Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

piątek, 7 października 2011

(ユウキ)Yuuki/ Film japoński


Od wczorajszego dnia jestem jakoś tak przybita, a wszystko tyczy się dramy, którą miałam okazję wczoraj ujrzeć. W nocy zaś się nie wyspałam. Ogólnie nie najlepiej ostatnio sypiam (mam wrażenie, że w ogóle nie śpię, albo mam tak lekki sen, że naprawdę masakra). No cóż... pomimo, że nie wyspana, to postanowiłam z otępionym umysłem napisać dzisiejszą notkę. W końcu zebrałam się na odwagę i sięgnęłam po dramę jednoodcinkową "Yuuki", w której zagrał główną rolę Kamenashi Kazuya. I między innymi po tym filmie nie mogłam zasnąć, gdyż dopadały mnie różne dziwne myśli, umożliwiając mi sen.
 

Szczerze powiedziawszy, ja już od bardzo dawna przymierzałam się do oglądnięcia tejże produkcji, ale wciąż brakowało mi odwagi. Naprawdę. I chyba tutaj tyczy się mojego... czy ja wiem, urazu(?) po obejrzeniu "Litr łez", który także łapał za gardła i wymuszał łzy. Jeszcze patrząc na obsadę "Yuuki", już wiedziałam, że będzie mi ciężko przebrnąć przez cały film, ponieważ gra tam mój ulubiony aktor. Ale wczoraj przyszedł taki spontan i postanowiłam przełamać lody, i... obejrzeć film.
Ja naprawdę bardzo się cieszę, że to była drama jednoodcinkowa a nie 11nasto, bo bym nie dała rady oglądać dalszych odcinków i patrzeć, jak Yuuki (Kamenashi Kazuya) zmaga się z własną chorobą. W dramie wieloodcinkowej wiadome byłoby, że mieliby czas na rozwinięcie więcej wątków i postępów chory, czego ja bym nie dała rady znieść. Więc to jest ten jeden plus- jak dla mnie- że ekipa miała mało czasu na ukazanie choroby.
  
Co do fabuły, to jak już wcześniej wspomniałam- tyczy się ona choroby (nieuleczalnej i bardzo rzadkiej). Głowy bohater (tu ów wspomniany wcześniej Yuuki, którego zagrał Kamenashi Kazuya), jest energicznym chłopcem, który wyjeżdża do Australii, aby sobie zarobić. Tam spotka innych Japończyków i wspólnie się zaprzyjaźniają, po czym obiecują się spotkać w Japonii. Pewnego dnia, Yuuki myjąc zęby, zaczyna boleć go ząb, a Yuka każe mu iść do dentysty. W szpitalu robią mu inne badania. Lekarze każą mu zgłosić się do szpitala we własnym kraju. Chłopak wraca do Japonii i na następny dzień udaje się do szpitala, gdzie lekarze już otrzymali list z Australii na temat choroby Yuuk'iego. Ponownie chłopak przechodzi badania i wyniki badań są takie same. Yuuki cierpi na bardzo rzadką chorobę, której początkiem jest częściowe zapadnięcie się kości czaszki- a dalej prowadzi do rozpadu kości. Z kolei widz dowiaduje się, iż Yuuki to dopiero ósmy przypadek na całym świecie, który zapadł na tą chorobę. Lekarstwa, ani przyczynia jeszcze nie zostały ustalone, ani wynalezione.
Ja byłam w szoku... Gdy lekarz powiedział Yuuki'emu, że jest chory, to ten zamiast ukazać jakieś oznaki strachu, czy czegokolwiek podobnego, spytał się po prostu o nazwę choroby(gdyż nazwa jeszcze nie została dokładnie ustalona), bo chciał wiedzieć, z kim będzie walczyć. Było to dla mnie dziwne zachowanie ze strony chorego, ale jakby nie patrząc... z drugiej strony wydało się to takie optymistyczne, co również i dobrze te słowa mogły znaczyć:" Nie poddam się, wygram z tą chorobą".
 
Ogólnie przez cały film i chorobę, Yuuki naprawdę był optymistą i nie poddał się, aż do samego końca. Był taki radosny i uśmiechnięty. Biła od niego taka pozytywna energia, że gdy przychodzili do niego w odwiedziny przyjaciele, to on ich pocieszał i pomagał rozwiązywać takie błahe, życiowe problemy. Zawsze troszczył się o innych i myślał o przyjaciołach. Gdy tylko przychodzili w odwiedziny wypytywał się, co u nich, czy w końcu udało im się osiągnąć własne marzenia i cele, o których tak często rozmawiali we wakacje podczas pracy. 
 
Yuuki miał naprawdę dobrych przyjaciół. Yuka pomimo, że mieszkała kawał od Tokio, potrafiła znaleźć czas i wsiąść w samolot i udać się w odwiedziny do Yuukiego. Nawet założyła takie forum, gdzie każdy pisał o stanie Yuukiego, gdyż nie każdy mógł go odwiedzić. To takie miłe z jej strony było. Troszczyła się o niego, jak o własnego młodszego barta. Junji z kolei zaś był chyba jedynym takim prawdziwym przyjacielem, który martwił się najbardziej o stan Yuukiego. Raz z nim nawet udał się na maraton, gdyż Yuuki jeszcze za zdrowia chciał zrobić coś, czego później nie będzie mógł wstanie uczynić. Ale najbardziej wkurzał mnie Hama. Kurczę, miałam ochotę temu typkowi przywalić. Ani razu nie chciał przyjść do Yuukiego, gdy dowiedział się, że jest chory. Ciągle zasłaniał się pracą i w ogóle.  Dopiero odważył przyjść się później, gdy już Yuuki naprawdę był ciężko chory, i wtedy pokazał, że jest przyjacielem Yuukiego.
 
W filmie było sporo zabawnych scen i śmiesznych, jednak one szybko zmieniały się i scenariusz robił się coraz bardziej szarawy- aż w końcu czarny. Przyznam się szczerze, że wzruszyłam się, aż dwa razy na tym filmie (ja, która nigdy nie beczy na filmach). Pierwszy, gdy łzy popłynęły mi z oczu, to gdy lekarz prowadzący rozmawiał z mamą Yuukiego i mówił jej o koniecznej operacji, gdyż choroba postępuje dalej, co prowadzi do ucisku na naczynia krwionośne i lewy nerw wzrokowy. W dodatku oznajmiał jej, że istnieje prawdopodobieństwo, iż Yuuki może strać na zawsze wzrok. Tak się rozpłakałam, że nie byłam wstanie ujrzeć napisów. To było takie smutne, a jednocześnie przygnębiające. A drugi raz to pod sam koniec, gdy w końcu Yuuki zmarł.  
 
Ja wiedziałam już od samego początku, jak ten film zadziała na mnie. To dlatego tak strasznie zwlekałam, aby go obejrzeć i odkładałam go na potem... aż w końcu przyszedł ten dzień i jednak miałam rację, że będę płakać.
Nawet po obejrzeniu "Litr łez" nie towarzyszyły mi, aż tak silne emocje, co przy "Yuuki", a nie ukrywajmy, iż w "Litrze łez" również był poruszany motyw rzadkiej i nieuleczalnej choroby, ale tym razem piętnastolatki.
Jednak uważam, że gdyby nie rola Kamenashiego Kazuyi, a postawić na jego miejsce innego aktora, to z pewnością film nie wywołałaby u  mnie, aż takich ogromnych uczuć. Jednak przywiązanie i przyzwyczajenie do ulubionego aktora robią swoje...
Na dłużej w mojej pamięci pozostanie scena, gdy Yuuki po operacji zaczął odwiać bandaże z oczu. Ja tylko w myślach powtarzałam sobie:" Nie rób tego, tylko nie to". To było straszne, widząc jak już odwinął ten bandaż i otworzył oczy... i nic nie zobaczył. W dodatku ten zawód i smutek zlewający się z cierpieniem na jego twarzy. Nie dałam rady na to patrzeć. 
 
I z kolei raz muszę stwierdzić, iż Kame jest naprawdę, ale to naprawdę świetnym aktorem. Może się powtórzę kolejny raz, ale ja uwielbiam jego grę aktorską. Tutaj, w tej produkcji miał dopiero 20 lat ( i jakby nie patrzeć, była to jego dopiero piąta taka poważna rola, gdzie zagrał głównego bohatera), a tak idealnie i bardzo dobrze zagrał cierpiącego na tak poważną chorobę.
Chyba nie ma takiej dramy, gdzie bym mogła stwierdzić, iż nie lubię jego postaci, którą gra. Yuuki staje się moją n-tą ulubioną postacią, w którą wcielił się Kamenashi Kazuya. I naprawdę nie było mi łatwo patrzeć, jak mój ulubiony aktor gra taką postać. 
 
Yuuki, podobnie jak Aya z "Litr łez" zasługuje na to, aby brać z nich przykład. My, zwyczajni i zdrowi ludzie, poddajemy się w tak prostych i oczywistych sprawach. Z góry zakładamy przegraną i oddalamy się od naszych celów i problemów- uciekamy przed tym, co nam nie jest znane. A ci, główni bohaterzy z dram, stanęli do walki z chorobą, która przecież jest nieuleczalna- prowadzi do śmierci. I przecież mieli tą świadomość, iż nie powrócą już do zdrowia, że prędzej czy później spotka ich śmierć... ale mimo wszystko... ci bohaterowie chcieli żyć normalnie, jak reszta. Nosili szerokie uśmiechy na swoich twarzach, a znali swój własny stan zdrowia. Walczyli do końca i nie przegrali, pomimo że chora wzięła nad nimi przewagę.  
Film zaliczyłam do naprawdę udanych. Aktorzy się bardzo postarali, zwłaszcza Kame. I jestem pewna, że gdyby zrobili z tego dramę wieloodcinkową, to przy każdym odcinku towarzyszyłyby mi łzy.

2 /skomentuj:

Anonimowy pisze...

Ja już dawno temu ściągnęłam ten film, miałam obejrzeć, ale spotkałam się z kilkoma negatywnymi opiniami i stwierdziłam, że na razie nie ma po co oglądać, lepiej się wziąć za coś innego. Jednak po przeczytaniu twojej recenzji naszła mnie ponownie ochota, żeby go obejrzeć i postaram się to zrobić w najbliższym czasie.
Smutne jest to, że choroba może przyjść w każdej chwili. Kiedy się jeszcze ma całe życie przed sobą, marzenia, rodzinę, przyjaciół. Naprawdę, podziwiam ludzi, którzy potrafią żyć ze świadomością, że choroba z dnia na dzień skraca im życie coraz bardziej, że nie ma nadziei na wyzdrowienie.

Every

Anonimowy pisze...

Oj siostra siostra, ja na "Litrze łez" upłakałam się jak głupia, a teraz tłumaczę film z moim ulubionym aktorem i wiem, że też będę płakała z podobnych przyczyn jak Ty...ale nooo musimy sobie przetłumaczyć, że to tylko film (chociaż i tak będziemy wyły xD).

Nie będę komentować choroby głównego bohatera, bo nie chcę żebyś już była smutna. Powiem Ci tylko, że chcę kolejny rozdział opowiadania hahaha ale ze mnie pasożyt jest xD nie będziesz mi się tu smuciła, co to, to nie! :p rączki do góry i tańczymyyy :P :D ;D

Alex589

Prześlij komentarz