Hej, to znowu ja. Siedzę tak już drugi tydzień bezczynnie w domu i patrzę tylko, jak czas mi ucieka przez palce. Cholerne uczucie, serio. A miałam takie wysokie ambicje na te ferie. Zacząć pracę maturalną, przeczytać dwie lektury (które powinnam), uczyć się ang (bo kuleje, że o ja cię <ściana>) no i plus rozwiązywanie zadań z jakże mojej kochanej matmy. Żeby tego było jeszcze mało, to obiecałam sobie chociażby jeden jedyny raz pojechać sobie na strzelnicę przez to wolne... yhym, już to widzę. W dodatku będąc ostatnio w empiku rzuciłam się na dwie książki do japońskiego, które teraz bardzo ładnie zdobią mi szafkę i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że muszę kupić sobie w końcu jakiś regał. Książki u mnie dosłownie walają się wszędzie. Gdzie nie spojrzeć, to na stoliku, na biurku, fotelu, a i nawet na komputerze. Oo, wiecie? I nawet oświeciło mnie, że napiszę rozdział do mojego opowiadania. Fajnie, wszystko ładnie tyle, że gdy moje ręce spoczęły na klawiaturze, to nie wiedziały, co pisać. Ehmm... dawno już nic nie pisałam, chociażby piosenki. Jakiś czas temu chciałam napisać dość wesoły tekst (żeby nie było, że zaś jakieś upiorsko chciałam stworzyć) no ale niestety... nie wyszło. Potrafię pisać takie właśnie moje kochane upiorska, gdzie pełno mroku, cierpienia i bólu. No naprawdę, ja nie wiem, dlaczego tak mam. Nie potrafię nic wesołego stworzyć, a to wkurza. Bo, gdy otwieram sobie folder z "Teksty piosenek" to same upiorska widzę, a przecież już trzy lata odkąd nie słucham metalu <ściana>. Ja chyba serio mam gotycką duszę. Ja z tą duszą nie żartuję, serio tak się czuję, jakbym ją miała. Ja naprawdę nie potrafię pisać "normalnych" utworów. A dzisiaj to właśnie dowód na to, gdyż męczyłam się nad piosenką o słońcu, a wyszło mi... no właśnie "Ból i lęk"... A zresztą, sami się przekonajcie.