O raaany... Co za dzień dzisiaj, coś okropnego, masakra. Czuję się naprawdę jakoś tak... eee sama nawet nie wiem, jak to określić. Po prostu mi smutno. Tak, to chyba dobre określenie, co teraz mi towarzyszy. Tak, jakby ktoś mi umarł, czy coś w ten styl właśnie. Potworne uczucie i nastrój taki sam. Jeszcze dzisiaj do sprzątania mnie zagonili, jakby jutro by się nie dało, no ale dobra... W złości, bo w złości posprzątałam. Chociaż wolałabym te rzeczy zostawić sobie na jutro, aby się zająć czymś, by czas szybko minął i tyle. A tak to na jutro zostanie mi tylko posprzątanie własnego pokoju- i po robocie. Co ja będę przez resztę dnia robiła? Tego nie wiem <wzrusza bezradnie ramionami>. Może w końcu wezmę się za napisanie tych pięciu piosenek, które wiszą mi litościwe nad biurkiem, jakby błagały, aby je w końcu skończyć. Tak... to chyba dobry pomysł... o ile będzie wena. Bo bez niej, to ani rusz.
Trochę marudzę-ja to wiem, ale cóż na to poradzę... Obiecuję, że już nie będę, naprawdę. W sumie to chyba dobry temat, aby sobie pomarudzić, ponarzekać i w ogóle. Bo dzisiaj w zasadzie to o piosence, którą napisałam dzisiaj i to zupełnie spontanicznie pt: "NIE-pożegnanie".