miał stu procentowej pewności, bo fale zagłuszały słowa dziewczyny.

-Ee, Keiko, czy z tobą wszystko jest okey? Może lepiej usiądź, bo jeszcze gorzej zacznie ci się kręcić w głowie.

-Niemożliwe, niemożliwe... Faceci, niczego nie rozumieją. Kompletnie, niczego.

-To skoro nie Kame, to w takim razie kto?

-Nie wierzę...

-Keiko?!- Złapał ją za rękę.

-Puszczaj mnie!

Nakamaru pociągnął ją do siebie. Obaj upadli na piasek. Keiko zaczęła się szarpać i okładać go pięściami, jednak Yuichi nie wypuścił jej z objęć.

-Hej, dziewczyno uspokój się!- Unieruchomił jej dłonie i odgarnął z twarzy włosy.- Już? Okey? Ochłonęłaś? Czym sobie zasłużyłem, by być twoim workiem treningowym, co?

Oddychała szybko. Była zła a jednocześnie wiedziała, że pod wpływem alkoholu wpadła w większy szał. Odetchnęła kilka razy. Spoglądając w oczy Yuichiego czuła, jak powoli uspokaja się. W pewnym momencie wyrwała dłonie z jego uścisku i ujęła nimi jego twarz, po czym namiętnie go pocałowała.

Była pijana, alkohol wciąż krążył radośnie po żyłach dziewczyny. Gdyby była trzeźwa z pewnością nigdy by nie zrobiła tego pierwszego kroku, ale teraz nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia. Całując usta Maru przekazała mu niemą wiadomość, której nie potrafiła ubrać w żadne słowa.

Keiko wyczuła, jak mięśnie Nakamaru napinają się, z pewnością był w szoku. Przecież przez myśl nawet mu nie przeszło, że właśnie to on może okazać się tą osobą, do którego dziewczyna mogła żywić uczucia. Czuła pod sobą bicie jego serca, jak gwałtownie przyśpieszyło, kiedy ich usta dotknęły się.

Obawy Keiko nie musiały długo trwać, rozwiały się dość szybko, jak piasek niesiony przez wiatr. Yuichi przyciągnął ją bliżej i odwzajemnił ten gorący pocałunek.

-To teraz już na pewno wszystko rozumiem.- Nakamaru roześmiał się i odsunął delikatnie od siebie Keiko. Spojrzał jej w oczy i pocałował czule jej policzek.- Nigdy bym nie powiedział, że ty we mnie... Och, no, że ty będziesz wstanie się we mnie zakochać. Może to dziwnie zabrzmi, ale odkąd opuściłaś Japonię, kiedy ostatnio byłaś tutaj na wakacjach, wiele razy próbowałem skontaktować się z tobą, ale za każdym razem tchórzyłem.

-Baka!- Uderzyła go żartobliwie w ramię.- Było trzeba pisać, dzwonić, cokolwiek.

-No tak, masz rację, jestem głupcem.- Ogarnął jej kosmyki włosów z policzka.- Raz, że prawie cię straciłem a dwa, że w ogóle pomyślałem, że mogłaś zakochać się w Kame.

-Yhm, z tym się zgodzę w stu procentach. Ale wcale nie przeczę, że Kame nie jest przystojny, bo oczywiście jest, ale nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła Kaoru.. Poza tym, hm... zawsze z całego zespołu lubiłam ciebie i to ty jesteś dla mnie najprzystojniejszym facetem w Japonii. Co ja mówię, na całym świecie!

-Chyba troszeczkę przesadzasz- powiedział z rozbawieniem.- Zdecydowanie za dużo dzisiaj wypiłaś.

-Być może, ale serca nie oszukasz.

Odsunęła się od niego i usiadła wzdychając głośno. W głowie wciąż miała zamęt, ale jeżeli dzięki alkoholowi dowiedziała się, że i Maru coś do niej czuje, to Keiko doszła do wniosku, że powinna być bardzo wdzięczna sake, a raczej Kokiemu, który podsunął dzisiejszego wieczora jej alkohol. A Karen chciała jeszcze bić Kokiego i straszyła, że Kaoru go zabije, pomyślała ze śmiechem.

-Hmm... Maru?- spytała po chwili.- Co z nami teraz będzie?

-Hm? Jak to, co?- Usiadł za nią i objął ją mocno ramionami.- A co byś chciała?

-Głupie pytanie- odparła z sarkazmem.- Chodzi mi o to, że między nami jest dość spora różnica wieku, poza tym, za niedługo wracam do Polski, zacznę tam studia. A ty... no, zostaniesz tutaj.

-Oj, nie przesadzaj, tylko dziesięć lat różnicy.

-Tylko?- prychnęła.- Chyba AŻ tyle.

-Przeszkadza ci to?- spytał z powagą.- Bo mi wcale. A co do studiów to hmm...może byś przeniosła się do Japonii, co ty na to? Niby semestr u nas zaczyna się od kwietnia, ale już teraz rozpoczęły się wstępne egzaminy. To zróbmy tak, wrócisz na rok do siebie. Postudiujesz sobie przez ten czas, a potem wrócisz tutaj, złożysz papiery i w przyszłym roku przystąpisz do wstępnych egzaminów?

-Heej, czy ty przypadkiem nie za bardzo wybiegasz w przyszłość?- Oparła się o jego ramię i zaniosła się śmiechem.- Poza tym, rok bez ciebie to istna katorga będzie.

Yuichi cmoknął jej policzek.

-To prawda, ale istnieje jeszcze coś takiego, jak skype. Głowa do góry, szybko zleci, zobaczysz. Nim się obejrzysz, będziesz wsiadała do samolotu, by znowu znaleźć się w Tokio.- Przytulił ją do siebie.- Nie jest ci zimno?

-Trochę, ale kiedy mnie przytulasz, to nie.- Odwróciła głowę i złożyła na jego ustach krótki pocałunek.

Wtuliła się bardziej w jego ramiona i przymknęła powieki. Nie upłynęła nawet chwila, kiedy Keiko zapadła w płytki sen. Yuichi spojrzał na jej twarz i uśmiechnął się. Nigdy nie przypuszczał, że szczęście kiedyś w końcu uśmiechnie się do niego. Był pewien, że reszta jego wakacji, będzie naprawdę idealna, lepsza niżby mógł to sobie wyobrazić.

-O, widzę, że poradziłeś sobie z nią.- Na plażę przyszła Kokoro niosąc kubek parującej i ciepłej herbaty. Klapnęła obok nich i westchnęła.- No nic, sama wypiję sobie tą słodka herbatkę. Hm, a co to za uśmiech na twojej twarzy, co?

Maru podrapał się zakłopotany w głowę. Oparł podbródek o ramię Keiko, mocniej ją obejmując.

-Dostałem dzisiaj niezłą lekcję od tej młodej damy.

-Tak?- Uśmiechnęła się szeroko. Pociągnęła łyka herbaty.- Zdradzisz mi, co to za lekcja?

-Może i serce nie sługa, ale nie ma takiej sytuacji, z której nie dałoby się wybrnąć- wyszepnął.

-Yhym...- Karen głębiej zastanowiła się nad sensem słów przyjaciela, po czym kiwnęła z uznaniem głową.- To piękne słowa.

- I prawdziwe.

-To prawda...

Oboje unieśli głowy w niebo i spoglądali na gwiazdy. Każdy z nich pogrążył się w myślach o swojej dalszej przyszłości. 

2 /skomentuj:

Kokoro-chan pisze...

xP
1) "Dzisiaj kompletnie chodzę jak zombie. "- Spoko, ja wczoraj też chodziłam na Zombi- mało snu zrobiła swoje i ta pogoda do tego. No dzisiaj już jest lepiej akurat ;]
2) "No i w końcu po wielu męczarniach, urodziłam 9 rozdział i wstawiam go." A poród był chociaż bolesny? xD Ale cieszę się, że im dalej pisanie, to chyba szybciej szło- przynajmniej ja to tak odebrałam ;]
3) "Tylko nie bij mnie za zachowanie swojej bohaterki XDD" - Spoko, jak ja Cię nie zabiłam za zachowanie mojej bohaterki w tym i poprzednim rozdziale, to ona Cię też nie zabija xD Uwierz xP
4) Jeee, mój sen z początku xD Hehe, nie myślałam ze aż tak po swojemu to poprzerabiasz xD
5) Przyznam rozmowę Uedy z Karen- chyba dwie różne wersje czytałam, ale ta wyszła fajnie ;] A reakcje jego na rysunki- wzorowałaś się na sobie kiedy oglądałaś mój szkicownik? xD A tą Hideko kiedyś sama narysuję i pomaluję, a co mi szkodzi xD
6) "Do tego można dorzucić, że mam bogatą wyobraźnię. To wszystko." No tak, musi mieć bogatą wyobraźnie, skoro sam tworzy teksty piosenek xD
7) Jakie to kobiece- "On chce mi pomóc. Nie! On chce się mnie pozbyć z agencji" xD
8) Przyznam początkowo było mi szkoda Uedy, że Karen go tak potraktowała. Ale jak ustaliłyśmy co on jej takiego zrobił, to jednak dobrze mu tak xP
9) Mecz siatkówki- mimo że sama nie lubię tego sportu, to opis meczu wyszedł Ci fajnie ;]
10) "-A dla mnie, to gdzie jakiś browar, hę? " To takie w stylu Kokiego xD Chociaż słyszałam, że japońskie piwa nie są dobre xP
11) "Przyległa do Tanaki, jakby się bała, że Karan zaraz go pobije." Karan? xD Tak, nie ma to jak rycerz i jego giermek, który obroni swojego pana chodźmy nie wiedzieć co xD
12) Keiko i Nakamaru na plaży- poczułam analogie do windy xD Ponieważ nie dość, że się lekko kłócą, to jeszcze całujący się upił sake xD
13) No i koniec ;] Nie wiem co jeszcze pisać ;] Mam tylko nadzieję, że przy następnych rozdziałach aż tak dramatyzować nie będziesz, że "ten rozdział jest bez sensu" xD Już się nie mogę doczekać aż zaczniesz pisać dalsze rozdziały ;]
14) Do napisanie i weny życzę!
15) ;]

Anonimowy pisze...

Zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem i to mega, mimo że spodziewałam się co i jak możesz napisać. ;)
Biedny Ue, przyszedł do Kokoro z jakąś inicjatywą a ta na niego nakrzyczała jeszcze >.< W sumie nie głupi pomysł Ueda wymyślił z tą mangą.
Siatkówka = masakra, nie lubię w nią grać. A jak czytałam to widać było że Keiko też :D A Kaoru się popisała łuuu....^^
Nie no Koki jest mega, nie spodziewałam się go tutaj, a tu nagle się zjawia i upija Keiko, ale powinna mu za to podziękować bo w końcu się odważyła zrobić to na co tak długo zwlekała i marzyła. ;)
Ale że Maru taki spokojny? No wiem że on zawsze taki, ale jakiś taki bez emocji mi się wydawał. Co ja piszę w szoku raczej był. Jestem ciekawa jak dalej się z tego wykręcisz. A i jeszcze sweetaśne zdjęcie Maru dodałaś mrr....<3
Tak więc już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, pisz prędko!
Powodzonka!

Keiko^^

Prześlij komentarz