Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

niedziela, 11 sierpnia 2013

私の天国 (Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział pierwszy: 24 godziny siedem dni w tygodniu.

Hej  ;)).  Dawno nic już nie pisałam, bo przez te upały, to po prostu ledwo żyłam. W dodatku jeszcze pracowałam w zeszłym tygodniu. Pomagałam siostrze w firmie, bo akurat teraz ma dużo zamówień, więc potrzebowała dodatkowych rączek do pracy. Także można powiedzieć, że mam pracę XD. Przez te upadły pracowałam przy podklejarce, która podgrzewała się do 130 stopni, więc praktycznie miałam darmową saunę. Zastanawiam się, czy od września czasem nie pracować własnie u siostry, bo i tak myślałam o pracy po wakacjach. A trochę pieniążków zawsze się przyda, tym bardziej, że chciałabym zapisać się na kurs japońskiego. No nic, zobaczymy, jak to będzie. Jutro siostra ma mnie nauczyć robić na maszynie do guzików, więc jak mi się spodoba, no to wezmę tę pracę. Choć na szyciu ciuchów kompletnie się nie znam, to taka drobna pomoc, jak przyszycie coś ręcznie, podklejenie, czy te guziki, to myślę, że to żaden problem ;)).

A dzisiaj mam dla was pierwszy rozdział "My heaven". Planowałam wstawić piosenkę Yamapiego "Nocturne", ale jednak wyrobiłam się z rozdziałem, także umieszczam go od razu. No nic, w następnej notce dodam tłumaczenie, później myślałam o recenzji nowego singla Akanishiego, no i jeszcze przydałoby napisać się coś o "Kurosagim". No chyba, że znowu zdążę napisać drugi rozdział, więc go wstawię ;p.

Jak zauważyliście, na bloga umieściłam małą ankietę. Ma ona na celu mi pomóc w tym, na czym mam bardziej się skupić. Także, głosuje, to nic nie boli, ani nie gryzie ;p. A ja z chęcią chciałabym wiedzieć, co częściej chcielibyście widzieć u mnie na blogu ;)).

私の天国 
(Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział pierwszy: 24 godziny siedem dni w tygodniu.


Mężczyzna przebudził się. Rozwarł powieki, by po chwili je zamknąć i na nowo otworzyć. Zmrużył je, gdyż poranne światło przecierało się ze swym blaskiem przez okno i kuło go w oczy. Przysłonił twarz dłonią, starając się rozbudzić i przede wszystkim przyzwyczaić wzrok do jasności. Chwilę później kobieca dłoń dotknęła jego dłoni i ich palce splotły się ze sobą. Powędrował wzrokiem na osobę obok. Uśmiechnął się ciepło na jej widok i ścisnął mocniej jej dłoń.

-No, w końcu się obudziłeś.- Wyszeptała brunetka. Odwzajemnia jego uśmiech i wtula się w ciało mężczyzny.

Japończyk przytulił dziewczynę do siebie i pocałował jej czoło.

-Która godzina?- Potarł zaspane oczy. Wyglądał na zmęczonego i niewyspanego. Pod jego oczami widniały fioletowe sińce. Wrócił późną nocą, gdyż w agencji nagrywał nowy teledysk ze swoim zespołem.

Kaoru uniosła na niego oczy. Dotknęła jego policzka.

-Spokojnie, nie zaspałeś. Obudziłabym cię. 

-To czemu tego jeszcze nie zrobiłaś?

Roześmiała się cicho, co spowodowało, że Kamenashi poczuł ciepło rozlewające się w jego sercu. Odkąd wróciła z nim do Japonii był najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. A jej uśmiech, czy śmiech rozjaśniał każdy dzień i sprawiał, że miał ochotę uśmiechać się mimo towarzyszącego mu zmęczenia. 

-Zbyt słodko spałeś. Nie miałam serca tego robić.- Patrzyła na niego z czułością i gładziła jego policzek.- A własnie, co ci się śniło?

Japończyk zamrugał szybko powiekami. Sprawiał wrażenie zaskoczonego.

-Skąd ta pewność, że coś mi się śniło?

-Przebudziłam się nad ranem i usłyszałam, jak coś mamroczesz przez sen. A kiedy spojrzałam na ciebie, uśmiechałeś się.

Kamenashi lekko się zmieszał, ale nie dał po sobie tego poznać. Zmarszczył tylko brwi udając, że poważnie się zastanawia nad tym, czy faktycznie coś nawiedziło go we śnie.

-Ach tak... - Powiedział chwilę później.- Śniło mi się, że byliśmy na wakacjach...

-Na wakacjach?

-Yhm, byliśmy nad morzem...- Kamenashi wyglądał na takiego, który stara się odtworzyć z pamięci fragmenty snu, co świadczyła o tym mała zmarszczka pomiędzy jego brwiami.

-Nad morzem?- Dopytywała się, chcąc poznać jakieś szczegóły jego snu.

-Tak. Pływaliśmy z delfinami, podziwialiśmy rafę koralową...

-Z delfinami?- Kolejny raz mu przerwała. 

-Kaoru...- Spojrzał na nią zmęczonym spojrzeniem. 

Roześmiała się cicho.

-No dobrze. Przepraszam.- Musnęła ustami jego policzek.- Po prostu stęskniłam się już za twoim głosem. Cały wczorajszy dzień siedziałam sama.

Kamenashi się skrzywił.

-Przepraszam...

-Nie masz za co- westchnęła cicho.- Taka już twoja praca, nic na to nie poradzisz. 

Odsunęła się od niego i wstała z łóżka. Podeszła do szafy i zaczęła przeglądać ubrania.

-Nie wiem, w co się ubrać...- Westchnęła przeciągle, przyglądając się białej bluzce i czarnym spodniom.

Kame podniósł się do pozycji siedzącej. Przetarł kolejny raz oczy i rozciągnął ścierpnięte mięśnie. Spojrzał na Kaoru, która mierzyła bluzkę ze skwaszoną miną.

-Ach, pierwszy dzień pracy?- Pacnął się otwartą dłonią w czoło.- Na śmierć o tym zapomniałem. Włóż coś niezbyt eleganckiego, ale znowu też nie ubieraj się na sportowo.

Obejrzała się przez ramię i posłała mu cień uśmiechu.

-Cóż za cenna rada.- Wywróciła oczami i przyłożyła bluzkę do ciała.- Ta chyba za elegancka, co?

Japończyk wciąż siedział na łóżku i przyglądał się brunetce. Bardzo się ucieszył, kiedy Kaoru zgodziła się z nim zamieszkać. Z początku miał pewne obawy. Bał się, że dziewczyna przez swoje kłamstwa wciąż czuje się zażenowana i przez to odtrąci jego pomysł. Chciał mieć ją przy sobie, bo obawiał się, że znowu może coś złego jej się przytrafić przez psychopatyczną porywaczkę. Chciał ją chronić, nic więcej. Obiecał to sobie i miał zamiar wywiązać się z tego.

-Jesteś pewna, że nie chcesz pracować u Johnnego? Przecież zawsze o tym marzyłaś. 

-Pracowałam i to mi wystarczy. Poza tym, nie dałbym rady tam wrócić.- Spojrzała na jego odbicie w lustrze. Jej oczy zrobiły się smutne.

Kame westchnął.

-Szkoda, teraz będziemy się rzadziej widywać- wymamrotał cicho.

Dziewczyna odłożyła bluzkę na swoje miejsce i spojrzała na Japończyka. Jej również było przykro z tego powodu. Znała jego grafik, więc wiedziała, że przez kolejne dni nie będzie tak kolorowo jak na samym początku, gdy wróciła z powrotem do Japonii.

-Wiem, ale nie będzie tak źle, zobaczysz- uśmiechnęła się. Włożyła na siebie letnią sukienkę.- Zrobię śniadanie i zaparzę ci kawy. Może to postawi cię na nogi. Nie wyglądasz najlepiej.

I tak też się czuję, pomyślał, lecz nie chciał mówić tego na głos, by nie martwić Kaoru. Była opiekuńcza i troszczyła się o niego, za co był jej wdzięczny. Pewnie wyglądałam jak chodzący trup.

-Dziękuję, jesteś kochana.- Uśmiechnął się anielsko.

Kiedy wyszła ze sypialni, podszedł do lustra i z niechęcią stwierdził, że faktycznie wygląda jak żywy trup. Oczy miał zapadnięte i podpuchnięte. Ostatnio też nie sypiał najlepiej. We snach nawiedziła go twarz Ayumi, najprawdopodobniej porywaczki Kaoru, choć nie mieli jeszcze na nią żadnych dowodów. Kamenashiego cała ta sytuacja przerastała, gdyż ta kobieta bezkarnie pracowała sobie wciąż w agencji, jak gdyby nigdy nic. Starał się jej unikać, ale w ostatnich dniach było to niemożliwe, bo Ayumi zajmowała się strojami do ich nowego teledysku. Jej zachowanie również się zmieniło. Stała się jeszcze bardziej namolna. Kiedy robiła małe poprawki przy strojach, zawsze musiała się doszukać czegoś złego w stroju Kame. A kiedy Japończyk mierzył kostium, jej nigdy nic nie pasowało i poprawiła go. Z fryzurami było jeszcze gorzej, bo kiedy przyszło ułożyć włosy Kame, ta bawiła się nimi dłużej niż powinna. Irytowało go to i nawet próbował zmienić osobę , lecz bez skutku.

Westchnął przeciągle na samą myśl o kolejnych dzisiejszych próbach i rąk Ayumi, która dotyka jego włosów. Szkoda, że Kaoru już nie pracuje u Johnnego, pomyślał smutno. Teraz tak dziwnie pusto jest bez niej. Przerwy się ciągnął w nieskończoność i wszystko mnie tam drażni.

Westchnął jeszcze raz i posłał swojemu odbiciu uśmiech, z którego wyszedł grymas. Przygładził włosy i wyszedł z sypialni, mając nadzieję, że kawa postawi go na nogi.


*** 

Dzisiejszy dzień Kamenashiego z pewnością nie należał do udanych. Gdy tylko wszedł do pokoju KAT-TUNa od razu zostało mu wytknięcie, że się spóźnił. Przez to też została opóźniona ich próba, gdyż jakaś młodsza grupa zajęła im salę. Japończyk nie czuł się najlepiej. Po tygodniu prawie nieprzespanych nocy i ciężkiej pracy, mogłoby się zdawać, że schudł. Skóra na kościach policzkowych opinała się. Była blada, a ciemne łuki pod oczami wyglądały niezdrowo. Co chwilę mrużył zmęczone oczy, ponieważ ostre światło lamp kuło go tak, jakby promień światła był nasycony igłami. 

Czas w oczekiwaniu na zwolnioną salę wlókł się dla niego niemalże w tempie ślimaka. Zerknął za zegarek i wydobył z siebie ciche westchnięcie. Za niecałą godzinę powinien znaleźć się w studio programu "Going". 

Przez cały ubiegły tydzień dzielił pracę między zespołem, a przygotowywaniem materiału o bejsbolu do dzisiejszego odcinka programu. Codziennie wcześnie wstawał, by móc zdążyć na poranny i mordujący trening zawodników. Najpierw siłownia, gdzie chłopcy dawali z siebie wszystko, a po długich i ciężkich godzinach, w końcu trener pozwalał im wyjść na boisko, gdzie ćwiczyli różne chwyty. Oczywiście Kamenashi towarzyszył im w treningach. 

Uwielbiał bejsbol, odkąd tylko pamiętał. Już od dziecka, kiedy jeszcze chodził do szkoły podstawowej, brał udział w treningach w drużynie szkolnej. Miłość do tego sportu zawdzięczał dwóm starszym braciom, którzy byli profesjonalnymi zawodnikami. Kto wie, z pewnością poszedłby ich śladami, gdyby nie zgłoszenie mamy do agencji talentów Johnnego Kitagawy, która rzekomo upierała się przy tym, że jej syn ma talent.

Na to wspomnienie Japończykowi zawsze chciało się śmiać. Był wtedy jeszcze dzieckiem i pamiętał, że nie chciał brać udziału w próbach tańca i śpiewu. Wolny czas chciał spędzać tylko i wyłącznie na boisku, gdzie mógłby wgrywać swój ukochany bejsbol. Jedna teraz, patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, był pewny, że nie zamieniłby swojego dotychczasowego życia na takie, jakie sobie wyobrażał, kiedy był małym chłopcem, który nic nie wiedział o życiu. Śpiew i aktorstwo było teraz dla niego tym, co najbardziej kochał robić zawodowo. I poniekąd był wdzięczny matce, że naprowadziła go na właściwie tory życia.

Gdyby zrezygnował z głoszenia matki i gdyby ojciec nie zawiózł go wtedy na przesłuchanie, nie spotkałby na swojej drodze jej. Kaoru, która teraz była dla niego całym światem.

Kiedy zobaczył ją po raz pierwszy dwa lata temu, w windzie, w agencji Johnnego, poczuł jak serce mu mięknie, a puls szaleńczo zaczął przyśpieszać. Wtedy nie rozumiał, co się z nim dzieje. Uznał, że pewnie to wynik upału, który wtedy panował. Jednak prawda była taka, że dziewczyna zafascynowała go już od samego początku. Była inna, różniła się od kobiet, które na co dzień otaczały go. Miała inny odcień skóry, jej karnacja była jasna, lecz wtedy, w czasie wakacji lekko muśnięta słońcem. Ciemne oczy, oprawione wachlarzem rzęs rzucały wtedy cienie na jej drobną twarz. Czekoladowo brązowe loki miała rozsypane na ramiona, które spływały jak kaskady. Miała w sobie coś z delikatności i z czułości, wiedział o tym, choć z początku była dla niego chłodna i opryskliwa.

Przywołał uśmiech na swojej twarzy, kiedy przypomniał sobie ten dzień. Zerknął raz jeszcze na zegarek i podniósł się z miejsca.

-Przepraszam, ale zacznijcie dzisiaj beze mnie- oznajmił chłopakom z KT.- Za pół godziny jestem na żywo w "Going" i chciałbym się przygotować. Swoje partie w tekście znam, kroki układu mam opanowane. Poradzicie sobie beze mnie.

Nie czekając na ich odpowiedź, ruszył przed siebie długim korytarzem agencji. Uśmiechnął się chytrze pod nosem, gdyż uświadomił sobie, że zdołał się na dziś uwolnić spod dłoni Ayumi, która w każdą noc nawiedzała go we snach.

***

Było już późne popołudnie, kiedy Kamenashi wyszedł z budynku, który należał do "Going". Słońce, choć bardziej przechylone na zachód, wciąż prażyło i nie dawało mu spokoju. Otarł wierzchem dłoni pot z czoła i ruszył wolnym krokiem przed siebie. Nie znosił ubierać się w garnitur, a szczególnie nie w taki upał, jaki teraz panował. Rozluźnił krawat, po czym zdjął marynarkę i przewiesił ją przez rękę.

Miał cichą nadzieję, że następny tydzień będzie odrobinę luźniejszy, jednak tylko głupiec mógł liczyć na coś takiego. Przez najbliższe pięć dni znowu będzie musiał brać udział w treningach, lecz tym razem odcinek nie będzie poświęcony całej grupie, lecz jednemu zawodnikowi. Kamenashi musiał sam wybrać sobie jednego gracza, z którym przeprowadzi wywiad i zrobi o nim materiał. Uwielbiał bejsbol, także taka praca nie przeszkadzała mu, a wręcz przeciwnie. Poranne wstawanie, mimo zmęczenia, przychodziło mu o dziwo sprawnie i był punktualnie na siłowni. Ze swojego zadania również wywiązywał się i poświęcał wiele czasu, by dany materiał był bardzo dobrze przygotowany do transmisji na żywo.

Jednak nie to wyprowadziło go z równowagi. A raczej ten fakt, że menadżer KAT-TUNa na siłę wepchnął w dość napięty grafit zespołu kręcenie reklamy SUZUKI, gdzieś z dala od Tokio, w górach, bo przecież reklama musiała mieć tematykę wakacyjną. A to, że kolejny tydzień był niemożliwy do zrealizowania, to czemu by i nie poświęcić na to weekendu, gdyż przecież w grafiku oba te dni były wolne. Nie miałby nic przeciwko temu, przecież zawsze godził się na wszystko, co wymyślił ich chory menadżer, jednak ten weekend miał już zaplanowany i to denerwowało go najbardziej.

Nie sądziłem, że łączenie życia prywatnego z zawodowym będzie takie trudne, westchnął ciężko. Przysiadł na ławce w pobliskim parku. Miał chwilę przerwy, bo punkt 19 umówił się z chłopakami na próbę z jego udziałem. Układ taneczny nie był dla niego jakiś trudny, już po godzinnej pierwszej próbie złapał rytm i opanował kroki.

Przymknął powieki, rozkoszując cię ciepłymi promieniami słońca, które padły na jego twarz. Teraz nie myśląc o niczym, chciał odetchnąć i odpocząć. Do domu znowu wróci późnym wieczorem, jak nie nocą.

-Moja piłka!- Usłyszał dziecięcy głos, a chwilę później poczuł, jak coś lekko uderza go w nogę. Był pewny, że to owa piłka malucha.

Otworzył oczy. Mały, drobny chłopczyk  na krótko ściętymi czarnymi włosami, biegł właśnie w jego stronę. Miał czerwoną koszulkę i granatowe spodenki.

Kame schylił się i podniósł kolorową piłkę.

-To chyba twoja, prawda?

Chłopczyk zatrzymał się przed nim i zrobił duże oczka na jego widok. Potem uśmiechnął się od ucha do ucha.

-A ja pana znam!- zawołał radośnie.- Widziałem pana w telewizji.

Kamenashi uśmiechnął się. Przywykł już do tego, że był rozpoznawany na ulicy.

-Mogę prosić o moją piłkę?- Chłopczyk wystrzeżył rząd równych ząbków i wyciągnął po nią rączki.

-Oczywiście, proszę.

-Arigatou.- Złapał szybko dużą piłkę w rączki i pobiegł na plac zabaw.- Kaoru! Mam piłkę!

Japończyk podniósł się z ławki i własnie miał zamiar iść już w stronę agencji, kiedy usłyszał znane mu imię. Przystanął i powiódł wzrokiem za małym chłopcem.

Niedaleko, przy ogrodzeniu stała młoda dziewczyna w turkusowej, letniej sukience. Mężczyzna kolejny raz poczuł, jak jego serce robi przewrót w klatce piersiowej, kiedy na nią patrzył. Czekoladowo brązowe włosy kobiety, które zawsze układały się w fale powiewał wiatr. Teraz poprzez zachodzące słońce błyszczały i odbijały światło, sprawiając wrażenie dużo jaśniejszych i przeplatających się pasemek kasztanu. Sukienka, którą miała na sobie sięgała jej kolan i idealnie podkreślała jej smukłą talię i długie nogi. Uśmiechnęła się szeroko na widok biegnącego do niego chłopczyka. Znał bardzo dobrze ten uśmiech, promienny i tak szczery, który koił wszystkie jego słabości.

-Mówiłam, żebyś uważał-powiedziała do niego i kucnęła, a chłopczyk wpadł w jej ramiona, odrzucając wcześniej piłkę na bok.- Obiecałam twoim rodzicom, że pod moją opieką nic ci się nie stanie.

Chłopczyk odsunął się lekko od dziewczyny i uśmiechnął się szeroko.

-Przepraszam, oneesan. Ale tam...- wskazał rączką.- Widziałem pana z telewizji.

-Hmm?- Kaoru najwyraźniej zaniepokoiła się tym, co powiedział jej podopieczny.- Jaki znowu pan z telewizji?

Stanęła na nogi i spojrzała w stronę, w którą wskazywało dziecko. Roześmiała się cicho, kiedy jej wzrok spotkał się z Kamenashim. Mężczyzna pomachał do niej i zbliżył się.

-Cześć. Nie sądziłem, że natknę się na ciebie w parku- rzucił i nachylił się nad dziewczyną, muskając czule jej policzek.- Do twarzy ci z dzieckiem...

Choć miało to zabrzmieć, jak żart, Kame poczuł się głupio, że to powiedział, a Kaoru zmieszała się.

-To wy się znacie?- wypalił chłopczyk i stanął między swoją nianią a panem z telewizji, jakby chciał ją obronić przed nieznajomym. Skrzyżował dłonie na piersiach. Zmarszczył mały nosek i mierzył Kame z pod przymrużonych powiek.

Kamenashi spojrzał na chłopca, a potem wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Kaoru i obaj się zaśmiali.

-Tak, znamy się...

-Aha, jest pan chłopakiem Kaoru-chan?- Przerwał jej chłopczyk. Jego surowy wyraz twarzy od razu uległ zmianie. Znów uśmiechnął się słodko, wystawiając rząd równych, śnieżnobiałych ząbków.

Japończyk zmieszał się, nie wiedząc, co odpowiedzieć dziecku. Odwrócił wzrok i podrapał się po głowie.

-Noo, można tak powiedzieć...

Chłopiec uśmiechnął się szerzej, najwyraźniej rozbawiony zawstydzeniem dorosłego mężczyzny.

-Czyli kocha pan oneesan?- Dopytywał się.- Kaoru-chan to najwspanialsza niania pod słońcem, więc niech pan jej nie skrzywdzi.- Przybrał wrogo nastawiony ton głosu i pogroził mu placem, ale na koniec znowu na jego buźce pojawił się słodki i niewinny uśmiech dziecka.

Kaoru, aby przerwać dość kłopotliwe pytania i widząc wyraz twarzy swojego ukochanego, który męczy się, by wymyślić jakąś sensowną odpowiedź dla dziecka, przyłożyła dłoń do ust chłopczyka.

-Tadashi lubi bawić się szpiega. Przez cały dzisiejszy dzień bawiliśmy się w detektywów i śledziliśmy złych ludzi. Prawda, mały łobuziaku?- Poczochrała jego włosy, a ten uśmiechnął się kolejny raz i spojrzał na nianię.

-Yhm.- Potaknął głową.- W przyszłości będę policjantem, jak mój tatuś. Będę łapał złych ludzi- dodał stanowczo.

Kame odetchnął z ulgą i spojrzał z wdzięcznością na Kaoru. Ta tylko obdarzyła go niezauważalnym uśmiechem.

-Naprawdę?- zwrócił się do Tadashiego.- To Kaoru-chan też kiedyś chciała łapać złych ludzi.Czyli macie wspólne tematy do rozmów... Hmm, fajnie.

Chłopczyk klasnął w dłonie i zaśmiał się głośno.

-Wiem to.- Kolejny raz spojrzał na Kaoru.- W śledzeniu złych ludzi jest najlepsza!

Dziewczyna zarumieniła się lekko.

-Wcale nie. Ty jesteś lepszy, Tadashi-kun.

Chłopczyk objął Kaoru w pasie, jak dziecko swoją matkę i uniósł na nią słodkie oczka.

-Nee, oneesan... Mogę iść się pohuśtać?

Kaoru westchnęła cicho i kucnęła przed nim.

-Ale to tutaj blisko. Widzisz?- Wskazał rączką.- Tam są huśtawki.

-No dobrze, ale uważaj na siebie.

Tadashi pocałował szybko policzek niani.

-Dziękuję!- zawołał radosny i pognał w stronę huśtawek.

Dziewczyna podniosła się z kucek i odetchnęła cicho.

-Widzę, że już cię polubił. Hmm... chyba jestem zazdrosny.- Kame złapał ją za rękę i pociągnął na ławkę.

-Ty, zazdrosny? Niemożliwe.- Roześmiała się cicho.

Kaoru spoglądała na niebo. Zmrużyła oczy i obserwowała, jak tarcza słońca chowa się już za horyzontem. Nie była do końca pewna, czy dobrze uczyniła rezygnując z pracy tekściarza u Johnnego. Kochała pisać. Muzyka była dla niej wszystkim, muzykę miała w sercu. Jednak powrót do agencji wywoływał dreszcze na ciele dziewczyny. Jeżeli faktycznie za tymi wszystkimi pogróżkami i porwaniem stała Ayumi, to tym bardziej na samą myśl o odwiedzeniu Kamenashiego w agencji robiło jej się słabo. Bała się natknąć na blondynkę w dużym i wąskim korytarzu. Usłyszeć ponownie jej rozgniewany głos, który nie prosi, lecz niemal żąda, by zostawiła swoją miłość życia i wynosiła się jak najdalej z Japonii.

Również nie była pewna tego, co chciałaby robić w życiu. Jednak uparła się przy tym, że znajdzie tymczasową pracę, co nie za bardzo podobało się Kamenashiemu. Nie chciała bowiem siedzieć w jego mieszkaniu, bojąc się wyjść gdziekolwiek, gdyż psychopatyczna porywaczka mogłaby czaić się za każdym rogiem. Nie chciała, by strach wziął nad nią górę. Chciała wyjść mu na przeciw i zacząć w końcu żyć jak normalny człowiek.

Więc tym bardziej ucieszyło ją ogłoszenie w gazecie o pracę niani. Uznała to za dobry znak, że od tego właśnie powinna zacząć, choć również i w tej sprawie nie czuła się pewna. Jednak zgłosiła się na rozmowę i od razu spodobała się pańsku Toyamie, a mały Tadashi od razu powiedział, iż Kaoru będzie jego onnesam.

Kamenashi dotknął dłoni Kaoru i ścisnął ją lekko. Dziewczyna oderwała wzrok od przepięknego zachodzącego słońca i spojrzała w jego oczy.

-Hm? Coś się stało?

Japończyk tylko westchnął.

-Jednak z naszego weekendu nici.- Jego usta wykrzywiły się w grymasie.

Kaoru posmutniała i ścisnęła mocniej jego dłoń.

-Pewnie praca, co?- Musnęła ustami jego policzek.- Nie martw się, nic się nie stało.

-No niby masz rację, ale...- Urwał na chwilę, gładząc wierzch dłoni dziewczyny.

-Ale, co?- Zachęciła go do mówienia dalej.

Kamenashi przygryzł wargę i spojrzał gdzieś w bok. Nie wiedział, jak jej powiedzieć, że nie będzie go przez dwa dni w mieście. Obiecał sobie, że już nigdy jej samej nie zostawi. Z chęcią by teraz udusił menadżera gołymi rękami.

- Wyjeżdżamy kręcić reklamę do suzuki- powiedział dopiero po dłuższej chwili.- Wymyślili sobie, że reklama musi mieć górski klimat.

Kaoru wyrwało się ciche westchnięcie. Kame wiedział, że jest zawiedziona.

-To wspaniale. Nie rozumiem, czym się tak martwisz.- Przytuliła się do niego. Zbyt mocno. Wyczuł, że też się boi. Mimo ciepła, jej ciało zadrżało.- Powietrze górskie dobrze podziała na ciebie. Mam nadzieję, że wrócisz choć troszkę zrelaksowany i wypoczęty.

Yhym, chyba zdenerwowany i jeszcze w gorszym nastroju, niż jestem teraz, powiedział w duchu. Przecież myślami będę cały czas tylko przy tobie. Ayumi wie, że wyjeżdżamy. Nie chcę, by znowu coś złego ci zrobiła, kiedy mnie nie będzie.

-Kaoru...- Dotknął jej policzka i spojrzał na nią z bólem w oczach.- Ja nie jadę tam na wakacje.

-Przecież wiem.- Przywołała na bladej twarzy cień uśmiechu.- Jednak mimo wszystko, jakieś przerwy będziecie mieć. Zobaczysz, spodoba ci się tam.- Odsunęła się od niego i podniosła się z ławki.- Jak będziesz mieć chwilę czasu, to zrób parę zdjęć. Z chęcią je zobaczę.

Uniósł na nią wzrok i uśmiechnął się szeroko. W tej chwili był naprawdę wdzięczny, że jest aktorem i potrafi tak dobrze maskować swoje prawdziwe uczucia.

-No dobrze. Zrobię kilka zdjęć dla ciebie.- Na samą myśl, że zostawi ją tu samą, serce podeszło mu do gardła, a przed oczami stanęła mu wizja, jak Ayumi zakrada się do ich mieszkania z nożem w ręce.- O której będziesz dziś w domu?

-Jak rodzice małego wrócą, chociaż przynajmniej jedno z nich.- Pochyliła się nad nim i musnęła krótko jego usta.- O mnie się nie martw. Poradzę sobie, hm?- Spojrzała w jego oczy i uśmiechnęła się tak, jak Kamenashi najbardziej uwielbiał.

Dotknął jej policzka.

-Ja pewnie znowu wrócę w nocy- westchnął ciężko.- No nic. Uważaj na siebie, jak będziesz wracać. Zaraz mam próbę z chłopakami, więc muszę już iść.

Podniósł się z ławki i przytulił Kaoru do siebie.

Zaczął się zastanawiać, co by tu zrobić, by dziewczyna nie była sama, kiedy on będzie z dala od Tokio....


***


Na zegarku było już grubo po pierwszej w nocy, kiedy Kamenashi wrócił do domu. Nawet nie palił światła, zdjął buty i wszedł do kuchni. Uśmiechnął się lekko, kiedy jego oczy w mroku natknęły się na talerz z kanapkami i na krótką wiadomość Kaoru zapisaną na kartce. Nie był głodny, a przynajmniej po przez zmęczenie nie odczuwał go. Jednak nie chciał robić jej przykrości i zjadł późną kolację, którą dla niego przygotowała.

Ucieszył się, kiedy próba odbyła się bez ich kostiumów a przede wszystkim bez Ayumi. W końcu mógł odetchnąć z ulgą i rozpocząć pracę na luzie. Był zadowolony dzisiaj z siebie, gdyż kroki nie myliły mu się tak, jak wtedy, kiedy Ayumi bezczelnie wpatrywała się w niego, jakby był czymś do jedzenia. Próba w studio również przebiegła pomyślnie. Swoje partie odśpiewał wręcz rewelacyjnie, więc spokojnie nagrywanie singla dla niego mogłoby odbyć się nawet już dzisiaj.

Wziął szybki prysznic i wszedł do sypialni.

Słaby blask księżyca przedzierał się przez zasłony i padał na twarz Kaoru. Spała spokojnie, przytulona do jego poduszki. Kosmyki włosów przysłoniły częściowo jej policzek, lecz wiedział, że jest pogrążona w spokojnym śnie. Klatka piersiowa dziewczyny uniosła się i zaraz potem opadła, a z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie. Kamenashi był ciekawy, o czym śni.

Ułożył się ostrożnie obok niej, by jej nie budzić. Delikatnie przytulił ją do siebie, lecz dziewczyna przywarła mocniej do niego.

-Wróciłeś?- wyszeptała zaspanym głosem i uniosła na niego oczy.

-Yhm.- Musnął ustami jej policzek.- Śpij. Nie chciałem cię obudzić.

Wtuliła się ponownie w niego i przymknęła powieki.

-Czekałam na ciebie- powiedziała cicho.- Ale nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Uśmiechnął się lekko i objął ją mocniej ramionami.

-Byłaś zmęczona, to normalne.- Pocałował jej skroń i gładził jej plecy.- Kaoru?

-Tak?- wyszeptała niemal tak cicho, że Kamenashiemu zdawało się, że usłyszał jej głos.

-Zabieram cię ze sobą- oznajmił, uśmiechając się sam do siebie.- Jedziesz ze mną w góry.

Minęła chwila, nim Kaoru otworzyła oczy i uniosła je na niego. Odwzajemnia uśmiech i nic nie mówiąc, dotknęła jego policzka i pocałowała go czule.

-Nie zostawię cię tutaj samej.- Odgarnął z jej twarzy zabłąkany kosmyk włosa.- Przynajmniej nie będę się martwił i bać o ciebie.- Spojrzał w jej oczy.- Chłopcy się zgodzili, także... no jedziesz z nami i już.

-Dziękuję.- Uśmiechnęła się szerzej i przytuliła się mocniej do niego.

Przytulił ją bardziej do siebie i zamknął oczy.

Był wdzięczny chłopakom z zespołu, że zgodzili się, by Kaoru pojechała z nimi. Głównie był to pomysł Kokiego i Uedy, z którymi Kaoru bardzo się zaprzyjaźniła, kiedy jeszcze pracowała u Johnnego jako tekściarka. Nie wiedział jeszcze, jak na to zareaguje reszta ekipy, ale w sumie niezbyt się tym przejmował. Cieszył się, że otrzymał poparcie przyjaciół, no i liczył także na to, że Kokoro również wstawi się za Kaoru, gdyby co. Przecież też zaprzyjaźniły się i miał nadzieję, iż reżyserka prawie wszystkich teledysków KAT-TUNa i niektórych reklam suzuki, ucieszy się, kiedy jej dawna znajoma również pojedzie na ten wyjazd.

Odetchnął cicho i pogrążył się we śnie. Już nie widział w nim Ayumi, tylko Kaoru ubraną w letnią sukienkę, która w promieniach słońca uśmiecha się do niego. Wyciągnęła do niego dłoń i przyciągnęła go do swojego ciała, a później zatopiła usta w jego wargach, całując go, jak nigdy wcześniej.

2 /skomentuj:

Anonimowy pisze...

Kame pracoholik! Domyślałam się że tak ten dzień właśnie opiszesz. W sumie sam sobie wybrał taką pracę. A tutaj nawet nie narzekał tak bardzo. W końcu lubi to co robi. Tak jak sama napisałaś.
Ehhh...te sceny z Kaoru i Kame są powalające. Taki słodki ten chłopczyk ^^, ale Kaoru jako niania, jakoś sobie tego nie wyobrażam. Nie wiedzieć czemu.
No ale jakoś tak myślę że po tym wyjeździe w góry, Kaoru zdecyduje się na dalszą pracę w agencji. Tak jakoś mi się wydaję. No ale zobaczymy co będzie dalej.
Czekam na następny rozdział. :D Jak i notki o których wspomniałaś na początku. ;)
Psiku^^

Kokoro-chan pisze...

Ok, pora na komentarz ;] Bo w końcu obiecałam xD
1) "Dawno nic już nie pisałam, bo przez te upały, to po prostu ledwo żyłam. " Ja tak samo- przychodziłam z biura to od razu zgon, egzystować się normalnie nie dało...
2) "No chyba, że znowu zdążę napisać drugi rozdział, więc go wstawię ;p."- liczę na to xD Bo się drugiego rozdziału i mistrza ciętej riposty Kokiego doczekać się nie mogę xP
3) "Jak zauważyliście, na bloga umieściłam małą ankietę."- wiem, że ją umieściłaś xD Bo ja już w niej głosowałam xD
4) "Wrócił późną nocą, gdyż w agencji nagrywał nowy teledysk ze swoim zespołem." To znaczy, że ja też tam byłam? :D Oj, te kłótnie z Uedą xD
5) "Nie wiem, w co się ubrać..."- Jakie to typowe dla kobiety xD
6) "Do twarzy ci z dzieckiem..." Jebłam xD Czuję analogię do trzeciej części xD
7) " Głównie był to pomysł Kokiego i Uedy, z którymi Kaoru bardzo się zaprzyjaźniła, kiedy jeszcze pracowała u Johnnego jako tekściarka." Ciekawe dlaczego xD Mam swoją teorię na temat tego czemu to był tez pomysł Uedy xD Ale nie chcę jej pisać, bo za bardzo bym za spojlerowała xD
8) NO i tyle xD A teraz pora robić panel o architekturze xD
9) Do napisania! ;]

Prześlij komentarz