Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

sobota, 12 maja 2012

私の偉大日本の恋 (Watashi no idai nippon no koi) Prolog:Zbudujmy schody do własnego nieba. Ono wydaje się być tak odległe.


Chyba nie jestem pierwszą osobą, która postanowiła przenieść bloga z Onetu na inny serwer. A przyczyna jest  bardzo prosta, gdyż Onet gdzieś od grudnia ma awarię i jeszcze łaskawie nikt za to się nie zabrał, aby naprawić. No więc... o to tutaj jestem. Co prawda przenoszenie reszty notek z Onetu będzie uciążliwie, bo nie dość, że ich tam mam mnóstwo, to jeszcze awaria będzie mi to dodatkowo utrudniać. Wygląda na to, że będę musiała uzbroić się w cierpliwość ;p.

W każdym bądź razie, zapraszam na moje nowe opowiadanie, które napisałam spontanicznie. Na razie to prolog, reszta tworzy się powoli w głowie ;p.


Prolog: Zbudujmy schody do własnego nieba. Ono wydaje się być tak odległe.

Spoglądam wstecz... 

Teraz zastanawiam się, czy te decyzje, które zostały podjęte, były słuszne. Czy to, do czego tak uparcie dążyłam przez praktycznie całe moje życie...


Czy było mi to w ogóle potrzebne?

Przez cały ten czas słyszałam tylko: „Daj z siebie wszystko”, „Uwierz w siebie”, „Będzie dobrze”. A ja, jak jakiś klaun w cyrku, szczerzyłam zęby i uśmiechałam się, jak głupia, przytakując na te słowa. 

Ale tak naprawdę nikt nie wiedział, co działo się ze mną wewnątrz mnie.
Nikt nawet nie ujrzał, choćby cienia wahania na mojej twarzy, gdy przytakiwałam.
Nikt nie zwrócił uwagi na moją fałszywą nutę, gdy głos mi się załamywał i drżał.


Nie wiem... Być może byłam, aż tak dobra w maskowaniu uczuć. Chyba tak... skoro najważniejsza osoba w moim życiu, uwierzyła w moje kłamstwa.

A szkoda... bo przecież mogło być zupełnie inaczej...
Tak, jak ja to widziałam w barwnych snach.
W tych, co praktycznie każdą noc nawiedzały mnie i sprawiały, że każdy kolejny dzień, zaraz po przebudzeniu się, przynosił szeroki uśmiech na twarzy i motywację do dalszej pracy.


Cóż... jednak inni mieli rację i teraz musiałam to im z niechęcią przyznać.

Byłam dziewczyną, która chodziła z głową w chmurach.
Miałam swój mały świat, do którego zawsze uciekałam, gdy było mi źle.
Gdy ktoś zadał ból. Powiedział coś, co mnie zraniło.
To miejsce było moją ucieczką, gdzie to, co złe odchodziło w zapomnienie. Zupełnie, jak nocna mgła, która dzięki ciepłym promieniom słonecznym rozprasza się, niczym bańka puszczona przez małe dziecko.


Miałam swój azyl, który pewnego dnia stał się realnym i rzeczywistym uczuciem, a nie moją bujną wyobraźnią.
Może nie trwał tak długo, jakbym sobie zażyczyła, ale trwał... I to było najważniejsze.
Bo przecież niespełnione marzenia są najpiękniejsze, ale... skoro tak bardzo o tym śnimy, dlaczego by tego nie urzeczywistnić? Więc też i tak uczyniłam.
Moje sny stały się prawdą... i przez ten krótki moment, naprawdę czułam się i byłam szczęśliwa.


Teraz wiatr muska moją twarz. Rozwiewa włosy, jednak nie czuję jego dotyku.
Podnoszę oczy i spoglądam na przepiękny błękit, po którym snują się białe chmury. Jest tak pięknie, za niedługo lato, ale... ten krajobraz, co rozciąga się przed moimi oczami, nie cieszy mnie. 


Patrzę w niebo i chciałabym, abyś wiedział, że tęsknota i smutek towarzyszy mi,
gdy samotnie oglądam obłoki na niebie te, co zawsze razem oglądaliśmy, leżąc na trawie. A promienie słońca, które padają mi na skórę... nie czuję ich ciepła, gdy ciebie tutaj nie ma.


Biorę w rękę gitarę, którą podarowałeś mi na moje dwudzieste urodziny. Zaczynam grać znaną mi melodię, która idealnie pasuje do słów piosenki:
„Zbudujmy schody do własnego nieba. Ono wydaje się być tak odległe."

Zawsze uwielbiałam te słowa, ale teraz śpiewając je, ogarnia mnie przerażająca pustka. Zwalniam bicie, po czym palce układają się na innym chwycie i zaczynam piosenkę od nowa:
„Czysta, przejrzysta poświata
oślepiła mnie
Skaza na sercu
wciąż o Tobie przypomina
Wchodzę na tą samą ścieżkę
z nadzieją, że Ciebie tam spotkam.”

Niespodziewanie moja ręka zatrzymuje się, a po policzku spływa łza.
Już nie będzie tej samej ścieżki i nie będzie nadziei, że ciebie tam znowu spotkam...


Już nie...

Unoszę kolejny raz oczy na niebo. Wydaje mi się ono jeszcze bardziej odległe, niż kiedyś. I zaczynam żałować, że budowanie schodów do niego, tak szybko zostało przerwane... być może za szybko... i drastycznie...
Że to, co wtedy przeżyłam... te piękne chwila szczęścia, rozsypały się, jak szkło na drobne kawałeczki...


-Kaoru-chan!-Z moich rozmyśleń wyrywa mnie głos wołający moje imię. Z początku jestem zdziwiona, bo nikt od tamtego czasu tak na mnie nie mówił.

Podnoszę załzawione oczy i spoglądam w dół. Znajoma mi twarz, uśmiecha się do mnie szeroko i macha ręką. Zaczyna się spinać na wzgórze, na którym siedzę.

-Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukam.-Pomimo wysiłku wspinaczki, jego twarz wciąż promienieje jasnym uśmiechem.

-Uepi-chan...- wykrztuszam z siebie.-Co ty tutaj robisz?-Przechodzę płynnie na japoński, co ku mojemu zdziwieniu pamiętam jeszcze, jak sformułować pytanie.

Staje przede mną i wzrusza bezradnie ramionami, wciąż się uśmiechając.

-Byłem niedaleko. Pomyślałem, że wpadnę.

Mrugam powiekami, aby żadna z łez już nie spłynęła.

-Ale tutaj... do Polski?- Wciąż nie jestem wstanie ukryć mojego zdziwienia. Jednak z drugiej strony czuję, jak serce mi wali... ze szczęścia, że chociaż minęło już tyle czasu to, teraz mogę ujrzeć Uepiego. Nawet nie śniłabym, by znowu ujrzeć całą piątkę w komplecie.

W tym momencie w mojej głowie zrodził się nikły płomień nadziei, że może ujrzę całą resztę, a przede wszystkim...

-Hai. Ale jestem sam.-Słysząc te słowa, wypełnia mnie smutek, jednak z drugiej strony, czego niby miałam się spodziewać? Zobaczenie na własne oczy kolejny raz ich całą piątkę, graniczyło z cudem. Chociaż nie... cud się zdarzył, bo ujrzałam mojego przyjaciela.

-Rozumiem- potakuję głową.

-Ładnie tutaj- mówi. I rozgląda się po łące.-Grasz nadal?-Wskazuje brodą na gitarę, którą trzymam nieruchomo.

-Czasami... wciąż to lubię.-Odpowiadam nieśmiało.

Siada koło mnie.

-Mogę?

-Tak... jasne.- Podaje mu gitarę.

-Hmm... widzę, że dbasz o nią.-Ogląda ją dokładnie, po czym jego wargi rozciągają się w uśmiechu, gdy jego wzrok zatrzymuje się na wyrytej literze K. Brzęknął kilka razy o struny.-Nagraliśmy nowy singiel...

-Wiem- przerywam mu.- Jest świetny. Tak, jak zawsze.

Spogląda w moją stronę, a ja próbuję uśmiechnąć się.

-Piszesz nadal teksty piosenek, Kaoru-chan?

-Jeżeli mam czas, to tak. Przecież wiesz, że zawsze to uwielbiałam.

Głowię się, zastanawiając, co on tutaj sam robi. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że był gdzieś w pobliżu i postanowił wpaść w odwiedziny i zobaczyć, jak sobie radzi ich dawna tekściarka piosenek.

Obserwuję go kątem oka, ale nie jestem wstanie wyczytać z jego twarzy, o czym myśli. Przecież minął już rok. Myślałam, że zapomnieli już dawno temu o mnie, a tutaj niespodziewanie zjawia się on, który był kiedyś moim najlepszym przyjacielem. Któremu zawsze mogłam ufać i porozmawiać o wszystkim.

Dziwne... co go tutaj sprowadza? Tak bardzo chciałam się zapytać, co u nich. Jak sobie radzą, a przede wszystkim chciałam zapytać o niego...

-Ue?-Przygryzam dolną wargę i czekam, aż nasze spojrzenia się spotkają.- Mogę cię o coś spytać?

-Jasne, pytaj o co tylko chcesz.-Na jego twarzy znów ten uśmiech, który tak bardzo lubiłam. Ale w jego głosie wyczułam rosnące napięcie.

-Dlaczego tutaj jesteś? I proszę, nie mów mi, że byłeś niedaleko.

Podnoszę się i obracam do niego plecami, aby ukryć uczucia, które pojawiły się na twarzy.

-Ano... mam sprawę do ciebie. Chciałbym... byś napisała mi tekst piosenki na album, który wydamy jesienią.

Tylko to? Tylko tyle? Tekst piosenki na nowy album? W tej chwili coś ukuło mnie w środku. Nie tego się spodziewałam.

-Rozumiem.-Biorę głęboki wdech.- I tylko po to przyjechałaś z drugiego końca świata? Nie lepiej było się skontaktować meilem, albo czymkolwiek?

-Nie. Bo między innymi chciałem dowiedzieć się, jak sobie radzisz. Rok czasu to kawał czasu, wiem i przepraszam, że nie odezwałem się, ale sama rozumiesz... praca.

-Ty mnie przepraszasz? To raczej ja powinnam... Ale mniejsza o to. Jeżeli chcesz ten tekst, to... napiszę go dla ciebie, ale najpierw powiedz mi, dlaczego, to ja być jego autorką. Przecież twoje są dużo lepsze, od moich. Więc, nie rozumiem...

-Po prostu chcę, aby tym razem moja piosenka była inna od poprzednich i od chłopaków. Chcę, aby ukazywała tęsknotę, a jednocześnie pustkę i smutek. Wielką miłość, która była wprost, jak z bajki, ale... się skończyła.

-Dlaczego-przerywam mu- dlaczego chcesz, aby przedstawiała taką historię?

Wciąż stoję do niego plecami, ale jestem pewna, że na jego twarzy zarysowało się głębokie zastanowienie. Zdołałam go poznać, przez ten czas, przez który pracowaliśmy razem.

-Nie potrafię ci tego teraz wyjaśnić, może kiedyś, ale nie dziś... Wiem tylko tyle, że tylko ty potrafisz ją napisać.

-Skąd ta pewność?

-Bo sama to przeżyłaś, Kaoru.

W tej chwili, obserwując zachód słońca, po raz pierwszy od tak dawna, poczułam ciepło promieni słonecznych na mojej skórze. Uczucia, przed którymi broniłam się, wypuściłam na zewnątrz i zaczęły mnie atakować...

I każdy fragment z tamtego okresu zaczął układać się w jedną całość... tworząc moją przeszłość... mój azyl...

8 /skomentuj:

Kokoro-chan pisze...

Cóż mogę napisać- opinie już znasz, wiec się tylko powtórze:P
Jest to inne od tego co zwykle czytam. Takie inne- tajemnicze, nie wiesz o co chodzi, ale czytasz dalej:D

Kaoru pisze...

No właśnie za bardzo nie wiem, o co chodzi ^-^ no ale niech ci będzie, że wiem ;p

Anonimowy pisze...

A czy to źle chodzić z głową w chmurach?
Jak ja bym chciała, żeby moje sny się spełniły. I choć nie są one jakoś skomplikowane, zostają wciąż tylko marzeniami. A tak bardzo chciałabym je mieć na wyciągnięcie ręki.
Jak dobrze, że on wrócił. Ale wiadomo, nie zrobił tego bezinteresownie. Oczywiście, że o coś musiało chodzić.
Bardzo mi się podobał ten prolog. I jeszcze te słowa na koniec, że ona to przeżyła.

Owszem, porażka. Ale to dziwne, że nikt z administracji się nie zorientował. Albo nie potrafią sobie z tym poradzić ;/
Cieszę się, że prolog Cię zaciekawił.
Prolog 1 zalatywał Dramione. Tak więc Ci się wcale nie dziwię, że pomyślałaś, że będę pisała o Hermionie. Ale jak wiesz, ja lubię wstawiać własne główne bohaterki.
Także życzę weny ;*
pocalunek-lowcy.blog.onet.pl

Anonimowy pisze...

Serdecznie zapraszam na Rozdział 1
[pocalunek-lowcy.blog.onet.pl

Kaoru pisze...

Ale to nie On wrócił... ;p w każdym bądź razie, nie jej ukochany, lecz tylko przyjaciel, który bardzo dobrze zna jej ukochanego ^-^ ;].

Aigneis pisze...

Witam! Całkiem ciekawy wstęp, tajemniczy i zachęca do zapoznania się z resztą, więc czekam na rozwój wypadków.
Mam jedynie maleńką uwagę - chyba zbyt często stosujesz wielokropek, gdyż w niektórych momentach lepiej było postawić przecinek, kropkę lub myślnik. Ale to tylko taka moja mała sugestia, pozdrawiam serdecznie :)

Everyle pisze...

Całkiem ciekawy wstęp- mam nadzieję, że uda ci się to rozwinąć w coś większego, bo chętnie bym przeczytała dalszy ciąg;)

Mam nadzieję, że tym razem uda ci się w spokoju przenieść całą zawartość poprzedniego bloga bez większych problemów.Głupio, że stało się tak jak się stało z tym poprzednim i szkoda, że nie mogłyśmy nic na to poradzić.

Trzymam kciuki za udane blogowanie na blogspocie;)
U mnie nowy post, zapraszam;)

KaoriK pisze...

Kiedy zaczęłam to czytać przy tej piosence, w pewnym momencie stwierdziłam, że się zakochałam. Utwór i tekst prologu idealnie ze sobą współgrały, a ja może nawet czułam się zaczarowana.
Widząc tytuły rozdziałów, które już dodałaś wiedziałam czego się spodziewać. Odnosiłam wrażenie, że prolog jest bardzo daleką przyszłością, gdzie główna bohaterka umarła i dlatego nie czuje powiewu wiatru. A tu mi nagle wyskakuje Uepi xd
Bardzo zaplusowałaś mi pomysłem na opowiadanie, cieszę się, że mogę poczytać trochę o KAT-TUN i ich przygodach. Strasznie jestem ciekawa, jak do tego wszystkiego doszło, bo mam wrażenie, że rozdziały będą przedstawiać przeszłość, a jak nie to trudno- przyszłość również mnie interesuje :)

Prześlij komentarz