W
końcu jest ładna pogoda. Ten deszcz to już potwornie dołował
człowieka, że wszystkiego się odechciewało. Nawet nie chciało mi
się napisać recenzji z "Taiyou no uta", męczyłam się z
nią kilka dni, ale dzisiaj ją wstawiłam, no więc dzisiaj będzie
na jej temat ;p.
"Taiyou no uta"
to kolejna drama, gdzie na pierwszym planie wysuwa się choroba. Tym
razem główna bohaterka cierpi na XP (xeroderma pigmentosum) zwana w
Polsce pod nazwą jako papierowa skóra.
To już któraś
drama z rzędu o takiej tematyce, którą obejrzałam. Sama nie wiem,
dlaczego sięgam po takie tytuły, gdzie tematyka jest ciężka i
przygnębiająca. To chyba dlatego, że po prostu lubię oglądać
poważne dramy, niż widzieć na ekranie jakieś słodkie nastolatki
z liceum, których głównym problemem jest to, jak zdobyć serce
jakiegoś zabójczo przystojnego chłopaka z całej szkoły.
Szczerze się
przyznam, że nie sądziłam, iż "Taiyou no uta" tak mi
się spodoba i stanie się moją jedną z ulubionych dram. Ba,
spodziewałam się po niej czegoś bardziej dołującego, co będzie
budzić we mnie smutek oraz wypychać łzy z oczu-jednak było
zupełnie inaczej.