Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

sobota, 3 sierpnia 2013

私の天国 (Watashi no tengoku)~ My heaven. Prolog: "Chwile spędzone z tobą były moim niebem".

Cześć ~. Przywędrowałam do Was dość szybko, ale nie planowałam na dzisiaj żadnej notki, to tak samo z siebie wyszło ;). Obiecałam kontynuację do "Watashi no idai nippon no koi", także dotrzymuję danego słowa i wstawiam dzisiaj prolog "My heaven". Czyli można powiedzieć, że oficjalnie rozpoczęłam pisanie dalszych losów Kaoru i Kame ^-^. Szczerze mówiąc, sama nie wiem, jak wypadnie mi to opowiadanie, gorzej czy lepiej od pierwszej części. Wszystko zależy do Was, bo wsparcie czytelników jest bardzo ważne dla bloggera, które potrafi mocno podnieść na duchu i motywować. Także mogę mieć tylko nadzieję, że będzie tak samo, jak przy pisaniu pierwszej części i pomożecie mi doprowadzić historię w "My heaven" do końca ;p.

Tak nawiasem mówiąc, kto zauważył zmianę bannerka?XD Mam nadzieję, że Wam się podoba. Na ten miesiąc miałam w planach inny, jednak zdecydowałam się, by znów mógł na nim gościć Kame. W dodatku z mojej najulubieńszej dramy, w której zagrał Hiroto <3 czyli w "Tatta hitotsu no koi". 



私の天国
(Watashi no tengoku)~ My heaven.  Prolog: "Chwile spędzone z tobą były moim niebem".

Tej nocy nie byłem wstanie zasnąć. Wierciłem się z boku na bok, wzdychając głośno. Miałem wrażenie, że się duszę. Wyobrażałem sobie wielką łapę, która nieustannie zaciskała się na moim gardle, starając się ze wszystkim sił pozbawić mnie tchu. Odkopałem się z kołdry i usiadłem na łóżku kolejny raz głośno zaczerpując powietrza do płuc. 

Mój umysł podjął ze mną walkę. Chciałem zasnąć, chociażby na parę chwil. Odpłynąć do świata snów. Nie chciałem bowiem myśleć o dniu jutrzejszym. Jednak na próżno, mój własny umysł miał całkowicie inne plany wobec mnie. 

Wszystko to, co wydarzyło się przez te kilka miesięcy, były dla mnie gorsze niż niejeden koszmar. Miałem wrażenie, że zszedłem wprost objęcia bezdusznego Piekła i przez te wszystkie dni byłem w nim torturowany. Psychicznie.

Choć ze wszystkich sił starałem się być twardy i nie okazywać słabości, tak teraz czułem paniczny strach. Nie potrafiłem nad nim zapanować. Poczułem, jak serce uderza boleśnie o moje żebra, kiedy kolejny raz podświadomość postanowiła zabawić się moim kosztem. Było to nie do zniesienia. Nie mogłem dłużej walczyć ze sobą. To wszystko zaczęło mnie przerastać do takiego stopnia, że miałem ochotę teraz zacząć płakać niczym mały chłopiec. Nie radziłem sobie z całą tą sytuacją. 

Zacisnąłem powieki z całych sił, zastanawiając się, co będzie dalej, jeśli...

Nie, nie mogłem w ten sposób myśleć. Jednak to była tylko i wyłącznie moja wina. Nikogo innego. Obwiniałem się do takiego stopnia, że przez te mijające dni stałem się wrakiem człowieka. Nie rozumiałem, co wtedy mnie podkusiło. Czym tak naprawdę się kierowałem? Egoizmem, czy miłością? Może wtedy zdołałbym ocalić osobę, którą tak bardzo kochałem, gdybym wtedy zaczął myśleć trzeźwo.

Byłem wdzięczny przyjaciołom, że w tym najgorszym okresie mojego życia byli ze mną, wspierali mnie i mogłem na nich liczyć. O każdej porze dnia i nocy. Jednak udawałem silnego, nie przyznawałem się do słabości. Przynajmniej wtedy takiego zgrywałem, a tylko dlatego, by ona nie musiała się martwić. Nie chciałem się załamywać, ale z nas dwojga to raczej ona wykazała się większą siłą i zamiast ja ją pocieszać, było całkiem na odwrót. To zawsze ja widziałem uśmiech na jej twarzy i zapewnienia, że wszystko się ułoży... Teraz tak bardzo chciałabym w to uwierzyć, zwłaszcza przed zbliżającym się jutrzejszym dniem.

Jeśli jutro ją stracę... Jeśli coś pójdzie nie tak... 

Potrząsnąłem gwałtownie głową, pragnąc jak najszybciej wyrzucić z siebie te czarne myśli. Kolejny raz wydobyłem z siebie westchnięcie, tym razem cięższe i głębsze. Otworzyłem oczy i spojrzałem na osobę leżącą obok mnie.

Spała spokojnie, skulona w sobie. Brązowe loki były rozsypane na poduszce. Patrzenie na nią, sprawiło mi ból. Nie dlatego, że jej nienawidziłem. Jeżeli miałbym już kogoś nienawidzić, to jedynie samego siebie za to, że z mojej winy tak bardzo ucierpiała. Kiedy tak spoglądałem na jej spokojną twarz, wszystkie złe wspomnienia atakowały mnie niczym najgorsza fala na morzu. Szarpały moimi uczuciami, jak sztorm statkiem. Gdybym tylko mógł przewidzieć, co się wydarzy, nie wracałbym po nią do Polski. Nie kazałbym jej wtedy wracać ze mną. Ocaliłbym ją od tego nieszczęścia i przede wszystkim cierpienia, z którym musiała teraz walczyć każdego dnia od tej tragedii. 

W pewnym momencie zacisnęła powieki, jakby dręczył ją jakiś koszmar. Mimo woli wyciągnąłem odruchowo dłoń i dotknąłem jej policzka. Uśmiechnąłem się lekko, kiedy na nowo pogrążyła się w spokojnym śnie. Ułożyłem się obok, obserwując w półmroku jej twarz.

Drgnęła lekko. Przysnęła się bliżej i wtuliła się we mnie. Chwilę później poczułem jej dłoń na swoim policzku. Otworzyła oczy, lecz wiedziałem, że nie jest wstanie mnie zobaczyć. 

-Nie śpisz?- Szepnęła. Zabrzmiało to jak stwierdzenie, niż pytanie. 

W pierwszej chwili rozważałem opcję udawania, że nie słyszę jej, że  śpię. Jednak nie potrafiłem tego jej uczynić. Patrzyła  w moje oczy w taki sposób, jakby naprawdę mnie widziała.

-Nie, nie śpię- powiedziałem cicho i przytuliłem ją do siebie.- Ale ty postaraj się zasnąć. 

Pocałowałem ją lekko w czoło. Bałem się rozmowy z nią, bo wiedziałem, że potrafiła idealnie wyczuć mój stan. 

Przejechała delikatnie opuszkami palców po mojej twarzy. Uśmiechnęła się, choć oczy pozostały smutne.

-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.- Usłyszałem kolejny raz to samo, co od nieszczęśliwego wypadku.- Zobaczysz. 

Jej ciepłe usta dotknęły moich. Objęła mnie lekko za szyję i pocałowała. 

W pierwszym momencie chciałem ją odepchnąć od siebie, bowiem jej pocałunek był pełen rozpaczy. Miałem wrażenie, że całuje mnie ostatni raz, jakby chciała się pożegnać. Upłynęła chwila, nim zorientowałem się, że faktycznie może być to nasz ostatni pocałunek. Przyciągnąłem więc ją bliżej, zatapiając się w jej wargach.

-Kaoru?- Poczułem jej łzy na policzkach. 

Odsunąłem ją lekko od siebie i spojrzałem na jej twarz. Otarłem delikatnie kciukiem spływającą na nowo łzę.

Zimna łapa zacisnęła się na moim sercu, jakby chciała je zmiażdżyć w jednej chwili. Nie znosiłem, kiedy widziałem smutek na jej twarzy. Od tamtego momentu miałem wrażenie, że stała się jeszcze bardziej kruchsza, niż dotychczas mi się wydawała. Nic mnie tak nie bolało, jak oczy Kaoru pełne łez i strachu. A wszystko to przeze mnie... 

-Nie płacz- wydusiłem z siebie cicho tuląc jej ciało do siebie. 

-Chciałabym cię zobaczyć...- Usłyszałem, co zmroziło mi krew w żyłach. Musiałem się powstrzymywać, by czasem nie zacząć płakać. Zacisnąłem mocniej powieki, czując pod nimi gorzkie łzy.- Chociaż ten ostatni raz. 

W tym momencie zdałem sobie sprawę, że również i ona pękła. Maska, która skrywała jej prawdziwe uczucia rozsypała się niczym tłuczone szkło. 

Błądziła opuszkami palców po mojej twarzy, jakby chciała nauczyć się mnie na pamięć. Kolejna fala bólu obezwładnia mnie. Nie chciałem jej stracić. Nie w taki sposób. Jedynie to, co pozostało mi, to trzymać się kurczowo nadziei, że wszystko ułoży się dobrze. Ale nie miałem pewności i to przerażało nas najbardziej.

-Zobaczysz. Już niedługo. Tylko nie płacz, proszę. 

Kiwnęła tylko lekko głową, po czym musnęła delikatnie ustami mój policzek jak to zawsze miała w zwyczaju. Otarła łzy i zdobyła się na cień uśmiechu, co podniosło mnie trochę na duchu. 

-Boję się- szepnęła. Tuliła się do mnie, jakby moje ramiona miałby jej pomóc przetrwać jutrzejszą operację. 

Westchnąłem cicho. Co niby miałbym jej odpowiedzieć?  Że też się boję i to jak cholera? Nie miałem zamiaru kolejny raz przysparzać jej zmartwień. Nie teraz, kiedy jutro czekała ją poważna operacja. Mogła odzyskać wzrok i żyć dalej, albo mogłaby go nie odzyskać już nigdy, a w najgorszym wypadku, miałbym ją stracić... 

Westchnąłem znowu i przytuliłem ją mocniej, gładząc delikatnie jej plecy. 

-Jutro, kiedy otworzysz już oczy, to zobaczysz mnie, obiecuję- powiedziałem, choć sam nie wiedziałem, dlaczego to zrobiłem. Może naprawdę chciałem w to wierzyć ze wszystkich sił.

Uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową na znak, że zgadza się z moimi słowami. 

-Chwile spędzone z tobą były moim niebem- wyszeptała cicho i zamknęła oczy.

Kiedy chciałem się zapytać, co miała na myśli, mówiąc te słowa, zasnęła spokojnie wtulona mocno we mnie. Na jej twarzy gościł tylko błogi spokój, a jej usta rozciągał lekki uśmiech. 

Również się uśmiechnąłem. Odgarnąłem z jej twarzy zaplątany kosmyk włosa  i musnąłem delikatnie jej usta. Nie w formie pożegnania, lecz na szczęście, by dzielnie mogła walczyć jutro na stole operacyjnym. 

Chciałem i wierzyłem mocno, że wszystko dobrze się potoczy. Wierzyłem nie losowi i nie lekarzom, lecz w nią. Była silna i gdzieś w głębi ducha wiedziałem, że da sobie radę. 

"Chwile spędzone z tobą były moim niebem" przypomniałem sobie jej słowa i zgodziłem się z tym. 

Dlatego też, kiedy Kaoru pogrążyła się we śnie w moich ramionach, ja powoli zacząłem odtwarzać w głowie nasze wspólne niebo...

3 /skomentuj:

Kokoro-chan pisze...

xD
1) "Tak nawiasem mówiąc, kto zauważył zmianę bannerka?XD"- ja xD
2) "Byłem wdzięczny przyjaciołom, że w tym najgorszym okresie mojego życia byli ze mną, wspierali mnie i mogłem na nich liczyć."- Dzięki Ueda xD
3) Dalej mi nie pasuje fakt z tą operacją. Bo skoro operacja, to powinna spędzić 24 godziny w szpitalu, a Kame bym tam nie pozwolili zostać, ani tym bardziej spać z nią w jednym łóżku xD A opcja noclegu w domu i tak odpada xD Bo jak to poważna operacja to i tak by jej nie pozwolili na to xD => pisałam Ci, że to wytknę xD I jestem ciekawa czy to rozwiążesz jakoś xD Bo według mojej matematyki rozwiązania nie ma xP
4) Ja się nie mogę doczekać pierwszego rozdziału z wiadomych powodów xD
5) Pisz dalej! :D

Kaoru pisze...

@Kokoro-chan.

Tak też myślałam, że o tym wspomnisz ^^ ale tak jak już ci wspomniałam, to dowiesz się wszystkiego nieco później. Nigdy nie jest tak, że od razu na początku książki masz coś wyjaśnione. U mnie jest tak podobnie ^-^. Poza tym, prolog bazuje na takiej samej zasadzie, co w pierwszej części, czyli jest to jakby teraźniejszość, ale tym razem z perspektywy Kame ;p. Rozdziały z kolei będą przeszłością, czyli taka sama zasada, co wcześniej: pisane w trzeciej osobie, by każdy bohater miał swoje tak zwane pięć minut ;p.

Wracając jeszcze do tego szpitala, to skąd ta pewność, że akurat Kaoru jest w domu? XD Kame to wpływowy pewnie człowiek jest, także mógł zostać w szpitalu, wszystko jest możliwe. Może Kaoru nie chciała zostać sama, poprosiła go, aby został... poza tym, niekoniecznie musieli wcześniej spać na jednym łóżku, bo jak sama wspomniałaś, szpitalne łóżko jest za małe, co nie? ^^ Prolog to tylko wycinek że tak powiem ostatniego rozdziału, w każdym bądź razie na takiej zasadzie chcę to zrobić XD.

Anonimowy pisze...

Bannerek, jest spoko, i także go zauważyłam, już wcześniej :D
W sumie nie wiadomo czego się spodziewać w następnych rozdziałach. I czemu ta operacja? No, zapowiada się interesujaco. ;)
Ciekawa jestem jak Kame opisze swoje wspomnienia w 2 części , bo teraz jak czytałam ten prolog to jest on całkiem inny. Niż właśnie 1 część którą opowiada nam Kaoru ze swoich wspomnień. Nom więc czekam na 1 rozdział, pewnie za niedługo się pojawi.
Miłego pisania, i weny życzę. :D
Psiku^^

Prześlij komentarz