Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

czwartek, 22 sierpnia 2013

私の天国 (Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział drugi: Rozterki K.

Heej, this is me ! ;)). Wiecie, nie spodziewałam się, że dzisiaj wstawię notkę, a tym bardziej, że uda mi się ukończyć drugi rozdział. Kokoro-chan nie wierzyła w moje siły, a jednak jej udowodniłam, że jeszcze dziś rozdział ukaże się na blogu. I o to proszę, są efekty XD. Przyznam się, że pisanie szło mi strasznie opornie, a dlatego, że wracam zmęczona po pracy, to też nie chce się zbytnio nic robić, a tym bardziej już pisać. Jednak należę do tych uparciuchów, więc uparłam się, że codziennie po trochu coś będę dopisywać. I chyba się udało, czego dowodem jest ten post. Co mogę powiedzieć o tym rozdziale? W sumie to sama nie wiem... poza tym, że jest trochę... dziwny(?) No nic, w każdym bądź razie, pierwsza część jakby należy do rozterek Karen, a druga do Kokiego, Kame i Kaoru. Zresztą sami się przekonacie o co chodzi, jak przeczytacie. Dodam na koniec tylko tyle, że niektóre wątki wyszły po postu na spontanie. No i rozdział chciałabym zadedykować w szczególności Kokoro-chan <3. Ona już wie dlaczego XD.


私の天国 
(Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział drugi: Rozterki K.

Ciemne, złowrogie i pierzaste chmury zgromadziły się nad miastem wczesnym rankiem. Mocniejszy podmuch wiatru odezwał się od kilku dobrych upalnych dni i mogłoby się wydawać, że przyniósł mieszkańcom tymczasową ulgę, gdyby nie ten fakt, że wraz z wiatrem przyszedł deszcz i grad. Niebo w ułamku chwili zmieniło barwę na fioletowo- szare. W oddali rażąca w oczy błyskawica przecięła ciemny obłok, a chwilę później rozniósł się głośny grzmot.

Karen skuliła się w sobie, kiedy głośny ryk burzy rozniósł się za oknem. Westchnęła i ogarnęła kosmyki włosów z czoła. Sięgnęła do włącznika lampki nocnej, ponieważ w pokoju panowała ciemność. Kiedy przyjazne światło zalało pokój, ogarnęła wzrokiem pomieszczenie.

Pokój, a w rzeczywistości sypialnia dziewczyny, wyglądem przypominała mały gabinet pracy. W kącie, pod oknem stało biurko z komputerem. Blat był zapełniony papierami, taśmami z video i naczyniami z posiłku. Na szafie została przyklejona duża kartka. Były w niej tabele, a w rubryki powpisywane daty i nazwy w języku japońskim.

Kokoro zmrużyła powieki, bardziej wytężając wzrok. Choć teraz w pomieszczeniu było o wiele jaśniej, dziewczyna nie była wstanie dojrzeć swojego notesu. Pokręciła niezauważalnie głową, coś mrucząc pod nosem i oderwała się od pakowania. Podeszła do biurka pełnego bałaganu. Odgarnęła dłonią stos białych kartek i uśmiechnęła się do siebie, kiedy na samym dnie pojawiała się niebieska, gruba oprawa jej notesu. Wzięła go w dłonie, strzepując z okładki kurz i ułożyła notes na powierzchni walizki.

W gruncie rzeczy, wcale jej się nie uśmiechało marnować własnego weekendu i jechać w góry, bo marka SUZUKI tak sobie zażyczyła. Kilku ludzi od nich z firmy, którzy zajmowali się przemysłem reklamowym nagle niby się pochorowali, a część z nich rzekomo wyjechała na urlop. Aha, akurat wtedy, kiedy było trzeba spiąć się w sobie i poświęcać dwa dni wolnego czasu, by porządnie zająć się reklamą najnowszego modelu.  Kokoro wcale nie uwierzyła w te bajki. Poniekąd, gdzieś w głębi serca czuła, że została wykorzystana do tej roboty. No bo niby kogo mieliby wziąć na to miejsce, jak nie kogoś z agencji Johnnego, kto w dodatku reżyseruje większości teledysków KAT-TUNa i zna tych chłopaków, jak własną kieszeń.

Oczywiście, znała ich. Całą piątkę i to bardzo dobrze. Jeden z nich, KAT-TUNowskie KA było pracoholikiem, który brał wszystko na siebie, aby zespół był jak najlepiej rozpoznawalny. Nic dziwnego, że był uznawany za nieoficjalnego lidera, gdyż wszystkie ważne decyzje podejmował on i starał się, by zespół naprawdę bardzo dobrze wypadał na koncertach, czy wstępach. Pierwsza literka T, była niczym promyczek słońca. Zawsze uśmiechnięty, zabawy i dowcipny, który potrafił podnieść chłopaków na duchu, rzucając jakimiś żartami. Druga literka T, to przeciwieństwo pierwszej. Rozrabiaka, żartowniś, jakich mało. Czasami przynoszący problemy, uwielbiający imprezy. Luzaki rapper zespołu. Zespołowe U, było dla Kokoro, jak najgorszy koszmar, który mógł przytrafić się tylko jej. Nienawidziła go z całego serca, choć z początku żywiła do mężczyzny jakieś uczucia, jednak szybko to przerobiło się w niechęć i kłótnie w zasadzie o nic. Uważała go za niezdarę, głupio się uśmiechającego i nieumiejącego tańczyć. Głównie ta ostatnia cecha denerwowała Karen, zwłaszcza na planie, kiedy nagrywało się teledysk. Zawsze musiała rzucić do niego coś ciętego, oczywiście chodziło o jego kroki, że nie nadąża za resztą. Sztywno się rusza, jak chciała mu bardziej dogryźć, to pytała, czy na śniadanie czasem nie połknął kija od szczotki. Dość często zastanawiała się nad tym, co się stało, że teraz praktycznie, kiedy mają coś razem załatwić ze sobą, to wszystko kończy się kłótnią. Już tyle czasu minęło, że choćby i nawet chciała, to nie była wstanie przypomnieć sobie, co takiego się stało, że nielubiła Uedy Tatsuyi. Natomiast ostatnia literka zespołowa N, była najmniej kłopotliwa. Raczej cicha, uznawała coś takiego, jak kompromis.Był najstarszy z całej reszty, więc funkcję bardziej przyjmował coś na miarę ojca KAT-TUN. Kokoro lubiła z nim współpracować, bo z mężczyzną nie było żadnych problemów.

Więc teraz, kiedy w tę okropną pogodę przedzierała się przez ulewę samochodem pod agencję, czuła jeszcze większą złość i niechęć do KAT-TUNowskiego U, zwalając całą winę na nikogo innego, jak właśnie tylko na niego.

Kiedy dojechała na parking należący do agencji, stwierdziła patrząc po samochodach, że praktycznie wszyscy już są. Zgasiła więc silnik i sięgnęła po parasol i wyszła w prost objęcia porywczego wiatru.

-Kokoro, Kokoro!- Głośny szum wiatru zagłuszał nawet najgłośniejsze wołanie. Dziewczyna odwróciła się w stronę biegnącego mężczyzny.- Pomogę ci!

Koki przystanął obok jej samochodu, dysząc głośno. Silny podmuch wiatru ściągnął mu z głowy kaptur, a gęste krople deszczu w momencie zmoczyły jego ubrania.

-Jeszcze się rozchorujesz.- Dziewczyna szybko rozciągnęła parasol na ich obu. Otworzyła pośpiesznie bagażnik.

-Nic mi nie będzie, spokojnie.- Uśmiechnął się szeroko, ale po chwili kichnął głośno. Wziął torbę Kokoro i o mało co nie przewrócił się z nią do błota.-Rany, dziewczyno, co ty tam masz, kamienie?

Karen zamknęła bagażnik i pośpieszyła Kokiemu z parasolem. Wygląda, jak zmoknięty kundel, przemknęło jej przez myśl. Westchnęła głośno, patrząc, jak biedny Tanaka męczy się z jej jednym bagażem.

-Trzymaj!- Podała mu parasol a sama wzięła od niego swoją jedyną torbę, do której się spakowała i ruszyła do hallu agencji.

Ciepłe i miłe powietrze przywitało zmarznięte ciało Kokoro. Choć nie zmoczył ją deszcz, w przeciwieństwie do Kokiego, zaczęła drżeć i szczękać zębami. Postawiła bagaż na podłodze i otuliła się szczelnie ramionami, starając się rozgrzać. Koki wpadł do pomieszczenia chwilę później.

-Cóż, widzę, że nie podołałeś bagażowi Karen- zadrwił Tatsuya. Siedział na jednym z foteli. Najwyraźniej znudzony, bo co chwilę zerkał na zegarek.

Koki otrzepał się, jak kundel, który właśnie wyszedł z kąpieli. Kolejny raz kichnął.

-Daj spokój. Nie rozumiem dziewczyn- jęknął.- Jak mogą tyle rzeczy zabierać. Przecież to dwa dni.

Ueda zaśmiał się gardłowo i skrzyżował dłonie. Ukradkiem spojrzał na Kokoro. Zmrużył powieki, zastanawiając się, o czym teraz myśli. Nie widział jej wyrazu twarzy, gdyż dziewczyna stała do niego plecami, obserwując przez szybę, jak deszcz bębni o szkło.

-Aż dwa.- Poprawił go przyjaciel.- Ciekawe, dla kogo chce się tak wystroić.

Mięsień na twarzy dziewczyny lekko drgnął. Zagryzła dolną wargę i zacisnęła dłoń w pięść. Naprawdę go nienawidzę, powiedziała sobie i zaczerpnęła głębszego oddechu, by rozluźnić napięte mięśnie.

-Hmm, może dla ciebie?- Koki parsknął głośnym śmiechem i schylił się udając, że łapie się za brzuch.

Kokoro prychnęła głośno, jakby z pogardą.

-Przed takimi jak wy, stroją się  t y l k o  tępe laski, pozbawione mózgu. Bo, niestety, ale tylko  t a k i e  wami by się zainteresowały.

Tanaka wciąż się śmiejąc, jak głupi, nagle przestał i wyprostował się. Mrugnął kilka razy szybko powiekami i łypną spojrzeniem na Uede, mając nadzieję, że przyjaciel potwierdzi jego myślom, że się przesłyszał.

-Że coo?- Koki złapał się za twarz, udając załamanego.- To niemożliwe. Przecież moja twarz jest słodka, urocza... Jestem przystojny, prawda, Ue?

Podbiegł do fotela, na którym siedział Tatusya i nachylił się nad nim, mrugając oczętami, jak jakaś panienka. Przekręcił głowę i uśmiechnął się szeroko, pokazując zęby.  Ueda w mgnieniu oka poskoczył jak oparzony. Odepchnął Kokiego, że ten upadł na podłogę. Tanaka zwinął się na podłodze, udając rozpacz.

-Nikt mnie nie kocha, nande?- Z jego gardła wydobył się głośny szloch. Zakrył twarz ranieniem.- Jestem brzydki. Tępe laski tylko lecą na mnie... To dlatego nie mam dziewczyny na stałe, buuu...

Kokoro odwróciła się od szyby i przyglądała się całej tej scenie z rozbawieniem. Zakryła usta dłonią, wciąż chichocząc pod nosem z Kokiego. Ueda również przyłączył się do dziewczyny. Spojrzał na Karen i posłał jej uśmiech, mówiący, że nieźle załatwiła Tanake.

-Ależ oczywiście, że ktoś cię kocha- wypowiedziała z trudem przez atak śmiechu.- Głównie to ten robak, na którym własnie leżysz.

Głośny szloch Kokiego, który niósł się echem po korytarzu nagle ucichł. Mimo, że na zewnątrz szalała ulewa, w agencji zrobiło się cicho jak w grobowcu.

-Że coo?!- Tanaka nagle zerwał się z podłogi. Stanął na równe nogi i zaczął przebierać nogami w miejscu, jakby chciał pozbawić życia robaka.- Gdzie? Gdzie ten gad jeden jest?

-Własnie jest na tobie.- Ueda wskazał palcem na jego koszulę.

Koki wrzasnął, jakby co najmniej wrzucono go do wrzącej wody. Zaczął otrzepywać własne ubranie i wyżej przebierać nogami, co wyglądało to na komiczny taniec błazna z cyrku.

-W obecności robaków, faceci zachowują się, jak w czasie tańca godowego.- Karen skrzyżowała dłonie na piersi i starając się nie śmiać, patrzyła na Kokiego jak psychiatra, który obserwuje swojego pacjenta.

-Hmmm...- Ueda potarł palcami brodę niczym jakiś profesor. Brakowało mu jedynie fajki w ustach, dużych okularów na nosie i rzecz jasna, siwej brody.- Trzepie się, jakby co najmniej był obłąkany. Choroba sieroca?

Kokoro rzuciła spojrzenie na Tatsuye i zdała sobie sprawę, że jej własne ramie styka się z jego ranieniem. Od razu dobry humor wyparował z niej. Odsunęła się od niego, jakby mężczyzna ją oparzył. Nie miała pojęcia, kiedy chłopak tak blisko podszedł do niej. Ueda zauważył zmiany na jej twarzy, więc również odskoczył w bok i znowu przybrał taką minę, jak na początku, kiedy siedział w fotelu.

-Dobra Koki, weź nie błaznuj.- Przysiadł na blacie szklanego stołu.- Karen żartowała. N i e k t ó r e  kobiety mają poczucie humoru niczym grabarz z kostnicy.

Dziewczyna spojrzała na niego z pod łba. Podeszła do niego i walnęła go w głowę.

-Tyle razy już ci powtarzałam, że TUTAJ nie jestem żadną Karen. I nie jestem grabarzem. Czy kiedykolwiek wiedziałeś, abym coś robiła przy trupach?

Ueda zrobił unik, kiedy dziewczyna kolejny raz chciała go uderzyć.

-Nie, jeszcze nie. Ale niedługo ci się to uda.

-Coś ty powiedział?!- Zamachnęła się, ale Tatsuya złapał ją za rękę i spojrzał głęboko w oczy.

-Niedługo mnie wykończysz, jak będziesz postępować w ten sposób. Wolnego, dziewczyno. Spokojnie, bo jeszcze pomyślą, że masz coś nie tak z głową.

Kokoro szarpnęła się, ale nie była wstanie uwolnić ręki z jego uścisku. Mężczyzna widząc wysiłki dziewczyny, uśmiechnął się zjadliwie i ścisnął mocniej jej nadgarstek.

-Puszczaj, to boli.

-Bo ma boleć...- Przeszył ją lodowatym spojrzeniem.

Przez chwilę jeszcze mierzyli się na spojrzenia, jednak Tatsuya zaraz puścił jej rękę, kiedy z góry zszedł Nakamru.

-Hej- rzucił na przywitanie.W rękach trzymał białą teczkę.- Koki, dobrze się czujesz?

Tanaka siedział na podłodze ze skrzyżowanymi nogami. Wyglądał na załamanego i zdołowanego. Przechylał się raz do przodu, to raz do tyłu. Kiedy jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Yuichiego uśmiechnął się tępo.

-Koki w końcu dowiedział się, czemu nie ma na stałe dziewczyny.- Ueda oddalił się od Karen.- O, a to nasz plan wycieczki, tak?- Wyrwał teczkę Nakamaru i usiadł na tym fotelu, na którym wcześniej siedział i zaczął przeglądać zawartość teczki.

Yuichi przeniósł spojrzenie z dziecinnego Kokiego na Kokoro, która miała łzy w oczach i pocierała obolały nadgarstek, a potem na Uede, który zachowywał się, jakby nic a nic by się nie wydarzyło. Jednak uznał, że pozostawi to bez komentarza i tak szczerze mówiąc, nie chciał wiedzieć, co się tutaj działo jeszcze chwilę temu.

-A gdzie Kame?- Nakamaru spojrzał na zegarek.- Spóźniają się. Za niecałe pięć minut zaraz tutaj będzie nasz autokar.

Tanaka podniósł się z podłogi, otrzepując tyłek z kurzu. Przysiadł na oparciu fotela i nachylił się nad teczką, którą trzymał Ueda.

-Ohayooo!- Uradowany Taguchi wkroczył do agencji radosny, jak samo słońce, którego brakowało dzisiaj najbardziej na niebie. Złożył parasol i postawił obok siebie dwie walizki.- Uff... cóż za okropna pogoda. Jeszcze stanąłem w korku... O, co tam macie? Pewnie nasz plan, co?

Ruszył w stronę fotela i nachylił się nad stosem kartek, które Tatsuya miał rozłożone na kolanach.Wziął jedną z nich i uważanie śledził wzrokiem druk.

Wszystkie pozostałe oczy skierowały się na dwie walizki Taguchiego. Karen uśmiechnęła się pod nosem, gdyż ona, jako kobieta zdołała spakować się do jednej walizki. Czuła się nieźle z tego powodu. Bo w końcu udowodniła, że kobiety wcale na wyjazd dużo nie muszą brać w porównaniu do mężczyzn.

Koki szturchnął Uede i wskazał na torby kolegi. Odchrząknął cicho, zerkając na Taguchiego.

-Junno... a na co ci aż dwie walizki? Przecież jedziemy tylko na dwa dni.

Taguchi z uśmiechem oderwał się od kartki.

-Hmm? Ach tak. No dwa dni to sporo czasu, prawda?- Przeskakiwał wzrokiem to na Kokiego i Tatsuye.- No nie patrzcie tak na mnie. Wiecie, będą tam ludzie, fani... będą nam robić zdjęcia. Trzeba dobrze się prezentować, prawda?

Obaj jego koledzy wzruszyli ramionami i popatrzyli na swoje ubrania, a potem na Taguchiego.

-Wyglądasz, jakbyś wracał z randki...- mruknął cicho Koki.- A przecież nawet nie masz dziewczyny.

Junno się zaśmiał.

-Przecież mam.

Tanaka mrugnął znowu oczami i wytrzeszczył je na kolegę.

-C-co? Ty...? Ty masz dziewczynę? To niemożliwe- westchnął przeciągle i wywrócił oczami.- Weźcie mnie uszczypnijcie, bo ja chyba śnie.

Ueda roześmiał się i poklepał przyjacielsko jego ramię.

-To wychodzi na to, że tylko ja jestem samotny- jęknął Koki.- Nie, ja chyba śnię. Przecież jestem przystojny...

Junno i Ue zakryli usta i odwrócili się, by czasem nie wybuchnąć śmiechem.

-Ja też jestem samotny.- Odezwał się w końcu Nakamaru, który coś jeszcze układał w torbie.

Kokiego twarz rozciągnęła się w szerokim uśmiechu.

-Serio?- Nie potrafił uwierzyć.- A co zz... noo... zz....

-Klaudią?- Podsunął mu Ue.

-Oo, noo... tak, tak, z Klaudią?- Tanaka zaczął krążyć po agencji.

Yuichi podniósł się powoli z nad torby. Zmarszczył brwi, nie mogąc zrozumieć, co ma na myśli przez to przyjaciel.

-No spotykałeś się z nią, gdy tutaj była, prawda?- Koki wycelował w niego palcem.- Więc proszę, nie mów mi, że jesteś samotny.- Usiadł znowu na podłodze i schował twarz w dłoniach.

-Ee... chwilka... Co ty gadasz Koki?- Yuichi się zaśmiał.- To bratanica Kaoru, tak? Bardzo miła i sympatyczna dziewczyna, ale... Przecież... to, że z nią się spotykałem, to nic nie znaczy. Lubię ją, a...

Koki ożywił się i znowu uśmiechnął się jak klaun.

-No właśnie, lubisz ją. A to już coś- zaśmiał się.- Słyszałem od Kame, że Kaoru coś wspomniała, że dziewczyna znowu ma wpaść na wakacje do Tokio.

Yuichi uśmiechnął się niezauważalnie, jednak nie dał po sobie tego poznać.

-Aaa...- mruknął tylko i wrócił do swojej torby.- No to świetnie.

Koki znowu się zasępił.

-I widzie? Jestem sam.... samotny, jak ten palec u nogi...

Ueda kucnął przy Tanace.

-Wiesz, co...- powiedział cicho i klepnął go  w plecy.- Też jestem sam...

-Ty?- Koki oburzył się.- Ty masz Kokoro przynajmniej...

Tatsuya zamierzał już mu przyłożyć, więc biedny Koki skulił się i zasłonił odruchowo ramieniem głowę. Krzyknął rozbawiony, by kolega go jednak nie bił, ale nic takiego nie nastało, gdyż przerwał im w bijatyce odgłos otwierających się drzwi.

-Ktoś tu piszczy, jak dziewczyna.

Ueda i Koki jednocześnie odwrócili się w stronę drzwi. Kamenashi roześmiał się na widok przyjaciół, którzy teraz siedzieli na podłodze i wyglądem przypominali maluchów, bawiących się w bawialni. Wyglądało to tak, jakby jeden drugiego czymś zdenerwował, albo zabrał mu zabawkę. W wyniku czego podniesiona dłoń Uedy na głowę Tanaki potwierdzała jeszcze bardziej przypuszczenia Kazuyi.

-No, chyba sporo nas ominęło, kochanie.- Kame zwrócił się do stojącej obok Kaoru.

-Wcale nie piszczę jak dziewczyna.- Koki się oburzył i skrzyżował dłonie. Chwilę trwało, nim jego mózg zdołał przetworzyć to co usłyszały jego uszy. Potrząsnął głową, jakby chciał się wybudzić ze złego snu. Mrugnął szybko oczami i wlepił je w Kame.- "Kochanie"?- Wydobył z siebie cichy jęk i pacnął się otwartą dłonią w czoło. Wyglądał, jakby przechodził załamanie nerwowe.

-Ziemia do Kokiego, ziemia do Kokiego. Uważaj,  ufo cię atakuje!- Tatusya rozbawiony całą tą sprawą, zaczął machać dłonią przed oczami Kokiego.- Przecież oni są razem, co się tak dziwisz?

-"Kochanie"?- Jęknął głośniej.- No i jeszcze trzymają się za ręce? To nie fair... I już wszystko jasne... Wszystko. Już wiem, czemu się spóźnili!

Speszona Kaoru zaczerwieniła się lekko i puściła dłoń Kamenashiego odsuwając się kilka kroków w bok. Karen widząc zmieszanie na twarzy dawnej koleżanki westchnęła głośno, w myślach przeklinając głupie żarty mężczyzn.

-Oho, wyobraźnia Kokiego zaczęła działać. Kryć się kto może, bo jeszcze ktoś na tym ucierpi.- Rzuciła sarkazmem.- Kaoru, jak miło cię znowu wiedzieć.

Uśmiechnęła się przyjaźnie i podeszła do dziewczyny. Uścisnęła ją na przywitanie i szepnęła, by nie przejmowała się Kokim. Potem cała siódemka wyszła z agencji, gdyż autokar najbardziej spóźniony o całe pół godziny w końcu zjawiał się pod agencją.

***

Do małego pensjonatu położonego w górach dotarli późnym popołudniem. Przez całą podróż padał deszcz, czasami burza nawraca się i miejscami grzmiało bardzo silnie, od czasu do czasu również sypnęło gradem. To też atmosfera w autobusie diametralnie się zmieniła, bo praktycznie każdy znużony szarością za oknem ucichał i pogrążał się w płytki sen. Wypogodziło się dopiero pod sam wieczór, kiedy wszyscy zostali przydzieleni do pokojów i się rozpakowali. 

Koki tego dnia najwięcej marudził i narzekał. Nie był zadowolony, że akurat pokój musi dzielić z Taguchim i z Kame. Wolałby już z Uedą, albo z Nakamaru, z kimkolwiek, kto nie mówiłby nic o randkach i przede wszystkim o dziewczynach. Był załamany, jak nigdy wcześniej i nie mógł zaakceptować tego faktu, że praktycznie wszyscy jego koledzy z zespołu mają z kim się spotykać. Był małomówny, na próbie wcale się nie odzywał. Robił, to co mu kazano. Kiedy miał się uśmiechnąć, nakładał na twarz maskę aktora i szczerzył się do kamery, łażąc po górach. Kiedy reszta, w czasie przerwy wygłupiała się i rzucała żartami, ten stał z boku oparty o ścianę i pragnął, by ten dzień jak najszybciej dobiegł końca.

Odetchnął z ulgą, kiedy Karen w końcu ogłosiła koniec na dzisiaj. Tanaka nie czekając na resztę, jak to zawsze czynił, zszedł z góry, pogrążając się w myślach.

Czuł się samotny i taki w rzeczywistości był. Zastanawiał się, co wpłynęło dzisiaj na niego tak dogłębnie, że utracił swój humor. Nie był pewny, czy to przez słowa Kokoro, czy przez fakt, że wszyscy zaczynają myśleć poważnie o życiu. Był rozdarty wewnątrz. Bo z jednej strony kochał wolność i nie chciał nikomu nic obiecywać i robić złudnych nadziei. Znał doskonale samego siebie, więc wiedział, jakby to się potoczyło dalej, gdyby jednak komuś dał fałszywe znaki długotrwałego związku. Ale z drugiej strony, patrząc po reszcie, marzył w głębi serca, by ktoś czekał na niego w domu, z obiadem. Chciałby do kogoś się przytulić wieczorami, porozmawiać o mniej istotnych rzeczach. I chyba ten fakt najbardziej go przerażał, bo nigdy nie był typem człowieka, który przywiązywałby się do ogniska domowego. Starzeję się już, czy co? Pomyślał wzdychając ciężko.

W końcu zszedł z gór i przystanął w dolinie. W pobliżu ich pensjonatu, gdzie na ścianie lasu rozciągał się wolny pas trawy, ktoś rozpalił ognisko i siedział teraz do niego tyłem. Nie musiał długo zastanawiać się, kim jest ta osoba, gdyż pensjonat był zarezerwowany dla nich i dla ekipy.

-Uwaga, to jest napad!- Krzyknął niskim głosem Koki i zbliżył się do dziewczyny. Złożył dłonie w kształcie pistoletu i przyłożył je do pleców.

Kaoru podskoczyła jak oparzona na ławce. Obejrzała się za siebie, a Koki uśmiechnął się szeroko.

-Już nie żyjesz.- Udał, że strzela do niej.- bang!

Odetchnęła z ulgą i zmroziła Tanakę wzrokiem.

-Bardzo zabawne...

-No co?- Przysiadł obok i rozłożył dłonie nad ogniskiem, pocierając nimi, by je rozgrzać.- Nie boisz się tak tutaj sama siedzieć? Ciemno się już robi, a w lesie grasują wilki.

-Wilki?- Roześmiała się.- Lepiej uważaj, bo zaraz jakiś wampir wyskoczy za tych drzew.

-Hmmm...- Koki zamyślił się. Oparł łokcie na kolanach i spojrzał na twarz brunetki.- Z racji napadu, jako porwana osoba, jesteś zobowiązana do kilku rzeczy. Część pierwsza, musisz zostać przesłuchana.

Dziewczyna zmrużyła powieki.

-Mam rozumieć, że jestem twoją zakładniczką?- Westchnęła przeciągle, starając się wczuć w swoją rolę.- No to świetnie. Chyba wolałabym już zostać pożarta przez wilki, niż przesłuchiwana przez ciebie.

-Raczej wątpię, byś smakowała wilkom.- Westchnął teatralnie.- One raczej nie lubią kości, preferują porządne mięso.

Kaoru prychnęła urażona.

-To nie było zabawne.- Odwróciła się do niego plecami krzyżując dłonie.

-Wcale nie sugeruję, że wyglądasz, jak żywy kościotrup.- Zaśmiał się cicho.- To może pierwsze pytanko, hmm? Zacznijmy od czegoś prostego.... O wiem! Uczysz kląć Kame po polsku?

Dziewczyna odwróciła się w jego stronę nieco zszokowana pytaniem kolegi.

-Że co? Żartujesz sobie?- Wybuchnęła śmiechem.- Oczywiście, że...

-Czyli tak? O, niegrzeczny chłopiec z tego Kame.- Pokręcił głową, jakby było mu ciężko uwierzyć w to, co usłyszał. A raczej w to, co chciałaby usłyszeć.- A już myślałem, że tylko ja mam lingwistyczne zdolności w tym kierunku.

Tanaka udał, że się zamyśla. W rzeczywistości dobrze się bawił, bowiem nie chciał wracać do myśli, które nieustannie przez cały dzisiejszy dzień go atakowały. Ze wszystkich sił starał się, by jego dawne poczucie humoru do niego powróciło.

-No to następne pytanie. Z racji tego, ze jesteśmy już przy Polsce. Jak Twoi rodzice zareagowali, że umawiasz się z Azjatą? Pewnie myśleli że chce cię sprzedać na czarnym rynku. Bo wiesz, skoro Chińczycy jedzą psy...

-Jeju, co to w ogóle za pytanie?- Weszła mu w zdanie nie co zirytowana.- Jestem już dorosła, sama decyduję o swoim życiu.

-Ach tak... Odpowiedz w stylu małolaty. A polską wódkę to już pił? A przecież zapomniałbym, dzieci alkoholu nie pijają. Ale śniadania jeść to pewnie lubią, co?

Koki uśmiechnął się anielsko, obawiając się, że Kaoru zaraz porządnie się wkurzy na niego. Odsunął się lekko, jakby się bał, że dziewczyna zaraz go pobije.

-Pewnie, że lubią.- Odpowiedziała rozbawiona.

Tanaka najwyraźniej przyjął zachowanie dziewczyny z ulgą, bo odchrząknął i przystąpił do dalszego przesłuchiwania:

-No to dobrze. Co Kame jada na śniadania? Nie zdziwię się, jeśli jakąś baraninę czy koninę, bo po intensywnej nocy musi być bardzo głodny...

Kaoru łypnęła na niego wrogiem spojrzeniem, ale zachowała zimną krew.

-Oczywiście, że jest głodny, po tak intensywnych nocach, jakie zapewnia mu agencja.- Podniosła się z ławki i spojrzała w niebo.-  Nic dziwnego, że wraca nad ranem padnięty, a potem ciężko mi jest go dobudzić np na plan filmowy.

Koki uśmiechnął się chytrze pod nosem, jak lis. Zatarł ręce, bo droczenie przyjaciółki coraz bardziej mu się podobało.

-Dobudzić powiadasz. To on w ogóle sypia?- Udał, że mocno się dziwi.- A właśnie, co Kame zakłada do spania, bo wiesz krążą różne plotki...

Umilkł szybko, tak jak się odezwał. Z jego twarzy w mgnieniu oka zniknął uśmieszek i skulił się w sobie, kiedy Kaoru podeszła do niego.

-Koki, czy ty przypadkiem nie za dużo chcesz wiedzieć?- Ku jego zdziwieniu, roześmiała się i wróciła z powrotem na ławkę. Westchnęła cicho i włożyła ręce do kieszeni bluzy, obserwując tańczące wesoło płomienie.- Weź zajmij się własnym życiem, a nie cudzym, hmm?

-Moje życie mi już nie odpowiada. Jest za bardzo nudne- powiedział zgodnie z prawdą.- Romans czy horror?

Kaoru jęknęła, mając nadzieję, że jego pytania w końcu się skończyły.

-Masz na myśli gatunek filmu?- Zerknęła na niego podejrzliwie, obawiając się, że pod tym pytaniem może kryć się druga strona medalu. Koki tylko kiwnął głową.- Lubię romanse, ale większość z nich jest przereklamowana, nudna i zbyt przewidywalna. Jednak lubię też bać się i czuć adrenalinę, także z pewnością wybrałabym horror.

-Oj to źle wróży dla waszego związku. Bo wiesz, przy horrorze można się poprzytulać, a przy romansach całować i wtedy sytuacja może zajść znacznie dalej.... A jak wiadomo wtedy populacja Japonii...- Zasłonił się dłońmi widząc, jak przyjaciółka wyciąga dłoń z kieszeni.

-Nie masz przypadkiem gorączki?- Dotknęła czoła przyjaciela. Na jej twarzy zarysowało się zmartwienie.- Źle wyglądasz...

Tanaka uniósł na nią oczy i posłał jej łobuzerki uśmiech.

-Po prostu zżera mnie chęć zdobywania wiedzy... Kaoru, ale na to pytanie, to musisz mi odpowiedzieć. W innym wypadku, zmuszę cię, byś spała dzisiaj w lesie... z wilkami.- Kiedy dziewczyna zmarszczyła brwi i odsunęła się od niego, Tanaka kontynuował:- Otóż, jakiego koloru są bokserki Kame?

Rysy twarzy Kaoru zaostrzyły się niebezpieczne. Była wkurzona, Koki to widział w jej oczach. Jednak nie spodziewał się, że przyjaciółka wytrzyma aż tak długo jego droczenie się z nią. Dziewczyna zamachnęła się i uderzyła Tanake mocno w ramię, a potem następny i kolejny.

-Dobra, no już dobra. Nie bij mnie już.- Koki zrobił unik i zerknął w jej oczy. Zaczął rozcierać obolałe ramię.- Wiedziałaś o snach Kame?

-Jakich znowu snach?- Zdezorientowana, ale wciąż zdenerwowana przeszyła go lodowatym spojrzeniem.

Koki wydobył z siebie głośne westchnięcie. Zmieszał się lekko, drapiąc się nerwowo po głowie i spojrzał gdzieś w bok.

-Eto... no bo wiesz... - odchrząknął znacząco.- Kiedy się śpi, to podświadomość dobrowolnie wytwarza obrazy... i no.... no więc, jakby to ująć, eee...- Zaśmiał się nerwowo.- Kame ma sny ero...

-Weź przestań chrzanić !- Przerwała mu ostro.- Mam dość już twoich głupkowatych pytań i żartów. To wcale nie jest zabawne, a wręcz żałosne.

Japończyk skrzywił się. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

-Kame chce w końcu z tobą spędzić waszą pierwszą wspólną noc. Wiedziałaś o tym?- Wypalił nagle nieco się unosząc.- Oczywiście, że nie. Bo jak była ku temu okazja, to nagle sobie przypominałaś, że masz sporo zajęć.

-Słucham?!

Kaoru poczuła, jak miękną jej kolana. Krew zagotowała się w jej żyłach. Przez dobre parę chwil nie była wstanie nawet się ruszyć. Słowa przyjaciela dogłębnie ją sparaliżowały. Czuła się jakby ktoś ją spoliczkował.

-Nie chciałem, byś dowiedziała się tego ode mnie- powiedział już bardziej spokojnie.- Nie wiem, jak to jest między wami, ale to nie moja wina, że on tak odbiera twoje zachowanie. Ostatnio chodził przybity, więc wyciągnąłem z niego o co chodzi. Nie chciał mówić, ale w końcu się zwierzył.- Uniósł na nią oczy.- Nie rozumiem, dlaczego nie pozwolisz mu się zbliżyć do siebie. To nie jest moja sprawa, ale Kame jest moim przyjacielem. On naprawdę cię kocha i myśli o tobie poważnie...

-Tutaj jesteś. Wszyscy cię szukają...

Koki oglądnął się za siebie. Serce podskoczyło mu do gardła, kiedy jego wzrok napotkał na Kamenashiego. Nie był pewny, jak długo mógłby tam stać. Czy podsłuchiwał naszą rozmowę? Przemknęło mu przez myśl. Przecież obiecałem mu, że się nie wypaplam, cholera... Teraz mnie zabije, no ładnie.

-Szybko odszedłeś po próbie- stwierdził jego przyjaciel.- Dziwnie się dzisiaj zachowywałeś, nic ci nie jest?

Tanaka spojrzał błagalnie na Kaoru, by nic mu nie mówiła. Dziewczyna jednak odwróciła od niego wzrok i westchnęła głośno.

-Hai... Po prostu mam chyba zły dzień. To się zdarza każdemu- mruknął cicho i utkwił wzrok we własnych butach.

Był wkurzony na samego siebie. Z początku zamierzał trochę podroczyć się z przyjaciółką. Nie chciał wydawać kumpla, który mu się zwierzył z osobistych spraw. A teraz wyszło, że jest cholerną paplą. Wszystko to przez te dziewczyny i Kokoro, powiedział sobie. Mogła nic rano nie zaczynać. To jej wina, jeśli Kaoru naskoczy za to na Kame, to niczyja nie będzie wina, jak tylko Karen.

Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak bardzo się wkurzył na Kaoru. Owszem, Kame był jego przyjacielem, znali się w końcu od lat. Jednak nigdy jeszcze nie zachowywał się tak, jeśli chodziło o dobro jego przyjaciół. To chyba wynik tego, że się starzeję, usprawiedliwiał się. Ale wiedział doskonale, dlaczego tak się zachował. Niby pragnął stabilizacji w życiu. Chciał odnaleźć w końcu tę drugą połówkę, lecz dobrze wiedział, że kobiety również potrafią ranić i to w równym stopniu, jak mężczyźni. Z jednej strony bał się angażować w coś poważniejszego, bo prawda była taka, że nie chciał być zranionym. I wtedy, kiedy rozmawiał z Kame o Kaoru, uświadomił to sobie, więc tym bardziej zabolał go ten fakt, dlaczego nigdy nikogo nie miał na stałe.

-Nie jest ci zimno?- Kame objął Kaoru, przytulając się do jej pleców. Musnął ustami jej policzek.- Masz chłodne dłonie.

Przygnębiony Koki uniósł na nich oczy. Zazdrościł im tego, że mają siebie. Czy Kaoru mogłaby zranić Kame? Zastanowił się, wzdychając.

-Nie, nic mi nie jest.- Roześmiała się cicho. Odwróciła się w jego stronę i wtuliła się w niego.

Na twarzy Kamenashiego pojawił się uśmiech.

-Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać. Trochę nas zeszło w tych górach i...

-To nic.- Uniosła na niego oczy. Dotknęła czule jego policzka.- Taką masz pracę, ja to rozumiem. I przestań przepraszać za każdym razem, kiedy późno wracasz. Przecież to nie twoja wina.

Tanaka zauważył jak mięsień na twarzy przyjaciółki drgnął. Domyślił się, że również jest wkurzona na Kame. Pewnie nie chce przy mnie zaczynać, pomyślał. Jak zniknę im z oczu, to od razu na niego naskoczy, że rozpowiada wszystkim, co się dzieje w ich związku. Nie dobrze, nie chciałem, by tak wyszło. A może wcale tak źle nie będzie? Westchnął smutno i zmrużył bardziej powieki, chcąc dojrzeć więcej szczegółów na twarzy Kaoru przy zachodzącym już mocno słońcu. W sumie to mogłaby mu darować, chociażby te dwa dni. Jak wrócą do domu, to mogą się nawet pozabijać... ale nie teraz. Błagam cię Kaoru, proszę, nie zaczynaj, bo i Kame mnie rozszarpie na strzępy. Chyba wolałbym już głodne wilki, niż rozwścieczonego Kame...

W oddali rozniosły się głośne śmiechy. Zza drzew wynurzył się Junno i Ueda. Śmiali się głośno i szturchali siebie, jak małe dzieci wracające z jakieś wyprawy. Za nimi kroczyła Karen, która głośno rozmawiała z Nakamaru o jutrzejszym nagrywaniu reklamy.

-Tam, w górach jest naprawdę przepiękny wodospad-rzucił Ueda do przyjaciół.- Chcecie go zobaczyć?

-Przy zachodzącym słońcu, będzie wyglądał bajecznie- dodał Taguchi, unosząc wzrok na niebo.- O, patrzcie. Słońce dzisiaj ładnie zajdzie, bo bez chmur.

Koki nieco się ożywił. Oczy błysnęły mu, a jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Spojrzał na przytulających się Kame i Kaoru. Może to idealny pomysł? Pomyślał. Wodospad w górach, a na tle zachodzące słońce. Brzmi romantycznie. Może Kaoru wtedy zapomni o tym, że się gniewa na Kame i odpuści?

-Ja... ja chcę go zobaczyć.- Podniósł rękę do góry, jak uczeń siedzący w ławce.- Gdzie go widzieliście i kiedy?

-Ue posprzeczał się  z n o w u  z Kokoro, więc chciał odetchnąć po próbie, więc poszliśmy się przejść- odpowiedział Junno.

Koki podniósł się energiczne z ławki.

-W takim razie, chodźmy.- Przywołał na twarzy cień swojego uśmiechu, który tak dobrze wszyscy znali.- Kame, Kaoru, idziemy.

Nakamaru jęknął.

-Jestem zmęczony, nie możemy iść jutro?

-Nie, mój drogi przyjacielu.- Koki objął go ramieniem i coś szepnął na ucho.- Poza tym, jutro nie będzie na to czasu. Praca wzywa.

-Mi to nie przeszkadza, możemy iść.- Odezwała się Kaoru i zerknęła na Kamenashiego.- A ty, idziesz?

Tanace serce zabiło o trzy razy szybciej, niż powinno. Zaczął gryźć nerwowo dolną wargę, w oczekiwaniu na odpowiedź przyjaciela.

-W zasadzie to mogę iść.- Wzruszył ramionami.

Koki odetchnął z ulgą, zadowolony ze swojego pomysłu. Klasnął w dłonie, jak uradowany dzieciak i wyszedł na przód grupy. Jednak zatrzymał się po chwili, kiedy stanął na rozwidleniu ścieżek, prowadzących w góry.

-Ee, Ue?- Podrapał się po głowie.- Możesz poprowadzić?

Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Tanace spadł kamień z serca kiedy zobaczył, że Kaoru też się roześmiała. Może już nie gniewa się i na mnie?

-Oj Koki- odezwała się Karen.- Kiepski z ciebie byłby przewodnik, naprawdę.

Z tego również się roześmiali i ruszyli za Uedą, który przejął dowództwo. Oczywiście nie obeszło się bez tego, że kiedy Tatsuya pomylił drogi, Kokoro od razu wkroczyła w swoją rolę i zaczęła mu dogryzać. Rozgniewany Ue, jednak nie dał siebie wyprowadzić z równowagi, dlatego rzucał żartobliwe zaczepki w jej stronę.

Koki się cieszył. Choć z początku nie miał ochoty słuchać o randkach i dziewczynach, tak teraz był dumny z siebie, że udało mu się załagodzić konflikt między przyjaciółmi. Głęboko wierzył w to, że kiedy razem zobaczą ten rzekomo przepiękny wodospad na tle słońca, Kaoru szybko zapomni o tym, co usłyszała z jego ust i nie dojdzie do tego, że nawrzeszczy na Kamenashiego. Nie chciał, by z jego winy się pokłócili. Wiedział dobrze, że nie powinien zaczynać, jednak zły humor rządził się własnymi prawami. Jak zawsze chciał dobrze, ale wyszło źle. Głupio zrobiłem, że powiedziałem to Kaoru. Powinna tego dowiedzieć się od Kame, wmawiał sobie przez całą drogę, kiedy zmierzali do wodospadu. Jak Kame się dowie, że coś powiedziałem jej na ten temat, to już nigdy mi nie zaufa, uzna mnie za kabla i donosiciela.

-Wooow, kawaii!- Zawołała podekscytowana Karen.

Tanaka podniósł oczy i aż zamarł. Przed nim rozciągał się malowniczy krajobraz, niczym z jakiegoś przepięknego obrazka z książki dla dzieci. Schowany za bujną i soczystą zielenią wodospad, choć widziany z oddali wywoływał ogromne wrażenie. Głośny odgłos spadającej wody do rzeki, był najpiękniejszą melodią, która mogłaby rozbrzmiewać w górach. Na tle wodospadu rozprzestrzeniało się niebo. Miejscami było zachmurzone, ale tam, gdzie woda tworzyła kaskadę, panował czysty błękit. Chowająca się już tarcza słońca za drzewami lasu, wypuszczała wiązki promieni w barwach żółto-pomarańczowych i różowych.

Japończyk zaczerpnął głośno leśnego powietrza do płuc. Musiał przyznać, że jego przyjaciele mieli rację mówiąc o tym miejscu. Był ciekawy reakcji Kaoru, dlatego też odwrócił się za siebie.

-No i jak wam się podoba?- Dla lepszego efektu wystrzeżył zęby w uśmiechu.- Ee... gdzie Kaoru?

Ogarnął szybko wzrokiem przyjaciół, jednak nigdzie nie dojrzał twarzy brunetki. Poczuł przypływ adrenaliny w żyłach, kiedy zdał sobie sprawę, że również brakuje Kamenashiego.

-Gdzie oni są?- Kokoro zrobiła obrót wokół własnej osi. Łypnęła wrogo na Uede.- To przez ciebie! Wtedy, kiedy pomyliłeś drogi! Szli cały czas za nami, ale wtedy Kame krzyknął, abyśmy zaczekali, bo chce zrobić zdjęcie.

-Nic takiego nie słyszałem.- Ue starał się bronić, jednak również był zdenerwowany, co cała reszta.

Karen wypuściła gwałtownie powietrze z płuc.

-Wystarczy, że ja słyszałem- odezwał się Junno-. Powiedziałem Kaoru, że będę iść wolniej, ale tak, żebym i was miał na widoku. Myślałem, że dołączyli zaraz do nas.

-To czemu nic nie powiedziałeś, abyśmy się zatrzymali?!- Wkurzony Ueda uniósł się.- Ładnie, zmierzcha, a my nawet nie wiemy, gdzie oni są!

Wszyscy spojrzeli na siebie. Karen uderzyła Uede, prawie popychając go na drzewo, jednak Nakamaru stał w pobliżu i szybko ich od siebie rozdzielił.

-Co wy wyprawiacie?!- Ryknął.- To nie czas na żarty. Lepiej poszukajmy ich, póki jeszcze nie jest ciemno.

Tatsuya od razu uniósł gardę, jakby szykował się do pojedynku w boksie. Kokoro zaczęła się szarpać, chcąc dopaść Japończyka.

-Hej, hej, hej.- Junno złapał Ue za ramię.- Uspokój się. Dziewczynę chcesz bić?

-Nie chcę nic mówić, ale chyba zaraz zacznie padać- wydusił z siebie blady Koki obserwując nadciągające, mroczne chmury.

-Cholera- mruknął Maru.- Rozdzielmy się. Ty Ue, idziesz ze mną. Taguchi z Kokoro pójdziecie tamtędy.- Wskazał ścieżki, które wszystkie schodziły się do wodospadu.

Koki nie czekając, aż przyjaciel mu powie, którą drogą ma się kierować, rzucił się biegiem w pierwszą lepszą ścieżkę. Biegł ile tchu w płucach, przeklinając siebie za durny pomysł. Kiedy zaczął wykrzykiwać imiona przyjaciół, pierwsze zimne krople deszczu spadły z nieba i zaczęły moczyć jego ubranie.

4 /skomentuj:

Kokoro-chan pisze...

xD
1) "Kokoro-chan nie wierzyła w moje siły, a jednak jej udowodniłam, że jeszcze dziś rozdział ukaże się na blogu." Jakie nie wierzyła xD Ja za bardzo realnie podeszłam do Twojego tępa pisania- zwłaszcza biorą pod uwagę, ze pisałaś je od weekendu xD
2) "W sumie to sama nie wiem... poza tym, że jest trochę... dziwny(?)" Jak by nie patrząc- Tobie wszystkie rozdziały wychodzą lekko dziwnie xD
3) "No i rozdział chciałabym zadedykować w szczególności Kokoro-chan <3." Dzięki za dedykację xD I jestem ciekawa czy czytelnicy kapną się gdzie maczałam swoje ręce w tym rozdziale xP
4) Fajne zdjęcie KAT-TUNów ;]
5) Jeśli chodzi o rozdział- opinię już znasz xD Tak, tak to wszystko wina Uedy xD
6) "Uspokój się. Dziewczynę chcesz bić?" A w myślach Uedy "To nie dziewczyna, to diabeł w ciele ludzkim" xD
7) Nie wiem co jeszcze pisać xD
8) Powodzenia z 3 rozdziałem! Bo wiem, że będzie nie złym hardcorem xD
8) Do napisania!

No i nie może zabraknąć- "jebłam" xD

Kaoru pisze...

@Kokoro-chan

Bo byłam zmęczona, to dlatego tak to mi długo szło to pisanie po pracy. Ale się udało? Udało, także się ciesz XD Pewnie się skapną, a jak nie, to trudno XD , ale grunt, że ta akcja dobrze nam wyszła XD te pytania Kokiego to naprawdę, śmiałam się przy pisaniu tego, więc pewnie dlatego też to miało swój udział, że długo to pisałam XD.

No a trzeci rozdział, to dobrze ujęłaś, że będzie "hardcorem" bo taki będzie XD I powodzenie się przyda, jak nic! XD

No tak, słowo "jebłam" to już powszechna czynność, za każdym razem, kiedy piszę ci "odśwież sobie" a ty później "Jeblam"XD

Anonimowy pisze...

Heh, Koki prze model. Jak zawsze jego humor nie zna granic. :D Taki samotny, nikt go nie kocha. I się jeszcze śmieją z niego. A o Ue i Karen już nie wspomnę, zachowują się jak małe dzieci. No i oczywiście nie zabrakło "romantycznych" Kame i Kaoru ^^ <3. No powiem ci że rozdział jako całość był dobry. Można było poczytać trochę o całym KT.
Jestem bardzo ciekawa co będzie w 3 rozdziale. Pewnie niedługo się pojawi, także czekam.
Psiku^^

Anonimowy pisze...

Lubie czytać twoje opowiadania. Chociaż nigdy nie odzywałam się, więc uznałam że to najwyższy czas, by w końcu się odezwać.
Cały czas chciało mi się smiać z Kokiego. ueda też nieźle daje czadu, do tego na początku Taguchi z walizkami. Ale Tanaka to prawdziwy mistrz tego rozdzialu. Nie powiem, te pytania idealnie do niego pasuja. Biedna kaoru, wspólczułam jej. aż się dziwie ze nie naskoczyla na niego, ja na jej miejscu juz dawno bym to zrobila. I jeszcze do kame zaczela się przytulac jak gdyby nigdy nic- ma dziewczyna mocne nerwy. na jej miejscu dawno juz naskoczylabym na takiego faceta ktory nic mi nie mowi, a innym wszystko rozpowiada co dzieje sie w naszym zwiasku. No i fajny motyw z tym wodospadem. czekam na nexa jak zawsze. i jestem ciekawa co z Kame i z Kaoru

Prześlij komentarz