Image Hosted by http://kizunanonippon.blogspot.com

sobota, 21 września 2013

私の天国 (Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział szósty: Keiko.

Konnichiwa ;) Obiecałam szósty rozdział, tak więc dotrzymują obietnicy. Za siódmy chyba wezmę się dopiero jutro, bo dzisiaj to trochę urwanie głowy miałam. Najpierw sprzątanie w domu, później siostra wróciła z nad morza, bo miała tygodniowe praktyki, no a po południu zjawiła się następna siostra, później jeszcze brat ze swoją rodzinką, no i tak jakoś zleciał mi cały dzień, ehh -.-. I teraz, tak szczerze mówiąc, za bardzo mi się nic nie chce szczególnego robić. Chyba po prostu odpalę sobie dramę "Cinderella's Sister". Aż się dziwię, dlaczego chwyciłam się czegoś koreańskiego, jak ja nie przepadam w ogóle za tym krajem, ani za Koreańczykami, no ale... XD W końcu doszłam do wniosku, że przydałoby mi się coś obejrzeć z ich produkcji, a ta drama nawet taka zła nie jest. Tylko razi mnie ilość odcinków, trochę to się ciągnie i ślimaczy, ale zobaczymy, jak to dalej się potoczy ;p.

Poza tym, w tym tygodniu przydałoby mi się ogarnąć mniej więcej prawo administracyjne, trochę tego do przeczytania mam. A przyznam, że nie za bardzo mnie do tego ciągnie, no ale będę musiała, żeby później nie mieć zaległości. Ehh, no nic, do następnej soboty trochę czasu jeszcze mi zostało, także myślę, że j a k o ś  to ogarnę. Wolałabym już uczyć się czegoś z kryminalistyki <3 niż z prawa administracyjnego -.-. 

A ten rozdział chciałabym zadedykować mojej bratanicy :**. Mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu, szczególności twoja bohaterka :)). 

私の天国  
(Watashi no tengoku)~ My heaven. Rozdział szósty: Keiko.


-Przepraszam, że cię obudziłem.

Kaoru mrugnęła powiekami. Podniosła się bez słowa i mocno przytuliła się do Kamenashiego. Odetchnęła głośno, starała się wyrównać oddech. Wciąż w gardle czuła pulsujący ból, jej ciało lekko drżało.

-Chciałem sprawdzić, czy gorączka ci spadła- powiedział cicho.- Poza tym, wierciłaś się na łóżku. Wszystko w porządku?

-Uhm. Po prostu coś mi się śniło- wyszeptała.- Dobrze, że już jesteś.

-Zatrzymały nas wieczorne korki. Miałaś rację, co do nich.

Zaśmiała się nerwowo. Stopniowo obrazy z koszmaru rozmywały się, a jej świadomość wracała do rzeczywistości. W ramionach Kamenashiego czuła się bezpiecznie, a przede wszystkim nie było jej zimno.

-Na pewno wszystko w porządku?

-Yhm, na pewno.- Wtuliła się mocniej w niego.- Cieszę się, że już jesteś z powrotem.

Chwilę później odsunęła się od niego i usiadła na łóżku. Na twarzy przywołała lekki uśmiech, Kame go odwzajemnił. Podniósł dłoń i dotknął jej czoła, potem rozczochrał jej włosy śmiejąc się przy tym.

-Widać, że powoli wracasz już do siebie. Twoje policzki nabierają kolorów. Cieszy mnie to.

Uśmiechnęła się szerzej, czując jego dłoń na policzku. Kiedy Kaoru podniosła oczy, przy drzwiach zauważyła Klaudię. Lekko się speszyła, nie wiedziała, gdzie utkwić wzrok.

-Hej- zawołała do niej Kaoru.- Co się tak skradasz, chodź tutaj.

Nastolatka niepewnie ruszyła ich w stronę. Kaoru poklepała miejsce na łóżku, więc Klaudia przysiadła na brzegu.

- Kame mówił, że jesteś chora. Czemu nic mi nie powiedziałaś?

-Eh... jakoś nie było okazji, poza tym, nie chciałam cię niepokoić. Wiedziałam, że wtedy byś z pewnością nie przyjechała.

-Szczerze mówiąc, to sama nie wiem, co bym zrobiła. Trochę się martwiłam, bo nie dawałaś żadnego znaku życia. Uznałam, że jak nic nie piszesz, to znaczy, że przyjazd jest nadal aktualny, no więc przyjechałam. Chyba nie przeszkadzam?

Klaudia utkwiła wzrok we swoich dłoniach, nerwowo strzelała kośćmi. Czuła się jak intruz. Zaczęła zastanawiać się, czy faktycznie był to dobry pomysł, by zwalić się na głowę Kaoru, kiedy ta zamieszkała u Kamenashiego.

-Daj spokój- roześmiała się.- Naprawdę się cieszę, że przyjechałaś. Wybacz, że jestem w takim stanie. Nie wezmę cię nigdzie, bo muszę leżeć w łóżku, dopóki gorączka mi nie spadnie. Jak będziesz chciała wyjść, to tylko gdzieś niedaleko. Przepraszam, przeze mnie będziesz miała zmarnowane wakacje w Tokio.

-Wcale, że nie- odezwał się Kamenashi.- Jak będziesz chciała  wyskoczyć gdzieś dalej, niż tylko do parku, czy na plac zabaw, to mów śmiało. Zawiozę cię wszędzie.

Dziewczyna spojrzała niepewnie na swoją ciotkę, a później na Japończyka.

-Jeśli to nie problem...

-Żaden. Tym się nie przejmuj, ani trochę. Tylko rankami jestem zajęty, bo mam pracę, ale postaram się urywać popołudniami, więc od razu mów, gdzie i kiedy chciałabyś wyskoczyć.

Kaoru zauważyła, że oczy jej bratanicy rozjaśniały. Odetchnęła z ulgą. Mam nadzieję, że nie gniewa się na mnie, że nic jej nie napisałam o chorobie. Nie chcę, by zmarnowała ten czas siedząc w mieszkaniu, kiedy jestem chora. Głupio mi też tak Kame się wysługiwać, w końcu to jest moja bratanica, a nie jego. Muszę coś wymyślić, by te wakacje również były niezapomniane, co ostatnie.

I chyba już miała jakiś plan.

***

Była już dwudziesta druga, kiedy Klaudia rozpakowała się i wykąpała. Przebrana w piżamę siedziała teraz w małym pokoju, który przedtem służył Kame za siłownię. Dziewczyna była zaskoczona, że mężczyzna zdążył poznosić sprzęt do piwnicy i w tak krótkim czasie urządził jej na okres wakacji mały, ale za to przyjazny i przytulny pokoik. Kaoru również o niczym nie wiedziała, co jeszcze bardziej zdziwiło Klaudię. Tak, jak usłyszała od Kame, że niezręcznie byłoby umieszczać nastolatkę w salonie, gdzie nie miałaby żadnej przestrzeni, ani prywatności. Ostatnim razem, kiedy była w Tokio, mieszkała u Kaoru, a tekściarka miła w swoim mieszkaniu dwa dość spore pokoje, więc było to jasne, że jeden odstąpiła bratanicy. Teraz Klaudia także miała swój pokój tyle, że nieco mniejszy, gdzie do niedawna jeszcze tutaj znajdował się sprzęt do ćwiczeń. 

Teraz siedząc na łóżku, starła sobie wyobrazić jakoś ten pokoik, jako siłownię, ale nie była wstanie. Kamenashi zbyt idealnie zamienił stare miejsce w nowe, w dodatku dość dobrze je urządził. Dziewczyna uznała w duchu, że Japończyk ma niezły gust. Potem dodała jeszcze, że w ogóle całe jego mieszkanie jest świetnie zaprojektowane. Wszystko zdawało się w nim być nowe i lśniło czystością. Przywołała w pamięci obraz mieszkania Kaoru i z niechęcią musiała przyznać, że było gorsze od tego, mimo że ciotka dbała, by było czysto i schludnie. Jednak mieszkanie było stare, ściany wymagały malowania, jednak wtedy Kaoru nie miała wystarczającej sumy, by pokryć koszty remontu. Jej to chyba nie robiło różnicy, myślała Klaudia. Przecież w tym mieszkaniu praktycznie nie przebywała, jedynie służyło jej za miejsce, gdzie mogła się przespać i coś zjeść. Całymi dniami spędzała przecież w agencji, ciężko pracując przez okres próbny, to jasne, że wtedy nie myślała o czymś takim, jak wygląd mieszkania. 

Położyła się na łóżku i przymknęła powieki. Jej myśli skierowały się ku Nakamaru Yuichiemu. Ostatnim razem, kiedy tutaj była, wybrała się z nim do wesołego miasteczka. Pamiętała to bardzo dokładnie, zupełnie, jakby ten dzień miał miejsce wczoraj. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Chciałabym się z nim znowu zobaczyć, pomyślała ze smutkiem. Ale Kaoru już nie pracuje w agencji, poza tym leży w łóżku chora i nie może nigdzie wyjść. Czyli to oznacza, że nie będzie mi dane go zobaczyć. Szkoda. Jestem ciekawa, czy jeszcze mnie pamięta. Pewnie już nie. 

Westchnęła głośno. Otworzyła oczy i wpatrywała się w sufit. Zaczęła rozmyślać nad słowami Kamenashiego. Nie była pewna, czy powiedział to tylko z grzeczności, czy faktycznie zawiezie ją wszędzie dokąd tylko zechce. Wykrzywiła lekko usta w grymasie. Wiedziała od Kaoru jak ciężko niekiedy mają chłopaki z KT, głównie Kame. Często wracał później, niż obiecywał. Było też tak, że zjawiał się tylko na dwie godziny, by przespać się i znów wychodził.  Niekiedy w ogóle nie wracał na noc, bo po prostu mu się to nie opłacało, gdyż od rana znowu było trzeba zebrać w sobie siły i grać swoją rolę przed kamerami. Klaudia wiedziała, jak bardzo Kaoru nienawidzi tych dni, kiedy Kamenashi kręci nową dramę. A ciekawe, jak jest z Maru, myślała tego wieczora. Czy też aż tak bardzo jest pochłonięty pracą, jak Kame?

Podrapała się po głowie i usiadła na łóżku. Nie wiedziała, co ze sobą począć. Mimo później godziny, panował dopiero zmierzch. Były przecież wakacje, a Klaudia choć zmęczona, nie miała zamiaru jeszcze spać. Wyszłaby do salonu pooglądać telewizję, ale wstydziła się za bardzo Kame. Kiedy mieszkała u Kaoru, czuła się bardziej pewniej, mogła robić, co chciała. Tutaj trochę się krępowała, mieszkanie przecież było Kamenashiego. Poza tym, wciąż miała trudności z językiem, więc jeszcze bardziej czuła się skrępowana, kiedy Kame do niej zagadywał. Musiała uważnie słuchać jego słów, a później dobrze odpowiedzieć na jego pytanie, wyraźnie wypowiadając słowa. Wcale to nie znaczyło, że nastolatka nie umiała posługiwać się tym językiem. Kiedy ćwiczyła z Kaoru, mówiła dość płynnie i szybko, jednak kiedy przychodziło jej zamienić kilka słów z rodowitym Japończykiem, miała wrażenie, że okropnie kaleczy język. Traciła pewność siebie i obawiała się, że nie zrozumie treści, którą przekazała jej osoba, albo odwrotnie, że nie będzie wstanie odpowiedzieć na zadane pytanie.

Cholera, wciąż rozmyślała. Muszę się jakoś przełamać. Przecież chcę się spotkać z Maru,a z taką moją niepewnością to daleko nie zajdę. Jutro z samego rana poćwiczę wymowę, obiecała sobie. Przynajmniej nie będę się nudziła.

Rozmyślenia przerwało ciche pukanie do drzwi. 

-Proszę- wykrztusiła po japońsku, obawiając się, że to Kame przyszedł sprawdzić, czy wszystko w porządku.

-Hej, nie przeszkadzam?

Przypuszczenia dziewczyny były słuszne. Zza drzwi wychyliła się uśmiechnięta twarz Japończyka.

-Może coś byś zjadła? Przygotowałem kolację, co prawda trochę późną, ale zdaje się, że nic jeszcze nie jadłaś, odkąd wylądowałaś w Tokio. To jak, zjesz coś?

Dziewczyna się zawahała. Lubiła Kamenashiego, jak cały zespół, jednak nigdy nie przypuszczała, że będzie mieszkać z nim pod jednym dachem. 

-Yhm, no w sumie to coś bym zjadła. Trochę jestem głodna. 

-No to świetnie. W takim razie, zapraszam do kuchni. 

Klaudia podniosła się z łóżka i podążyła za Kamenashim. Kiedy weszła do kuchni zaniemówiła, bo na stole było dużo potraw. Usiadła na przy stole niepewnie i odchrząknęła cicho. 

-Kaoru z nami nie zje?

-Nie.- Kamenashi własnie nabierał sobie sałatki z kurczakiem.- Jadła już, poza tym zasnęła. 

Klaudia kiwnęła głową na znak, że rozumie. Przez chwilę zastanowiła się, co by tutaj zjeść. Po chwili namysłu sięgnęła po sałatkę, którą jadł Kamenashi. Wzięła w dłonie pałeczki i ostrożnie nabrała nimi trochę sałaty. Powoli przeżuwała kęs rozkoszując się smakiem. Musiała przyznać przed samą sobą, że sałatka jest wyśmienita. 

-Podoba ci się pokój?

Przełknęła głośno kolejny kęs i znowu kiwnęła głową. Cholera, weź coś w końcu powiedz, nakazała sobie. Jeżeli tak będzie wyglądać twoja przyszła rozmowa z Nakamaru, to już od razu możesz zapomnieć o spotkaniu z nim. 

-No to się cieszę. Co jutro byś chciała robić? 

-Hmm... w sumie to posiedzę z Kaoru- odpowiedziała po dłużej chwili.- W dodatku pomyślałam, że może poćwiczę z nią japoński. 

Brwi Kamenashiego lekko się zmarszczyły. 

-Poćwiczyć?

-Yhm.- Klaudia się skrzywiła.- Mam wrażenie, że kaleczę słowa. 

Kame roześmiał się cicho, potem przeprosił i upił łyk herbaty. 

-Moim zdaniem dość dobrze mówisz. Tylko, hmm... jakby to powiedzieć... Brakuje ci pewności siebie. Weź też pod uwagę, że japoński nie należy do banalnych języków, więc nie ma powodów do paniki. Do dzisiaj czasami zdarza mi się poprawiać Kaoru. Więc, jak widzisz, nawet ona czasami ma trudności, mimo że już jakiś czas tutaj pracuje i mieszka. 

Aż tak to widać, że stresuję się, kiedy mam rozmawiać po japońsku? Chciała zapytać, ale w porę ugryzła się w język. Wbiła oczy w swoją miseczkę i dzióbała w niej pałeczkami. 

-Naprawdę się tym nie martw- powiedział cicho.- Przyleciałaś tutaj, zgadza się? Więc, skoro już tutaj jesteś, to wykorzystaj dobrze ten czas. Nie ma nic lepszego na naukę obcego języka, jak przebywanie w danym kraju i rozmowa z ludźmi. 

Nastolatka wciąż gmerała w misce, wydobyła z siebie ciężkie westchnięcie. Dobrze jest komuś mówić, powiedziała niemo do Japończyka. Ty nigdy nie musiałeś rozmawiać po polsku. Ciekawe, jakbyś się czuł, gdyby ci przyszło na przykład porozmawiać z mamą Kaoru, w dodatku nie w twoim języku, a w naszym. Ale nie, to jest zły przykład. Z pewnością byłoby ci ciężko, bo to w końcu mama Kaoru i choćbyś rozmawiał z nią po japońsku, czułbyś się skrępowany. Ale mimo wszystko, gdybyś uczył się jednak polskiego i byłbyś skazany na niego w naszym kraju, zachowałbyś się tak samo jak ja. Mówiłbyś płynnie i w miarę zrozumiale, bo powiedzmy, że uczyła cię Kaoru i dużo z nią ćwiczyłeś, to świetna nauczycielka. Jednak uwierz mi, że rozmowa z własnym nauczycielem, gdzie nauka polega na ciągłych wygłupach i śmiechach różni się diametralnie od na przykład pójścia do sklepu i robienia w nim zakupów, albo spytała się kogoś o wskazanie drogi. I weź stój na drodze jak kretyn, wyłapuj w szumie miasta słów obcokrajowca, który nawija tak, jakby co najmniej brał udział w wyścigu albo ktoś by go gonił. Jeżeli tego doświadczysz na własnej skórze, to dopiero wtedy przyjdź do mnie, usiądziemy i podyskutujemy sobie na ten temat. 

-...  i jestem pewny, że Kaoru z chęcią jutro z tobą poćwiczy. 

Klaudia uniosła oczy na twarz Kamenashiego. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Japończyk przez cały czas coś do niej mówił. Kurczę, co ty powiedziałeś? Starała sobie odświeżyć w pamięci słowa mężczyzny, ale nie była wstanie, gdyż była pochłonięta własnymi rozmyśleniami. 

-Yhm, tak, ja też tak sądzę....

-Zauważyłem, że jesteście ze sobą dość zżyte. Kiedy napisałaś jej, że wakacje spędzisz tutaj, to przez kilka dni o niczym innym nie mówiła. Aż buzia jej się nie zamykała. Naprawdę się ucieszyła, że znowu ją odwiedzisz, poniekąd traktuje cię jak młodszą siostrę. Nie mówiła mi tego, ale tak odbieram jej zachowanie, kiedy mówi o tobie. Przykro jej teraz z tego powodu, że tak wyszło, że jest chora. Trochę inaczej zaplanowała sobie ten czas, kiedy miałaś być tutaj.

Zauważyła, że oczy Kamenashiego lekko przygasły, zrobiły się smutne. Trwało to tylko przez ułamek chwili, lecz była wstanie zarejestrować te szczegóły. 

-No w sumie coś w tym chyba jest.- Uśmiechnęła się lekko.- Można powiedzieć, że razem się wychowałyśmy. Mieszkałyśmy przez wiele lat w tym samym domu. Co prawda, Kaoru jest starsza ode mnie, ale zawsze na swój sposób troszczyła się o mnie. Więc trochę mi przykro było, kiedy miała wyjechać tutaj do pracy. Po jej wyjeździe, było tak jakoś pusto i smutno. 

Kame kiwnął lekko głową w zamyśleniu. Ręce oparł o stół. Klaudia pomyślała, że Japończyk przypomniał sobie ten czas, kiedy Kaoru opuściła Japonię i wróciła do Polski. Pewnie musiał czuć się podobnie. 

-A właśnie...- Szybko zmieniła temat.- Może to nie moja sprawa, ale chciałam spytać, czy już wiadomo, co z tą... kobietą... która porwała Kaoru. 

Twarz Kamenashiego wykrzywiła się w grymasie. Jego rysy zaostrzyły się lekko, a usta ściągnęły się, jakby chciały powiedzieć, że nie mają ochoty ani zamiaru rozmawiać na ten temat. Zacisnął dłoń w pięść, chwilę później ukrył ją pod stołem, ale Klaudia była niemal pewna, że wciąż jest zaciśnięta. 

-Przepraszam- mruknęła.- Nie powinnam była pytać. 

-Nie, nie masz za co przepraszać. To ja powinienem. Po prostu nie lubię, kiedy się o tym wspomina. Nie będę ukrywał, że ten temat jest dla mnie nie przyjemny. Kaoru wtedy mi nic nie powiedziała, więc nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego tak nagle spakowała się, wykrzyczała mi w twarz niemiłe słowa i wyjechała.

- Rozumiem... 

-Wiem, że dla ciebie i dla rodziny Kaoru ta sytuacja  też wcale nie była łatwa. Nie mogłem nic zrobić. Co z tego, że miałem przeczucia, że coś jest nie tak, skoro ona o niczym mi nie chciała mówić. Gdybym tylko wiedział, z pewnością nie dopuściłbym do czegoś takiego. 

-Nie musisz się o nic obwiniać. Nie twoja wina. Nic na to nie poradzimy, że jest tak strasznie uparta- westchnęła.- Do niej można jak do ściany, ale i tak zrobi po swojemu. Cała Kaoru. A wiesz... ja wtedy byłam przy tym, gdy dostała te pogróżki. Jestem niemal pewna, że tę kartkę, którą znalazłam pod drzwiami, była jedną z tych od tej kobiety.

-Znalazłaś pod drzwiami kartkę?

-Yhm. Wtedy, kiedy byłam ostatnim razem u Kaoru. Nie wiedziałam, co to za kartka, ale była z dużego bloku, a na niej były poprzyklejane wycięte litery z gazet. Nie miałam pojęcia, co się na niej znajduje, nie znałam wtedy zbyt dużej ilości znaków kanji. Wyglądała tak, jak na filmach. Właśnie, jak informacja o szantażu i o okupie.

Kamenashi pochylił się nad stołem, pewnie nie chciał, by ich rozmowa była zbyt głośna. 

-Spytałaś wtedy Kaoru, co to za kartka? 

Klaudia potaknęła głową.

-Ale odpowiedziała, że to tylko jakiś dowcip Kokiego. Była przerażona z początku, jednak później roześmiała się i powiedziała, że nie ma czym się przejmować. 

Kame potarł czoło w zamyśleniu. Zmarszczył mocno brwi. Skrzyżował dłonie na torsie. 

-Mam pewne podejrzenia, co do tej kobiety, ale pewności nie mam.- Pochylił się jeszcze bardziej nad stołem i mówił cicho.- Z opisu Kaoru, który mi podała, to ta kobieta przypomina mi Ayumi.

-Ayumi?

-Tak. Pracuje w agencji. Ogólnie zajmuje się strojami do teledysków i makijażem. Przez pewien czas zaczepiała mnie, uśmiechała się głupio, zagadywała. Odkąd zacząłem spotykać się z Kaoru, jej zaczepki stały się bardziej namolne. 

-Yhm... aż w końcu nie wytrzymała i zaczęła szantażować Kaoru? 

Kamenashi wzruszył ramionami. 

-Być może. Tego nie jestem pewny, niestety- westchnął i oparł się o krzesło. Przymknął oczy.- Ponoć krążą niefajne plotki na jej temat. 

Klaudia poprawiła się na krześle. Sięgnęła po swój kubek i powoli sączyła zieloną herbatę. Miała wrażenie, że została wciągnięta do jakiegoś filmu kryminalnego, w którym powoli zaczęła rozkręcać się akcja. Bardzo jej się to podobało. Być może te wakacje wcale nie będą takie nudne? Przemknęło jej przez myśl. 

-Jakie plotki?- W końcu odważyła się zapytać. 

Japończyk spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. 

- No powiedz, jestem ciekawa, choć i tak domyślałam się o co może chodzić. 

-Tak?

Klaudia się roześmiała. 

-No pewnie. Daj spokój, jestem już na tyle dorosła, by połączyć pewne fakty.- Wywróciła oczami.- Pewnie ugania się za każdym, kto wpadnie w jej oko, zgadza się? I nie daje oporu, dopóki tego kogoś nie zdobędzie? 

Kamenashi siedział zaskoczony. Aż potrząsnął głową i mrugnął powiekami. Ta dziewczyna jest niezła, pomyślał. Mogłaby robić za szpiega. 

-Zgadłam? 

-Tak, zgadłaś- odpowiedział.- Ale to nie wszystko. Podobno też jest uzależniona od jakiś prochów, a kasę zdobywa na to... no własnie w taki sposób.

Dziewczyna wypuściła powietrze ze świstem. 

-No, no, no, to grubo i teraz pewnie tą kasę chce od ciebie wyłudzić w taki własnie o to sposób? 

Znowu wzruszył ramionami. 

-Tego nie wiem. Poza tym, ona najpierw spędza z nimi noc, a potem szantażuje, że jeśli nie zapłacą, to zdjęcia znajdą się w gazecie i wylądują na biurku Kitagawy.

Klaudia bardzo mocno się skrzywiła, jakby kosztowała wyjątkowo niedobry trunek.

-Podobny sposób, co w przypadku Kaoru.

-Właśnie... I to mi się nie podoba. Kitawaga sobie ją ceni, jest dobrą pracownicą, to trzeba jej przyznać. Poza tym, nikt nie odważy się jej postawić. Członkowie agencji boją się Ayumi. To twarda sztuka, nigdy nic nie wiadomo, kto za nią jeszcze stoi. 

-Boisz się, że to jakaś yakuza? Noo, to wtedy byłoby nieciekawie...

Przez chwilę zapadła cisza. Tylko zegarek na ścianie tykał głośno, odmierzając czas. Na zewnątrz zrobiło się zupełnie ciemno. Na jednej gałęzi przysiadł jakiś ptak, który cicho ćwierkał. Przez otarte okno w końcu napływało chłodniejsze nocne powietrze.

-Masz jakiś plan?- Podjęła przerwany wątek.- Bo jak coś, to ja mogę ci pomóc...

Kamenashi zmierzył dziewczynę takim wzrokiem, że Klaudia aż spuściła oczy. Nie dała rady wytrzymać jego spojrzenia. Wiedziała, że rozzłościła go własnymi słowami. Nie powinnam była tego mówić, oj nie. Teraz, jak tylko spojrzę na niego, to zabije mnie samym wzrokiem. 

-Plan i może mam, ale ciebie nie zamierzam w to wciągać- oparł chłodno.- Gdyby coś ci się stało, Kaoru udusiłaby mnie gołymi rękami, poćwiartowała i zakopała. A później odkopała i na dodatek powiesiła. 

Hę? Chciała zapytać, ale zrezygnowała. Nie było czasu na żarty, poza tym, sprawa nie wydawała się ani trochę zabawna.  

-No dobrze, przepraszam- wyszeptała.- Ale jak coś, to informuj mnie, gdy już czegoś dowiesz się, hmm? Bo wiesz, co dwie głowy to nie jedna, a tak szczerze mówiąc, Kaoru nie tylko jest dla ciebie bliską osobą... przede wszystkim jest moją ciocią, a dla ciebie, jakby nie spojrzeć, praktycznie jest obcą osobą.

Na te słowa groźny wzrok Japończyka złagodniał. Westchnął zrezygnowany. 

-No w porządku- zgodził się.- Ale pod jednym warunkiem. 

Uśmiechnęła się słodko i niewinnie. Ten uśmiech przypominał mu uśmiech Kaoru. 

-Zamieniam się w słuch. 

-Pod żadnym pozorem nie wolno ci nic zrobić, zrozumiałaś?- Znowu przybrał chłodny ton głosu. Dla lepszego efektu pogroził jej palcem. 

-Yhm, zgadza się, szefie- uśmiechnęła się szerzej.- Masz to, jak w banku.


***

Następnego ranka Klaudię obudził głośny odgłos uderzających kropli deszczu o szybę. Przetarła zaspane oczy i usiadła na łóżku. Która może być godzina? Wciąż zaspana, powędrowała dłonią do komórki, która znajdowała się zaraz obok łóżka na półce nocnej. Zmrużyła mocno oczy, spoglądając na wyświetlacz telefonu. Była 6:46.

Przeciągnęła się, opuściła nogi na podłogę i podniosła się z łóżka. W pokoju panował półmrok, za oknem rozciągały się ciemne chmury, a szyby skąpane w drobnych kroplach tworzyły smugi. Ziewnęła, potarła oczy i wyszła z pokoju.

-Kame, Kame zaczekaj.

W przedpokoju natknęła się na Kaoru i Kamenashiego. Japończyk chyba już wychodził, bo ubierał buty.

-Hm?- Uniósł oczy na Kaoru.

Kaoru westchnęła głośno i pokręciła głową. Podeszła do Kamenashiego i roześmiała się cicho.

-Masz źle zawiązany krawat.

-To dlatego, że szybko się ubierałem.

Dziewczyna odwiązała krawat i zawiązała go jeszcze raz, bardziej starannie.

-Jak z małym dzieckiem- zachichotała.- No już. O wiele lepiej.

Uśmiechnęła się szeroko i wygładziła krawat, poprawiając jeszcze supełek.

-Co ja bym bez ciebie zrobił?- Kame westchnął teatralnie, później roześmiał się cicho.- Prawdopodobnie zginąłbym marnie.

-Prawdopodobnie tak.

-Dziękuję- odparł i pochyliwszy się nad Kaoru, musnął ustami jej policzek.- To będę już leciał. Postaram się dzisiaj urwać wcześniej, ale niczego nie obiecuję. Zobaczę, co da się zrobić. O cześć Klaudia. Wyspałaś się?

Nastolatka w pierwszym odruchu chciała wycofać się do pokoju, jednak zrezygnowała z tego szybko.

-Yhm. Tylko ten deszcz nie dał mi spać, ale ogólnie, to tak- uśmiechnęła się nieśmiało.- O, widzę, że Kaoru z samego rana cię już męczy.

Japończyk spojrzał na Klaudię, potem na Kaoru.

-No, niestety tak. Mam tak codziennie.

-Ej.- Ciotka Klaudii roześmiała się i uderzyła lekko Kamenashiego w ramię.

-O widzisz, i jeszcze mnie bije. Naprawdę mam z nią ciężkie życie.

Klaudia roześmiała się. Patrząc na Kaoru i Kame, cieszyła się, że w końcu jej ciotka przełamała się. Przypomniała sobie ich rozmowę, kiedy była tutaj ostatnim razem. Pamiętała, co wtedy padło z ust Kaoru. Powiedziała jej wtedy, że nie chce zbytnio się angażować, bo zbyt daleko już zaszła. Przyjazd do Japonii i praca u Johnnego, były wystarczającym spełnieniem marzeń, poza tym, jak to wtedy ujęła Kaoru, człowiek nie może mieć wszystkiego, dlatego uznała, że będzie trzymać się na dystans od Kamenashiego. Bo w jednej chwili człowiek spina się na ogromny szczyt, ale trzeba też pamiętać, że jedno potknięcie i można runąć w dół. A upadki z takiej wysokości są bolesne. Bardzo bolesne.

Poniekąd przyznała w duchu rację ciotce, jednak dziewczyna miała całkowicie odmiennie zdanie na ten temat. Klaudia była tego zdana, że życie ma się tylko jedno i trzeba wykorzystać w nim wszystko, nieważne, czy byłoby to niedorzeczne i jednocześnie głupie. Życie jest zbyt krótkie, by móc zamartwiać się o takie rzeczy, jakimi zawracała sobie głowę Kaoru. W życiu należy dobrze się bawić i tego trzymała się Klaudia. Dlatego między innymi postanowiła, że znowu spotka się z Maru, nieważne, jakie konsekwencje później z tego wynikną.

-No tak, coś o tym wiem- odpowiedziała rozbawiona.- Potrafi zamęczyć człowieka.

-O no, żebyś wiedziała.

-Hej, fajnie, że mówicie o mnie w trzej osobie, kiedy tutaj jestem, ale koniec tego. Kame do pracy, bo się spóźnisz jeszcze.

Kaoru wepchnęła Kamenashiego za drzwi.

-No i jeszcze mnie wygania. Szczyt wszystkiego, noo.

-Porozmawiamy, jak wrócisz- roześmiała się. Oparła się o drzwi, jakby nie chciała wypuścić go do mieszkania.- A teraz żegnam pana, bo o ile się nie mylę, jest pan spóźniony już o jakieś hmm... dziesięć minut.

-10 minut?- Kamenashi udał zdziwienie.- Coś takiego. To niedobrze. Znowu dostanie mi się ochrzan.

-Noo, bardzo niedobrze. Jak coś, to ja odpowiedzialności za to nie biorę.

-Yhm, czyli znowu zdany na swój los?

Kaoru potaknęła tylko głową. Kamenashi zasępił się, ale Klaudia wiedziała, że to tylko gra. Miała wrażenie, że ogląda na żywo jakąś dramę.

-Eh, no nic. Pójdę już sobie, skoro mnie wyganiasz.

Kaoru rozłożyła bezradnie ręce, jakby chciała mu przekazać, że nic na to nie poradzi.

-Weź lekarstwa po śniadaniu. Nie zapomnij o tym.

-Zawsze o tym pamiętam.

-Wiem, ja tylko ci przypominam.- Poczochrał włosy Kaoru.- No to pa. Do zobaczenia wieczorem.

Klaudia skrzywiła się trochę. Pewnie chcieli się pocałować, ale ja im w tym przeszkodziłam. Poczuła się nieco głupio. A mogłam pójść do kuchni, ale wrócić do pokoju.

Kaoru zamknęła drzwi i kichnęła cicho.

-Chcesz kawy?-zwróciła się do bratanicy.- Bo ja, szczerze mówiąc już odkąd się przebudziłam mam ochotę na kawę.

-Yhm. No, mogę się napić.

Kaoru przeszła do kuchni, Klaudia za nią. Usiadła przy stole i obserwowała krzątającą się po kuchni ciotkę. Zalały ją wspomnienia minionych wakacji. Wstawała również wcześnie, co Kaoru i jadły wspólnie śniadania.

-Nie powinnaś leżeć w łóżku?- spytała Klaudia, by jakoś rozpocząć rozmowę. Poza tym, odetchnęła z ulgą, kiedy mogła mówić po polsku.

Kaoru wstawiła czajnik na gaz i sięgnęła po puszkę kawy.

-A wiesz, nawet czuję się lepiej. Gorączka chyba już spadła, czuję się w miarę w porządku. Tylko to gardło wciąż boli.

-Właśnie słyszę. Masz strasznie ochrypły głos.

Kaoru odchrząknęła cicho.

-Nie zwracam już na to uwagi. Można powiedzieć, że przywykłam do tego nowego głosu.

-Zobaczysz, jeszcze parę dni i wyzdrowiejesz. Jestem tego pewna.

Woda zagotowała się. Kaoru zalała kawy. Z lodówki wyciągnęła mleko i dolała je do kubków. Postawiła kubek przez Klaudią i cukierniczkę. Usiadła na przeciwko bratanicy. Posłodziła swoją kawę i upiła małego łyka.

-Wciąż tyle słodzisz?- Nastolatka z rozbawieniem obserwowała, jak ciotka wsypuje kopiaste łyżeczki.

-Taki już nawyk- roześmiała się.- Kame też się nie może nadziwić, że można aż tyle słodzić. Nic na to nie poradzę, że lubię wszystko, co słodkie.

Klaudia kiwnęła głową. Bawiła się uchem od kubka. Za oknem wciąż padał deszcz.

-Kaoru?- spytała po dłuższej chwili.- Poćwiczyłabyś ze mną japoński?

-Hm? Masz jakiś problem z nim? Ostatnio, kiedy rozmawiałyśmy po japońsku, świetnie sobie radziłaś.

-No tak... Niby tak, ale... Kiedy mam z kimś rozmawiać po japońsku, mam wrażenie, że dana osoba mnie nie rozumie, albo naśmiewa się w duchu ze mnie, że źle coś wypowiadam. Poza tym, często się zacinam, urywam w połowie zdania.

Kaoru odstawiła kubek na stół i znowu kichnęła.

-Dziwne. Nigdy ci się to nie zdarzało. Owszem, pomijając początki nauki, ale dalej dobrze sobie radziłaś. Co się stało, że teraz masz taką blokadę?

Ramiona nastolatki uniosły się ku górze. Jej twarz zamalowała się czymś, czego Kaoru nie była wstanie rozszyfrować, co to takiego. Wciąż bawiła się nerwowo uchem od kubka.

-Nawet wczoraj, kiedy rozmawiałam z Kame, miałam wrażenie, że wszystko, co wypowiedziałam, to było źle.

-Hmm...- Kaoru potarła w zamyśleniu policzek.- Nie ma problemu, skoro chcesz poćwiczyć, to możemy zacząć choćby i dzisiaj, zaraz po śniadaniu.- Uśmiechnęła się ciepło.- Moim zdaniem, po prostu masz za mało styczności z tym językiem i dlatego czujesz wewnętrzną blokadę. Masz strach przed mówieniem w obcym języku, bo w głowie sobie już zakodowałaś, że nieważne, co powiedziesz, dla ciebie będzie to źle brzmiało. Wpoiłaś sobie do mózgu, że każdy, z kim rozmawiasz, śmieje się z twojej wymowy.

-No, całkiem możliwe.

Kaoru pokręciła głową.

-Żadne "no, całkiem możliwe", tylko to jest pewne. Oj, Klaudia, Klaudia. Nie ma nic najgorszego, niż wyobrażenie sobie takich rzeczy. Myślisz, że ja świetnie mówię po japońsku?- Zaśmiała się.- Daj spokój, niekiedy tak coś potrafię przekręcić, albo zaciąć się w danej chwili, bo umknęło mi jakieś słówko, że tylko śmieję się z własnej głupoty. Ale nie przejmuję się tym zbytnio, bo wciąż się uczę. Przebywając w obcym kraju, człowiek cały czas poznanie i uczy się języka, mimo że ukończył szkolenia i jakieś kursy.

Dziewczyna siedziała i słuchała uważnie. Przestała już bawić się kubkiem. Ma rację, pomyślała. Nikt nie jest idealny w tym, czym chciałby być. Potrzeba na to czasu i determinacji. Samozaparcia i chęci. Praktyka ponoć czyni mistrza.

-Przede wszystkim, nie wolno ci się bać czegoś powiedzieć, rozumiesz? I dzisiaj się tym zajmiemy. Kurcze, tylko szkoda, że jestem chora- westchnęła smutno.- W innym przypadku, nasze lekcje wyglądałby zupełnie inaczej.

-To znaczy?

-To znaczy, że wzięłabym cię gdzieś do parku, czy coś. Albo, gdybym wciąż pracowała w agencji, to zabrałabym cię tam ze sobą. Przynajmniej porozmawiałabyś sobie z chłopakami z KT. Nie są zbytnio obcy dla ciebie, prawda? Więc sądzę, że nie czułabyś takiej presji, gdybym kazała ci zaczepić obcą osobę na ulicy.

Nastolatka uniosła w przerażeniu oczy na ciotkę. Obcą osobę, pomyślała, miałabym zaczepić na ulicy? No na pewno, od razu się na to piszę. Rozwijam skrzydła i lecę. W momencie poczuła, jak strach ją paraliżuje. Może i to lepiej, że Kaoru nie może wyjść z domu? Przynajmniej nie będzie musiała mnie ciągać po jakiś parkach i kazać zaczepiać przechodnich. Poza tym, dzisiaj pada. Odczuła w pewnym sensie ulgę.  Ale agencja Johnnego, hmm... Zamyśliła się. W sumie, gdybyśmy tam jednak poszły, byłby jakiś ceń szansy na to, że uda mi się spotkać Maru. Ale nie. Pokręciła przecząco głową. To zły pomysł. Dopóki nie przełamię w sobie tego strachu i nie pozbędę się blokady, spotkanie z nim jest niemożliwe. Nie chcę przez całe spotkanie zastanawiać się, czy wszystko dobrze mówię i czy przypadkiem Yuichi nie śmieje się ze mnie.

-No i widzisz?- Kaoru wskazała na nią palcem.- Od razu się przeraziłaś.

-Wcale, że nie.- Urażona nastolatka skrzyżowała dłonie na piersiach i spojrzała gdzieś w bok.

-A własnie, że tak. Widziałam przed chwilą twój wyraz twarzy. Ale spokojnie, nie śmieję się z ciebie...

-Akurat.

Kaoru wypuściła powietrze z płuc. Zakaszlnęła i upiła kolejne łyki kawy by zwilżyć gardło.

- Faktycznie problem jest nie mały. Muszę cię przestawić, a ściślej rzecz biorąc, przestawić twój tok rozumowania na właściwe tory.

-Na właściwe tory?- powtórzyła za nią.

-Yhm. Jeszcze nie mam najmniejszego pojęcia, jak tego dokonam, ale coś wymyślę. Zostaw to już mi.

No tak, jak Kaoru przyjdzie coś do głowy to strach się bać. Jednak nie powiedziała tego na głos. Dopiła w spokoju kawę. Kofeina podziałała na nią orzeźwiająco, czuła ją jak krąży po żyłach i pobudza jej umysł. Kawa jest dobra, powiedziała do siebie, zwłaszcza w taką paskudną pogodę jak ta i kiedy trzeba wziąć się do nauki japońskiego.

-No dobra, to w takim razie ty sobie kombinuj, co by tutaj zrobić, by mój tok rozumowania naprowadzić na właściwe tory, a ja w tym czasie przygotuję śniadanie. Kame wyraźnie powiedział, że po śniadaniu masz zażyć leki.

-Nie trzeba, siedź. Śniadanie ja zrobię.

Klaudia podniosła się z miejsca. Zabrała kubek ze stołu.

-Wypiłaś kawę? Jak tak, to biorę kubek- uśmiechnęła się. Zaglądnęła do kubka ciotki i wzięła go do zlewu.- Jesteś chora, więc ty sobie siedź, a śniadanie zostaw na mojej głowie. Lepiej zacznij już myśleć, co począć z moim ciężkim przypadkiem.

Bo chcę, jak najszybciej spotkać się z Maru, dodała w myślach.


***

Kaoru dotrzymała obietnicy bratanicy. Po śniadaniu, przez resztę dnia obie spędziły czas nad japońskim. Nie miały żadnych książek, ani zeszytów. Nie było im to potrzebne, gdyż obie w praktyce potrafiły posługiwać się językiem. Klaudia do końca nie wiedziała, na czym będzie polegać dzisiejsza lekcja Kaoru. Powiedziała, że jakoś będzie musiała zmienić jej tok rozumowania i przestawić go na właściwe tory. Cokolwiek to miało znaczyć, nastolatka trochę obawiała się szalonych pomysłów ciotki. Nie mogły wyjść do parku, ani nigdzie, więc Klaudia była zadowolona, że Kaoru nie będzie zmuszać ją do zagadywania obcych ludzi. Teraz, siedząc w sypialni u Kaoru, bała się, że ciotka każe jej wykręcać przypadkowe numery z książki telefonicznej i wydzwaniać do ludzi. Jednak na całe szczęście, Kaoru nie wpadła na żaden taki pomysł. Klaudia spokojnie mogła odetchnąć.

Głónwą zasadą ich dzisiejszej lekcji, była normalna rozmowa w języku japońskim. Kaoru powiedziała Klaudii, że od teraz, aż do samego końca pobytu w Tokio, ma zwracać się do niej tylko i wyłącznie po japońsku, nawet wtedy, kiedy są same. W innym wypadku będzie zachowywała się tak, jakby kompletnie nie rozumiała, co mówi do niej bratanica. Wyjaśniła jej też poniekąd, że nie ma nic lepszego, niż rzucenie osoby na głęboką wodę. Bo wtedy, czy człowiek chce czy nie, musi przełamać się i zacząć porozumiewać się w danym języku, bo inaczej przepadnie. 

- Słyszałam od Kame, jak zgubiliście się w górach- powiedziała Klaudia po japońsku.- To musiało być przerażające. Ciemno, zimno, mokro. Brr... W dodatku w obcym miejscu. Nie bałaś się?

Kaoru uśmiechnęła się, słysząc płynność w jej słowach. 

- Jasne, że się bałam. Tak nagle zrobiło się ciemno. Potem to już  w ogóle straciliśmy orientacje w terenie i na ślepo musieliśmy szukać jakiegoś schronienia. 

Klaudia zamyśliła się. Umilkła na parę sekund. Kaoru nie była pewna, czy dziewczyna zrozumiała jej przekaz. Umówiły się tak, że jeżeli nie będzie czegoś rozumieć, to po prostu powie jej to po polsku, a Kaoru wyjaśni jej znaczenie danego słówka, lub przetłumaczy całe jej zdanie, w zależności od tego, czego konkretnie nie zrozumiała. 

Już miała się spytać bratanicy, czy wszystko w porządku, kiedy Klaudia podjęła dalszą rozmowę:

-Przepraszam, że tak długo. Po prostu chciałam to sobie jakoś wyobrazić- uśmiechnęła się delikatnie.- Kame opowiadał coś o jakieś domku, czy chatce. Ponoć naprawdę mieliście dużo szczęścia. 

Policzki Kaoru momentalnie zapłonęły rumieńcami, kiedy usłyszała o chatce. Klaudia przyjrzała się dokładnie twarzy ciotki. 

-Czemu się zaczerwieniłaś? Wydawało mi się, że kiedy Kame wspominał o tym wczoraj w samochodzie, też się zawstydził. Aaa... już wiem, dobra, nie musisz nic już mówić. Wszystko już jasne. 

Zaśmiała się, a Kaoru zmarszczyła brwi. Nie była pewna, co przez te rumieńce mogła zrozumieć. 

-No taak... deszcz i chatka gdzieś w lesie. Już na kilometr czuć romantyczną atmosferę. Wszystko to wczoraj zrozumiałam, po przez zachowanie Kame. Naprawdę nie musisz się wstydzić. Cieszę się, że wam tak świetnie się układa. A właśnie, co tam u chłopaków z KT?

Kaoru kolejny raz złapał mocny kaszel. Do oczu napłynęły jej łzy. Sięgnęła szybko po butelkę wody mineralnej, którą miała przy łóżku i pociągnęła dużego łyka. Skrzywiła się, przełknęła z trudem ślinę. Gardło chyba znowu zaczęło rządzić się własnymi prawami, w ogóle nie zwracając uwagi, że sprawia ból właścicielce. Odetchnęła parę razy i przetarła mokre policzki.

Klaudia zaczęła zastanawiać się, czy Kaoru czasem nie ma gruźlicy, zamiast anginy.

-Wszystko w porządku?- spytała lekko zmartwiona.- Może chcesz herbaty?

Zaprzeczyła ruchem głowy. Wzięła głębszy wdech i poprawiła poduszkę.

-Okey, już w porządku. To gardło czasami doprowadza mnie do szału. Pytałaś o chłopaków w KT? Hm... W sumie nic nowego. Koki musiał wyjechać do rodzinnego miasta, bo jego rodzice nie czują się najlepiej. Mówił, że dawno nie widział się z nimi, to będzie miał okazję, by nadrobić stracony czas. Taguchi, jak to Taguchi. Znasz go. O Kame to już dużo wiesz, bo pisałam ci. Ueda wciąż nie może dogadać się z Kokoro. Czasami zachowują się gorzej, jak małe dzieci.- Wywróciła oczami i zaśmiała się cicho.- Sama czasami chciałabym jakoś ich pogodzić, ale nie potrafię. Muszą sami znaleźć odpowiedni moment i przełamać lody, tym sposobem zawiesić topór wojenny. A Nakamaru... hmm Maru, jak to Maru. Strasznie jest cichy i skryty w sobie. Chyba nic ciekawego u niego się nie dzieje. Przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo.

Dziewczyna w zamyśleniu potaknęła głową. Nic ciekawego u niego się nie dzieje, powtórzyła w myślach słowa ciotki. To chyba dobrze, czyli to znaczy, że nie ma żaden dziewczyny, ani z nikim się nie spotyka. Uśmiechnęła się lekko na te myśli. Raany, o czym ja myślę? Przecież nie jestem w nim zakochana. Miała ochotę popukać się po czole, ale z racji, że była przy niej Kaoru, szybko z tego pomysłu zrezygnowała. To dlaczego ucieszyła mnie ta wiadomość, że  n i c   c i e k a w e g o  u niego się nie dzieje? Postanowiła czym prędzej odgonić te myśli, niczym najczarniejszą chmurę. Nie chciała zbytnio rozwodzić się na ten temat. To prawda, dawno już nie widziałam Yuichiego, ale to nie oznacza, że stęskniłam się jakoś specjalnie za nim. Po prostu, gdy poznałam go osobiście, nabrałam do niego większej sympatii, to tyle. Spędzony z nim czas, kiedy tutaj byłam, uważam za udany. I z chęcią bym jeszcze gdzieś z nim wyskoczyła. Nie ma chyba w tym nic złego, prawda?

Gdy dochodziło południe, obie stwierdziły, że przydałoby przygotować się jakiś obiad. Przeniosły się więc do kuchni, gdzie wciąż rozmawiały po japońsku.

Klaudia z godziny na godzinę rodziła sobie coraz lepiej. Cieszyło to Kaoru. W pewnym momencie, nastolatka chyba już nawet zapomniała po jakiemu mówi, bo gdy coś chciała opowiedzieć ciotce, rozpędzała się, jakby brała udział w maratonie. Mówiła coraz bardziej płynnie, od czasu do czasu zacinała się, ale tylko wtedy, kiedy nie potrafiła dobrać odpowiedniego słowa.

Zapadł już wieczór, więc Klaudia uznała, że da choć trochę odpocząć Kaoru. Przecież ma chore gardło, a ja tak ją wymęczyłam dzisiaj, że jeżeli jutro zdoła otworzyć usta i coś z nich wykrztusić to będzie prawdziwy cud.

Jednak dzisiejsza lekcja przyniosła pewne skutki. Dziewczyna wyraźnie to odczuwała, mimo że był to dopiero początek. Skoro będę przez cały czas rozmawiać z Kaoru po japońsku, dopóki ona nie wróci w pełni do zdrowia, to jest szansa, że kiedy spotkamy się wszyscy razem, w końcu będę mogła swobodnie rozmawiać. I o to własnie chodziło dziewczynie, dlatego postanowiła ostro pracować nad sobą.

Była dość zmęczona ciągłą rozmową w nie swoim języku, dlatego, gdy tylko weszła do pokoju, rzuciła się od razu na łóżko. Zamknęła powieki i starała się, póki co o niczym nie myśleć. Bolała ją głowa od ciągłego wytężania słuchu i od myślenia, by dobrze sformować pytanie, czy zdanie.

Sięgnęła po telefon i w górnym rogu zauważyła migającą kopertę. Zdziwiła się trochę, zastanawiając się, kto mógł przysłać jej SMS-a. Nie czekając ani chwili dłużej weszła w mrugającą kopertę i odczytała nadesłaną wiadomość.

" Witamy w Japonii !! (^▽^) 
Kame powiedział, że wczoraj w końcu bezpiecznie wylądowałaś w Tokio ;). 

Mam nadzieję, że podoba ci się, jak ostatnim razem. 


Co u ciebie słychać?
Yuichi Nakamaru".

Z początku zobaczyła tylko nic nie znaczące robaczki. Potrząsnęła głową i skupiła całą uwagę na odczytywaniu znaków kanji. Uśmiechnęła się promiennie, kiedy na dole zobaczyła podpis.

Serce gwałtownie zabiło jej w piersi, fala gorąca obezwładnia jej serce. Cholera, Maru do mnie napisał. Co mam zrobić? Odpisać, czy może lepiej nie? Podniosła się do pozycji siedzącej i wpatrywała się w wyświetlacz telefonu. Potem zaczęła obracać nerwowo komórkę w dłoni. No dobra, odpiszę.

Weszła w skrzynkę nadawczą i wybrała opcję "napisz tekst".

"Hej, fajnie, że napisałeś. 
To Kame taki papla?  No ładnie ;D. 
U mnie wszystko w porządku."


Drżącą dłonią wcisnęła "wyślij" i wstrzymała oddech. No to poszła, teraz trzeba tylko zaczekać, aż ją odczyta i odpisze. Właśnie, ciekawe o której przysłał mi tego SMS-a? Weszła jeszcze raz szybko w skrzynkę i sprawdziła godzinę. SMS został wysłany dwie godziny temu. Przygryzła wargę. No to sobie trochę poczekał na odpowiedź z mojej strony. No nic, skąd mogłam wiedzieć, że napisze? Gdybym wiedziała, to z pewnością telefon przez cały czas miałabym przy sobie. Trudno, odpisze to odpisze, jak nie odpisze to świat się przecież nie zwali, prawda?

Nim zdążyła odłożyć telefon, usłyszała dźwięk przychodzącego SMS-a. O mało co nie podskoczyła na łóżku. Boże, człowieku nie strasz tak, zawału przez ciebie się nabawię. Westchnęła głośno i wcisnęła wiadomość.

" Tak szczerze, to długo się wahałem, czy napisać = (^ - ^) =

Kame nic nie musiał mówić, sam się go wypytałem. 
Co teraz robisz?(^◇^) "

Co ja teraz robię? Zastanowiła się. Cholera, no właśnie, co ja teraz robię? Szczerzę się do telefonu, jak głupia, bo zapisał do mnie mój idol. Czy to jest w ogóle normalne? Uff... weź się uspokój, oddychaj, bo inaczej zemdlejesz i dopiero będzie.

"Nic wartego uwagi. 
A właśnie, skąd masz mój numer? ;>"

To "nic wartego uwagi" zabrzmiało trochę tak, jakbym chciała mu dać do zrozumienia, że nic mu do tego. A może wcale tak tego nie odbierze? No bo, co niby miałabym mu odpisać? Przecież nic  w a r t e g o   u w a g i  nie robię.

Odetchnęła głośno, wypuściła powietrze z płuc z głośnym świstem. Słyszała mocne uderzenia serca. Miała wrażenie, że lada chwila, a organ wyrwie jej się z piersi. Zamknęła oczy i odliczyła od dziesięciu w dół.

Coś długo nie odpisuje, pomyślała patrząc na zegarek. Może faktycznie tak odebrał moje słowa, albo nie chce powiedzieć, skąd ma mój numer telefonu? No nic, nie odpisze, to nic mi nie będzie. Odłożyła telefon na półkę i położyła się na łóżku.

Po jakiś dwudziestu minutach poderwała się, kiedy usłyszała przychodzącą wiadomość. Sięgnęła czym prędzej po telefon.

"Poprosiłem Uedę, aby powiedział Kokiemu, by wyciągnął go od Kame, który ma go od Kaoru ;).
Chyba się nie gniewasz o to na mnie, 慧子? (Keiko) ;>"

Klaudia czytając początek treści roześmiała się. No tak, Japończycy mają zbyt specyficzne podejście do sprawy, zupełnie jak w dramach. Nigdy nic sami nie potrafią załatwić, tylko wszystko za pośrednictwem przyjaciół. Raczej rzadko takie pomysły mają szansę na powodzenie, ale Maru to się udało. Jakoś.

Keiko? Mrugnęła powiekami, czy faktycznie dobrze odczytałam znaki kanji? Kurczę, nie mam jak ich sprawdzić. Mogłabym pójść do Kaoru i po prostu ją o to zapytać, ale nie chcę, by wiedziała, że piszę z Maru. Trudno, chyba zaryzykuję. Najwyżej się wygłupię.

"Keiko?"

Rzuciła telefon na łóżko i zakryła twarz poduszką. Wysłałam, i co teraz? Myślała gorączko, wciąż chowając twarz w poduszce. Ale dlaczego Keiko? Z jakieś przyczyny tak mnie nazwał, albo ciężko jest mu wymówić Klaudia, więc może Keiko brzmi mu podobnie co Klaudia? Kurczę, trochę się denerwuję, jaką odpowiedź usłyszę. A może wcale już nie odpisze? Może uznał, że nie powinien czegoś takiego pisać?

Podskoczyła jak oparzona, kiedy w uszach rozbrzmiał odgłos SMS-a. Mało brakowało, a krzyknęłaby. Odrzuciła poduszkę i usiadła na łóżku. Wzięła kilka głębszych wdechów i po chwili sięgnęła po komórkę. Drżącą dłonią weszła na kopertę.

"Przepraszam, jeżeli ci się nie podoba ( - _ - )"

Zdziwiła się. Przecież nic takiego mu nie napisałam. Keiko brzmi całkiem ładnie. Muszę coś sensownego mu odpisać. 

"Podoba mi się ;p.
Tylko jestem ciekawa, dlaczego tak napisałeś ;))"

To powinno wystarczyć. Przejrzała jeszcze raz to, co mu napisała nim wcisnęła opcję "wyślij". Kiwnęła głową. Jest okey, nic lepszego i tak by mi nie przyszło do głowy. Z uśmiechem przyklejonym na ustach odesłała wiadomość. 

"慧子  - oznacza: rozradowanie, dziecko.
Kiedy cię poznałem, wniosłaś w moje życie odrobinę radości ;)
Uważam cię za dobrą przyjaciółkę (^▽^)
Więc fajnie by było, gdybyśmy w te wakacje się spotkali
i mieli ze sobą nadal kontakt.
P.S: Poza tym, Keiko pasuje do ciebie idealnie"

Uśmiechnęła się lekko.

Od zawsze chciała mieć pseudonim japoński, tylko nigdy nie potrafiła dobrać do siebie jakiegoś imienia japońskiego. Keiko kojarzyło jej się jedynie z japońską aktorką. Jak ona się nazywała? Starała sobie przypomnieć, aaa... już wiem, Kitagawa Keiko. Klaudia oglądała dawno temu z nią dramę w roli głównej "Buzzer beat", zgrała wówczas u boku Yamashity Tomohisy.

Keiko  faktycznie pasowało idealnie do Klaudii. Była szczupła i wysoka, jak ta aktorka. Miała długie, proste brązowe włosy. Ciemne oczy, śniadą karnację i delikatne rysy twarzy. Keiko brzmiało miękko i bardzo dziewczęco, więc idealnie odzwierciedlało osobowość Klaudii.

Nie wiedziała, ile upłynęło czasu. Myśli totalnie ją pochłonęły. Kiedy się otrząsnęła i spojrzała na telefon, zauważyła drugą wiadomość. Ta również była od Maru:

To jak?
Mogę tak do ciebie mówić? ;]

Uśmiech na ustach dziewczyny poszerzył się. I jeszcze się pyta? Roześmiała się do telefonu.

"Yhm. Mi się podoba. 
Więc możesz ;)"

Nie musiała długo czekać na odpowiedź:

"W takim razie, dobranoc, Keiko. 
Zapiszę do ciebie jutro, mogę? ;>"

Mrugnęła powiekami. Fala gorąca znowu opanowała jej ciało. Chce zapisać do mnie? Jutro? I jeszcze się pyta, czy może? Potrząsnęła głową, zamknęła oczy i otworzyła je po paru sekundach. SMS wciąż tkwił jej przed oczami z tą samą treścią. Uśmiechnęła się szeroko.

"Możesz ;))
W takim razie, też życzę ci dobrej nocy :p"

Odłożyła telefon i położyła się do łóżka z głośnym westchnięciem. Spojrzała na zegarek. Było już późno, dochodziło do północy. Znowu uśmiechnęła się do siebie, wpatrując się w sufit. W takim razie, jutro muszę mieć cały czas przy sobie telefon. Ciekawe, o której zapisze. Może o tej samej porze, co dzisiaj?

Zgasiła lampkę i przymknęła powieki. Nigdy nie przypuszczałaby, że ktoś nada jej pseudonim japoński. Zazdrościła go zawsze Kaoru, później również i Kokoro. Wszystkie dzięki temu należały jeszcze bardziej do tego kraju. Klaudia od dzisiaj też zyskała japońskie imię, ochrzcił ją Nakamaru. Tego też nigdy nie spodziewałaby się, że to akurat Yuichi wymyśli dla niej, idealnie pasujące do niej japońskie imię.

I tak od dzisiejszego dnia z Klaudii narodziła się Keiko. 

2 /skomentuj:

Kokoro-chan pisze...

Jeee, pierwsza xD
1) "Obiecałam szósty rozdział, tak więc dotrzymują obietnicy" I mnie to cieszy, że dotrzymałaś obietnicy ;]
2) Koreańskie dramy- nie wiele ich zobaczyłam ;] I nie mam o nich zdania, może jak mi się znudzą japońskie to się z nimi zapoznam ;]
3) Prawo administracyjne... Mnie czeka prawo budowlane, więc obie sobie prawnie pocierpimy ;]
4) " Kame mówił, że jesteś chora. Czemu nic mi nie powiedziałaś?" Bo nie chciałam Cię martwić- standardowa odpowiedź- pojawia się nie mal prawie w każdej w dramie xD
5) " Poczochrał włosy Kaoru." Kame, ładnie to niszczyć fryzurą Kaoru? xD
6) " Ueda wciąż nie może dogadać się z Kokoro. " Standard xD Kłótnie to podstawa xP
7) "Poprosiłem Uedę, aby powiedział Kokiemu, by wyciągnął go od Kame, który ma go od Kaoru ;)." Uwielbiam takie łańcuszki xD Chodź moja propozycje były komiczne, ale Twoja również wyszła fajnie ;]
8) "I tak od dzisiejszego dnia z Klaudii narodziła się Keiko." To brzmi jak hasło z filmu fantasy xD
9) Ogólnie- cały rozdział fajny :D Takie pozytywny- zwłaszcza to wyjście do pracy Kame xD
10) Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że ani Tobie ani mi nie udzieli się angina głównej bohaterki xD
11) Do pisania!

Anonimowy pisze...

Dziękuję za dedykację. :**
Jeju.., ale mi się mordka cieszyła jak czytałam ten rozdział.:) Naprawdę muszę przyznać że coraz lepiej ci idzie pisanie. A w tym rozdziale już przeszłaś samą siebie. Jestem pozytywnie zaskoczona tym rozdziałem, i fajnie że głównie jest poświęcony Keiko.
Najbardziej rozśmieszyła mnie rozmowa Keiko z Kame, i wcale się nie dziwie Klaudii że nie wiedziała co powiedzieć i że się tak czuję głupio z tym językiem. ^^ Mam nadzieję że Kaoru coś jej pomoże. O rany Maru napisał do Keiko, ale spontan, no nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. :D Jak to czytałam, to czułam się tak jakby działo się to naprawdę.
Ale Kame zaszpanował z tym pokojem dla Keiko :D. Duży plus dla niego. Biedna Kaoru, niech wyzdrowieje szybko ;).
Tak więc, czekam na siódmy rozdział. Weny życzę!

Keiko^^

Prześlij komentarz